Pokaż wyniki od 1 do 4 z 4

Wątek: Beznadziejny przypadek

  1. #1
    SokBananowy jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    23-01-2017
    Mieszka w
    Wrocław
    Posty
    1

    Domyślnie Beznadziejny przypadek

    Hej. Witam Was wszystkich i chciałabym prosić o jakieś rady i wskazówki czy w ogóle coś mogę ze sobą zrobić.

    Mam 168 cm i ważę tak ok. 84 kg. Dużo. Mam wały tłuszczu ma brzuchu i absolutnie okropne nogi. Już w podstawówce zaczęłam tyć - gdy się przeprowadziłam, straciłam koleżanki, z którymi ganiałam całymi dniami po dworze, a zamiast tego zyskałam komputer, który wciągnął mnie w zasiedziały tryb życia.
    Od chyba dziesięciu dobrych lat przeszkadza mi mój wygląd i chciałabym schudnąć. Problem w tym, że jestem absolutnie beznadziejnym przypadkiem, nie potrafiącym się zmusić do niczego, co pomogłoby mu w rozwiązaniu problemów. Nie potrafię utrzymać żadnej diety - wprost uwielbiam czekoladę i nie potrafię bez niej wytrzymać nawet dnia, jem dużo sera żółtego, boczku i innych niezbyt lekkostrawnych dań. Nie lubię za to większości "zdrowych" potraw. Nie znoszę większości warzyw, kasz, zbóż, ryb, ciemnego pieczywa... Ogólnie nie lubię bardzo wielu potraw, nie tylko tych zdrowych, nie tknę nawet burgera z Maka, bo ma sosy (to akurat jest plus, że go nie tknę, ale to dobrze obrazuje skalę jak bardzo jestem wybredna jeśli chodzi o jedzenie).

    Po drugie nienawidzę ćwiczeń i wysiłku fizycznego. Jestem leniem do potęgi, a do tego mam problem z koordynacją ruchową (nawet gdy jeszcze jako mały dzieciak byłam szczupła to często nie potrafiłam wykonać ćwiczeń, które potrafiły inne dzieci), co jeszcze potęguje moją niechęć do ruchu. Jedyny wysiłek fizyczny, który nawet lubię, to pływanie, ale że basenu w domu nie mam to rzadko kiedy chodzę, bo to nie ma czasu, to nie ma ochoty się ruszać z domu, to nie ma pieniędzy... Zawsze coś. Próbowałam przemóc się do ćwiczeń, nawet jakoś na wiosnę kilka razy poszłam biegać, schudłam chyba ze 3 kg w dwa tygodnie, byłam z siebie dumna, ale szybko mój zapał do biegania opadł i z powrotem wróciłam do leżenia na kanapie.
    No i to jest kolejny problem, brak we mnie jakiejś motywacji, samodyscypliny, zawzięcia się. Nawet gdy próbuję coś w sobie zmienić, zacząć ćwiczyć, zdrowiej się odżywiać, to zapał ten jest krótki, szybko gaśnie, a ja wracam do starych nawyków. Chcę być szczuplejsza, ale nie mam absolutnie żadnej ochoty na zmianę stylu życia.

    Próbowałam nawet po prostu stosować dietę "jedz wszystko co chcesz, ale nie przekraczaj 2000 kcal na dzień", skrupulatnie zapisywałam sobie kalorie w specjalnej apce przez miesiąc i w pewnym momencie też mi się odechciało.

    Oczywiście jak każdy typowy leń próbowałam też sposobów chudnięcia na łatwiznę: suplementy diety, picie zielonej herbaty czy siemienia lnianego (to akurat nie trwało długo, jest ohydne), niejedzenie po 21 (tego akurat jako jedynego udaje mi się trzymać ładnie od kilku miesięcy), wciąganie brzucha (ponoć jak się tak powciąga kilka razy dziennie to wychodzą niezłe ćwiczenia) i wiele, wiele innych, tylko że żaden z tych sposobów dla leniwych na mnie nie działał. Tego niejedzenia po 21 trzymam się teraz głównie dlatego, że dzięki niemu lepiej się wysypiam.

    Czy ktoś tak leniwy i mało zmotywowany jak ja ma w ogóle szansę stracić te kilogramy? Zaczynam myśleć, że moją jedyną nadzieją jest odłożenie pieniędzy na odsysanie tłuszczu. Czy ktokolwiek ma jakieś rady dla mnie?

    Nie wiem, może mam jakiś problem z psychiką, może powinnam coś zrobić ze sobą, żeby ta motywacja do diety i ćwiczeń mi wzrosła, ale jak? Nie udało mi się to przez 10 lat, jestem po prostu beznadziejnym przypadkiem. Osobą skazaną na nadwagę.

  2. #2
    Awatar BlankBullet
    BlankBullet jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    15-01-2017
    Mieszka w
    Poznań
    Posty
    15
    Wpisy na blogu
    2

    Domyślnie Odp: Beznadziejny przypadek

    Witaj SokBananowy

    Ja też byłam takim beznadziejnym przypadkiem - nie lubię siłowni, biegania, jogi, generalnie pocenia się ale za to czekolada is life! Aż pewnego dnia obudziłam się z 40-kilowym nadbagażem na tyłku

    Ja myślę, że warto zacząć od psychiki i odpowiedzieć sobie na pytania:
    1) Dlaczego chcę schudnąć?

    2) Czy naprawdę chcę? Jakie z tego będą płynąć korzyści? Tylko tak szczerze - nie tam jakieś banały, że zdrowie, że zawał, tylko np. dla mnie to było "bo chcę ubrać ładne kiecki"

    3) Chcę schudnąć dla siebie czy dla kogoś? Bo jeśli dla kogoś, to odpuść sobie, a jeśli dla siebie, patrz punkt 2.

    4) Z czego nie potrafię zrezygnować i dlaczego? Czy zajadam stres? Dlaczego jem tak, a nie inaczej? Co jedzenie zastępuje w moim życiu?

    5) Czy jestem szczęśliwa prowadząc taki tryb życia, jaki prowadzę? Jeśli tak, to po co się odchudzać? Jeśli nie, to znaczy że warto jednak wprowadzić jakieś modyfikacje w naszym życiu. Wielkie zmiany wcale nie są potrzebne – drobne zmiany potrafią robić wielką różnicę.

    Wiem, że sporo tych pytań ale u mnie od tego się zaczęło. Zdałam sobie sprawę, że życie mi tak monotonnie upływało, że się zamelinowałam w takiej bezpiecznej bańce i tak w tej bańce sobie siedziałam i tyłam. I niby wszystko było ok. ale jednak miałam poczucie, że omija mnie coś ważnego. Bo nie czułam się komfortowo we własnej skórze, bo trochę izolowałam się od ludzi, bo miałam straszne kompleksy i wyrzuty sumienia.

    Anyway, masz dwie opcje:

    A) zaakceptuj siebie i nie przejmuj się zbędnymi kilogramami. Można być szczęśliwym z nadwagą i nie trzeba ciągle ulęgać presji społecznej zgrabnej sylwetki. Jeśli twoja figura nie utrudnia ci kontaktów międzyludzkich i nie ogranicza cię w żaden sposób (fizyczny , psychiczny, emocjonalny) , to dej se Pani spokój z tym odchudzaniem.

    B) postaraj się zmienić nastawienie do odchudzania i nie traktuj tego jak wyścig/ karę/ udrękę. Zmiana nawyków żywieniowych może być przyjemna – i mówię to jako osoba, która też wybrzydza, nienawidzi warzyw, a najlepiej jadłabym tylko słodycze , pizze, makarony i naleśniki. Nie narzucaj na siebie presji, ale jednocześnie otwórz się na nowe możliwości, nowe smaki, nowe przepisy. Na diecie też można sobie zjeść coś przyjemnego/ słodkiego/ deserowatego, tylko trzeba znaleźć w tym wszystkim umiar. Tu kluczowe jest nastawienie psychiczne - trzeba myśleć pozytywnie a nie w kategorii "walki z samym sobą".

    Pozdrówki i powodzenia

  3. #3
    haze43 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    23-01-2011
    Mieszka w
    piotrkow trybunalski
    Posty
    26

    Domyślnie Odp: Beznadziejny przypadek

    ja juz tu bylam tylko potem wyjechalam za granice i wszystko przepadlo mam168cm i waze120 dla mnie to nie zarty to walka o zycie blagam nakrzyczcie na mnie!

  4. #4
    Awatar BlankBullet
    BlankBullet jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    15-01-2017
    Mieszka w
    Poznań
    Posty
    15
    Wpisy na blogu
    2

    Domyślnie Odp: Beznadziejny przypadek

    Cytat Zamieszczone przez haze43 Zobacz posta
    ja juz tu bylam tylko potem wyjechalam za granice i wszystko przepadlo mam168cm i waze120 dla mnie to nie zarty to walka o zycie blagam nakrzyczcie na mnie!
    Hejka, nie ma co krzyczeć, wszystko teraz w twoich rękach. Myśl pozytywnie a na pewno uda Ci się zrzucić sporo kilogramów! Pozdrawiam i życze powodzenia - daj znać jak Ci idzie.

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •