-
Myszeczko - do dywagacji dzieciowych niewiele mam do dodania z racjie nieposiadania takowych (i jak na razie się nie zapowiada). Ale jestem zdania, że osoba, która rządzi kuchnia w domu, powinna byc za wszytskich domowników odpowiedzialna. Sama mam niemały problem z moim facetem, który z domu wyniósł absolutnie paskudne nawyki dietetyczne - moja przyszła-niedoszła teściowa gotowac nie umiała i nie lubiła, dlatego Piotrek od dzieciństwa jadł schabowe albo mielone z bułką (na ziemniaki ma alergię), a do tego słodycze... mnóstwo słodyczy. Teraz staram się może nie tyle walczyć z jego nawykami - za stary już na to, a poza tym nie ma woli z jego strony - co racjonalnie je naginać. Zamiast schabowych codziennie - częściej schab pieczony, zamiast mielonych - mielone z dodatkiem warzyw, zamiast słodyczy na śniadanie - kanapka. Wolałabym, żeby udało mi się więcej warzyw przemycac, ale tych Piotrek nienawidzi serdecznie. Na szczęście trzyma wagę od lat, wyniki ma doskonałe (kontroluje na bieżąco, bo jest honorowym krwiodawcą), więc jeszcze trochę pracy przed nami, ale juz jesteśmy na dobrej drodze, resocjalizacja postępuje :twisted:
Poza tym - gratuluję Ci serdecznie bluzeczkowego sukcesu :) Jakież to przyjemne, kiedy rozmiary lecą jak lawina w dół... a będą lecieć i lecieć nieustannie :) Sama ostatnio mierzyłam swoje letnie spódnice - rozmiar 42 leży już na mnie całkiem nieźle, chociaz do 40 jeszcze mi dużo brakuje. Ale popracujemy i nad tym :D
pozdrawiam!
-
Mysia ja dziś kupiłam sobie spodnie za 15 zł z jeansu , aż byłam w szoku :shock:
Póżniej wkleję zdjęcie na dowód...
Buziaki!
-
Witajcie!!!!
Zaczął się weekend. Bardzo ciężki zresztą. Dzisiaj muszę przygotować przyjęcie imieninowe dla moich rodziców. Uwielbiam takie sytuacje. Już mam lekkiego doła. W menu zaplanowałam trzy rodzaje mięs,sałatki, na deser ciasto, sałatka owocowa, dla innych z adwokatem i bitą śmietaną, dla mnie goła :cry: . Dla siebie zamiast mięsa mam pangę w pomidorach. Jawna niesprawiedliwość :wink: .Tylko sałtki są wspólne. I wiecie co, moja rodzina nabiera się, gdy mówię że przy lekach które biorę muszę stosować taką dietę :D .
A tak poza wszystkim kocham moją wagę. Dzisiaj pokazała bardzo ładany wynik. Jak tak dalej pójdzie to w środę pokaże bardzo ładny wynik :D .
Hybris mój mąż jest tak zwanym śmieciownikiem. Zje co mu podsuniesz pod rękę, specjalnie nie zastanawiając się co to jest. Jest chyba jedynym lekarzem w szpitalu, któremu nie przeszkadza tamtejsze jedzenie. Chociaż ma swoje ulubione potrawy: schab ze śliwką, gołąbki, rybę po grecku, pstrąg lub łosoś z rusztu. Wszystko podsypuje dużą ilością warzyw. I oczywiście uwielbie słodycze. Teraz po całym domu leżą porozstawiane pudełka z czekoladakmi, ptasiem mleczkiem, ciasteczkami, które on i mój synek dali mi na dzień kobiet. Ja, osoba odchudzająca się, dostałam jakieś 4 kg różnych słodkości. To się nazywa wsparcie. Chociaz ustępstwem było 2 kg mandarynek zamiast kwiatka od mojego dziecka. Zawsze coś, a mandarynki uwielbiam. Teraz sami zjadają te góry cukru i są z siebie bardzo zadowoleni. Zostałam zmuszona żeby dzisiaj upiec karpatkę, to cholerne ciasto ma jakieś milion kalorii w jednym kawałku, więc mnie nie wolno go nawet powąchać, bo jutro waga podskoczy.
Animko, czekam na zdjęcie twoje i nowych jeansów.
Pozdrawiam!!!!!!!!
-
Myszko rodzinne imprezy to wielkie wyzwanie dla dietki.Ja musze bardzo powąznie wysilac moją silną wolę aby sie na nic zakazanego nie skusić. ja na szczęscie dostałam kwaitki na 8 marca ale mój męzulek do tych kwaitków kupił nam po puszeczce mojego ulubionego piwka :!: i skusiłam się niestety :oops:
Na szczęscie waga było miłosierna i nie skoczyła do góry.
-
Nawet nie chcę myśleć o tym jak pięknie wygląda i pachnie karpatka - życxzę solidnej porcji samozaparcia :)
-
Myszeczko - a ja jestem pewna, ze sobie poradzisz! Co za zbieg okoliczności - sama dziś wcięłam pangę w pomidorach w/g przepisu z Mirielkowego wątku, zaadaptowanego do potrzeb własnych. Była genialna. Aż się cieszę, że mam jeszcze połowę mojego rybska na jutro.
Imprezy rodzinne są rzeczywiście wyzwaniem i to sporym, kiedy jesteś na diecie. Bardzo mi się podoba Twój wybieg z lekami :lol: :lol: :lol: Super, świetnie, wtedy nikt nie będzie Ci truł nad głowa, że "jeden naprawdę malutki kawalątek" wcale Ci nie zaszkodzi, no bo przecież zdrowie najważniejsze. Szkoda tylko, że tak niewiele osób zdaje sobie sprawę, że zdrowie to także szczupła, a może nie tyle szczupła co nieobciążona nadmiarem sadełka sylwetka.. My na szczęście sobie z tego sprawę zdajemy i o to walczymy. Howgh! :lol:
Mam nadzieję, ze spędzisz miły wieczór i że nie zamęczysz się przy okazji przygotowaniami - napisz jutro koniecznie, jak było.
pozdrawiam!
p.s. jestem strasznie ciekawa Twoich suwaczkowych rewelacji - już się nie mogę doczekac środy :D
-
-
Witajcie!!!
Wczorajszy dzień minął całkiem sympatycznie. Zwyciężyłam swojego największego wroga, łakomstwo.
Impreza była bardzo udana. Dzięki mojemu małemu wybiegowi z lekami, nikt nie patrzył na mnie ze współczuciem, że tyle dobrych rzeczy na stole, a ja nie mogę tego jeść. Ciasta pozbyłam się z domu z całą premedytacją. Każdemy wychodzącemu wręczyłam paczuszkę ze słodyczami do kawy na niedzielę. W domu zostawiłam tylko po trochu dla męża i Kacperka na dzisiaj. I dobrze, bo nic mnie nie kusi. W lodówce pozostały tylko rzeczy, które mogę jeść, lub których nie lubię, np. mięso.
Właśnie mąż i synek robią sobie na śniadanie kanapki wiosenne, tzn pod sałatą, ogórkiem pomidorem i jajkiem ukryli grube plastry pieczeni, karkówki w ziołach, która wyszła podobno rewelacyjnie.
Waga jest dla mnie w dalszym ciągu bardzo łaskawa i mam coraz większe nadzieje na ładny wynik w środę. Chociaż wprowadziłam do swojego jadłospisu dwie kromki chleba dziennie. W ten sposób w mojej diecie jest wszysko ( nawet cukier, ponieważ co drugi dzień zjadam Bakusia czekoladowego).
Głodu prawie nie odczuwam, ponieważ podzieliłam swoje jedzenie na 7 posiłków. Tylko obiad ma trochę więcej kalorkii (ok. 200), a jeśli jest zupa to też dzielę to na dwa posiłki, które jem w odstępie 1,5 godziny. Pozostałe posiłki mają ok 70 - 130 kcl. Ja nie jestem głodna i jestem bardzo zadowolona z siebie. Pozwala mi to patrzeć z optymizmem na moje dalsze chudnięcie.
Pozdrawiam!!!!!!!!!!
-
Myszka, ja bym chciała czytać u Ciebie same takie posty - naprwdę tchną optymizmem i radością życia. Super!
Jesteś kolejną osobą, która udowadnia, że mozna być na diecie, która nie zakłada regularnego samoudręczania, a przynosi efekty :) W tym masz coś wspólnego z Devoree i myslę, że jeśli nie zmienisz sposobu myślenia czy linii postępowania - i efekty osiągniesz podobne :D
ściskam mocno!
-
Myszko jest ślicznie! :) Masz wspaniałe podejście ! :) Znowu mam oczy na mokrym miejscu .. ;) I gęba śmieje mi się od ucha do ucha od samego rana - same dobre wieści :) A i chłopaki widzę też mają dobry kierunek ogólny z wiosennym "maskowaniem" kanapek ;)