Witajcie !
To mój pierwszy post na forum.... przeglądam je od chyba 3 tygodni...i w końcu zdecydowałam : też chcę schudnąć!
Moja historia chyba nie wiele różni się od waszych : ciągłe walki, ciągłe upadki, załamania, zajadanie stresów, "nagradzanie" się i pocieszanie całą tabliczką czekolady... itp, tip... wieczorno-nocne napady głodu....
I tak oto w wieku 23 lat doszłam do wagi 91 kg ...przy wzroście 170 cm. Nigdy tyle nie ważyłam... przeraziłam się, że do wiosny w taki oto sposób dobiję do setki.
Chce to zmienić.. bardzo.
I nie moge tego ciągle odkładać... nie moge mówić : od Nowego Roku, od poniedziałku, od jutra....
Nie moge się zasłaniać i usprawiedliwiać obrzarstwa : a to stres, a to sesja, a to kłotnia, a to zły chumor... i hop, hop : czekolada, tosty z serem popite colą...
Tak, przyznaję się.. jestem uzależniona od jedzenia!!!
Jak anonimowy alkoholik albo narkoman... aż się dziwie, że jeszcze jedzenie ogólnie nie jest uznawane jako forma uzależnienia.
Zastanawiałam się nad dietą... czytałam Wasze wątki... każda z Was ma swój sposób... tu Monti, tu dieta plaż południa, tu 1000 kcal, tu nie łączenie produktów. Musze coś wybrać, z góry nakreślić plan i się go trzymać.
POmyślałam o 1000 kcal. Tylko na razie, do Nowego Roku przyjmuję sobie limit 1200. Organizm mój przeżyje chyba szok jak od razu zejdę tak nisko. I boję się, że nie wytrzymam... no więc spokojnie, powoli....
Nie wiem jak będzie..boje się.
Boje sie przegranej i załamania.
Boje się ośmieszenia przed samym sobą i innymi.
Ale muszę spróbować.
Zakładki