Waga stoi.... a nawet poszła w górę przedwczoraj i od przedwczoraj spadła tyle samo ile poszła w górę...
Motywacja mi powoli siada i jak waga się nie ruszy to będę gryzła i kopała bo nie rzucę się napewno na jedzonko... o co to to nie...
Od wtorku wróciłam do ćwiczeń - narazie aby przeskoczyć 20 minut raz na dwa dni stepu no i trechę rozciągania... codziennie brzuszki i przeciąganko... tańczę z córą na rękach po paręnaście minut dziennie... nawet przy gotowaniu włączam sobie muzykę... spacerki uprawiamy obie w tempie ślimaczym coprawda ale jednak... nie wiem co jest i zaparłam się żeby to przetrzymać, ale to trwa już miesiąc.... waga w górę i w dół ale cały czas w pobliżu 67...
Niech ktoś ją kopnie... bo moje kopanie nic nie daje
Dzisiaj może wyjdę na rowerek... jak sobie pojeżdżę to jutro może troszkę w dół Marzenia...

Dopisek: godzina 17:45... za nami (mną i niunią) otwarcie sezonu rowerowego...nawet nie poczułam że jeździłam te 40 minut.... za dobra kondycja