Strona 1 z 242 1 2 3 11 51 101 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 2413

Wątek: DIETA NIE RZĄDZI MOIM ŻYCIEM A CHUDNĘ!!!

  1. #1
    coccinellette jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    28-08-2005
    Posty
    0

    Domyślnie DIETA NIE RZĄDZI MOIM ŻYCIEM A CHUDNĘ!!!

    Witam wszystkich!

    Chcę Wam powiedzieć, dlaczego mi się uda schudnąć. Już tyle razy próbowałam i ZAWSZE kończyło się porażką. A tym razem dieta nie rządzi moim życiem a ja chudnę . I uśmiecham się każdego dnia, bo nigdy wcześniej odchudzanie nie było takie łatwe i przyjemne!!!! Tak się strasznie z tego cieszę i chcę się z Wami tym podzielić! Może i Wam się przyda to co napiszę - długo mi zeszło żeby zrozumieć pewne bardzo proste prawdy.

    Mój plan składa się z dwóch podstawowych punktów:
    1. Nie przeginać z odchudzaniem.
    2. Mieć dokładny przegląd tego co się dzieje.
    Zaraz napiszę o co w tym wszystkim chodzi.

    Ad.1. Nie przeginać z odchudzaniem

    Wiele razy próbowałam na diecie takiej, diecie śmakiej, itd. Nawet jeśli udało mi się schudnąć (raz nawet 10kg, co, jak na mnie jest absolutnym rekordem), wszystko kończyło się prędzej czy później porażką, bo:

    a) pół dnia musiałam szukać składników przepisanej diety, żeby zjeść to, co nakazywała, więc dieta rządziła moim życiem zamiast być tylko jego częścią. Poza tym, gdy się cały czas myśli o diecie, siłą rzeczy myśli się o jedzeniu, a wtedy jest jeszcze trudniej. A już nie daj Boże jak się zje coś nie tak - wstyd i wina tak człowieka ogarniają i tak się robi smutno, że chyba tylko w czekoladzie można smutki utopić... I koło się zamyka.

    b) nie dawałam rady na dłuższą metę jeść tylko tyle ile było zapisane. I co z tego, że przez ileś tam dni dawałam radę jeść po te 1000kcal? - Przy diecie 1000kcal zwalnia się metabolizm organizmu, więc i tak spalanie wszystkiego odbywało się wolniej i efekt nie był taki jak się chciało, mimo że się człowiek głodził. A potem organizm miał dość i dostawał ataków tzw. wilczego głodu. I trzeba było walczyć z organizmem, co było i trudne, i bardzo smutne.

    Ad 2.Mieć dokładny przegląd tego co się dzieje.

    Teraz skupiam się na bardzo prostej zasadzie: jeść mniej niż spalam. Oczywiście, zwracam uwagę na to, co jem, ale też i dzięki dziennikowi mam czarno na białym, ile spalam a ile jem. I DOKŁADNIE wszystko notuję, bo wtedy wiem dokładnie jak wyglądam bilans kalorii, a przy okazji uczę się ile różne potrawy mają kalorii, no i ile kalorii spala się przy określonych czynnosciach.
    Dokładne notowanie jest dla mnie bardzo ważne, bo wtedy mogę być pewna wyniku - jeśli mi wtedy wychodzi, że zjadłam mniej niż spaliłam to mam pewność, że rzeczywiście tak jest, więc po prostu WIEM, że w tym dniu odniosłam zwycięstwo, nawet jeśli akurat waga tego nie pokazuje. Czasem zjem 500kcal mniej niż spalę, a czasem tylko 100kcal. Ale i małe zwycięstwo jest przecież zwycięstwem ! A zwycięstwo dnia oznacza za każdym razem, że idę w dobrym kierunku. Jasne, że moze mi zejść dłużej niż przy jakimś super reżimie. Ale czy naprawdę warto się śpieszyć? Na takim śpieszeniu się zeszło mi ostatnie 10 lat i po tych 10 latach znalazłam się w punkcie wyjścia, więc czy to naprawdę była oszczędność czasu?

    Każdy dzień jest małym zwycięstwem. A i łatwiej jest podzielić sobie wyzwania tak, żeby każde trwało tylko jeden dzień. Wtedy - jeśli się nawet zdarzy jeden dzień złego bilansu (zjem więcej niż spalę), to jest to tylko jedna przegrana potyczka, a następnego dnia znów budzę się do wygranej!!!

    Tak więc najważniejsze jest to, że idę w dobrym kierunku. Chudnę - powoli ale stale. Staram się jeść zdrowo i regularnie - 3 posiłki i dwie przekąski pomiędzy. A jeśli Mama upiecze pyszny tort malinowy to czasem zjem kawałek i świat się nie zawala. Bo pozostałe rzeczy były zdrowsze, a w sumie i tak na koniec dnia mam 200 kcal mniej, więc przecież nie ma powodu, żebym się czuła winna. DIETA NIE RZĄDZI MOIM ŻYCIEM A JA CHUDNĘ!!! Spokojniej i trwalej!!!
    I Wam też tego życzę .

    I co Wy na to? A może kogoś z Was tez tak 'olśniło' po latach walki z wiatrakami? - Może warto zebrać takie pozytywne wibracje dla tych, którzy mają dość i nie wierzą, że im się uda - ?

    Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło!!!! I.... damy radę, zobaczycie!!!!

  2. #2
    Awatar agassi
    agassi jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    20-03-2005
    Mieszka w
    Poznań
    Posty
    411

    Domyślnie

    mnie chyba oświeciło... wybrałam 15oo kcla na dzień, bo według mnie tak jest rozsądnie ale zdarza mi się też to przekraczać i zazwyczaj nie robię z tego powodu tragedii od kwietnia schudłam 1o kilo nie martwię się tym, ze to co niektórym zajmuje niecaly miesiąc, mi ponad dwa, nie ważne w jakim czasie, ja już prawie jestem z siebie zadowolona

    z tymże w moim przypadku dieta nadal rządzi moim życiem, i nie umiem inaczej...
    cały czas myślę o jedzeniu, o tym co jem na śniadanie, obiad, kolację... przy pierwszym posiłku już planuję drugi, wciaż się ważę, mieżę i w ogóle... kosmos

    gratuluję Tobie zdrowego podejścia i samych sukcesów życzę :*

  3. #3
    efci4 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    12-08-2005
    Posty
    0

    Domyślnie Re: DIETA NIE RZĄDZI MOIM ŻYCIEM A CHUDNĘ!!!! :D

    masz bardzo dobre podejście
    gratuluje


    Cytat Zamieszczone przez coccinellette
    A już nie daj Boże jak się zje coś nie tak - wstyd i wina tak człowieka ogarniają i tak się robi smutno, że chyba tylko w czekoladzie można smutki utopić... I koło się zamyka.

    na to, żeby to zrozumieć straciłam prawie 5 lat
    i kiedy juz to zrozumialam to schudłam

    pozdrownienia dla rzeszowianki -zapraszam do mnie

    zycze duzo wytrwałosci na Twojej rozsądnej dietce, bo na pewno z takim podejsciem sukces gwarantowany

    powoli ale do celu- na sam szczyt



  4. #4
    coccinellette jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    28-08-2005
    Posty
    0

    Domyślnie

    Agassi!

    Cytat Zamieszczone przez agassi
    nie martwię się tym, ze to co niektórym zajmuje niecaly miesiąc, mi ponad dwa, nie ważne w jakim czasie
    Wiesz, dokładnie o to mi chodzi. Choć ja idę dużo wolniej od Ciebie... . Ale tez dojdę tam gdzie potrzebuję. Dużo zależy też od trybu życia - ja np. mam pracę siedzącą i tyle jej jest, że w zasadzie siedzę nad robotą też grubo po godzinach, więc nie mam nawet czasu żeby mieć tyle ruchu ile bym chciała. Zresztą od organizmu też nie można nie wiadomo ile wymagać. Skoro ciężko pracuje, to nie może żyć samym powietrzem, nie ? Tak jak pisałam - 10 lat się śpieszyłam i wszystko bez sensu. Teraz dam mu trochę więcej czasu. Zresztą wolniej zazwyczaj znaczy też trwalej.

    A Tobie super Ci idzie !!! Mam nadzieję, że ja też się w takim punkcie znajdę. Pozdrawiam i tak trzymaj!!!

  5. #5
    Awatar agassi
    agassi jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    20-03-2005
    Mieszka w
    Poznań
    Posty
    411

    Domyślnie

    i tego Ci z całego serca życzę
    bo rzadko się zdarza, żeby ktoś tak ładnie i racjonalnie podchodził do odchudzania jak Ty

  6. #6
    TaZz jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    11-07-2004
    Posty
    0

    Domyślnie

    coccinellette jestem pod wrażeniem Twojegoo podejscia mam nadzieje, że mnie kiedys tez tak oswieci.... bo chyba stracilamTRACE troche czasu(zycia) na te diety wszystkie....

    Ale to musi chyba samo z siebie wyjsc takie podejscie jak Twoje- wierze ze i kiedys ja tak do teog podejde

    No i ponownie zgadzam sie z agassi

    Cytat Zamieszczone przez agassi
    cały czas myślę o jedzeniu, o tym co jem na śniadanie, obiad, kolację... przy pierwszym posiłku już planuję drugi, wciaż się ważę, mieżę i w ogóle... kosmos
    Powodoznkaa coccinellette

  7. #7
    coccinellette jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    28-08-2005
    Posty
    0

    Domyślnie Re: DIETA NIE RZĄDZI MOIM ŻYCIEM A CHUDNĘ!!!! :D

    Cytat Zamieszczone przez efci4

    na to, żeby to zrozumieć straciłam prawie 5 lat
    No właśnie. Ja tez się miotałam bez sensu. I dlatego jak mnie oświeciło to napisałam o tym na forum - może to akurat komuś pomoże.
    Ale też i dlatego wszystko tak skrupulatnie notuję - żeby WIEDZIEĆ, ze wszystko jest OK, nawet jeśli teg NIE WIDAĆ na wadze.

    Ja również pozdrawiam - miło wiedzieć, że w Rzeszówku jest nas więcej

  8. #8
    coccinellette jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    28-08-2005
    Posty
    0

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez TaZz

    No i ponownie zgadzam sie z agassi

    Cytat Zamieszczone przez agassi
    cały czas myślę o jedzeniu, o tym co jem na śniadanie, obiad, kolację... przy pierwszym posiłku już planuję drugi, wciaż się ważę, mieżę i w ogóle... kosmos
    No jasne! To nie jest tak, że ja o diecie nie myślę. Trochę mi schodzi nawet na samym zapisywaniu. Zresztą trudno byłoby zmieniać nawyki bez udziału świadomości. Ale teraz czuję, że to ja kontroluję dietę a nie ona mnie. A skoro kontroluję to i sprawdzam co ona tam wyrabia . No i nie mam tego okropnego uczucia winy co kiedyś. Np. wczoraj pojadłam sobie Mamusinego tortu z malinkami i OK. Bo notuję wszystko i wiem, że kalorycznie w ten dzień wyszłam na zero. Tak więc był remis, a remis to całkiem przyzwoity wynik, szczególnie jeśli w pozostałe dni kolekcjonuje się zwycięstwa. A jak dotąd był jeden remis i jedna przegrana, a poza tym same (mniejsze lub większe) zwycięstwa . Zresztą co to za przegrana co trwa tylko jeden dzień? I tak wojnę wygram ja a nie tłuszczyk! A niech ma tę jedną wygraną i niech się cieszy - przeciwnikowi też trzeba czasem dac coś na otarcie łez, nie?

    Pozdrowionka

  9. #9
    Awatar agassi
    agassi jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    20-03-2005
    Mieszka w
    Poznań
    Posty
    411

    Domyślnie

    jedna przegrana, to naprawdę niewiele... ja od kwietnia miałam tych wpadek kilka...
    czasem jest tak, że powiem sobie "no Aguś, dzisiaj jest okazja, a zjedz sobie 25oo" i jem wtedy bez wyrzutów sumienia

    ale czasem... czasem jem jedną bułkę, potem drugą, potem myślę, "a już i tak spieprzyłam wszystko, to teraz zjem dużą michę płatków, bo normalnie ich nie jem..."
    i wtedy się zaczyna: "to jeszcze czekoladę... ale od jutra wracam na dietę"
    a potem jem do 24 jak najwięcej, bo po północy to już nowy dzień, nowe konto... chore
    na szczęście takich sytuacji jest mniej niż kiedyś

  10. #10
    coccinellette jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    28-08-2005
    Posty
    0

    Domyślnie

    Agassi!

    Cytat Zamieszczone przez agassi
    jedna przegrana, to naprawdę niewiele... ja od kwietnia miałam tych wpadek kilka...
    No tak. Tylko że ja się nie odchudzam od kwietnia.... Kilka 'wpadek' od kwietnia to przeciez naprawdę niewiele. Jestem pełna podziwu!!!

    Zresztą co to jest wpadka? - Chrzanić to.


    Cytat Zamieszczone przez agassi
    czasem jest tak, że powiem sobie "no Aguś, dzisiaj jest okazja, a zjedz sobie 25oo"
    Wiesz co, ja akurat takich deklaracji nie robię. A raczej robię tak: chcesz coś zjeść? - Proszę bardzo. Torcik? - OK. Loda? - Nie ma sprawy. Luzik. Tylko pamiętaj żeby to potem spalić.

    Wczoraj np. przez ten torcik malinowy miałam zjedzone dużo więcej niż spalone. Ale umowa to umowa. Skoro dostałam zgodę na torcik to i spalić trzeba było... Nie jako kara. PO prostu zwykła umowa transakcyjna. Gdy idę do sklepu i coś kupuję, to też nie rozdzieram przecież szat dlatego, że muszę za zakup zapłacić. Zwykła rzecz. Coś za coś.


    Cytat Zamieszczone przez agassi
    ale czasem... czasem jem jedną bułkę, potem drugą, potem myślę, "a już i tak spieprzyłam wszystko, to teraz zjem dużą michę płatków, bo normalnie ich nie jem..."
    i wtedy się zaczyna: "to jeszcze czekoladę... ale od jutra wracam na dietę"
    Jak trzeba czekoladę to nie ma wyjścia . To chyba Oskar Wilde pisał: "Jestem w stanie oprzeć się wszystkiemu oprócz pokusy" . A czekolada to przecież (szczególnie w niektórych dniach) towar pierwszej potrzeby. Tylko potem spalić.... I po ptakach. Nie ma sprawy.

    Wiesz, mnie naprawdę najbardziej wykańczało kiedyś poczucie winy że coś jem. Przez moment nawet przy tym torcie wczoraj chciało wrócić. Ale zanim zjadłam, obiecałam sobie, ze spalę zjedzone kalorie. Potem zjadłam i - zgodnie z umową - spaliłam, więc i poczucie winy mogło mi nafikać, bo nie miało się czego czepić. Od początku to ja kontrolowałam sytuację, to ja dyktowałam warunki.
    Jeśli masz ochotę zjeść coś szczególnie tuczącego, pójdź na układ - obiecaj, że to spalisz. Potem spal zjedzone kalorie i będzie po sprawie!!! A jeśli nie odchudzasz się przymierając głodem to będziesz miała na tyle energii, żeby wyjsć z domu i kalorii się pozbyć. I w ten sposób będziesz miała czarno na białym, że sprawa została uregulowana.

    Ja w ogóle to zaczynam dzień pozytywanie - 45 min szybkim krokiem do pracy (niestety nie mam za bardzo czasu na ruch poza drogą z i do pracy). Poza tym liczę spalone kalorie pozytywnie, tzn. zaczynam od pułapu kalorii za siedzenie i nic nie robienie, a wszystko co ponad to mój zysk. Więc cieszę się z każdej czynności, która spala więcej niż bierność - to lepsze niż wcinanie czekolady, zeby się pocieszyć, ze się nie poszło na siłownię.


    Cytat Zamieszczone przez agassi
    a potem jem do 24 jak najwięcej, bo po północy to już nowy dzień, nowe konto... chore
    Jej, doskonale Cię rozumiem. Dokładnie tak samo kiedyś robiłam. Stawiałam sobie ostre wymagania, więc wszystko ponizej nich było porażką i powodowało lawinę kolejnych porażek, co oczywiście udowadniało (w moim ówczesnym przekonaniu), że jestem do niczego i na nic mnie nie stać. Teraz wymaganie mam jedno (zjeść mniej niż spalić), a ponieważ udaje mi się to prawie codziennie, jestem weselsza i bardziej wierzę w swoje możliwości przez te zwycięstwa, a przez to łatwiej mi jest spalić często i dużo więcej niż zjem.

    Zaczęłąm tak w ogóle od ustalenia normy, która mówi, że mam spalić w danym dniu przynajmniej 100kcal więcej niż zjem, choć jeśli spalę tyle samo co zjem to jest OK. Może według kogoś to wymaganie za niskie, ale , jak pisałam, na wysokich wymaganiach zmarnowałam 10 lat. Jasne że chciałabym być szybko szczupła, ale bardziej od chęci bycia szybko szczupłą zależy mi na tym, zeby być szczupłą, a jeśli zwolnię mam większe szanse. Osiągnięcie tej nowej postawionej poprzeczki wychodzi mi w 95% przypadków. W takiej sytuacji dużo łatwiej jest uwierzyć we własne siły. A gdy sama wierzę we własne siły, automatycznie staję się przez to silniejsza i bez problemu wychodzę i 500kcal mniej zjedzonych niż spalonych.

    Ufff! Ale się nagadałam. Sorki jeśli przynudzam, ale to jest takie super, że chcę, żeby ktoś inny tez mógł z tego skorzystać. Po prostu pamiętam jaka byłam zdołowana i nieszczęśliwa przy poprzednich próbach. NIE OPŁACA SIĘ SPIESZYĆ!!! Nawet jeśli się uda, może się skończyć efektem jo-jo. Zresztą marne szanse, że w pośpiechu się uda. Żałuję, że nie było nikogo, kto by mi to wszystko powiedział te 10 lat temu. Ale nic to. Najważniejsze, ze teraz to wiem.

Strona 1 z 242 1 2 3 11 51 101 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •