Nadszedł dzień kiedy zaczynam kolejny etap diety....
Zaczynając 7 stycznia nie zdawałm sobie sprawy, że tak ciężko mi będzie.... i że po 10 kg mogę zacząć już nie dawać sobie rady...
Teraz już wiem, że dieta sama w sobie lekka nie jest...
Zaczynałam już wariować... ciągle myślałam o wadze... ciągle o tym mówiłam... patrzyłam mojemu mężowi cały czas w talerz... co je i czemu to a nie tamto... że niezdrowe itp... wariactwo...
Moja siostrzyczka uświadomiła mi fakt i jakoś do mnie dotarło, że stałam się maniaczką mojej diety... stałam się zakładnikiem...
Na święta zrobiłam sobie odpoczynek... od liczenia kcal... od patrzenia ciągle w talerze czyjeś i swój...
Nie przytyłam... nawet 100 gram jest mnie mniej...
Nie ćwiczyłam, jadłam niedużo lecz wszystko.. niczego sobie nie odmawiałam... kiedy czułam że mam dosyć przestawałam... no i sparwdziło się...
Dzisiaj z wagą 67 zaczynam kolejny etap swojej diety... a raczej dążenie do właściwej wagi... zostało mi 13 kg... Dzisiaj włączam licznik, lecz napewno już nie pozwolę by dieta zawładnęła całym moim ja... bo to ja jestem górą..![]()
Zakładki