Hej, Dziewczynki!
No widzisz, peszymistin - warto było :P :D :P :D :P !!! I w ogóle - super,że juz tyle osiągnęłaś. Do 60 kg też jesteś w stanie dojść - tylko spokojnie, bez pośpiechu. Masz rację z forum - bardzo pomaga samo przebywanie tutaj, a wsparcie innych jest po prostu nieocenione.
Witam Usiaczku! Miło, że zaglądnęłaś :D :D :D !!!
Widzę, że nowe zdjęcia motywacyjne :P :wink: . A ja sobie tamtego co miałaś wcześniej nie skopiowałam :cry: . Mogłabyś mi przesłać linka do niego? - chciałam sobie z niego zrobić motywujące zestawienie, ale dotąd nie miałam kiedy...
MKwiatuszku!!!
Cytat:
z ta herbatka moze masz racje i zrobie se przerwe od La karnity Zastanowie sie jeszcze
No, nie wiem. Tak sobie pomyślałam, ze moze warto - jak mówiłam: tamta herbatka Ci nie przepadnie, a zmiana często jest dla organizmu korzystna :P
Cytat:
juz nie ma czasu na pisanie Moze jak wroce do domku bo tak w pracy to nie wypada za bardzo
Rozumiem Cię. Ja czasem piszę w pracy, ale wtedy zaznaczam w zestawieniu godzin pracy, że to było wolne.
Agasku!!!
Cytat:
cocci: ale masz plan z tymi ciuszkami
ale dobrze, na pewno się nie skapną
No, głupio by wyszło jutro, gdyby Ktoś przyszedł, a mój szef palnął coś w stylu "Ale Pani dzisiaj ładnie ubrana. Co to za okazja?" :?
Właśnie rozmawiałam z Ktosiem - omawialiśmy co mam przygotować na jutro... . Smutno mi, bo mi sie tęskni okrutnie... :cry:. I wściekła jestem na siebie o to okropnie :evil: :evil: :evil: , ale nic nie mogę poradzić...
Cytat:
a opowiesz nam jaka jest ta sytuacja z Ktosiem? bo ja już nic nie rozumiem...
No to witaj w klubie... . Też bym chciała rozumieć :roll: :cry: .
Cytat:
to Wy sie dobrze znacie, tak?
Znamy się dobrze - spedziliśmy ze sobą mnóstwo czasu i przegadaliśmy jeszcze więcej (spotkania + telefony), choć nie było to potrzebne w sumie, bo jak ja cos zaczynam mówić to Ktoś już i tak wie, co ja powiem. I odwrotnie. Zresztą oboje mamy wrażenie, jakbyśmy się znali od zawsze - i tak, on to pierwszy powiedział. I on też pierwszy powiedział to wszystko, o czym pisałam wczoraj.
Cytat:
i on wie, że Ty coś ten tego?
Wie. Nigdy fizycznie TE słowa nie padły, ale wie - kiedyś miałam już tak dość, że w końcu zebrałam odwagę i porozmawiałam z nim. I specjalnie zorganizowałam to tak, zebym nie miała wyjścia, żebym musiała z nim o tym porozmawiać: zadzwoniłam, powiedziałam , ze potrzebuję z nim porozmawiać i poprosiłam żeby przyjechał. I przyjechał: w środku nocy, w zimie, kilkadziesiąt kilometrów... rozmawialiśmy długo. Wyjaśniliśmy wszystko choć - jak pisałam - te konkretne słowa nigdy nie padły... . Właśnie po tej rozmowie poprosiłam go, zebyśmy sie w ogóle ze sobą nie kontaktowali przez pół roku (nie byłam w stanie powiedzieć na zawsze). Był strasznie smutny i przygnębiony, ale zgodził się - zresztą nie miał przecież wyjscia.
Pół roku braku kontaktu nic nie pomogło... .
Cytat:
bo ja nie rozumiem dlaczego on takie rzeczy mówi... skoro niby nie chce...?
Też nie rozumiem do końca. Ale wiem, ze to co mówił było prawdą - KAŻDE słowo. Bardzo możliwe, że gdyby mógł cofnąć czas to by tych wszystkich rzeczy nie powiedział, bo zobaczył, że m.in. takie słowa mogły sprawić, ze u mnie się coś zaczęło budować. Oczywiście czułam to co czuję zanim mi to wszystko opowiadał, ale jego słowa pozwoliły mi chyba mieć nadzieję. A jak raz się nadzieja rozwinie to trudno ją potem stłumić. Cóż, chyba odczuł na własnej skórze co to znaczy, że jest się odpowiedzialnym za to, co się oswoiło... Nawet jeśli nie miało się zamiaru nikogo 'oswajać'. Całe życie się uczymy, że nasze słowa i gesty nie przechodzą bez echa...
Teraz się widujemy, choć rzadziej - zmuszam się żeby się z nim nie kontaktować za bardzo. Wiem, ze on też się do tego zmusza, bo tęskni, ale ponieważ wie, jaka jest moja sytuacja, stara się zostawić wszelką inicjatywę (lub jej brak) w moich rękach - wie, że mi jest trudniej niż jemu i to mi zostawia decyzje. Choć czasem nie wytrzyma i zadzwoni z prośba o spotkanie.
A co mu chodzi po głowie i skąd ta cała sytuacja? - nie potrafię Ci tego, Agasku, wyjaśnić i wytłumaczyć. Nie rozumiem jej. Tzn. rozumiem swoją sytuację i Ci ją opisuję, ale nie rozumiem sytuacji Ktosia. Przyjmuję do wiadomości to, co wiem i rozumiem, i to, co on jest w stanie mi wytłumaczyć. Czy On sam swoją sytuację rozumie? - nie mam pojęcia.
No i tak to jest. Nie wiem, czy znalazłaś w tym moim wywodzie odpowiedzi na swoje pytania - ?
Nic, spróbuje się zająć pracka, choć z tego smutku nic mi dzisiaj nie idzie... . Nic nie jest w sumie takie ważne.... Niestety w mysiej dziurze się nie schowam, więc sterczę tu i próbuję nadać jakiś sens własnemu życiu i działaniom, choć chce mi się wyć... . Wiem, że jest w tym wszystkim co robię i w moim życiu jakiś sens, choć tego momentami po prostu zupełnie nie czuję... :cry: :cry: :cry: .
A idę już lepiej, bo smęcę Wam tu niemiłosiernie... Strasznie Was przepraszam, ze tak mi się zebrało, ale chciałam m.in. odpowiedziec na pytania Agaska, a i po prostu nie chcę przed Wami udawać piszac super radosne posty - za bardzo Was szanuję i lubię żeby udawać. Zreszta nie o to chyba chodzi - ani tu na forum, ani w ogóle w życiu.
Pa pa .