-
Hehe...dobre....zwidy powiadasz....nic to...trzymaj sie...mialo byc ciezko i jest ciezko! ale dasz rade!! no i ten WYCZYN! kochany, trzymaj sie tej kopenhaskiej i nie puszczaj....
A cio to za malpki?????????? hhuuu huuuu...a moze to nie malpki????????? :wink: :wink: :wink: :wink:
http://www.gifs.ch/affen/images/apes54.gif
-
Cześć,
Gdybym rzeczywiście zaliczył ostry zjazd hipoglikemiczny, natychmiast w konsultacji z lekarzem przerwałbym dietę. Naprawdę! Wyniki badań sprzed odchudzania (poza 'normalnie' dla ludzi z nadwagą podniesionym cholesterolem) mam bardzo dobre, poziom cukru we krwi jest oczywiście obniżony, bo to dieta bardzo niskowęglowodanowa i wysokobiałkowa - i ma to swoje prawa.
Spadam, do wieczora bądź do jutra
MAXicho
-
Hmmmm, ja na kopenhaskiej teraz nie jestem, a też w poście Magdalenkisz jakieś dziwne stwory widzę :wink:
Megi, ja akurat na kopenhaskiej czułam się zupełnie dobrze, nie mogę zagwarantować, że i Twój tak zareaguje, ale akurat napadów na niedozwolone rzeczy to się najmniej powinnaś obawiać, bo na tej diecie zupełnie przechodzi ochota na słodycze. Natomiast faktycznie najważniejsze jest to, co zrobisz po niej. Ja od razu przeszłam na 1000, potem 1300 kalorii i żadnego jo-jo nie zaliczyłam :-) I nasz Maxio też nie zaliczy, bo dzielny z niego facet.
Max, wcale się nie zdziwię, jak Ty sobie faktycznie tą czekoladę siódmego dnia pod nos podstawisz. I jestem pewna, że Cię ona nie pokona :)
Usciski :)
-
no triskell ja sie smutkom juz nie dam i bedzie dobrze a jak mi sie slabo zrobi to sie poloze do lozka no bo co mi przyjdzie rpbic. siedzie tutaj caly czas w domku i tylko raz w tygodniu na basen jezdze wieczaczne w koncu ta kopenhaska. chce tak napawde sprawdzic jak silna jestemi czy potrafie byc mimo wszystko... msmutno mi jak cholera i mam ochote na czekolad eale sie nie poddam. no bo noemi mi kimono kupi w maju!
od 30 stycznia zaczynam szkole wiec zdaze nabrac sil. bedzie dobrze.
max, Ty tez dasz rade!
-
DIETA KOPENHASKA – DZIEŃ PIĄTY (w sumie dwunasty – czyli wtorek)
Dzień jak co dzień. Nic szczególnego – kolejny dzień jedzenia fileta z indyka. Jutro na szczęście rano dobra kawa (właśnie zmieliłem jakąś ziarnistą, którą ktoś mi dał – cała kuchnia pachnie…), no i grzanka. Taaa… nigdy nie przypuszczałem, że można tak czekać na zwykłą tostową grzankę.
jedzenie:
:arrow: rano: marchew częściowo tarta z cytryną (co mi nie smakowało) a częściowo pożarta w jednym kawałku (270g) – 94,50kcal
:arrow: lunch: ok. 14tej ryba (filet z mintaja – bardzo przyzwoity), upieczona z ziołami i sokiem z cytryny (200g) – 150kcal
:arrow: obiad: ok. 17,30 filet z kurczaka pieczony z kminkiem (200g – 260kcal) oraz brokuły ugotowane w sumie na parze (cała paczka mrożonych, czyli 450g – 148,50kcal) – razem 408,50kcal
w ciągu dnia łącznie 653kcal
No i od wczoraj wróciłem do intensywnych spacerów. Dzisiaj przed lunchem prawie dwie godziny intensywnego marszu. Muszę ten czas niestety teraz wieczorkiem przy komputerze odpracować.
Jutro jak widzę kalorii sporo więcej (m.in. pół ugotowanego kurczaka), ale pojutrze siódmy dzień, czyli ten, na którym się potknąłem. I chyba rzeczywiście choćby się paliło i waliło rano wypiję mocną herbatę, na lunch zjem 300g pieczonego kurczaka i jabłko, a potem nic. I nosi mnie, żeby na biurku postawił otwartą pachnącą czekoladę… Naprawdę!
Do jutra
MAXicho
-
Dżisis
głodna jestem od samego czytania :roll: Trzymam kciuki :wink: Myślę,ze spacery to wystarczajaca dawka ruchu przy tej ilości energii, jaką sobie dostarczasz :roll: a z czekaniem na tosta - to jakis czas temu z dziewczynami wymyśliłyśmy takiego czekacza np. loda zjem w niedzielę, a w niedzielę stwierdzam ,że szkoda tego co udało mi się osiągnąc w tygodniu i przekładam na nastepną, albo pożeram i wychodzę z psem do lasu na 3 godziny 8)
Twoja fanka
Grażyna
-
Graża:
Właśnie dotarło do mnie, żeby na pompki się nie porywać, bo padnę trupem (a w każdym razie nie naćwiczę się raczej). Spacer mi wystarczy.
"Czekacz"... hm... ładna nazwa... :D
Kopenhaska ma być z założenia przygotowaniem do właściwego odchudzania się - na początek i tak będę musiał ok. 1000kcal (przez dwa tygodnie co najmniej), ponieważ jeśli przejdę na więcej, jo-jo mam pewnie gwarantowane. Potem może trochę więcej - zobaczę.
Pozdrowienia
MAXicho
-
witaj Maxio :)
czesto czytam twoj watek ale z braku czasu sie nie wpisuje ale dzisiaj juz nie wytrzymalam :wink: zaczelam sie troche martwic o ciebie .ograniczyles swoje kalorie naprawde do minimum i nie wiem jak ty w ogole jeszcze chodzisz.widac po wpisach ze jestes inteligetnym facetem i to nawet bardzo ale jakos ryzykujesz ze swoim zdrowiem i nie wiem dlaczego .rozumie ze chcesz schudnac jak chyba kazdy tutaj ale czy naprawde musisz w taki szybki sposob .nie bede juz pisala ze przy takiej diecie wlosy beda wypadac i paznoknie sie lamac bo moze sie z tego zaczniesz smiac ale jak juz cie nie obchodzi to co mowie to prosze pomysl o swoim sercu wiem nadwaga jest nie dobra na serce ale jedzenie takie rowniez moze spowodowac problemy z nim.ale co ja tu gadam napewno zrobisz jak bedziesz uwazal.my tu lekarza chyba potrzebujemy zeby do Maxia przemowil ale moze i to nie pomoze :wink: pozdrawiam i zycze wszystkiego najlepszego
http://us.greet1.yimg.com/img.greeti.../northern2.jpg
-
noo i kto tu pisal o poprzeczce? :D
ale z odchudzaniem i dietkami to takjest. mi i bez kopenhaskiej wlosy leca jak oszalale i paznokcie sie lamia...
-
Siemaneczko,
Meggie: ale ja też uczyłem się powoli, pierwsze próby odchudzania się podjąłem ... sześć lat temu, i nie wychodziły mi, bo nie brałem pod uwagę realiów. To co robię teraz to stosunkowo świeże osiągnięcie. Czytasz moje posty i masz wrażenie, że tutaj taki twardy gość, postanowił sobie i idzie jak burza z piorunami, ale to nie tak: nawet od tego września, gdy zacząłem tu bywać, zaliczyłem parę 'upadków', a wcześniej to parę razy tak się odchudzałem, że ... tyłem 8)
Katson: dzięki za troskę, miło mi, ale właśnie się uparłem i zaryzykuję. W każdym razie obiecuję, że jak tylko przytrafi mi się coś w stylu omdlenia hipoglikemicznego albo kołatanie serca, pędzę do lekarza. Naprawdę! A u mojego doktora to tak w ogóle byłem przed rozpoczęciem odchudzania: na CZASOWE mocne ograniczenie kalorii mam zgodę :D
Lekarz jest fajny, bo cholernie mądry i bardzo kompetentny, a jednocześnie umie powiedzieć "ty idź se chłopie strzel wódkę a nie pierdziel bez sensu" (naprawdę wie kiedy to powiedzieć), mam do niego zaufanie, więc w tej kwestii też mu wierzę.
A co do włosów... No cóż... Mi powypadały już dawno, hehehehehe, nie mam się o co martwić. Za zaoszczędzoną na fryzjerze kasę kupiłem sobie wagę kuchenną :twisted:
Myślę też, że moje doświadczenie przyda się dla forumowiczów: będzie żywy przykład, jak to działa i jakie są skutki.
Generalnie rzecz biorąc nie wycofuję się, i na jutro - na ten siódmy dzień - rzeczywiście kupuję czekoladę i kładę otwartą na biurku :P
MAXicho