-
Fajnie jest zaliczyć sesję w pierwszym terminie, nie? ;) Grats.
No i gratuluję, że tak dzielnie się trzymałaś z jedzeniem. A koncertu zazzzzdroszczę :) .
Miło czytać, że się dobrze bawiłaś - oby więcej takich dni!
A do tego wszystkiego i wadze udzielił się Twój nastrój i pokazuje mniej.. wspaniale :) tego gratuluję najbardziej!
Buziaki i trzymaj tak dalej (a jaki prezent planujesz na 5kg?)
C.
-
Ojejku!!! Jak mnie boli brzuch, kurde le bele. A wszystko te czereśnie. Aż z chęcią wyszłam z oglądania meczu u koleżanki. Wymówiłam się zmęczeniem dziewczyny, z którą miałam razem jechać. Tragedia. No ale one taaaakie pyszne... Dziwne, bo nigdy nie miałam takich sensacji. Ech, ech. Mecz w ogóle mnie nie obchodził, wszyscy kibicowali Espani, to ja też, ale nuda była jak nie wiem, co. Dobrze, że wszyscy gadali i się śmiali, to było miło. Z okazji meczu zamówiono pizzę. Nie tknęłam, nawet nie miałam ochoty. Za to podjadłam chipsów i kromkę chleba, bo byłam bardzo głodna. Lipa, ale trudno. Jutro mam nadzieję, uda mi się iść na aerobik, chociaż pół dnia nie ma mnie w domu. Ech...
A w ramach przygotowań do egzaminu z osobowości dowiedziałam się, że prowadzono badania nad motywacją i wzięto do nich otyłe kobiety. To, co jest dla nas, na diecie, najważniejsze, to to, że te kobiety miały wizualizować sobie sukces w odchudzaniu lub porażkę w owym. Te, które wyobrażały sobie porażkę i dalsze przytycie, schudły średnio po roku o 11 kilo więcej niż te, które wyobrażały sobie sukces. Niesamowite, co? Czyli lepiej straszyć, niż kusić (siebie).
Cauchy, mam jeszcze jeden wpis do odebrania, co mnie trochę stresuje, bo muszę złożyć indeks w poniedziałek za tydzień. A wpis mam od gościa, który nie spodziewał się, że będzie miał tyle sprawdzania i sprawdza od miesiąca. Załamać się można. Ale teoretycznie już po sesji. Juhu! Jeszcze tylko jutro spotkanie z tutorką i laaaba.
A na 5 kilo kupuję sobie płytę ze ścieżką dźwiękową Malowanego welonu, bo i tak ciągle śpiewam te melodie, a do tej pory żal mi było na to kasy ;)
-
GRATKI :D :D :D :D :D
wiesz....wychodzi na to, ze mnie tez po czeresniach pokrecilo w brzuchu..a sie nie spodziewalam :roll: Choroba. W dziecinstwie sie zielone sliwki popijalo woda ze studni i nic :lol: A tu takie rewolucje.
Z ta motywacja bardzo ciekawe. Fakt, ze jak pogapie sie w swoje grube zdjecia i pomysle, ze moze to wrocic, odrazu nienawidze lodowki :wink: :)
-
już komuś to napisałam ,ze jak bedziesz potzrebowała kopa to pisz ja pamiętam miałam tu takie cięzkie chwile weszłam płakałam ryczałam i pisałam co mi przyszło na myśl moze nawet gdzieś znajde ten post wywaliłam z siebie wszystko wiesz jaka ulga naprade więc jak przyjdzie "dół" to wejdż i pisz co ci na myśl przyjdzie uwież pomaga:):):):)pozdrawiam
-
Oooo, gratuluję, superowo, ze juz wszystko do przodu i prawie prawie masz wakacje :-)
Nieprawdopodobny wynik tych badań, bo przeciez do tej pory ciagle się pisalo o tym, zeby sobie wizualizowac sukces na kazdej plaszczyznnie, w jakiej sie o cos staramy. A tu prosze ;)
A, pytalam o to, na jaki aerobik chodzisz, bo bardzo czesto takie dolegliwosci z kolanami wystepuja po fat burningu albo innych bardziej tanecznych. Po TBC raczej nie powinno. Jakby sie to utrzymywalo, to moze skonsultuj z lekarzem, bo z kolanami to lepiej ostroznie :)
-
Tag, no dokładnie. Czasem jedno spojrzenie na moje udo wystarczy, żeby się najeść powietrzem :) A czereśni już dzisiaj nie tykam :)
Golo, hmm trochę mnie wprawiłaś w zakłopotanie, bo przecież ja tu piszę i piszę od 2006 roku :) Ale od kopów to ja wolę słowa otuchy. Niemniej dzięki za miły post :)
Olinka, bo to też nigdy nie wiadomo. Jedni są tacy, drudzy inni. Poza tym, wizualizacja sukcesu na pewno pomaga, jeśli masz za cel np. zbudować dom. W odchudzaniu jest to troszkę inne, bo możesz chudnąć kosztem wyrzeczeń, a możesz tyć, nic nie robiąc. A jeśli chodzi o nowy dom, to masz wybór: albo go budujesz, albo zostajesz w starym. W tym wypadku nie ma co cię odstraszać, bo może być albo dobrze, albo lepiej. W odchudzaniu może być źle albo lepiej. Mam nadzieję, że jasno napisałam :)
Ja na TBC chodzę od lat z przerwami. Po prostu myślałam, że teraz jestem za ciężka i że za szybko przytyłam i tym obciążyłam kolano. Dałam sobie tydzień na wyleczenie, po nim poszłabym do ortopedy czy tam innego lekarza od połamańców. Swoją drogą, do szczęścia brakowałoby mi tylko problemów z kolanami :) Ale dziś zagadka została rozwiązana. Ćwiczyłam na kolanach, w kolanie coś chrupnęło i wszystko działa jak przedtem. Myślałam, że skonam ze śmiechu. Zablokowałam sobie kolano na prawie tydzień. Dobrze, że już minęło, odpukać. Morał z tego taki: jak kolano ma focha, na nic ruszanie się, rozciąganie, trzeba czekać, aż mu przejdzie :) Podejrzewam, że moje prawe kolano jest rozkapryszoną dziewuchą :)
A z newsów, to mój brat zdał dzisiaj maturę :) Wakacje do października. Chyba zrobię mu psikusa 1 września i obudzę go o 7:00. Problem w tym, że ja wtedy musiałabym się zwlec z łoża :) Coś wymyślę :)
Ok zmykam się lenić wakacyjnie, może coś poczytam. Mam kupę zaległych rzeczy :)
-
boszzzzz ..ja chce miec znowu 23 lata i wakacje 3 miesiace :lol: :lol: :lol: :roll: :roll: :roll: :wink: :wink: :wink: :wink: Ale mi brakuje tych czasow, kiedy sie jezdzilo tanio pociagiem na studencki bilet, spalo do poludnia, imprezowalo do rana, i przez 3 miechy zero stresow :) :) :wink:
Masz Bianca juz plany wakacyjne? jakies lenistwo, czy inna rozpusta ? :wink: :wink: :wink: :wink: :wink:
-
Fakt, Tagotta :) Ale póki co, wolę moje nowe 21 lat :) Ale te długie wakacje jeszcze trochę przy mnie zostaną. Bossko :) "Jeździło się tanio pociągiem", ale póki się jeździ "tanio", wydaje się, że się buli nie wiadomo jakie sumy, dopiero jak przychodzi zapłacić 100%, docenia się zniżki :)
A co do wakacji, to póki co leniu****ę i chudnę, a to praca na pełny etat :) poważnie, bo jak gdzieś wyjeżdżam, to dieta staje się męką. No ale może wyjadę do Wrocławia na kilka dni na festiwal filmowy. A we wrześniu planowany jest, na razie luźno, jakiś wyjazd last minute. Zobaczymy. Póki co, jest super. Dzisiaj wychodzę z dziewczynami do miasta. Kocham wakacje, szczególnie te zasłużone. Pierwszy rok studiów to była laba, teraz wszyscy poszaleli i non-stop w ciągu roku trzeba było robić jakieś raporty, prace i inne durnoty :)
A dzisiaj, nie wiem, czy wiecie :) jest 1 lipca. Mierzymy się i doznajemy szoku.
W talii mam mniej 5 cm, w biodrach 3 cm, w udzie 3 cm. Wygląda na to, że naprawdę schudłam :)
-
oj tak zasłużone studenckie wakacje są najlepsze:) ja jeszcze 10go ostatnie zaliczenie i oddaje indeks :) niestety ciazy nade mną jeszcze rozdział pracy magisterskiej, ale to juz nie jest takie straszne :) jak będę się kiedyś nudzić to napisze :) czas do końca września więc nie jest tak źle :) :D
gratuluje spadku cm :) :D pozdarwiam i miłego dietkowania życzę :D
-
Noo, Bianeczko. Centymetry pięknie poleciały, nic tylko się cieszyć i gratulować, co niniejszym czynię.
Ja tam też wolę nigdzie na dłużej nie wyjeżdżać, bo od razu bym miała problem z dietą.. bo to głupio przy kimś tak wydziwiać, a poza tym jak już się przecież człowiek do niektórych produktów przyzwyczai, to potem idź i szukaj takich w obcym miejscu. Brr.
Gratulacje dla brata :) na pewno się cholernie cieszy ze swoich pierwszych dłuuuugich wakacji.
Życzę miłego leniuchowania :)
C.
-
Super! Gratuluję - nie ma to jak pięknie ubywające cm :)
Wiesz co Bianeczko, ja tez Ci zazdroszczę tych wakacji :), tym bardziej, ze ja chyba w tym roku w ogole ich miec nie będę.
-
Zagruba, fajnie Ci, ze już magisterkę piszesz :) Ja w tym roku miałam mini-magisterkę, tak zwaną pracę roczną. Praca nad nią wygląda podobnie, choć oczywiście kaliber nie ten sam :) Więc spinaj się, kończ ten rozdział i leniu**** :) I wpadaj, jak często dasz radę :)
Cauchy, no dokładnie, a poza tym jak inni jedzą coś pysznego albo idą do knajpy, to co ja mam robić? Jeść rzodkiewki w kącie albo zostać w domu? Bez sensu. Nie na tym wakacje polegają i zwykle kończy się tak, że tyję zamiast chudnąć. Wbrew sobie, bo zapał do diety trwa, tylko okoliczności nie pomagają...
Olinko, no cóź, nie zawsze można odpocząć po wysiłku. A co? Praca Cię pochłania? Mam nadzieję, że chociaż weekendy będą ok :)
W całym tym tygodniu tylko raz byłam na aerobiku, a następny chyba pójdę dopiero jutro. Jej, a tak strasznie chciałabym pomachać nogą. Co prawda nie ma tego złego. Byłam wczoraj na urodzinach koleżanki. Poszliśmy na kręgle. Dzisiaj tak mnie bolą mięśnie, że aż jestem w szoku: nogi, tyłek, ręce. Te kule jednak trochę ważą :) A poza tym było fantastycznie. Wszyscy ciągle się śmiali, gadaliśmy zupełnie na luzie. Cieszę się, bo towarzystwo było mieszane, to znaczy, część się znała, część nie i czasami kiepsko takie mieszanki wychodzą :) Ale nie tym razem :)
W ogóle po tej sesji czuję się tak, jakby pękł balonik. Nie spotykałam się z wieloma ludźmi, no bo wiadomo, egzaminy, a teraz prawie codziennie "odnawiamy znajomości". Dzisiaj też spadam zobaczyć się z przyjaciółkami, więc pewnie wrócę na forum rano :)
-
Bardzo się cieszę, że życie towarzyskie u Ciebie tak kwitnie :) . Ja dziś stwierdziłam, że wolałabym cały sierpień przesiedzieć w domu i nie pokazywać się ludziom na oczy, bo taka wstrętna jestem. I ten upał, już nie wiem co mam na siebie założyć, żeby jeszcze wyglądać jak człowiek i przy okazji się nie ugotować, eh.
No ja też często piszę o sobie na cudzych wątkach :lol:
W każdym razie - życzę codziennie takich miłych spotkań, byle nie były przy chipsach i piwsku ;) . No i żeby z kolanem już było wszystko dobrze, żebyś sobie pomachała.
Buziaki, C.
-
Właśnie wróciłam. Mega wcześnie, bo znajome jutro lecą do pracy. Piwo było, ale ostatnio tak mało jem, że chyba na dobre mi to wyjdzie. Kurcze, nie czuję głodu i zapominam o jedzeniu. Wy też tak macie/miałyście na początku diety? Bo ja już nie pamiętam...
Cauchy, pisz u mnie, ile chcesz. Ja ostatnio i tak mało gadam. Ok, idę pobyczyć się przed tv, chociaż przez te wakacyjne zamulacze i tak nie ma co wieczorem obejrzeć, a wszystkie nagrane w sesji filmy już obejrzałam :)
-
:D Cześć Bianko !!! :D
Och, jak ja Wam zazdroszczę tych wakacji :roll:
W tym roku nawet urlopu nie bedę miała w jakimś przyzwoitym miesiącu, o ile w ogóle.
A zanim się okazało, że podejmę pracę, to chciałam na parę dni nad morze wyskoczyć :roll: Mam wprawdzie blisko, bo tylko 200km i mogę jechać na weekend, ale trudno wtedy o nocleg i dojazd do morza (ostatnie 30km) trwa tyle co cała trasa. Takie są korki. Dlatego zawsze lubiłam sie wybrać i wracać w środku tygodnia. Wtedy są i warunki na drodze i noclegowe.
Ale ja tu o swoim nierealnym urlopie sie rozpisałam, a miałam Ci pozazdrościć jeszcze odnawiania zaległości towarzyskich. ZAZDRASZCZAM 8)
POZDRAWIAM BIANKO SŁODKO!!! BAW SIE DOBRZE W FAJNYM TOWARZYSTWIE :D
-
Ja też zazdroszczę wakacji, bo mi się żaden wyjazd też nie kroi, a teraz codziennie do pracy.. dzisiaj tam przesiedziałam 9.5 godziny, matko.. Tyle dobrego, że większość tych dni pracowych będzie się też wiązało z jeżdżeniem na rowerze.
Też tak zawsze miałam na początku diety, że najpierw trzeba było pilnować, żeby zjeść ten tysiąc i nie więcej, a potem to w ogóle apetyt znikał i trzeba pilnować, żeby w ogóle do tysiąca dobić.. niestety potem przyjdzie ponownie górna część sinusoidy ;) i trzeba będzie powstrzymywać wewnętrznego żarłoka przed wyjściem na zewnątrz i dorwaniem się do rąk i paszczy. Grrr wrrr uciekaj potworze!
A jutro w TV "Billy Elliot" i "Boogie Nights", dwa fajne filmy.
Bianco, otrzymujesz misję - wywakacjuj się porządnie, za mnie i za Jesi.. :)
I diety się trzymaj!!
Buziole!
C.
-
przypominam sobie (kieeeedy to byyyyloo :wink: :wink: :wink: ), ze na poczatku diety tez zapominalam o jedzeniu....teraz tez mi sie zdarzy, pod warunkiem, ze mam za duzo pracy na glowie :twisted: :wink: Zawsze jakis plus "nieposiadania" wakacji :lol:
-
8) Wpadłam, zostawiam wiatr we włosach i miedzy literkami, i ...WYPADAM . PA! :lol:
-
O rany, wróciłam dzisiaj w nocy z Sandomierza. Byłam tam u koleżanki z jeszcze jedną koleżanką i we trójkę trochę pozwiedzałyśmy, odwiedziłyśmy naszą ulubioną kawiarenkę, a potem gadałyśmy, oglądałyśmy filmy itd. Minus tej wycieczki to trochę więcej na wadze. W sobotę wyjechałam o świcie i nie zdążyłam się zważyć, więc nie ma akutualizacji suwaczka. Mam nadzieję, że nastąpi ona w sobotę, ale nie wiem, bo przez te dwa dni absolutnie nie byłam na diecie. Ale teraz już jestem ;)
Miałam wracać wczoraj o 17, ale było za dużo chętnych do powrotu do Wawy i kierowca już nas nie wpuścił. W Sandomierzu obowiązuje zasada kto pierszy, ten lepszy i zamknięto nam drzwi przed nosem, dosłownie. Co za pech. Szczególnie, że jedna z nas już dzisiaj rano musiała stawić się w pracy. W końcu załapałyśmy się na autobus o 0:50. Tragedia. Scenariusz do Dnia Świra musiał powstać właśnie w autobusie... Wszyscy pijani, chamy z Polibudy, żołnierze i pan z mini-pieskiem. Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. W domu byłam koło 6, spałam do 13 i przez to dzisiaj jadłam za późno. Ale nvm.
Pogoda dzisiaj fatalna, leje i od rana (czyli od 13) same chmurska na niebie. Obudziłam się z bólem głowy, myślałam, że przeszedł i poszłam na aerobik. Jak tylko weszłam na salę, głowa zaczęła mi pękać, a jak na złość dzisiaj był straszny wycisk. Chciałam wyjść w trakcie, ale zaparłam się i zostałam do końca. Koszmar, nienawidzę bólu głowy.
Dzisiaj jeszcze popracuję nad kwestionariuszem na jutro (ostatnie spotkanie z tutorką przed październikiem) i idę lulu.
Jesi, bierz namiot i biwakuj! Albo jedź we wrześniu, jak już nie ma tłumów. Ja też mam nadzieję, że wyskoczę gdzieś wczesną jesienią. Na razie "tylko" weekendy pozostały :)
Cauchy, nie trzymałam diety, jak to zawsze u mnie na wyjazdach, ale za to odpoczęłam za conajmniej trzy osoby, przysięgam :)
Tagotta, no tak, tak, u mnie te początki diety wracają co jakiś czas, więc mogłabym się już nauczyć, jak to jest :)
No ok, lecę. I tak piszę tego posta robiąc jeszcze trzy inne rzeczy na raz, co pewnie widać po chaotyczności-wiadomości :) Buziaki :*
-
ale jazda :wink: :wink: trzymaj sie tam dzielnie :)
-
:D Wrzesień Bianko odpada :( Ja uwielbiam położyć się na plecach na wodzie i.......do góry i w dół, do góry i w dół...............moge tak godzinami :D , tylko od czasu do czasu podnoszę głowę i sprawdzam, czy nie dryfuję do Szwecji :lol: A we wrześniu woda już zimna i z moczenia ciała nici :P
Fajnie spędziłaś koleżeński weekend. Czasem przydaje sie taki odskok od rzeczywistości.
A dietę nadrobisz w tygodniu i w sobotę zmienisz ślicznie suwaczek w prawo. :D
Pozdrawiam !!!
-
:)
No to dobrze, że sobie wypoczęłaś. Ale teraz już wracasz do diety, co?
Ja nie wiem jak to z Wami jest dziewczyny - co jedna, to ma jakieś wpadki i wakacyjne odstępstwa od diety. A przecież wakacje to najlepszy okres, żeby dietować, ćwiczyć i chudnąć - jest mnóstwo pysznego, świeżego żarcia, pogoda sprzyja sportowi, a Wy co! Skandal i tyle :P
Wracaj do diety i chudnij ślicznie, żeby sobotnie ważenie Cię mile zaskoczyło po tym weekendzie sandomierskim.
A zasada w PKSach "kto pierwszy, ten lepszy" niestety obowiązuje w bardzo wielu miejscach - kiedyś tak z Torunia myślałam, że nieprędko do domu wrócę.
Buziaki dla Ciebie i życzę wytrwałości!
C.
-
:shock: A dla mnie (już kiedyś o tym pisałam) lato, to najgorsza pora na odchudzanie :P
Ale ja w ogóle odwrócona jestem :roll: :wink: :lol:
Pozdrawiam Bianko !!!
-
No tak Jesi, ale jeśli się to wszystko policzy, to last minute do ciepłych krajów we wrześniu kosztuje mniej-więcej tyle samo co polskie morze w sierpniu, więc poszukaj i a nuż będziesz miała super wakacje :)
no ale Cauchy, to nie tak wygląda. Latem owoce, owszem, są, ale cała reszta nie znika nagle pod ziemię. Całe to gadanie o odchudzaniu się latem zawsze było dla mnie wielką bzdurą. Nie znaczy to oczywiście, że wszystkim ma być łatwiej chudnąć zimą :) Po prostu ja tak mam. A to, że nie trzymam diety na wyjazdach nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Tak mam i nie będę się męczyć.
Wielkim sukcesem jest dla mnie to, że chodzę na aerobik i nie odpuszczam sobie nawet, jak jestem zmęczona czy śpiąca. A jeśli przez tą moją kulawą dietę będę wolniej chudła, to trudno. Z nikim się nie ścigam. Myślałam nad tym i wolę być zdrowa i sprawna niż chuda. Szczupłe ciało to na razie dla mnie dodatek. Pewnie mi się to zmieni, ale o tym dopiero się kiedyś przekonam. W sobotę na pewno nie będzie mniej niż na suwaku. Ale, jak już mówiłam, nie to mnie teraz zajmuje.
Poza tym, u mnie nic nowego, nie ma co pisać. Więc lecę.
-
:D No to leć, tylko przyleć znowu!!! :D
-
Spoko spoko.
Ja Cię na nic nie namawiam czy coś. Tak tylko swoje przemyślenia o letnim odchudzaniu opisałam.
Na wyjazdach z dietą ciężko jest, wiem o tym. Póki co mi się żadne nie szykują - niezbyt mnie to cieszy, no ale przynajmniej dietę utrzymam - choć jeden plus jest.
Podziwiam Cię z tym aerobikiem :) będziesz miała dzięki temu nie tylko szczupłe, ale i ładnie wyrzeźbione ciałko, więc 2in1. A podejście też super, nie ma się gdzie spieszyć. Ważne, żeby zdrowo i do końca.
Buziaki :)
C.
-
Heloł, heloł. Dawno mnie tu nie było, ale jakoś nie mogłam znaleźć chwili. Chwil tych jest zdecydowanie więcej, kiedy nie mam czasu na forum, tzn. muszę się uczyć :)
Cauchy, jak Ty pięknie chudniesz! Gratulacje!
Ja już jestem totalnie uzależniona od aerobiku. Teraz wyjeżdżam do Wrocławia na festiwal filmowy, co prawda na 4 dni, ale następny raz na aerobik pójdę dopiero w środę i już się wkurzam. Wczoraj poszłam odrobić dzisiejsze zajęcia, na które nie pójdę i chociaż tyle dobrze. Chociaż byłam u nowej trenerki i nogi mi dzisiaj puchną z bólu :) Dała nam taki wycisk, że podczas rozciągania nie mogłam utrzymać nogi w górze, tak mi drżała :) Fantastycznie :)
A no i jeszcze jedna rzecz. Czytałam ostatnio o badaniach, w których porównywano dzieci na diecie i dzieci ćwiczące. Nie wiem, czy to dotyczy tylko dzieci, ale przyjmując, że nie: jeśli tylko ćwiczysz, obniża ci się poziom cholesterolu we krwi i jesteś sprawniejszy, ale wskaźnik BMI pozostaje bez zmian. Natomiast tylko na diecie możesz rzeczywiście i na dłuższą metę schudnąć. To tak dla informacji. Problem w tym, że z tą moją dietą jest trochę na bakier. Tzn. nie obżeram się już od nie wiem, kiedy, ale też nie jestem na diecie jako takiej. No i dlatego zastój na wadze trwa. Ale są też plusy. Spodnie codziennie wmawiają mi, że jednak jestem chuda (no dobra, chudsza), więc wczoraj postanowiłam udowodnić im, że jednak nie. Wyciągnęłam spodnie, w których ostatnio chodziłam w październiku i... pasują idealnie! A przestałam je nosić jak byłam jakieś 4 kilo chudsza niż teraz, bo mi się z nich brzuchol wylewał! Cud! Szkoda tylko, że są poprzecierane na udach i już ich więcej nie założę, ale wczoraj chodziłam w nich po domu na poprawę nastroju :)
No a dzisiaj-zaraz wyjeżdżam, jadę z nowym towarzystwem. Nie wiem, jak ono je, ale raczej niewiele, więc myślę, że z dietą nie będzie większych problemów. Może po powrocie uda mi się dobijać do 1000 i do 18 (z tym może być jeszcze trudniej).
PS. Brat dostał się na wymarzone studia. Pasmo sukcesów :D
-
:shock: :D :D :D OGROMNIE SIE CIESZĘ, ŻE CI STARE SPODNIE TAK FANTASTYCZNIE POPRAWIŁY HUMOR !!! :D :D :D
Jednak sylwetka dużo lepiej wygląda po ćwiczeniach, niz tylko po samej diecie. Dlatego najlepiej łączyć te dwie rzeczy o ile sie da. Wtedy efekty są najlepsze. :D Sama sie o tym przekonałaś. Waga większa, a cm mniej :D :D :D
Super wyjazd sie szykuje, więc baw się dobrze i na całego !!! 8)
No i gratulacje dla brata ! Wiem jaka to radość, bo mój syn też właśnie jest na tym samym etapie edukacji i cieszymy się, że dobrze mu poszło !!! :D :D :D
-
:)
To widzę, że ze spodniami się zgrałyśmy, ja wczoraj też w poprzednie weszłam i się cieszyłam jak głupek - gratuluję Ci bardzo bardzo :) . Najwyraźniej to właśnie te ćwiczenia pomogły - mimo że ważysz więcej, to jesteś bardziej zbita czy coś ;) i się brzuchol nie wylewa. I dobrze!
To kiedy się zabierasz za przykładne dietowanie? ;)
Życzę dobrej zabawy we Wrocławiu i oczywiście gratulacje dla brata. A jaki to kierunek, tak z ciekawości zapytam?
Buziaki i wracaj do nas szybciutko!
C.
-
:) :) :) :) Ale fajnie, ze sie tak uklada :)
Ze sportem to nie ma co ukrywac :) Cialo wyglada o niebo lepiej. Ja tez chodze teraz luzacko w spodniach, ktore pasowaly dopiero jak bylam 2 kg chudsza :) No i blogoslawie LATo, ze mozna rowerem jezdzic po polach i lasach, a nie w domu skakac przed telewizorem :) :) :wink:
-
Hej, wróciłam. Było eeeekstra. Co prawda po tym czwartkowym wycisku ledwo chodziłam przez dwa następne dni, ale ok :) Prześmieszne to było :)
W ogóle w tym Wrocławiu wszędzie łaziłyśmy na piechotę, zrobiłam chyba ze 100 km :) I nie było w ogóle czasu na jedzenie, szał nas ogarnął z filmami :)
Jesi, "najgorsze", że moje nowe, obecne spodnie ze strechem też mi już zjeżdżają z zadka :) A waga wciąż ta sama :)
Może za kilka dni, jak mi się małpa skończy, to się dowiem, ile tak naprawdę ważę :)
Pogratuluj synowi-studentowi :)
Cauchy, dietowanie trwa, ale nie mam tego kopa co się czasem zdarza, że lodówka po prostu dla mnie nie istnieje :) Chociaż fakt, że już nie łażę jej oglądać non stop :) Będę donosić o postępach. A brat będzie studiował... informatykę :) Pokrewna dusza, co nie, Cauchy? :)
Tagotta, no fakt, ćwiczenia rządzą i wymiatają :) Jeszcze jak bym schudła tak z 7-10 kilo, to zaczęłabym biegać publicznie. Na razie mi wstyd :)
-
Rany, kolejny wyjazd weekendowy, tym razem raczej nieplanowany, przynajmniej przeze mnie. Byłam u dziadków, wróciłam wczoraj.
Waga ani drgnie, dobrze chociaż, że nie przytyłam przez te trzy dni, bo wiem, do czego jest zdolny babciny obiad, solidnie podlany sosami i bułką tartą. Przynajmniej wywalczyłam fasolkę szparagową bez zasmażki, fuuuj.
W każdym razie, wróciłam, ale wczoraj byłam tak umęczona i było tak niesamowicie gorąco-żarząco, że nie poszłam na aerobik. Dzisiaj za to planuję dać jeszcze jedną szansę pilatesowi, ale to chyba jednak nie dla mnie, zobaczymy :)
-
:? No ja w upały też wymiękam z ruchem. I nic na to nie poradzę.
Dobrze, że Ci nie przybyło po babcinych obiadkach. To ważne.
Pozdrawiam Bianko :D
-
O nie, będę płakać :( Forum mi się każe przenosić. A za mną 100 stron wątku. Może to jednak będzie kop solidny, żebym wreszcie przestała sobie bimbać i zaczęła poważnie dietować. Póki co, nawet nie chce mi się liczyć kalorii, a wiadomo, nie liczę i dieta okazuje się dietą bezsensowną, żeby nie powiedzieć: nieistniejącą. Dobrze chociaż, że regularnie ruszam ciałem na aerobiku :)
No nic. Miło było. Żegnam moje archiwum, do zobaczenia na nowym forum :)
Link: http://www.dieta.pl/grupy_wsparcia/showthread.php?t=213