Balbinko, wydaje mi się, ze dotknęłas bardzo istotnego zagadnienia. Ja też zauwazyłam to w swoim wypadku. Na początku odchudzania za nic! nie przyznałabym się do tego, ile ważę. Nawet własnemu facetowi. Potem zaczęłam się powoli otwierać, ale było to raczej na zasadzie badania reakcji. Wiele osób, nawet tych mi bliskich, coś takiego, jak 100 kg przerażało. W naszych czasach nie ma przyzwolenia na to, żeby kobieta ważyła tyle, co worek ziemniaków. Trendy, mass-media, wzorce - wszystko lansuje wizerunek wiotkiej trzcinki 1.80 o wadze do 55 kg. Dobra, niech im będzie. Tylko na przez te cholerne wzorce wstydziłam się już żyć.Zamieszczone przez Balbina2
Żebym była dobrze zrozumiana - ja nie mam nic przeciwko osobom szczupłym, ale też uważam, że nie należy popadać ze skrajności w skrajność. I nie zaakceptuję lansowania jaki ideały urody modelek, których udo ma obwód mniejszy, niż moja łydka. I nie dlatego, że zazdroszczę. Tylko dlatego, że to chore. Anyway.
Potem zaczęłam bywać na forum gazety.pl. Tam przynajmniej nauczyłam się mówić o odchudzaniu. Ale o wadze jeszcze nie. Właściwie przełomem było przyjscie tutaj. Nauczyłam się bardzo wiele, zarówno jeśli chodzi o myslenie, jak i mówienie o diecie. Przestałam się wstydzić. Jestem taka, chcę się zminić, pracuję nad sobą. Ba! Nawet jestem z tego dumna. A to, że przepoczwarzanie się musi potrwać? Trudno! WY to rozumiecie. Ja to rozumiem. Dlatego to forum jest takie ważne, dlatego cieszę się, że tu jesteście i dlatego tak strasznie lubie tu bywać
ściskam!
Zakładki