Witaj!
Wpadłam tylko na chwilke żeby przypomnieć o swoim istnieniu i życzyć baaaaardzo miłego dnia :*
Wersja do druku
Witaj!
Wpadłam tylko na chwilke żeby przypomnieć o swoim istnieniu i życzyć baaaaardzo miłego dnia :*
Pring, jak miło, że zajrzałaś :)
heju
to ja :) wreszcie cię znalazłam
mam nadzieję ,że i ja będę mogła
do was dołączyć :?:
Mejdejko, fajnie, że się pojawiłaś. Myślę, że dziewczyny przyjmą Cie równie serdecznie, jak przyjmuja każdego, kto tu przychodzi :D
To naprawde fajne miejce i rzeczywiście pomaga pracować nad sobą :)
życzę Ci dużo, dużo sukcesów ;)
pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów
Witaj!
Jak mija Ci dzień? Napisz coś koniecznie! :*
Samozaparcie to jedno, a nastrój to drugie. Nie mam dziś humoru za grosz. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że wczoraj, kiedy zważyła się u mojej dealerki, zauważyłam, że spadek wagi orzez tydzień wybiósł "tylko" 1,8 kg. A może dlatego, że nic mi się nie chce, a pracy na weekend mam kupę? A może dlatego, że ostatnio coraz częściej mijam się w domu z moim narzeczonym? Nawet dziś, w sobotę, gdzieś go wywiało, bo oczywiście pójście na giełdę komputerową jest najważniejsze na świecie... A w końcu może dlatego, że sama nie wiem, czego chcę, albo inaczej: wiem, czego chcę, ale nie jest to niestety na wyciągnięcie ręki. Zachowuję się dziś jak rozkapryszony bachor i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale za diabła nie mogę sobie miejsca znaleźć.
Diety oczywiście nie przerywam i nie mam pomysłów typu - nażrę się będzie mi lepiej.
Ale jest mi ogólnie źle dzisiaj.
witaj Hybris!
Jak ja Cie rozumiem z tym podjedaniem i robienie kultu z jedzenia!Najwazniejsze było jedzenie , do tej pory lubie jesc, chociaz miałam swoje piec minut i wydawało mi sie ze wreszcie znalazłam sposob na swoje chandry i w koncu mam kontrole nad własnym zachowaniem...jakie to zycie bywa złudne...nie to ja sie zachłysnełam i znowu zaczełam tyc!
Teraz mam czesto podły humor, bo nie mam co robic , za duzo odpuszczam i pojawiły sie nierozwiazane sprawy...zamiast doprowadzic cos do konca ja nagle przestaje , tłumaczac , ze nie to sensu, bo...zawsze cos wymysle! Po pierwsze zmieniłam miejsce zamieszkania ( inne miasto) i nudze sie , bo nie wiem co robic! Nie bardzo mam do kogo wyjsc , poniewaz kazdy ma swoje grono..no i ja nie chce sie naprzykrzac, co odbija sie to na moim zwiazku!
Po drugie mam te same problemy z ubiorem co wiekszosc z nas! Teraz to nawet do sklepu nie wchodze , a kiedy wchodze i pytam o cos a pani wciska mi , ze na pewno wejde w rozmiar 40 , bo to jest rozciagliwy materiał ,to wychodze z siebie!
Niestety takie sytuacje nie wpływaja na mnie pozytywnie!
Na szczescie moj narzeczony wreszcie zrozumiał, ze ja musze schudnac dla lepszego mojego samopoczucia, choc daje mi do zrozumienia ze jesli o niego chodzi to wcale mu nie przeszkadzaja moje kilogramy...ale teraz tylko mowi, zebym nie głodowała!!!!!!!!!Juz nie namawia mnie do zjedzenia , kiedy nie chce!
Bardzo dobrze rozumiem Twoje rozdraznienie i złe nastroje , bo mam je ciągle i to z byle powodu! Bywa ze, pewna sytuacja w filmie wyprowadzi mnie z rownowagi, az wstyd sie przyznac! nie wspominajac o tym ze jest dzien pochmurny...ogolnie jestem pesymistyczna ale obecnie przebijam wszystko! Potem ogromne wyrzuty sumienia..itd!
dzis zdecydowałam sie na diete kopenhaska i mam nadzieje ze wytrwam..., bo to juz sie staje meczace!
chciałam Ci zyczyc duzo wytrwałosci...w dazeniu do celu!
Gotiko, właściwie możemy sobie uścisnąć prawice.
A co do izolacji - Ty doświadczasz jej z konieczności, ja - z wyboru. Mogę wręcz powiedzieć, że sama zamknęłam się w domu, nie lubię wychodzić, nie lubię pokazywać się na ulicy. Wstydzę się siebie. Ty przy mnie jesteś szczuplaczek - boże, jakbym chciała ważyć w tej chwili 80 kg... Wtedy moje schudnięcie do maja miałoby jakieś szanse, tak - no może uda mi się na DC stłuc jeszcze ze 25 kg, wtedy będzie ~75 - nienajlepszy efekt. Myśle o tym, chyba to mnie tak przybija. Gdybym opamiętała się, gdybym zaczęła odchudzać wcześniej... teraz mogę właściwie juz tylko sobie pogdybać. Mam regularnego doła niestety.
Jeśli chodzi o mojego narzeczonego - cóż, na początku strasznie protestował przeciwko mojej DC - ale teraz przeszedł nad tym do porządku dziennego, podkreślając jedynie, że groszem się do moich fanaberii nie dołoży - jakbym go o to prosiła.
Zresztą - nie, nie winię go za nic, bo te 40 kg nadwagi sama sobie zafundowałam, ale na pewno pomogła mi w tym jego bezgraniczna akceptacja - powinnam się, cholera, cieszyć, że facet mnie kocha taką, jaka jestem... ale się nie cieszę. Ja sama mam względem siebie większe wymagania, nie akceptuję siebie w roli słoniątka.
Niech ten dzień się już skończy.
Hybris czytam to co piszesz i jakbym czytała na swój temat.Problemy z jedzeniem, zajadanie smutków, preblemy z kupnem ciuchów brak akceptacji siebie mimo akceptacji partnera.Ja do tego dołoże jeszcze to co przeszłam leżąc w szpitalu i słuchajac komentarzy lekarzy i pielegniarek na temat moich gabarytów.Oczywiście nie wszystkie pielegniarki mi docinały ale była taka jedna która jak tylko miała dyzur zaraz przychodziła sie dowartosciowac robiąc złośliwe docinki na mój temat.na poczatku chciałam się odgryzac ale wiesz jak to w szpitalu nie chciałam wojny z peilęgniarka bo odbiłoby to się tylko na mnie.Obracałam to wszystko w żart.
Co do ciuchów ja od dawna nie chodze do normalnych sklepów nawet w ich stronę nie patrzę.Kupuje sobie czasem coś w sklepach dla puszystych.Ostatnio wybrałam sobie fajną bluzke w miare modnym fasonie.Wybrałam najwiekszy dostepny rozmmiar wydawała mi się wielka jak namiot i byłam pewna że sie w nią zmieszczę.Okazało sie że jest na mnie mocno opięta.Wlasnie takie szczególiki dają mi do zrozumienia że jestem zdecydowanie za wielka.
Aha i jeszcze moja waga do wglądu:)))) Wam się do niej przyznaje, tylko wam:)
Hej!
Teraz juz rozumiem Twój humor i nie dziwię Ci się. Czasami rzeczy, które z pozoru są bez większego znaczenia ( jak to mijanie narzeczonego< przeciez nie robicie tego specjalnie> lub 1,8kg) nawarstwiają się i pojawia się żal. Znam to... Czasmi tez czuję się jak małe dziecko z podłym humorem. Kiedy byłam mała i zaczynałam marudzić (wieczorami) mama zawsze mówiła, że jestem śpiąca. Dokładnie pamiętam to uczucie... Tak jakby coś mnie swędziało... wkurzajace i nieustające... Zdenerowanie i rozżalenie bez powodu... Uczucie wewnętrzego niepokoju. Teraz też taka mam. Wiem, że nie ma czym się denerwować.. a jednak... To nawet nie jest zdenerowanie tylko rozkapryszenie. Heh..
Pozdrawiam :*
Dziewczynki, no i cóż, dzień ważenia - a moja waga pokazuje tylko 1 kg do tyłu :( Powoli nabieram podejrzeń, że to waga jest do d... i wypadałoby kupić coś dokładniejszego, co niewątpliwie zrobię z najbliższym przypływem gotówki. No, ale z kronikarskiego obowiązku przesuwam o kroczek w dół, niech i tak będzie.
Za 7 dni kończę DC, tyż notuję z kronikarskiego obowiązku. Znowu zero humoru.
Gratuluje spadku wagi.Kilogram to wcale nie mało.Ziarnko do ziarnka i juz uzbierało sie 13 kg.Ja dopiero zaczynam ale będe cię gonić w ilości straconych kilogramów.Trzymaj się i głowa do góry.
Goń, goń i oby jak najlepiej, najzdrowiej i najtrwalej.
Qrcze, masz rację, 13 kg to już coś, ale ja rozpaczliwie potrzebują schudnąć jeszcze chociaż 24... do 1 maja. Dlatego jestem na DC, dlatego mam zamiar to powtórzyć. Poza tym, DC ma jeszcze jedną zaletę - odzwyczaja od jedzenia. Pamiętam, jakie mi sie zdarzały jazdy 2 lata temu na tej diecie, kiedy po prostu marzyłam o kęsie czegokolwiek - tym razem nic takiego się nie dzieje. W sumie od początku DC schudłam już 5 kg, sama nie wiem, czy to dużo czy mało. Nie za wiele pewnie, skoro w całym cyklu można pozbyć się nawet 10 kg sadła, no ale dziś dzień 14-ty, jeszcze 7 przede mną. Zobaczę za tydzień.
Postanowiłam wziąć się w garść, bo takie cackanie się ze sobą nic mi nie da.
W przyszłym tygodniu będzie lepiej!
Hybris nie daj się :) 5 kg to 5 kg i jest ciebie mniej :) Nie patrz, że to nie 25 kg - spokojnie. Im szybciej tracisz kilogramy tym większe zagrożenie jojo.
Oprócz jedzenia drugi czynnik to ćwiczenia. Może tu da się coś poprawić?
Na humor niestety samotność jest najgorsza. Jak miły sobie gdzieś fruwa powinnaś mieć inne towarzystwo - psiapsiółka jakaś? Jakieś zajęcie? Ktoś inny podłamany bardziej od ciebie i kogo pocieszyć lub kopnąć trzeba? :twisted:
Ściskam ciepło :)
Mirielko - ćwiczenia nie, bo na DC nie wolno ćwiczyć. Inna sprawa, że przez ostatni tydzień bardzo mało wychodziłam z domu, bo bałam się mrozu a przy mojej niskiej odporności - przeziębienia. Musze to nadrobić i więcej z psem spacerować, bo ostatnimi czasy scedowałam tę przyjemność głównie na mojego narzeczonego. Poza tym - masz rację, 5 kg w 2 tygodnie to tez coś, tym bardziej, że wreszcie moja waga pokazuje wynik 2-cyfrowy, qrcze, to przeciez też powód do radości ;)
Trzymaj się ciepło i dzielnie! ;)
O mnie jestem spokojna. Ja jak w tej piosence "I get knocked down, but I get up again - ain't never gonna keep me down" czyli w wolnym tłumaczeniu "potykam się i upadam, ale się podnoszę - nic mnie nie uziemi" :)
Już się ociepliło - leć z psiakiem dookoła bloków i jak zobaczysz taką jedną z dwoma - to będę ja! :lol:
Pozdrawiam serdecznie:*
Wpadnę do Ciebie wiczorm
Gratuluję dwóch cyferek
Nowy tydzień zaczynam w lepszym humorze. Postanowiłam sie poruszać, na szczęście jest już na tyle ciepło, że moge latać z psem. Mój narzeczony (leń paskudny) bardzo się z tego cieszy ;) Niech mu będzie, chciałabym po prostu efektywnie wykorzystać ten ostatni tydzień na DC. Jeszcze tylko 6 dni przede mną, nawet się z tego cieszę - przede wszystkim dlatego, że coś sobie udowodniłam. Poza tym dzięki temu zwiększyło się... jakby to powiedzieć - moje zaufanie do mnie samej. Wcześniej już tyle razy łamałam dane SOBIE postanowienia, że nie przestałam być nawet dla mnie samej przewdywalna - teraz to się zmienia.
Z nie mniejszą przyjemnością zauważyłam, że moje psio-spacerowe spodnie zrobiły się luźniejsze na tyłku - bardzo dobry prognostyk. Aż chce mi się je wkładać :D
No i wreszcie zaczęłam doceniać swoje osiągi - 9 kg w ciągu miesiąca to niemało, zwłaszcza, że miesiąc jeszcze się nie skończył :] Chyba wyłamię się troszeczkę z harmonogramu ważenia i skontroluję wagę 1. lutego - żeby zobaczył, ile straciłam przez pełny miesiąc :)
Mam nadzieję, że będzie kolejna okazja, żeby kopnąć w dół suwaczek.
Miło się czyta takie optymistyczne wątki
pozdrawiam
jestem pełna podziwudla sób które potrafia wytrzymać na Dc, kopenhaskiej i tym podobnych dietach
9 kilo w ciagu miesiące to wspaniały rezultat.Mozna powiedzieć że super.Masz widoczne i namacalne efekty swojej pracy nad sobą i silnej woli.
Stosujesz dietę Cambridge wieć jesteś jak najberdziej kompetentna do odpowiedzi na moje pytanie.Oto one:
:arrow: Czy te zupki i koktaije da sie przełknąć czy może je jakoś doprawiasz?
:arrow: Jak się czułas na poczatku diety? miałas jakies dolegliwości związane z tak drastycznym ograniczeniem ilości kalorii??
Sporo czytałam w necie o tej diecie ale o samku i samopoczuciu niewiele tam pisze.
Ejjj Hybris 9 kg w miesiac to sperowski wynik :-)
Normalnie gratulacje :-)))))
a 1 lutego zawsze moze byc 10 :D ale za takie coś, to chyba należy Tobie się jakas nagroda :-))
Cześć!
Miiiiiiiłego dnia! :*
Widzisz Agnimi, a ja z kolei nie wyobrażam sobie, jak można wytrzymać na kopenhaskiej ;) Wydaje mi się, że wszystko skupia się wokół tego, że trzeba wybrać taką dietę, na której organizm funkcjonuje właściwie i chudnie przy tym, a człowiek nie ma problemów, psychicznych głównie, z wytrzymaniem jej. DC jest dla mnie właśnie taką dietą. I bardzo mnie dyscyplinuje, to kolejna jej zaleta.
pozdrawiam!
Ja na kopenhaskiej wytrzymałam, ale o efektach jojo nie bede wspominała. Chyba lepiej zakurczyc swoj żołądek powoli z resztą, na tej diecie sie wcale dużo nie chudło, a ogranizm po niej to istna ruina.
Kusi mnie ta DC ale ja wielki turkuć podjadek, nie mam szans nie wypic piwka, nie zjesc ząbka czekolady czy ulubionej potrawy. Saszetki moge kupowac kotu, ja sie do tego nie nadaje.
Mimo wszytsko masz swietne rezultaty Hybris :-)
Eh, czy ja taka najbardziej kompetentna jestem, to nie wiem, ale odpowiem najdokładniej, jak tylko mogę ;)
ad 1.
Jeśli dasz radę przełknąć gorący kubek Knorra, to zupki przełkniesz bez problemu, smak ma toto zbliżony. Powiem wręcz, że grzybowa to mi nawet smakuje. A na dniach ma się pojawić żurek, najmniej "chemiczny" w smaku ze wszystkich dostępnych zup - tak mi mówiła moja konsultantka, a ja z przyjemnością spróbuję. Same zupki można doprawiac ziołami - świeżymi bądź suszonymi, bardzo polecana jest natka pietruszki, ponieważ likwiduje przykry zapach z ust. Ja niestety nie lubię pietruszki, więc łykam kapsułki z pietruszkowym wyciągiem, które dają ten sam efekt. A, do żurku można jeszcze dorzucić gotowane białko jajka na przykład ;) Więc zawszeć to jakiś substytut jedzenia. Napoje też są znośne, choć na początku dobrze jest wszystkich spróbować, bo wiadomo, co osoba, to smak. Mnie nie samkuje wybitnie truskawka i owoce leśne, bo są arcysyntetyczne, kakao i wanilię nawet lubię. Robię je sobie "na twardo", czyli tak, żeby miały konsystencję mniej więcej budyniu, wtedy smak jest wyraźniejszy. Wśród produktów DC są też batony, babeczki a nawet makaron - dwóch ostatnich nie próbowałam, batony owszem, ale w moim wypadku się nie sprawdzają, bo są zbyt smaczne ;) Zwłaszcza czekoladowy i morelowy, choć oczywiście do Marsa choćby się nie umywają. Dlatego w tej chwili nie stosuję batonów, żeby najzwyczajniej w świecie nie rozbudzać sobie apetytu.Cytat:
Zamieszczone przez xxxona
ad 2.
Na poczatku diety czułam się zadziwiająco dobrze, potem też. Nie wiem, czym to motywować, bo np. DC przez 2 laty znosiłam bardzo źle, z całym repertuarem mroczków przez oczami, uporczywym burczeniem w brzuchu, czy napadami milczego głodu - na szczęście wtedy nic niedozwolonego nie pojadałam, a dokładałam sobie jeszcze jedną saszetkę. Teraz już wiem, jakie błędy popełniałam - przede wszystkim źle rozkładałam w czasie posiłki, summa summarum ostatni jadłam ok. 14 i potem przez cały wieczór umierałam z głodu. Teraz jestem na szczęście mądrzejsza o tamto doświadczenie, ustaliłam sobie pory posiłków i przede wszystkim bardzo dużo piję - między innymi kawę. Kawę przy DC pić należy, bo podnosi ciśnienie, a ja wcześniej nie brałam tego na poważnie, bo kawa była dla mnie jednoznaczna z tzw. "siekierą", której z kolei mój żołądek nie wytrzymywał. Teraz piję lurę klasyczną, tzn. pół łyżeczki kawy na kubek wody, żołądek nie protestuje, ja czuję się świetnie.Cytat:
Zamieszczone przez xxxona
Dolegliwości na poczatku nie miałam żadnych. Może dlatego, że nie weszłam w DC z rozciągniętym żołądkiem, ale po 2 tygodniach diety 1000 kcal teorii, w praktyce ok. 800, więc już byłam trochę przyzwyczajona do niejedzenia. Udało mi się też znaleźć sposób na zaparcia, które były dla mnie zmorą przy poprzedniej DC. Obciążenie psychiczne było na początku spore, bo nie wyobrażałam sobie, jak można żyć właściwie bez jedzenia i nie powiem - przeszkadzało mi to. Ale powoli przekonałam się do tego, że to po pierwsze się da, bo drugie z każdym dniem jest lepiej, a po trzecie zauważyłam pierwsze efekty - na DC przychodzą one szybko i dają niesamowicie motywującego kopa ;)
Tak to się ma u mnie :D Jeśli masz jeszcze jakieś pytanie - chetnie odpowiem :D
pozdrawiam! Kaśka
Samiczko, jak pierwszy raz napisałaś o saszetkach i kocie, tom się na Ciebie mocno zeźliła. :twisted: Ale widzisz, z dietami jest tak, jak ze wszystkim - każdy dobiera je na swoją miarę. Ja nie utrzymałabym diety, na której miałabym możliwość podjadania tego, co lubię, czekolady na przykład. W życiu, nie dałabym rady skubnąć 1 kawałka i nie sięgnąć po następny. A DC bardzo mnie dyscyplinuje, bo na tej diecie nie wolno oszukiwać, zjesz cokolwiek poza saszetką czy odpowiednio preparowanym żarciem (batony etc) i koniec, proces chudnięcia hamuje a Ty męczysz się na darmo. Mnie to odpowiada, muszę sama siebie trzymac krótko, a to mi bardzo pomaga, potrzebowałam tego. Zresztą wyrabia to we mnie przeświadczenie, że można żyć nie łasu****ąc i nie podjadając, które jest mi niezwykle potrzebne, bo dieta nie trwa wiecznie, kiedyś schudnę i będę musiała wrócić do normalnego jedzenia i przede wszystkim będę musiała utrzymac osiągniętą wagę. A to dopiero będzie trudne.
Podziwiam, że wytrzymałaś Kopenhaską, ja nie dałabym rady chociażby dlatego, że nie byłabym w stanie funkcjonować o samej kawie wypitej rano. Ja mam zupełnie inny rytm, muszę jeść rano, po południu jedzenie może dla mnie nie istnieć. Co nie znaczy, że nie upasłam się dlatego, że "odkurzacz" włączał mi sie wieczorem, ale to był odkurzacz z gatunku łakomstwo, a nie głód. Teraz potrafię te dwie rzeczy odróżnić. Co nie znaczy, że nie czeka mnie jeszcze dużo, dużo pracy nad sobą.
pozdrawiam!
Hybris wielkie dzięki za odpowieź na moje pytania.Zastanawiam się na d ta dietą oczywiście nie w tej chwili bo z tak rozepchanym żołądkiem i rozbujałym apetytem nie dałabym rady.Mysle o wczesnej wiośnie-przełom lutego i marca.Troche odstarsza mnie cena i fakt że ja w domu muszę przygotowywac normalne posiłki.A więc bede miała kontakt z normalnym tzn "nietorebkowym" jedzeniem.Zupki knorra lubie wiec jesli to jest ten smak to nie jest tak źle :D
Jakby jeszcze jakiś pytanko wskoczyło mi do głowy to oczywiscie ci je zadam
Cześć Kasiu,
Dzięki za regularne odwiedziny u mnie :)
Już nie jestem zła na siebie - to raczej niedowierzanie, że próbuję oszukać samą siebie... Tak jak mówisz - schudnięcie tych ośmiu kilo nie było dla mnie dużym problemem bo ani się nie katowałam bez jedzenia ani nie przemęczałam na ćwiczeniach. Dzisiaj sobie uświadomiłam, że gdybym naprawdę się przyłożyła to pewnie bilans byłby conajmniej 3 kg więcej do tyłu. No "ale to se ne wrati jak głosi staropolskie powiedzenie hehe". Od dzisiaj powró na dobrą drogę. Wiesz, to twoje DC mnie kręci bardzo. Nie wiem tylko w jakim momencie diety i czy w ogóle powinnam się na to porywać - wytrwałabym bo lubię te zupki :) pewnie trudno w to uwierzyć. Co wiesz na ten temat? Czy podczas regularnej diety, ograniczenia kalorii powinno się wdrożyć na dwa tygodnie czy miesiąc tą dietę? na jakim etapie? Jak wiesz napisz coś do mnie... Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.
Kamila, napisze tyle, ile wiem ;)
Przede wszystkim nie jest powiedziane, z którym momencie kuracji powinno się stosować DC. Ja sama, jak pisałam, wystartowałam od 2 tygodni na 1000 kcal, bo DC przy rozepchanym żołądku nie utrzymałabym, ale znam osoby, którym się to udawało, więc oczywiście nie ma reguł. Jeśli chodzi o czas trawnia diety to wynosi maximum 21 dni, jesli mówimy o diecie ścisłej. Tego absolutnie nie można przekroczyć, za to jeśli ktoś ma ochotę - można powtórzyć, ale po minimum tygdoniu na diecie 1000 kcal (bez żadnych weglowodanów), albo na diecie mieszanej. Mieszana polega na łączeniu posiłków normalnych z saszetkami, w proporcjach 2 do 1 lub 1 do 2. Można także stosować tylko dietę mieszaną, może nie chudnie się na niej tak szybko, jak na DC, ale jest ona bardziej znośna. Niektórzy stosują dietę mieszaną zanim zaczną ścisłą, wszystko tu jest ustalane indywidualnie, jak komu wygodnie.
Kiedy odchudzałam się poprzednio (2 lata temu), DC zastosowałam na samym końcu - bo waga się zatrzymała i nie mogła ruszyć, a ja potrzebowałam jeszcze schudnąć i liczył się czas, wtedy ładnie schudłam 8 kg. Teraz odchudzam się właściwie głównie DC, bo też się liczy czas. Ile schudnę do maja, zobaczymy, chciałabym minimum 25 kg. Planuję jeszcze 2 cykle DC po zakończeniu obecnego.
Tyle mogę Ci powiedzieć z mojego doświadczenia :)
Kochana
jestes dla mnie ideałem
i moim gurru jeżeli chodzi o odchudzanie
to dzięki TOBIE dojrzewam do swojej decyzji
dziewczyny hybris jest niesamowita
jeszcze raz ci gratuluję tych 9kilosków
oby tak dalej a w maju będziesz laską
jakich mało :P i wszystkim opadną kopary :wink:
Mejdejka, Ty mnie nie podziwiaj, tylko sama bierz się do roboty :twisted:
A serio - miło mi bardzo, że się odezwałaś, ale chętnie poczytałabym i o Twoich sukcesach ;) Widzę, że suwaczek drgnął o jednę stopkę - już zaczęłaś dietę? Jak Ci idzie?
CIĘżKO mi idzie
ale za to dziś sie opiłam
15 kubków wypiłam : herbat przeróżnych zielonych ,czerwonych i miętowych czuję się jak wielki dmuchany balon ,ale żrec się nie chcę
oprócz tego postanowiłam się zabrać za siebie :P
Bo na początku zawsze ciężko idzie. Ja się tego spodziewałam i raczej zdziwiona byłam tym, że pierwszy dzień zniosłam bardzo dobrze. Drugi był koszmarny przez zbyt słodkie jabłka najwyraźniej. Dziś ich nie jadłam i spokojniej już. Nic to - spokojnie robię swoje. Wyniki w sobotę na wadze. Zaczęłam pamiętnik dokładny - wiecie po co? Żeby nie wyjść na durną - póki tylko się pisze o zamiarach to nikt się nie może przyczepić. Jak piszę co jem i jakie są efekty - każdy może mnie sprawdzić. To mobilizuje :) To jak rzucanie słow nie na wiatr lecz jak ziarno w ziemię :)
.. Zobaczymy co ze mnie wyrośnie :D
Cmok Hybris :)
Mir, powinnam Ci bardzo podziękować :D nie tylko za zajrzenie do mojego wątku, ale za link do Twojego pamiętnika w sygnaturce - strasznie mi się fajnie Cię czytało ;)
Gratuluję Ci serdecznie Tych 3 dni, które masz już za sobą - naprawdę, z każdym następnym będzie lepiej. Po miesiącu już się przyzwyczaisz do diety.
A ja jak obiecałam zaczełam ganiać z Miśkiem, zwłaszcza, że aura łaskawsza i moja przyjaciółka również wychodzi z swoim psem na dłuższe spacery - dziś chodziłyśmy 1,5 h i oczywiście nie nagadałyśmy się do syta, ale będziemy kontynuować jutro ;)
Chyba rzeczywiście brakowało mi ruchu. Poobmierzałam się dziś, żeby wysłać swoje wymiary do zestawienia "Klubu XXL" i ku swojej radości zauważyłam, że straciłam minimum po centymetrze w każdym z obwodów ;) Tym bardziej mojemu Miśkowi zapowiadają się długie spacerki z paniuńcią ;)
Klub XXL? Jeszcze się nie natknęłam .. i nie wiem, gdzie się mierzyć .. chociaż dobrze by było, bo to początek i wymiary oprócz wagi to też świetny wskaźnik. Poszperam. :)
Ja mam dwa psiaki - jedna to trochę shi-tzu trochę perskiego kota. NIE LUBI spacerów. Druga to mini dingo i UWIELBIA spacery :) Spacery to złe określenie - raczej wyścigi :) Tyle, że ja mam cienką kurtkę i śliskie buty.
Z dietą nie mam przesadnych problemów - nigdy nie jadałam dużo. Nadwaga to raczej z podjadania chipsów itp, więc wyeliminowanie tego to już 400 kcal mniej. Problemem jest cukier i to on wpłynął na tak fatalny obraz pierwszych dni. Sorki. :(
Mój największy problem to .. ćwiczenia. A raczej wielka, ogromna, chroniczna, zapiekła, nieustanna i nieopanowana niechęć do ćwiczeń. :( Po 10 minutach rowerka tętno 200 i zadyszka starego piernika, co to pali od 300 lat po 15 paczek papierosów dziennie :( NIGDY nie paliłam. :(
Witam!
Przyszłam życzyc miłego dnia i poprosić abyś do mnie wpadła... zobaczysz po co:)
Pozdrawiam :*
Mirielka ja tez nie znoszę się gimnastykowac.Jest to dla mnie coś co powoduje że zaczynam szukac 150 rzeczy do zrobienia aby tylko nie ćwiczyc.Giimnastyka to u mnie natyczmiastowa zadyszka i dziesiate poty na ciele.
W tej chwili nie ćwiczę bo moje stawy tego nie wytrzymaja.Ale spacerki to by mi sie przydały-taki mały rozruch mięśni.Zaczne ćwiczyć jak zejdę do 115kg-tak planuje.