-
Witajcie!!!!!!!!!!!!
Dzisiaj środa, dla mnie tradycyjny dzień ważenia. Możecie sobie wyobrazić jakie było moje zdziwienie, gdy po wejściu na wage stwierdziłam, że jest mnie mniej. 104,2 kg a było 106,5 kg. Duży spadek. Podejrzewam, że kombinacja naświetlań i chemii trochę zaburzyła mi przemianę materii. Co prawda wcześniej lekarz twierdził, że tym razem wcale nie muszę przytyć po tabletkach, ale.............................za bardzo w to nie wierzyłam.
W tej chwili jestem na limicie 1500 kcl, poobserwuję swój organizm jeszcze przez tydzień i jeśli spadek wagi utrzyma się podniosę limit do 1800 kcl.
A tak prawdę mówiąc do tej pory nie zdawałm sobie ile to jest 1500 kcl. Fura jedzenia. Zwłaszcza, że węglowodany w dalszym ciągu ograniczam do 2 kromek pełnoziarnistego pieczywa dziennie. Jakiś czas temu próbowałam poeksperymentować w węglami, ale jedząc trzy posiłki dziennie z pieczywem, makaronem czy ziemniakami (ale wszystko mieściło sie w 1000 kcl) tyłam, nieznacznie, ale zawsze. Z tego prosty wniosek: węgle mi szkodzą. Zjedzenie ciasta czy kilku cukierków nie powoduje żadnych wachań, natomiast chleb, ziemniaki, makaron tak.
Jestem na diecie pełne 4 miesiące. To bardzo cenny dla mnie czas. Nauczyłam się obserwować siebie i wyciągać wnioski. A one zaprocentują w przyszłości. Zaczęłam szanować siebie za wytrwałość. Owszem wpadek nie brakuje, ale następnego dnia wstaję i ciągnę swą karawanę z dietą dalej. Nie załamuję, jak to wcześniej bywało. Kilka dni ścisłej diety, a później wielkie obżarstwo, po nim wyrzuty sumienia i jeszcze więcej jedzenia. Teraz jest inaczej. I to jest mój największy sukces, a nagrodą są spadające kilogramy.
A teraz biegnę zmienić suwaczki :D :D :D :D .
Pozdrawiam!!!!!!!!!!!!!
-
Myszko - jesteś wielka! Idzie Ci nadal świetnie i wydaje mi się, że pomimo Twojej choroby wspaniale walczysz. Ta droga może prowadzić tylko do jednego - do całkowitego zwycięstwa!
Trzymamy wszystkie pulchne paluchy :wink: :lol: !
-
Myszko to F A N T A S T Y C Z N I E :!: :!: :!:
Masz bardzo dobre podejście i widać wyniki - jestem z Ciebie dumna :!: :)
Autoobserwacja jest bardzo ważna - a nie każdy to potrafi - powiązanie wyników na wadze z tym, co na talerzu ;) Ja też bardzo mocno reaguję na makarony i chleb. Dlatego mocno ograniczam je lub wręcz unikam ich. Ostatnio pół chleba razowego jadłam .. dwa tygodnie ;) Dobry był, na zakwasie, więc nie spleśniał tylko wysechł trochę :)
-
BRAWO Myszko! Alez masz wole walki, naprawde mozna Ci tylko pozazdroscic!
Tak trzymac!
Co za wspanialy dzien dzisiaj!
-
Ja dzieki chlebkowi tak sie utuczylam :lol:
MYSZKO GRATULUJE SPADKU WAGI :D
-
Wpadłam naładować swoje bateryjki ,i widzę ,że warto było.Bardzo się cieszę Twoim spadkiem wagi i wytrwałością.Jesteś Mądrą Kobietą i zaraz już od teraz ,biorę z Ciebie przykład :D Muszę coś ze sobą zrobić ,bo ostatnio jestem na dość ostrym zakręcie w dietkowaniu,praktycznie kręcę się w kółko :oops:
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
-
Myszko pozdrawiam i sle buziaczki :D
a to dla ciebie :lol:
http://images.amazon.com/images/P/B0...CMZZZZZZZ_.jpg
-
Witajcie!!!!
Dzisiaj będzie z innej beczki. Zamierzam ponarzekać na Chorą Kasę. Dowiedziałam się w zeszłym tygodniu, że wcale nie muszę mieć operacji usunięcia nowotworu. Jest taka świetna, mało inwazyjna metoda, która nazywa się termoablacja, czyli inaczej pieczenie raka :D . Podobnie jak do zbiegu laparoskopowego lekarz robi małe nacięcie, wsuwa elektrodę, która smaży chorą tkankę. Po pół roku w tym miejcu robi się niegroźna torbiel, którą laparoskopowo można usunąć. Czyli razem jakieś 5 dni w szpitalu. Klasyczna operacja, to w moim przypadku jakieś 3 tygodnie w szpitalu, później dwa miesiące męczenia się z trudno gojącą się raną. Czyli na zwolnieniu będę jakieś 3 miesiące. Ale niestety, termoablacja nie jest refundowana przez NFZ. Za to żeby szybko być sprawną, nie przebywac miesiącami na zwolnieniu lekarskim (narażając tym ZUS na wypłatę wysokiego zasiłku chorobowego) muszę zapłacic sama. A tylko igła do tego zabiegu kosztuje 4000 zł. Oczywiście zapłacę, ponieważ nie bardzo mi sie uśmiecha lerzeć miesiąc w łóźku z cieknącą raną :evil: :evil: . Ale gdzie tu logika, i rozsądne gospodarowanie moimi skladkami, no gdzie???????????
A z innej beczki. Kilka dni tmu na wątku Hybris pochwaliłam się jak udaje nam się skutecznie wlaczyć z chorobą mojej suczki. I powinnam się ugryźć w język. Jeszcze tego samego dnia Sabcia zachorowała. Prawdę mówiąc myślałam, że zwariuję. Nie chciała nic jeść i nie można było jej w ogóle dotknąć, bo bolał ją każdy kawałek ciała. W czwartek rano pobiegłam do naszego weterynarza, oczywiście zastrzyki, badanie i okazało się, że psica ma zbyt wysoki cukier i za dużo ketonów w moczu. Stąd ta bolesnośc ogólna. Przez trzy dni walczyliśmy z bólem, opuchlizną, ale dzisiaj jest już dobrze. Kolejna rozgrywaka z jej chorobą wygrana. :D :D :D Ale juz nigdy nie będe się chwalić jaka to jestem dzielna, bo przeryczałam z jej powdu dwa dni.
A z przyjemniejszych rzeczy. W sobotę zaczepiła mnie sąsiadka. Osoba mocno korpulentna. Mówi, że inna sąsiadka zwróciła jej uwagę, że bardzo schudłam. I rzeczywiście jak na jej oko pewnie więcej niż 20kg. I pytanie jak to zrobiłam. Więc mówię że dieta, dieta i jeszcze raz dieta. Na to ona, że jeśli tak to nie dla niej, bo prowadzi nieregularny tryb życia ( jest przedstawicielem medycznym). Tłumaczę jej, że to wcale nie jest takie trudne, wystarczy decyzja i sporo samozaparcia, regularne posiłki ( od czego pojemniczki z dietkowym jedzonkiem). Ona przerywa mi zirytowana, mówi że ona to wszystko wie, przecież skończyła medycynę, ale tak się nie da. I że bardzo mi gratuluje osiągniętego wyniku. Oczywiście podziękowałam, ucieszona, że jednak widać, że schudłam :lol: :lol: :lol: . I zaczęłam mysleć, czy ta kobieta myślała, że znalzałam jakiś cudowny środek odchudzjący, dietę cud, na której można jeść co się chce i chudnąć?????
Jak sam mówiła skończyła medycynę, więc powinna wiedzieć, że jest to niemożliwe.
I jeszcze jeden wniosek. Ona sprzedaje leki. I raczej żaden z proponowanych nam cudonych leków odchudzających, nie jest zbyt skuteczny, bo przecież chyba by go zastosowała ??????
Tym optymistycznym akcentem pozdrawiam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
Witajcie!!!!
Dzisiaj będzie z innej beczki. Zamierzam ponarzekać na Chorą Kasę. Dowiedziałam się w zeszłym tygodniu, że wcale nie muszę mieć operacji usunięcia nowotworu. Jest taka świetna, mało inwazyjna metoda, która nazywa się termoablacja, czyli inaczej pieczenie raka :D . Podobnie jak do zbiegu laparoskopowego lekarz robi małe nacięcie, wsuwa elektrodę, która smaży chorą tkankę. Po pół roku w tym miejcu robi się niegroźna torbiel, którą laparoskopowo można usunąć. Czyli razem jakieś 5 dni w szpitalu. Klasyczna operacja, to w moim przypadku jakieś 3 tygodnie w szpitalu, później dwa miesiące męczenia się z trudno gojącą się raną. Czyli na zwolnieniu będę jakieś 3 miesiące. Ale niestety, termoablacja nie jest refundowana przez NFZ. Za to żeby szybko być sprawną, nie przebywac miesiącami na zwolnieniu lekarskim (narażając tym ZUS na wypłatę wysokiego zasiłku chorobowego) muszę zapłacic sama. A tylko igła do tego zabiegu kosztuje 4000 zł. Oczywiście zapłacę, ponieważ nie bardzo mi sie uśmiecha lerzeć miesiąc w łóźku z cieknącą raną :evil: :evil: . Ale gdzie tu logika, i rozsądne gospodarowanie moimi skladkami, no gdzie???????????
A z innej beczki. Kilka dni tmu na wątku Hybris pochwaliłam się jak udaje nam się skutecznie wlaczyć z chorobą mojej suczki. I powinnam się ugryźć w język. Jeszcze tego samego dnia Sabcia zachorowała. Prawdę mówiąc myślałam, że zwariuję. Nie chciała nic jeść i nie można było jej w ogóle dotknąć, bo bolał ją każdy kawałek ciała. W czwartek rano pobiegłam do naszego weterynarza, oczywiście zastrzyki, badanie i okazało się, że psica ma zbyt wysoki cukier i za dużo ketonów w moczu. Stąd ta bolesnośc ogólna. Przez trzy dni walczyliśmy z bólem, opuchlizną, ale dzisiaj jest już dobrze. Kolejna rozgrywaka z jej chorobą wygrana. :D :D :D Ale juz nigdy nie będe się chwalić jaka to jestem dzielna, bo przeryczałam z jej powdu dwa dni.
A z przyjemniejszych rzeczy. W sobotę zaczepiła mnie sąsiadka. Osoba mocno korpulentna. Mówi, że inna sąsiadka zwróciła jej uwagę, że bardzo schudłam. I rzeczywiście jak na jej oko pewnie więcej niż 20kg. I pytanie jak to zrobiłam. Więc mówię że dieta, dieta i jeszcze raz dieta. Na to ona, że jeśli tak to nie dla niej, bo prowadzi nieregularny tryb życia ( jest przedstawicielem medycznym). Tłumaczę jej, że to wcale nie jest takie trudne, wystarczy decyzja i sporo samozaparcia, regularne posiłki ( od czego pojemniczki z dietkowym jedzonkiem). Ona przerywa mi zirytowana, mówi że ona to wszystko wie, przecież skończyła medycynę, ale tak się nie da. I że bardzo mi gratuluje osiągniętego wyniku. Oczywiście podziękowałam, ucieszona, że jednak widać, że schudłam :lol: :lol: :lol: . I zaczęłam mysleć, czy ta kobieta myślała, że znalzałam jakiś cudowny środek odchudzjący, dietę cud, na której można jeść co się chce i chudnąć?????
Jak sam mówiła skończyła medycynę, więc powinna wiedzieć, że jest to niemożliwe.
I jeszcze jeden wniosek. Ona sprzedaje leki. I raczej żaden z proponowanych nam cudonych leków odchudzających, nie jest zbyt skuteczny, bo przecież chyba by go zastosowała ??????
Tym optymistycznym akcentem pozdrawiam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
Mycho32 Jesteś WIELKA KOBIETA - duchem oczywiście:)
Pozdrawiam z Włocławka moja krajanko.
Ja dopiero zaczynam, i mam nadzieję, że będziecie mnie wspierac, bo z silnA wolą u mnie niezbyt niestety.
Ale po przeczytaniu twoich wypowiedzi wizrę że mi się uda.
Trzymam kciuki za twoje zdrowie i cała resztę.
Buźki przesyłam gorące z miejsca pracy (mam chwilę wolną więc piszę - szefa bowiem nie ma hahahahaha)
pozdrawim raz jeszcze i czekam z niecierpliwością na jakis odzew. zawsze bowiem łatwiej gdy ma sie podparcie:) :D