-
Pewnie wszyscy w pracy lub szkole, bo nikt nie pisze :cry: Dobrze jest tak czasem odpcząć w domku, chociaż chyba nie wytrzymałabym tak 365 dni w roku. A ja zaraz zabieram sie za robienie zupki jarzynowej. Juz dostaję świra z moją wagą, ale moze jutro jak stanę, to coś sie ruszy, chyba , że dzisiaj coś niedietkowego pochłonę, ale myślę,. ze nie.
Smutno mi jak nikt nie pisze, ale pewnie jak wrócicie to się odezwiecie.Pa pa
-
hej eyeczko:)
ja piszę...ale z pracy...więc z przerwami:)
faktycznie chciało by się tak poodpoczywać...uuu....
ja też dziś mam w planach upiększanie, chcę iść sobie kupić farbę do włosów...ale jeszcze nie wiem jaki kolor, czy brąz czy rudy...hehe...zaszaleję :wink:
ja wciąłam właśnie grejpfruta i zamiast mi być lepiej burczy mi w brzuchu jak orkiestra...uuu...zaraz zszamam serek wiejski i mam drugiego małego grejpfruta na dokładkę...bo obiad koło 16:30... :roll:
narka:)
-
aaaa...i miałyśmy się ważyć w poniedziałek:) choć sobie ustalimy poniedziałki (chyba że zaproponujesz inny dzień) i unikniemy wtedy pokus ważenia się częśćiej:)
buźka wielka
-
Już do ciebie napisałam, ale jeśli ten post przeczytasz pierwszy, więc mi najbardziej będzie pasował piątek, bo tak zazwyczaj się ważyłam, aby polepszyć sobie humor na weekend. Pozdrawiam
-
hehe, jeszcze nie byłam "u siebie"...oki piątki mogą być...ale ja w ten nie będę miała dostępu do wagi, chyba że się zważę wieczorkiem...to ja napiszę w sobotę ile ważę...a potem będziemy się ważyć w piątki:)
idę do siebie:D
-
Dobra, zważ się w sobotę, a w następnym tygodniu co tydzień spotykamy się na wadze.Dziękuję za wsparcie i udanej pracy
-
Cytat:
Zamieszczone przez eyka
udanej pracy
hehe, dobre to było, hehehehehe :lol: :lol: :lol: :wink: :wink: :wink:
no dobra żartuję...
...oki w sobotę się ważę...a potem co piątek:)
-
Mogę dołaczyć się do piątkowego ważenia?? W sumie poprawa humoru też mi się przyda na weekend.
Tylko pozazdrościć dzis wolnego. Też się w końcu wybiorę do fryzjera i kiedyś napewno zdążę zrobić maseczkę :). Znikam do hydraulicznego. Pozdrawiam Was ciepło.
-
To i ja się wpraszam do piątkowego ważenia :D Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko :)
U fryzjera to ja byłam osttani raz na Sylwestra, ale postanowiłam zapuszczać włosy, więc jak narazie mi sie nie spieszy :D
-
No widzę, ze zawiąże się nam Klub Piątkowego Ważenia i cieszę się z tego bardzo. Oby tylko, myślę o sobie,bo u was na pewno tak, ten piątek przyniósł jakieś pozytywne zmiany na naszych wagach.
Czytam książkę, a w między czasie zaglądam do was. Odpoczywam sobie, a za 2 godzinki brykam ćwiczyć. Oj jak chciałabym, aby w piątek coś sie ruszyło i te 59 poszło w niepamięć, ale czy dam radę. Czytając książkę, miałam ochote otworzyć lodówkę i znowu zacząć od jutra, ale jakoś udało mi sie powstrzymać. Narazie...Muszę mieć duzo w sobie samodyscypliny, bo same ćwiczenia nic nie dadzą, jeśli nie będzie przy tym diety. Wiem, że może będziecie sie śmiały, bo wy ładnie dietkujecie, a ja tu piszę o buszowaniu po lodówce, ale piszę szczerze. Potem pomyślałam, ze jak znowu odpuszczę, to będę miała doła i z niecierpliwością będę czekała następnego dnia, aby zacząćź od nowa, ale przecież to bezsensu. Pamiętam, ze kiedyś zasypiałam z pustym żołądkiem i byłam szczęśliwa, ze rano obudzę sie chudsza. A teraz? Myślę czy znowu nie otworzyć lodówki...To znaczy juz mi przeszło jak się wyżaliłam. Trzymajcie kciuki