Mam na imię Marta.
Mam 23 lata, 179 cm wzrostu i ważę 80 kg.

Na diecie jestem już chyba od urodzenia . Ciąglę próbuję schudnąć. Dwa razy mi się udało osiągnąć wagę 60 kg i było super. Niestety co wakacje wyjeżdżalłam do USA i w 3 miesiące przybywało mi ok 15 kg . Potem wracałam, szybciutko chudłam bez odchudzania się - mają tu jakieś dziwne żarcie - a potem znów wakacje i znów +15. 7 miesięcy temu postanowiłam osiedlić sie tu na stałe no i efekt był od razu - mam 8 z przodu . Problem jest w tym, że nie objadam się, nie jem fast food'ów i sporo się ruszam - i ciągle tyje... Mój facet nigdy mi nie wierzył, że w przeciągu paru miesięcy można tyle przytyć nie objadając się, bo nigdy tu nie był. Przyjechał 3 miesiące temu i już ma +10 - a przez całe życie wyglądał jak szczypiorek.

Tydzień temu kupiłm wagę i..... I doskonale wiecie co się stało Ograniczyłam jedzonko, nie jadłam białego pieczywa ani ziemniaków - tylko pumpernikiel, żeadnych słodyczy, dużo warzyw, owoców i wody. Dziś znów stanełam na wagę i ... i ani drgnęło. Ucieszyłam się że nie przybyło, ale z drugiej strony....

Nie wiem już co mam robić Czytałam niektóre z Waszych postów i widząc jak świetnie się wspieracie postanowiłam coś napisać.

Postanowienia od dziś:
* minimum 2 litry wody dziennie
* śniadanie (mam zwyczaj niejadania śniadań)
* jem tylko w pracy (bo pracuje do 16), a w domu ćwiczę i piję wodę, herbatki itp
*chciałabym zrezygnować z węglowodanów (zostawić tylko warzywa i owoce) i zastąpić tłuszcze nasycone nienasyconymi
* zero piwa, wina, irish cream'u itp
**** i najważniejsze - bede ćwiczyć codziennie: stepper i pilates - z tym bedzie najgorzej, bo jestem strasznie niesystematyczna

Krzyczcie na mnie jak będę "grzeszyć". LICZĘ NA WAS!!!![/b]