Cześć ludzie,

Za dużo ważę. Zwyczajem facetów powinienem zaszyć się w ciemnym lesie i udawać, jaki ze mnie twardziel. Naturalnie, z pomocną w takich przypadkach golonką (obserwując kumpli muszę ze smutkiem dodać, że golonka utwierdza ich w męskości lepiej niż opakowanie viagry). Udawanie bohatera jak zwykle skończyłoby się nędzną klapą...

A ja coraz bardziej rozumiem, że najpierw trzeba pokochać siebie w takiej wersji, w jakiej człowiek łazi po tym świecie, i z jednej strony wybaczać sobie natychmiast wszelkie "grzechy" (co za durne słowo, skoro ofiarą "grzechu" jest się samemu? może raczej "niezasłużone samobiczowanie"?), ale z drugiej strony nie zapominać o podnoszeniu poprzeczki.

No dobra, czas się przedstawić. Facet. 37 lat. 98 kilo żywej wagi. I ochota na całkowitą zmianę i przebudowę życia, przewrócenie go do góry nogami. Czy przewrócić życie do góry nogami będzie oznaczała przenieść szerokość brzucha w okolice barów, a szerokość szyi w okolice brzucha? Oby!!!

Spać nie mogę i dużo myślę. I wymyśliłem: ponieważ jest po północy, OD DZISIAJ biorę się do roboty. Oczywiście któryś z kolei raz... ale i po raz pierwszym, bo mam wrażenie, że w końcu za ogromną motywacją, bez poczucia winy i wizją tego, co czeka na końcu...

MAXicho