-
Podziwiam Twoje zacięcie na kopenhaskiej :wink:
Kiedyś próbowałam diety Mayo - tez trzeciega dnia zmedlałam z głodu i stwierdziłam,że to nie dla mnie :evil: U mnie sprawdza się się najlepiej mało i często 8)
http://kartki.onet.pl/_i/d/poniedzialek.gif
Pozdrawiam
***
Grażyna
p.s. 1szy dzień samozatrudnienia na własny rachunek :shock:
-
Maxxicho, jeśli spojrzysz na wersję tej diety po angielsku, np. tutaj: http://www.weight.addr.com/DD.html#notes to zobaczysz, że w polskiej wersji jest chyba błąd i tego jogurtu ma być raczej 2/3 szklanki, niż 2-3 (tą adnotację łatwo na stronce przeoczyć, więc cytuję: "1 pot of yogurt, cheese = ~200 gr. (~ 6-7 oz)"). Ja jedyny moment na kopenhaskiej, gdy było mi słabo, miałam piątego dnia rano, ale kawa i grzanka na śniadanie załatwiły sprawę i już się czułam OK :) Życzę Ci powodzenia i czekam na meldunki o rewelacyjnych efektach :) No i podziwiam, że zważysz się dopiero po zakończeniu diety, ja chyba nie wytrzymałabym z niecierpliwości :)
Dzielny z Ciebie facet!!! :)
Uściski
-
Buhahahahaha!
Wszystko jasne, Triss! Bo jak sobie policzyłem ileg tego jogurtu, to aż mnie ścięło. No dobra, dzisiaj pochłonąłem tyle, ile wszędzie drukują, ale już ledwo żyję od narmiaru jedzenia :D (poważnie! - żołądek mi się skurczył chyba), więc spadam. Wrażenia z dzisiaj jutro rano.
Z tym angielskim to są w ogóle fajne sytuacje 8) Kumpela mi opowiadała (baptystka), że w latach 80-tych przyjmowała Bardzo Ważnego Pastora z USA (taki jakiś tam biskupopodobny), no i pomyliły jej się słówka i powiedziała mu po wejściu do jej domu zamiast "zdejmij prosze płaszcz" ni mniej ni więcej tylko "rozbieraj się do naga". Kupa śmiechu było PO WYJAŚNIENIU sytuacji, bo przed wyjaśnieniami raczej nie :twisted:
M.
-
-
DIETA KOPENHASKA – DZIEŃ CZWARTY
Poczytałem materiały w internecie po angielsku i okazało się, że istnieje parę wersji diety tzw. kopenhaskiej (w linku od Triskell pod nazwą „dieta duńska”). Błąd z jogurtem naprawię w kolejne dni, i chyba zamienię jogurt na kefir – lżejszy i chyba bardziej mi smakuje. Generalnie rzecz biorąc porcje polecane w linku są mniejsze – np. mięso po 200g, a nie po 300, jak sobie ładnie na talerz ładuję. Zmniejszę ilość mięsa, jogurtu też, ze szpinakiem, sałatą i brokułami to będę sobie szalał do woli.
a dzisiaj?
:arrow: rano – kawa z kostką cukru (40 kcal)
:arrow: lunch o 13tej – jajko gotowane, marchew duża i serek wiejski (razem prawie 300kcal)
:arrow: obiad o 17tej – jogurt w ilości za dużej, kompot z truskawek i jabłek (razem 500kcal)
łącznie – 840kcal, wcale nie tak mało.
Gdyby nie było nadmiaru jogurtu, byłoby 540, i to byłby cel wart walki!
:arrow: Dołożyłem ćwiczenia: 50 pompek, 150 na brzuch, 30 przysiadów.
Jutro kolejny dzień. Mam wrażenie, że ogólne ramy pracy już mam – trzeba będzie się tego przez najbliższy tydzień (a nawet troszkę ponad) trzymać. Jeśli dobrze popracuję, będę miał dobry i mocny początek do dalszej pracy.
Do jutra
MAXicho
-
Czesc Maksiunio :D :D :D :D :D
Ja juz tez postaram sie powrocic na forum tylko ze jestem w trakcie sesji - egzaminy, zaliczenia, prace bleee :shock:
10 godzin temu wrocilam z Sylwestra :D i jestem nieco notomna po 39 godzinnej podrozy autokarem, ciagle chce mi sie spac , ale mysle ze juz niedlugo sie zregeneruje.
Dziekuje Ci za kartke, dopiero wczoraj ja przeczytalam, ale chce Ci powiedziec , ze reniferki sa odjazdowe i jakos tak bardzo pozytywnie mi sie na duszy robi gdy na nie patrze dlatego wiszą zaraz kolo mojego łozka :) :)
Jak sie czujesz na tej głodówce? nie zamierzam juz strzepic jzyka bo jak widze juz jestes w trakcie.. wtakim razie nie zapomnij o witaminach, duzej ilosci wody i nie przemeczaj sie - to przy tej diecie niewskazane zupelnie.
Sciskam mocno, caluje rownie mocno, i jka znajde odrobine czasu ( badz wyrozumialy :D ) napisze Ci mailika.
Dietkowego, i ciepłego dzionka, cmok- Gotka.
-
No dobra, ale zdjął ten pastor te swoje szaty, czy nie, bo najciekawszej części historii nie podałeś? :lol:
Super się na razie trzymasz na tej kopenhaskiej, oby tak dalej (dal mnie najfajniejszy był ten dzień z pół kurczaka 8) )
Uściski :)
-
DIETA KOPENHASKA – DZIEŃ PIĄTY
Żołądek już mi nie szaleje z głodu. Czytałem kiedyś dużo o głodówkach, po trzech dniach organizm podobno przystosowuje się do nowej sytuacji. Mam wrażenie, że podobnie jest na kopenhaskiej jako diecie (czasami) niskokalorycznej. Ciekawe, czy od dzisiaj będę miał już z górki?
Jedzenie:
:arrow: rano: marchew 200g z cytryną (70kcal)
:arrow: lunch: chuda ryba (filet z mintaja) polany cytryną i posypany ziołami, pieczony (200g – 150kcal)
:arrow: obiad: filet z kurczaka 200g (244 kcal) w ziołach i kminku, uduszony na patelni oraz brokuły (660g – tak, tak! – czyli 271kcal)
całość 681 kcal
:arrow: Ćwiczenia odpuściłem (mam lekkie zakwasy, jak miną – czyli za jakieś dwa dni – wracam do ćwiczeń).
Na wagę jednak włażę, a co mi tam, waga jest durna, czasami pokazuje efekty niezłe, a czasami wcale. Kij jej w oko: wyniki złe ignoruje, a z dobrych się cieszę. A co mi tam!
Wrażenia dotychczasowe? Ano różne. Czułem wczoraj, jak metabolizm jest zmieniany nawet przez łyżeczkę cukru w kawie. Przed kawą zero energii. Po kawie lekki kop (kofeinka plus cukier) i całkiem przyzwoite samopoczucie. Najtrudniej jest mi rano – przywykłem do obfitych śniadań, no ale trudno, zdecydowałem się. Tęsknię już za musli i za rodzynkami… A, i śmieszna sprawa: smak się trochę zmienia. Nigdy nie przypuszczałem, że można wbić tak zęby w upieczonego mintaja bez soli. Albo jak niewiarygodnie słodka jest marchewka. Co do ilości kalorii, to powiem, że cieszę się, że przez pierwsze cztery dni przez pomyłkę z jogurtem jadłem więcej. Myślę, że na dobre mi to wyszło: organizm miał czas się dostosować, a ja uwierzyć, że się da. Od dzisiaj już jednak małe porcje (mięso 200-250g, jogurt szklanka, ale warzywa – zwłaszcza sałata – do bólu). Aaaaa… Spać mi się chce i dużo wypoczywam. Podoba mi się.
To tyle. Idę zaraz do wyra, jutro od rana w końcu poczytam swoje Współpodróżniczki i poodpisuję. Do teraz bardzo mi przykro, ale padałem na ryja nieogolonego.
MAXicho
-
Gotka!
No fajnie, że jesteś! Wracaj i nawet jak nabroiłaś jako wredna baba 8) to się nie przejmuj, nos do góry i dalej w życie.
Triss: a nie wiem, co ona tam ściągał, ale nie batożyli się potem w kantorku (to był czas, kiedy wynajmowałem pokój w baptystycznym zborze), więc nie sądzę, żeby posunął się dalej płaszcza. A koleżanka to była sztuka wtedy, że hej.. :D :D
Idę spać, jutro zobaczę jak to jest z tą połową kurczaka :P i dalej w życie.
MAXicho
-
MAksiu, co ja tu widze! Ty sie na kopenhaska targnales! Lo matko swieta, ja bym tej katorgii nie wytrzymala, wiec tym bardziej cie podziwiam! Tylko cholera strzesz sie jojo po tym cholerstwie, bo podobno bardzo chetnie odwiedza taki po-kopnehakowiczkow:-)
Zycze wszystkiego naj w nowym roku!
Buziaki
http://www.gifs.ch/Baerli/images/9.gif