Czesc Max....
Super Cię znowu widziec tzn czytac, bo mam nadzieję zobaczyc Cię wkruce na zdjęciach 8) Jednak to ciekawski gatunek :P
Coś Ci na privie zostawiałm.
Całuje
Usiakowa Tori :wink:
Wersja do druku
Czesc Max....
Super Cię znowu widziec tzn czytac, bo mam nadzieję zobaczyc Cię wkruce na zdjęciach 8) Jednak to ciekawski gatunek :P
Coś Ci na privie zostawiałm.
Całuje
Usiakowa Tori :wink:
Cześć,
Dzisiaj jeszcze bez liczenia kalorii (dlaczego - poniżej), ale już ryt sprzed paru miesięcy: rano musli, potem biały serek, na obiad kurczak (ale niestety pieczony), wieczorem owoce.
Dlaczego bez liczenia? A bo jutro jadę w góry z siostrą na trzy dni, i raczej wagi kuchennej nie zabiorę. Pakuję trzy paczuszki musli - wystarczy jak zaleję wodą, kaloryczność na górskie szlaki dobra, a indeks hipoglikemiczny wymarzony - ale jak będzie trzeba, jem co w schronisku będzie.
Wracam w poniedziałek wieczorem, od wtorku ostre liczenie.
Natomiast sukces: biegałem pół godziny. Weszło mi już w krew. Coś mi się wykluwa myśl, coby jak schudne zapisać sie na miejscowym uniwerku do klubu maratońskiego i za dwa lata przebiec 42 kilometry. To byłby fajny winik!
No to na razie infor, a zaraz fotki
Maxicho
No to foty:
Mam nadętą minę. Trudno. Faceci zawsze chcą wyjść na poważnych mężów stanu. No, nie zawsze. 8)
Oto fota sprzed odchudzania:
http://i90.photobucket.com/albums/k2...cho/forum1.jpg
a to z maja, po "stracie" parunastu kilo:
http://i90.photobucket.com/albums/k2...cho/forum2.jpg
Aaaa! W konkursie Super Linii zająłem trzecie miejsce wśród facetów. Miło. :D
Maxicho
ps. sorry za brak dobrego zwymiarowania, ale robię rzecz szybko, bo zaraz pakowanie. Narazicho!
Cześć,
Dzisiaj jeszcze bez ścisłego liczenia kalorii, ale już z dalszym ograniczeniem jedzenia. Na obiad ziemniaki i tona surówek. Na kolację trochę chleba i pomidory. Jutro może zrobię krok dalej - i zacznę liczyć.
Ale cieszy mnie sport. Już mi weszło w krew. Schudłem na tyle, że biegając nie czuję się jak kobieta w ciąży na sprinterskim dystansie - i chcę więcej... Dzisiaj biegłem równo godzinę i piętnaście minut, po powrocie do domu jeszcze ćwiczenia na brzuch. Czuję jak mnie palą nogi, ale to dobry ból. Jutro też ruszam rano.
Spadam. Do jutra.
Maksicho
WOW! Ale efekt! Wygladasz jak swój młodszy brat :)
Tylko plecki wyprostuj!
Najwyraźniej powoli osiągasz cel zamierzony - pas w barach a szyję w talii ;)
Faktycznie wyszła młodsza wersja Ciebie :D
u mnie po letnim rozprężeniu wynikającym z różnych żyi\ciowych spraw / m. in. ojciec w szpitalu od 4ch miesięcy..../ wracam na szlaki dietowe :roll: Jak kiedyś sugerowałeś - po tylu zmianach - utrzymująca się waga też jest sukcesem, ale pora z ni a zawalczyć ostatecznie :wink:
http://www.galeriacyfrowe.pl/p/8/2/26203.jpg
Pozdrawiam
***
Grażyna
AAAAAA!!!!!!
Czesc czesc czesc Maksiu :D
To ja, :D
Wpadłam bo od dzis zaczynam po raz 987234678936578365873465 odchudzanie i chciałam zobaczyc co u Ciebie.
Zyjesz, to dobrze.
Widze poo fotkach stary ze strasznie Cie ubyło, nie dosc juz Ci bedzie? :roll: Na pierwszym zdjeciu jak juz mowiłam pare ładnych miechow temu wcale za duzy sie nie wydajesz, no ale najwazniejsze jak Ty sie z tym czujesz.Gratuluje w takim razie sukcesu i zycze dalszych. Troche wszedłes mi moj drogi na babska ambicje i Ci szczerze zazdroszcze przeasie.
Ja tez, ja tez pragne takiego sukcesu, sie zobaczy , motywacja jest, strategia tez i nawet dres :D
Nie okreslam jakiegos konkretnego celu, bo nie na kg ale na cm sie odchudzam
:wink: Zreszta waga mi sie schrzaniła totalnie wiec to co mam to tak orientacyjnie :)
Cóz Maksiunia, spadam upichcic lekkostrawny obiadek. Sciskam mocno, niech moc bedzie z Toba bracie, sija :wink:
O rany, różnica naprawdę spora. Jak już dziewczyny wspomniały, nie tylko kilogramów Ci ubyło, ale chyba też i lat (a to dziwne, bo nic nie pisałeś o krwi młodych dziewic czy innych tego typu magicznych eliksirach jako składniku diety). :shock:
Gratuluję biegania, choć teraz pewnie biegasz jeszcze po górskich szlakach. :) W które góry pojechaliście?
Kurczę, aż żałuję, że tutaj Super Lini nie mogę dostać, bo zobaczyć naszego Maxa wymienionego na 3. miejscu... Może skserujesz i wkleisz? :) W każdym razie gratulacje!!! :)
Uściski, już mniej anonimowy Maxie :D
Maxicho na tym drugim zdjeciu wygladasz na 10 lat mlodszego :)
GRATULUJE :D
08. sierpnia 2006 r., wtorek
Waga spadła mi do 85,50. Nie zmieniał licznika. Dalej do roboty! Zmieniam tylko jak efekt jest na mur-beton!
Przestałem fundować sobie jakieś „100 dni”, „60 dni” czy w ogóle tego typu sprawy. To bardzo fajna sprawa, ale nie wychodzi mi – poza tym mam szczery zamiar pracować nad sobą do końca życia. Plany? Schudnąć do 73 kg, nic się nie zmieniło. Wciąga mnie sport – chyba za rok chciałbym pobiec półmaraton lub maraton od A do Z czyli 42 km. Na pewno maraton za dwa lata. Mięśnie? Siłownia? Też, ale nie pierwszoplanowo. Ja już nie muszę nikomu szpanować.
Od dzisiaj jak kiedyś zliczanie kalorii i planowanie posiłków. Dzisiaj jeden dzień o bardzo niskiej kaloryczności (wyszło 785kcal), ale będę celował w około 1200kcal, także z uwagi na wysiłek fizyczny. Od jutra pełną parą.
Usprawnienia: zrobiłem sobie w woreczkach chyba z siedem paczek gotowej mieszanki musli. Idealne na wyjazdy (dolać tylko wody, dobrze sycą, a wiem doskonale ile kcal). W chacie też tylko wyjmę paczkę, wsypię do miski i zaleję wodą.
jedzenie:
:arrow: 07,00 – kawa z cukrem 10g – 40kcal
:arrow: 12,00 – musli typowe (musli mieszanka „Sante owocowa” 50g 193kcal, siemie lniane odtłuszczone 10g 23kcal, morele suszone 10g 26,40kcal, daktyle suszone 10g 25kcal) – razem 267,40kcal
:arrow: 18,00 – zapiekanka ze szpinaku z serem (szpinak mrożony 450g 76,50kcal, czosnek dwa ząbki 6g 5kcal, makaron razowy 30g 112,20kcal, twaróg półtłusty 100g 130kcal, ser żółty do posypania 35g 108,5kcal, przecier pomidorowy 20g 20kcal) – razem 452,20
:arrow: 19,30 – pomidor surowy 150g – 25,50kcal
razem w ciągu dnia: 785,10 kcal
:!: Sport: bieg terenowy 40 minut, po powrocie 45 pompek, 100 na brzuch, po 40 na mięśnie boczne brzucha. Na więcej siłowych nie wystarczyło mi energii – biegałem bardzo późno, zabrakło mi energii, byłem tylko po porannej kawie z cukrem, przed musli.
A wczoraj biegałem w deszczu! Nad Wisłą zero ludzi, deszcz leje jak z cebra, a we mnie radość jak u źrebaka, którego klacz pierwszy raz puściła samopas na łąkę.
Spadam, jeszcze trzeba pomyśleć co jutro i trochę posprzątać (zwiększa mi się ilość ciuchów do prania: codziennie wracam z biegania mokry…).
Może jeszcze uda mi się pozaglądać do Was.
narazicho
Maksicho