Wczoraj wieczorem poległam... i pochłonęłam 25 g czekolady mlecznej.... oj jaka była smaczna.
Winny jest zbliżający się okres i wyczerpanie, które wczoraj odczuwałam... ale jestem troszkę na siebie zła.
Już leżąc w łóżku zrobiłam sobie rachunek sumienia... w sumie zmieściłam się w górnej granicy przyjętego pocłaniania kcal ale i tak jestem na siebie zła, bo to ja zjadłam ta czekoladę a nie okres.
Jednak dzisiaj rano waga, która od niedzieli świrowała... pokazując od 70,5 do 70,8 nawet dzisiaj pokazała 70,3... więc blisko sobotniej wagi...
Ten tydzień jednak mogę spisać na straty - jeśli nawet będzie spadek masy to nie taki jakbym chciała...
Wczoraj chciałam się troszkę porozciągać chociaż żeby wieczór nie był taki bez niczego, ale po 10 minutach bolało mnie wszystko - efekt ćwiczeń z niedzieli i narazie rozciąganie sobie odpuszczam...muszę dać odppocząć mięśniom.
Dzisiaj mały wyjazd w pracy, więc w ciągu dnia pracy nie ma mnie - ale przynajmniej odbiję na wizji lokalnej w terenie moją wczorjaszą czekoladkę![]()
Zakładki