Boimy się często tak naprawdę własnego strachu. Nasza biedna skołatana nadwagą dusza wygląda trudności, cierpienia i bólu, o skurczach pustego żołądka nie wspominając. Lęk przed tym, że będziemy głodni paraliżuje nas tak naprawdę zanim zaczynamy być naprawdę głodni. W rezultacie przeżywamy nie realne trudności, ale własny strach przed trudnościami.
A przecież tak naprawdę nigdy w życiu nie będzie słodko, lekko i przyjemnie - jak ptasie mleczko od Wedla - a jak nawet będzie, to dopiero wtedy będzie smutno i zatrważająco strasznie...
Wczoraj pierwszy dzień kopenhaskiej:
rano kawa bez cukru (kupiłem bardzo dobrą, parzę sobie mocną z ciśnieniowego małego ekspresiku)
lunch o 13tej - 2 gotowane na twardo jajka, szpinak (400g) z ziołami prowansalskimi i 1 pomidor,
obiad o 16tej - 300g filetu z kurczaka, posypanego obficie ziołami prowansalskimi i polanego odrobiną oleju i upieczonego w piekarniku, a do tego sałata radicchio z olejem i cytryną.
razem 840 kcal, wcale nie tak mało.
Zamiast polecanych befsztyków zdecydowałem się na mięso drobiowe. Nie lubię w gruncie rzeczy mięsa, a czerwonego prawie nie znoszę w czystej postaci. Sałata radicchio jest gorzka i nie smakowała mi - never again. Znakomity jest szpinak, ugotowany do odparowania z ziołami prowansalskimi (bez soli naturalnie). Uwielbiam szpinak, kolejnym razem pożrę z radością dwie paczki. No i oczywiście zestaw witamin i do lunchu i do obiadu.
Acha - wyciągnąłem żaroodporny szklany dzbanek z Wołomina, obejrzałem podejrzliwie w poszukiwaniu mafii, donosu do Żelaznego Lulka na szczęście pisać nie muszę, i parzę sobie teraz trzy razy dziennie chlanie - dwa pełne litrowe dzbanki czerwonej herbaty Pu-Erh o smaku cytrynowym, a wieczorem zioła (bratek, pokrzywa, mięta do smaku).
Samopoczucie? Eee... po jednym dniu to nie ma co się rozpisywać. Tak naprawdę przez trzy dni organizm w takich ostrych dietach przestraja swoje funkcjonowanie. Pierwsze miarodajne opisy samopoczucia w poniedziałek wieczorem.
Bożego Narodzenia sobie nie odpuściłem (ach, te słodkie grzeszki!), ale dzisiejszą balangę odpuszczam. W chacie z kubkiem ziółek siedzę.
MAXicho
Zakładki