Wystarczył popołudniowy telefon i w mojej głowie jakaś klapka się otworzyła.
Stres i od razu totalny ból głowy... i chęć na jedzenie...
Poddałam się temu... ale w pewnym momencie wychamowałam i skończyło się na 120g grzanek z ciemnego pieczywa z masłem.
Dzisiaj od rana ciąg dalszy... tym razem czekolada...
Czuję się strasznie... ale nie przez to że zjadłam, ale przez to że tak reaguję na stres...
To uzależnienie - jedzenie...
Tylko jedzenie potrafi poprawić mi nastrój, wiem serotonina. Staram się zapanować nad sobą ale nie potrafię - choć powoli robię już kroki w dobrym kiedynku.
Wczoraj przystopowałam przed 1500kcal, mam nadzieję że dzisiaj uda mi się nie przekroczyć 1300kcal, które sobie założyłam za górny pułap.
Chciałabym by w moim życiu było mniej stresu... i czasami myślę, że gdyby było go mniej mnie też byłoby mniej.