-
dzień zero z sześćdziesięciu (0/60)…
W piątek w pięknym stylu upadłem na nieogolonego ryja. W szczegóły wchodzić nie będę, hehehehe, ale było wesoło i całkiem sympatycznie, ale… nie było to na pewno odchudzanie.
Swoją drogą wiele to mówi o moim sposobie postępowania, to powtórka z kopenhaskiej, ale nie umiem (przynajmniej na razie) i na pewno nie chcę postąpić inaczej: zeruję sobie licznik tych sześćdziesięciu dni, które zamierzałem przepracować, i zaczynam od początku. I tym razem, cholera, bez trzymanki.
Maksicho
ps. Acha, i list do siebie napisałem:
Max, ty tłusta, głupia, stara dupo!
Masz pełną świadomość, że twoje plany są realizowalne, i że zmiana swojego wizerunku nie zajmuje w nich centralnego miejsca, ale jest bardzo ważna. Tak, na pewno możesz jeszcze spokojnie latami żyć i nie martwić się o zbyt wiele rzeczy – ale czy w życiu o to chodzi, żeby przeżyć je byle jak (choćby i spokojnie) czy żeby przeżyć je w pełni?
Nauczyłeś się już jak to jest pracować nad sobą w zakresie odchudzania (chociaż jak widzę praca w innych obszarach zmiany życia jest s swojej istocie dość podobna), i stać ciebie na to, żeby przez pełne dwa miesiące bardzo ciężko pracować bez żadnej wpadki. Trzy miesiące temu nie miałeś na to szans, teraz jest to możliwe, choć wymagające ciężkiej pracy.
Więc zamiast udawać, że to jeszcze nie teraz, jeszcze dwa tygodnie, jeszcze jedne wakacje, jeszcze chwila odpoczynku, jeszcze sekundeczka leżenia do góry brzuchem i liczenia much, lepiej w końcu uznaj, że ta sekunda to już dawno minęła.
napisał do Maxa jego własny Max
-
List ten rowniez moge do siebie zaadresowac
pozdrawiam
-
czesc, na chama się wtarabanię i ... odliczam z tobą tą 60.
3maj się na MAXa..
wszyscy się trzymajmy!!
-
spoko spoko wujek ale czy Ty nie za bardzo krytyczny dla siebei jestes? bo mi sie cos tak zdjae ze chyba troszke za bradzo...
jak zwykle zrobisz co zechcesz ale dam Co wujek taka rade malej uadkowiczki zawodowej (ale wstajacej wstajacej !)
Ty to sobie poprzeczke opusc (znacz to wujek=?) bo za czesto bedziesz upadal. ja jak zwyklam mowic ze slucham siebie sposluchalam i inaczej jedzonko sobie ustawilam bo od kad zaczelam do szkolki chodzic czesciec zmeczona jestem i spie wiecej. i glodna chodze, bno bo wysilku i zmeczenia na mojej glowcei i jeszcze biegam ok 3 km do pociagu po zajeciach
no i w koncu nie siedze calymi dniami w domu i moge powiedziec ze czasu nie mam. postanowilam odpuscic sobei kompa bo nie samym kompem czlowiek zyje i oddaje sie jak na polska pania domu przystalo dbac wiecej o dom i meza przyszywanego swego poszerzac i poglebiac zarzylosci familijne i jesc bialko i owocki bo mi odbrze po tym. ale ne wrzucaj jablka do mleka bo po tym to przeczyszcza trche(zgdanij skad to wiem....
)
i bedize git 
oki wujek Ty nam sie zdrowo trzymaj i nie upadaj juz wpadnijdo mnie porzucamy sie kulkami sniegu, snieg nam dzis posypal
lece do ksiazek. papaapa
-
13. lutego 2006 r., poniedziałek
DZIEŃ 1 / 59
No to czas realizować plany. Przemyślałem sobie wszystko, pomedytowałem, i ciągnę ten biznes bez prób poluzowania sobie. Waga utrzymała się (99 kg.), za tydzień ma być już poniżej 88 kg. (jak będzie lekko poniżej, będę zadowolony, jeśli zejdzie mi półtora, będzie dobrze). Wyleczyłem przeziębienie (jeszcze tylko lekki kaszel), co mnie bardzo cieszy, bo dzisiaj już mogłem wyskoczyć na długi spacer.
jedzenie:
08,00: kawa z cukrem 10g – 40kcal
10,00: musli stały zestaw – 257kcal
13,00: filet z indyka (140g – 182,00kcal) z marchewką świeżą 190g (66,50kcal), mrożonymi brokułami 200g (66kcal), łyżeczka oleju 5g (45kcal) i przyprawami – 359,50kcal
16,00: sałatka jarzynowa niskokaloryczna bez majonezu 300g – 102kcal
18,00: twaróg chudy 100g (pół typowej kostki – 100,00kcal) z dżemem (25kcal) – 125kcal
razem w ciągu dnia: 883,50kcal
sport: spacer (intensywny) osiem kilometrów (1 ha 20 min)
suplementacja: pełna
chlanie: eee… pić mi się chciało nic oprócz kawy (oprócz swojej porannej siekiery wypiłem cały dzbanek lekkiej lury po amerykańsku).
Sałatka jarzynowa niskokaloryczna: dobry wynalazek, marchew gotowana (25kcal/100g), seler gotowany (25kcal/100g), ogórek kiszony (12kcal/100g) i jabłko (50kcal/100g), do tego trochę oleju (na 1,5kg wlewa trzy łyżeczki winogronowego – jest bez żadnego zapachu – czyli ok. 15g czyli 135,00kcal), no i przyprawy do smaku (sypię tylko pieprz). Taka sałatka „saute” ma tylko ok. 34-38 kcal w 100g (tak!), 300g (wielka micha) to zaledwie 100kcal.
Sprawdziłem spalanie kalorii w trakcie intensywnego marszu: podobno 150kcal (tylko nie wiem na co: chyba na godzinę). Uśmiałem się, bo mycie naczyń to wydatek 144kcal. Słowem zmywarki za okno, ludziska, i nie trzeba spacerować!
To tyle z dzisiejszej spowiedzi. Posprzątałem po sobie, jutro chciałbym już robota na maxa – nie tylko w kwestiach odchudzania, ale paru innych dla mnie ważnych też.
A co mi „dał” upadek? Mocną świadomość tego, jaka jest moja motywacja i czego ja tak naprawdę od najbliższego życia chcę. Zachwycony nie jestem (byłbym już parę kilo do przodu), ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Lecę nadrabiać formowe zaległości (dzisiaj lub jutro).
Maks
-
Zachęcam do zapoznania się:
Regulamin Forum Dieta.pl
-
max sorki ale Ty masz zawsz eponizej tysiaka, nie za malo troszek? nie chce Ci moralizowac, ale nie za bradzo trenujesz swoja silna wole i nie za bardzo oszczedzasz siebei? ja wiem ze moze ni e cujesz glodu, ale dieta 1000 kcal to 1000 kcal a nie 800 pare... bo pozniejjojo bedzie jak nic. a gdzie u Ciebie piczywo ciemne?? maxio, bo ja sie martwie o Ciebe. nie za bardzo stawiasz ze musi sie udac bo jak nie to sie zawali swiat?
caluski i trzymaj sie zdrowo!
-
Dzieńdobrek wszystkim,
Goss:
Zgadzam się w pełni co do sorbetów. Jak przejdę kawałek zaplanowanej drogi, niewykluczone, że wyskoczę po jakiś do sklepu. Zresztą zmienia mi się smak, nie mam już tak bardzo ochoty na lody w wersji hard, i sorbet jest całkiem, całkiem... Z deserów funduję sobie często kefir zmiksowany z owocami. Wsypywałem wcześniej słodzik, ale... odechciało mi się
No i miseczki... Sam od czasu jak zacząłem coś w kwestii uporządkowania diety, kupuję miseczki, hehehehe... W coś trzeba pakować jedzenie do ważenia, a że spodobał mi się model "Cosmos" Arcorocu, no to coraz ich więcej w szafkach
Meggie:
Sam się zastanawiam, czy nie ustawiam sobie zbyt wysoko poprzeczki. Z drugiej jednak strony mam głębokie poczucie, że mogę już pójść dalej i - przynajmniej w kwestii diety - przestać upadać i wstawać, ale po prostu iść. Zebrałem po prostu trochę doświadczenia, i wydaje mi się, że czas zrobić kolejny krok.
Zdaję sobie jednak sprawę, że bezsensowne jest ciągłe "zabieranie" sie na maxa za Maxa
i spadanie na ryja, w związku z czym jeśli teraz zaliczę jakieś poważniejsze odstępstwa, to przechodzę na dużo luźniejszą dietę (wciąż jednak dietę!) i zakładam odchudzanie się przez wiele miesięcy, a nie w tempie 5 kg miesięcznie.
Acha, te osiemset ka-ce-ali wyszło przypadkowo, wypadł mi jeden posiłek (jakieś 100kcal), doszedłbym pod tysiąc. Planowałem mniej więcej taki rozkład dnia: po obudzeniu kawa z cukrem (polubiłem! - 40kcal), rano musli (to tutaj ten razowy chleb!) ok. 260kcal, przegryzka białkowa lub jarzynowa 100kcal, obiad jedno duże ciepłe danie 350kcal, druga przegryzka (surówka, sałatka, owoce) 150kcal, kolacja (białko) ok. 100kcal = razem wychodzi tysiąc jak w ryja. Wiesz Meggie, to ostatnia chwila (gdzieś do połowy kwietnia), żeby posprzątać w swoim życiu, no i po prostu trza to zrobić.
Dobra, lecę czytać innych ludzi
Maks
-
o co chodzi z tym /99kg/???????

Pozdrawiam
***
Grażyna
-
[quote="gayga678"]o co chodzi z tym /99kg/???????
No patrzcie ludzie!
Kobity to wszystko wypatrzą...
To błąd wynikający ze zbyt szybkiego stukania w klawisze i niedokładnego czytania swoich wypocin post factum...
Ale niewykluczone,
że chodzi o to
co by było gdyby
max zbyt często chadzał na ryby
M.
ps. tak naprawdę 89 z lekkimi wahaniami do 88 - mam starą mechaniczną wagę - ale zawsze zaokrąglam w górę...
M.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki