-
No kuuurcze na chodnikach leży pierzynka! Ja pierdziu, chyba muszę normalne buty wyciągnąć, bo ostatnio dla wygody wszędzie biegam w adidaskach...
Ksiądz niedawno wyszedł i teraz powinnam siadać do nauki a tu zero motywacji. Nie no ale muszę to skończyć i iść spać, bo już mi się oczka kleją :/
No nic to, idę czytać artykuły. Plan pracy mam, teraz jeszcze go wykonać :)
-
:shock: No nie wierze... no w snieg jeszcze uwierze ale ksiadz po czynsz, tfu, po koledzie w LISTOPADZIE?? Koniec swiata....
Chociaz... ledwie Halloween sie skonczyl to juz swiateczne dekoracje w sklepach wisza :roll:
-
No to z kolędą, to ja rozumiem. Bo oni zwykle chodzą do Wielkiego Postu. A w tym roku Post zaczyna się 7 lutego, strasznie wcześnie. Nasza parafia jest ogromna no i z tego powodu chodzą już od tego tygodnia. Ale czynsz to im trzeba wciskać na siłę. :)
No ale najważniejsze: przeżyłam! Referat wygłoszony, kolokwium napisane. Dostałyśmy 4+, ja się cieszę, ale moja partnerka narzekała, czym mnie wkurzyła niemiłosiernie. No ale na szczęście to koniec mojego z nią obcowania :) Ćwiczeniowiec tylko powiedział, że obniżył nam ocenę, bo podawałam za mało przykładów w referacie. Jednak prawda jest taka, że on po prostu mi przerywał i sam gadał, zajęcia się skończyły, a ja przez niego nie dokończyłam referatu. Tylko, że ja mam to gdzieś, ja się cieszę, że to już za mną. Wreszcie się wyśpię, chyba, że mi się nie będzie chciało wysypiać :)
A no i jeszcze coś :) Miałam okienko i poszłam na zakupy płaszczowe. Ale nie było nic fajnego. Wkurzyłam się i pocieszyłam kremem do twarzy :) I ostatnim rzutem na taśmę zdecydowałam, że wieczorem po ostatnim seminarium pojadę do innego centrum handlowego. Deszcz lał jak z cebra, tłok w tramwaju, ale dojechałam i MAM PŁASZCZ! Jest piękny, taki, jaki chciałam, ale z Zary, więc wzięłam XL i jest na mnie ciasnawa. :/ Okropny sklep dla grubasów. No i drogi był, ale stwierdziłam, nauczona doświadczeniem, że jak coś mi się baardzo podoba, to mam to kupić i już, bo potem będę żałować, a w sklepie już tego nie będzie i lipa. Wspaniały dzień.
Dietowo też wspaniale :)
-
:D :D :D :D :D :D :D Same dobre wiesci :D :D :D :D :D :D :D Pokazesz nam gdzies ten plaszcz? :roll: :roll: :roll: :D :D :D :D :D
-
No właśnie nie pokażę, bo nigdzie tego w necie nie ma :? a foty teraz nie zrobię, bo aparatu, okazało się, brak. Jest wełniany (ze sztuczną domieszką), krótki, w czarno-białą grubą jodełkę. No wspaniały. I ma takie super dodatki :)
No i złapałam się na promocję "kup 3 pary majtek i zapłać mało". Uwielbiam takie promocje :)
-
Ojej, no to jak najszybciej skombinuj aparat i sie nam tutaj zaprezentuj :D
W tych majtkach tez mozesz :lol:
-
No żesz kurde. Wczoraj budzę się i chcę umierać. Głowa pęka, gardło pęka, cała jestem spocona. Idę do łazienki i ledwo wracam. Naprawdę, cudem doczołgałam się do łóżka, bo już miałam ciemno przed oczami i o mało nie zemdlałam. Okropne uczucie. Chciałam to przespać, więc spałam do 12, no ale w końcu się obudziłam i było tak samo beznadziejnie. Gorączka i te sprawy. No ale najadłam się paracetamolu i wieczorem było lepiej. Dzisiaj idę do lekarza, to mi chociaż da zwolnienie z w-fu :) Dzisiaj gorączki już nie ma, ale podejrzewam zapalenie gardła, bo boli jak diabli! Posiedzę pewnie dwa dni w domu.
A z lepszych wieści: schudłam kilogram! No wzorcowo wręcz. Strasznie się cieszę. Brzuch się spłaszczył i już prawie jestem chuda :) Hehe
Wieczorem już tak mnie nie ciągnie do jedzenia. A co jeszcze lepsze, to nie mogę w siebie wcisnąć "standardowej" porcji, bo jest za duża. Wspaniale. Baardzo się cieszę :D
Butterku, w majtkach wam tu latać nie będę, bo padniecie na zawał :)
Ok, lecę się kurować :)
-
Ok Bianca, chyba od mojego meza sie jakos zarazilas :D On tez mi umieral pare dni temu, teraz jest na antybiotykach i juz ciut lepiej.
Bylas u tego lekarza??
Gratuluje straconego kiloska CHUDZIELCU! :lol: :lol: :lol: Masz sliczny suwaczek, normalnie zaczynam zazdroscic, mam nadzieje ze wplynie to na mnie jakos pozytywnie :D
-
No tylko proszę mi tu nie słodzić. Chuda to ja byłam osiem kilo temu. Oczywiście subiektywnie chuda, ale i tak było fajnie. Teraz co prawda też nie jest aż tak strasznie źle, ale jest źle, więc chudniemy dalej. :)
Ty do tego jeszcze ćwiczysz, więc w ogóle super! Ale ale, niedaleko mnie otworzyli Gymnasion tylko dla kobiet, więc może wpadnę :) Co prawda nie podoba mi się to "tylko dla kobiet", ale Gymnasion ma to do siebie, że jest ogromny, więc może będzie fajnie. Pozostałe Gymy są za daleko ode mnie i zupełnie nie po drodze. Ta moja siłownia krok od domu też jest fajna, ale czemu by nie spróbować czegoś nowego?
Kiedyś napaliłam się na siłownio-aerobownię, którą otwierali dwa bloki ode mnie. Mogłabym nawet w tym dresie wyskoczyć prosto pod prysznic. Ale nigdy tam nie poszłam, bo ceny jak z kosmosu, a w siłowni, uwaga, uwaga: jedna bieżnia, jeden stepper, jeden rower no i jakiś atlas. No żenada. U mnie w klubie jak były trzy bieżnie, to już się ludzie w kolejce ustawiali i wisieli sobie nad głowami. :)
A u lekarza byłam. Mam zapisaną jakąś miksturę, którą odbieram o 17 i nieśmiertelny Bioparox, więc obyło się na szczęście bez antybiotyków. Co prawda Bioparox jest antybiotykopodobny, ale z naciskiem na "podobny" :) Ale to gardło mnie zaraz zabije. Staram się nie gadać.
Kurcze, śnieg sypie.... Ile do wiosny? Bo ja się już doczekać nie mogę :)
-
No i jak Bianus? jak zdrowie? podleczylas sie choc troche?
Co do mojego cwiczenia... to kazda wymowka jest dobra by nie isc do klubu... Teraz gdy sie przeprowadzilam mam zupelnie nie po drodze, wiec naprawde rzadko tam bywam...
-
Raaany ale męka z tym przeziębieniem fatalnym. W zeszłym tygodniu w ogóle nie miałam siły na nic. Nie mówiąc już o poprzednim tygodniu, kiedy to nie ruszałam się z domu przez większość czasu. Tydzień temu prawie nie spałam, bo musiałam nadgonić z wszystkimi pracami, które mi się nawarstwiły przez chorobę i tak w koło macieju :( Najbardziej mnie denerwują takie zajęcia, które niczego nie uczą, a wymagają. Przychodzimy w środę, oddajemy raport, prowadząca mówi dwa zdania i zadaje kolejny raport na za dwa tygodnie. Samo napisanie to luzik względny, jedyne parę godzin, ale do tego przeprowadzenie badań i inne upierdliwe rzeczy. No, ponarzekałam i już mi lepiej.
No więc już jestem, wróciłam i znowu będę bywać regularnie, bo mimo natłoku zajęć, wypracowałam sobie względny grafik i staram się go trzymać. Poza tym mam skądś motywację do nauki. Oby utrzymała się parę tygodni, byłoby miło :)
Z dietą niestety gorzej. Waga waha mi się o parę deko, ale w sumie ni to chudnę, ni to tyję. Fakt, że nie trzymałam się jej ściśle, po drodze były imieniny taty i inne tego typu przeszkody, no ale bez przesady.
Niedobrze mi, jak widzę te moje ogromne uda, coś z tym trzeba zrobić i już.
Raaany jak pada śnieg za oknem. Istna zawieja. A ja oczywiście nie wzięłam czapki, bo nie uwierzyłam w ten napływ arktycznego powietrza, chociaż TVN24 ostrzegało :)
No ale nic to. Dzisiaj wracam do domu około 20:30 i przy odrobinie szczęścia nic nie zjem po powrocie zamykając w ten sposób bilans na plus. Na plus dla diety oczywiście ;)
Buttermilku, tak na koniec, żeby nie przynudzać, to tak się mówi, że odległość nie powinna mieć znaczenia, jak się bardzo chce, bla bla. Ale jednak jak masz klub blisko, to większe szanse, że tam zajdziesz. Jak ja przez miesiąc nosiłam ze sobą ubranie do ćwiczeń, żeby wstąpić do klubu zaraz po zajęciach, to byłam niezadowolona, bo wiadomo, że torba ciężka i wypchana itd. :) Więc ja rozumiem. No i sama staram się teraz siebie namówić do ćwiczeń w domu, przynajmniej na brzuch i nogi. Zobaczymy. Dzisiaj mam w-f, więc problem ćwiczeń w domu odpada :)
-
No, ja sobie wlasnie postanowilam ze skoro do klubu mi nie po drodze to zabiore sie za cwiczenia domowe... i wszystko jest ok do momentu gdy do domu juz przyjde, wtedy okazuje sie ze jest milion innych rzeczy do zrobienia, albo inne wymowki... Prawda jest taka ze nienawidze cwiczyc i tyle. A zapalu wykrzesac nie umiem...
Dobrze, ze chociaz ten wf masz, korzystaj poki musisz :D
-
Bianus, zycze Ci duzo zdrowka oraz wspanialych Swiat! no i zebys czesciej wpadala na forum bo mi Cie brakuje...
http://i80.photobucket.com/albums/j1...eetopimage.gif
-
Bianus, cudownego Nowego Roku Ci zycze! I nadal czekam niecierpliwie...
http://i80.photobucket.com/albums/j1...ppynewyear.gif
-
No dobra, wstyd straszny; wstyd ten trwa i trwa, i dopiero dzisiaj przemogłam się, żeby tu wrócić. Głupota ludzka (tj. moja) nie zna granic, naprawdę. Ważyłam 70 kilo. Matko, jakie to było piękne. Teraz aż trudno uwierzyć, że mogłam osiągnąć taką wagę. Może przyszła mi zbyt łatwo? Bo tak mi się właśnie wydaje, że jak już wskoczyłam na tory diety, to szło prosto. Najgorsze jest to cierpienie, te obsesyjne myśli o sobie i o tym, jak się fatalnie wygląda, kiedy jest się tłustym (czyli teraz). Najgorsze jest to, że ja znowu nie potrafię sobie wyobrazić, że mogę być chudsza niż teraz. A przecież mogę... Czasem patrzę na swoje nogi i widzi mi się, że z nich nie da się nic okroić i wątpię w dietę, no ale potem widzę siebie całą w lustrze i złudzenie mija. Myślenie otyłego człowieka to naprawdę niezbadane tereny. No ale kończę te wynudzenia, bo znając moję zapędy eseistyczne, wydałabym zaraz feletion, conajmniej.
Do rzeczy. Wróciło moje ukochane 15 kilo. Napchałam się po szwy i zobaczyłam na wadze 86 kilo. Boże, myślałam, że się rozpłaczę. Najgorsze jest to, że te kilosy wracają nocą albo jakoś chyłkiem i, ja przynajmniej, ich nie zauważam. Potem widzę 3 kilo więcej i myślę, że zgubię jutro, a potem nagle jest już 10 więcej, skokowo. I kiedy wróci cała reszta wygnańców, siadam i liczę, ile zajmie mi zgubienie 15 kilo, czyli, optymistycznie, 15 tygodni i płakać się chce. I znowu trzeba nakupić ogromnych spodni, z których większość zatrzymuje się na kolanach, kozaki nagle się nie dopinają, wszystko się trzęsie. Nie mówiąc już o kondycji. Wcześniej pisałam, że na aerobiku czuję się jak naoliwiona maszynka. Trzeba założyć nogę na głowę, zakładam, trzeba stać na jednej ręce, stoję. A teraz podbiegnięcie do autobusu to misja życia. Żenada, co za wstyd. Znowu jestem cicha, nic nie mówię w towarzystwie, bo przecież jak chlapnę coś głupiego, wszyscy pomyślą "co ten grubas bredzi". Prawda to, czy nieprawda, nie sprawdzam, ale tak się właśnie czuję.
Dwa tygodnie temu zaskoczyłam i schudłam 3 kilo. Znowu był ten dietowy flow. Ale nieostrożnie zjadłam coś w weekend i minęło, przybył za to jeden kilogram. Dobre jest jednak to, że już drugi miesiąc ćwiczę. Najpierw miesiąc chodziłam na bieżnię, teraz chodzę na aerobik. Powoli zastane mięśnie budzą się do ruchu, tłuszcz na razie dzielnie siedzi na miejscu, bo niestety wciąż jem za dużo. Ale mam nadzieję, że jeszcze dwa takie listy jak ten i znowu zaskoczę.
Doceniam to, jak wszyscy mnie tu wspierali. Obawiam się jednak, że tym razem wszyscy się wkurzą, bo ile razy można opowiadać o wilku. W końcu nikt nie wierzy, że wilk przyszedł. Tak, czy inaczej, muszę wreszcie schudnąć. Dla siebie i dla mojego zdrowia. Mam 21 lat. Kiedy, jak nie teraz? Kiedy życie już mi minie? Dość już go minęło.
-
Bianeczko kochana!
Jak się strasznie ucieszyłam, jak zobaczyłam Twojego posta u siebie, to nawet nie wiesz :D . Oczywiście nie cieszy mnie, że kilogramy Ci wróciły, rozumiesz to chyba doskonale.. ale dobrze mieć tu kogoś tak dobrze znajomego z dawnych czasów, nie? :)
Doskonale rozumiem o czym piszesz, zresztą zajrzałaś do mnie, to wiesz.. wróciło do mnie wszystko, co z takim wysiłkiem zrzuciłam dwa lata temu i ja też jakoś nie zauważyłam kiedy to się stało. Nie dostrzegłam tych drobnych 38 kilogramów wracających skokowo, jak to ładnie ujęłaś.. eh!
Nic to. Ważne, że znów próbujemy, oby nauczone doświadczeniem.. pomyśl sobie kochana, że inni mają gorzej, bo nadrobili nie 15 a 38 ;) . Bierz się za siebie póki czas, życie mija i nie warto go marnować na użalanie się nad swoją wagą i dziwienie się, że kondycja jakaś taka beznadziejna :lol: .
Z aerobikiem super :) sama bym pochodziła gdzieś, ale się wstydzę zwyczajnie. Kiedyś się przemogę, ale póki co nie ma bata. Trudno. Poprzednio się udało schudnąć, to myślę, że i tym razem się uda. Chociaż nie mam złudzeń co do tego, że na pewno tym razem potrwa to dłużej.. co zrobić :) .
Mamy jasno określony cel, dążymy do niego i tym razem nie tylko do niego dotrzemy, ale też pozostaniemy w tamtym miejscu już na zawsze, tak? Tak! :)
Nie poddawaj się nigdy więcej i zostań na forum, ja się na pewno na Ciebie nie wkurzę i będę wspierać póki mi starczy sił, zobaczysz!
Bądź dzielna i nie zostawiaj nas tutaj, a tym bardziej mnie nie zostawiaj ;)
Pozdrawiam cieplutko!
C.
-
Biaaanka! No kogo ja widze :D :D :D :D :D Ale mi sie morda ucieszyla :D
Do dupy to wszystko z naszym odchudzaniem. Widzisz - ja przytylam moze z 3 kg od mojej najchudszej wagi i wiem, ze to, ze TYLKO 3, to glownie dzieki temu, ze siedze tu na forum niemal codziennie i mnie to mobilizuje. Zaczelam juz pisac dzien w dzien co jem, liczyc, notowac...wiesz...zeby sie trzymac. No i niestety....od dwoch lat czlowiek jest na diecie.....chyba akurat przechodze kryzys, ze ile mozna..... :roll: ...no ale jak trzeba to trzeba. Jak sie czlek nie umie pilnowac i zyc normalnie, to musi zapisywac, spowiadac sie i odmawiac sobie tysiaca rzeczy :twisted:
Rewelacyjnie, ze uprawiasz sport....widzisz...u mnie w to wlasnie najtrudniej sie wbic.
Trzymam za Ciebie kciukasy! Ty jestes twardziel....pamietam przeciez :) :) :) :) :)
-
No witam, witam. Samo mi się dzisiaj tak wcześnie (świtem bladym) obudziło :shock: Rodzina nawet o stres egzaminacyjny zaczęła podejrzewać. No ale nic z tych rzeczy ;) Niemniej jednak, przyszłam i odpisuję.
Cauchy, dzięki :) Ja też się wstydzę chodzić na aerobik, dlatego najpierw chodziłam na siłownię, żeby się nie zasapać na śmierć na pierwszych zajęciach. Teraz już jest ok, choć oczywiście wciąż wydaje mi się, że wszyscy się na mnie gapią z politowaniem (choć racjonalnie rzecz ujmując, pewnie tego nie robią :)) Ale słuchaj, Ty przecież rowerujesz, to też super! Ani się obejrzysz, a będziesz śmigać na jakich ćwiczeniach chcesz.
Tagotta, jak miło, że wpadłaś (znów)! No ja oczywiście wykombinowałam, że po co mam siedzieć na forum, skoro można jeść w spokoju, bez opieprzu :) Cóż za logika zaćmionego umysłu. Dieta jest na całe życie. Stety czy niestety i jak się o tym zapomni, to kanał. Dobrze, że chociaż Ty się tak dzielnie trzymasz!
Dżizus jak jest wcześnie. Mózg mi się jeszcze nie obudził. Ja jestem typowa sowa. Najłatwiej jest mi się uczyć od 23 i spać do 12, ćwiczyć też wolę wieczorem.
A z innej beczki; zaczęłam chodzić na siłownię i teraz na aerobik żeby zacząć chociaż udawać dietę, a poza tym, żeby nie zamienić się w staruszkę z tramwaju, która kroku nie może zrobić i chodzi zgarbiona. Bo ja święcie wierzę, że można uniknąć takiej okropnej starości, jeśli się człowiek ruszy od czasu do czasu. A faktem jest, że nie pamiętam, kiedy ostatnio ruszałam czymkolwiek. Znowu łażenie na zakupy wykańcza po 2 godzinach (poza wymęczeniem psychicznym, oczywiście), stanie przez godzinę to udręka dla pleców itd. itp. No to skoro ja już dziś mam 60 lat, to co będzie za lat 10? No i taka perspektywa zmusiła mnie do zagryzienia zębów i machania nogą. Oczywiście było ciężko. Już zdecydowanie nie potrafię biec bez przerw. Ale z każdym dniem (i to dosłownie) jest lepiej. A poza tym przeczytałam, że osoby, które ćwiczą z wizją zdrowia, ćwiczą dłużej i lepiej niż ci, co ćwiczą z myślą schudnięcia. I znowu kwestia nastawienia. Niesamowite...
A jak już mam taką wenę, to napiszę, że niesamowitym jest również to, jak się zmienia postawa grubasa, kiedy chudnie. Tak, jakbym dopiero teraz to zauważyła, kiedy jestem gruba po raz drugi. Chodzi się pokracznie a kręgosłup wygina się do przodu. Jakie to zdrowe! A z jeszcze ciekawszych wieści, to tym razem przytyłam tak szybko, że aż moje stawy kolanowe się zdziwiły, czasem czuję to ich zdziwienie. No nie ma to jak być 21-letnią kaleką. I sama sobie to zrobiłam. Pięknie.
Wczoraj oglądałam moje chude zdjęcia. Chyba wrzucę je na pulpit. Jest tam już moja wizualizowana sylwetka z wagą docelową. Tym razem batalia trwa do końca. Chociażby ze względów zdrowotnych....
Dobra, dość ględzenia. Muszę iść się uczyć. Ale ględzę dlatego, że długo nie gadałam. Wygadam się, rozładuję frustrację i już nie będę przynudzać, obiecuję :)
-
Nie przynudzasz nic a nic :) .
Zgadzam się z Tobą, też mi się wydaje, że zdrowszy tryb życia i dużo ruchu przedłuży moją sprawność. W sumie to straszne, mamy obie nieco ponad dwudziestkę i już myślimy o byciu niedołężnymi staruszkami :shock: . Dość dość..
No mnie ostatnio moja kondycja przerażała, cokolwiek musiałam zrobić, już po chwili byłam zmęczona, a ból pleców jest nieznośny :? . A teraz sobie jeżdżę i też widzę powolutku poprawę, a to cieszy, że człowiek może znów coraz więcej rzeczy robić bez trudu.. jeszcze długa droga przede mną, ale co tam, trzeba i już.
Tym razem do diety też mocno popchnęły mnie względy zdrowotne, bo niedawno na przykładzie bliskiego otoczenia przekonałam się do czego prowadzi otyłość. A ja nie znoszę lekarzy i szpitala, toteż jeśli tylko mogę się uchronić przed wylądowaniem tam za kilka(naście) lat z problemami stawów, kręgosłupa, wątroby i bóg wie czego jeszcze, to z chęcią się pomęczę.. ;)
Jak schudnę do ludzkich rozmiarów, to może się przełamię i gdzieś zapiszę.. a najbardziej to mi się marzy basen, ale jak sobie wyobrażam siebie w kostiumie to... wiadomo ;) .
Dietuj dzielnie i pisz dużo :)
Buziaki, C.
-
Potwierdzam. Jakis czas temu nagle mnie oswiecilo, ze jesli nie dla figury, to przeciez dla zdrowia. Co z tego, ze zmeczona dieta sie nazre w nocy makaronu i bede zadowolona z siebie, ze na chwile zrobilam to na co mam ochote.....
To mi ostatnimi czasy dalo duzego kopa...ze waga swoja droga, a obciazona watraoba i inne organy to inna sprawa.
Dobrze, ze mi przypomnialas, bo ostatnio mi ciezko myslec o diecie...a tak to chociaz jakas maly motywator :) :) :) :)
a tak z innej beczki, to jak tam studiowanie? :wink:
-
Wiesz Cauchy, ja tak o tych staruszkasz, bo codziennie spotykam ich w tramwaju i nie mogę przestać o tym myśleć. Jeśli i ja będę tak ledwo powłóczyć nogami... Wolę o tym nie myśleć, więc czas ćwiczyć!
Poza tym kurcze jednak 15 kilo to ogropmne obciążenie dla organizmu. Z tego wszystkiego musiałam zwiększyć dawkę leku i wściekła jestem za to na siebie.
Tag, no dokładnie, zdrowie to ogromny motywator, mam nadzieję, że znowu złapiesz "wiatr w żagle". Jeśli nie do super-diety, to chociaż do ćwiczeń.
A co do studiów, to jakoś leci. dzisiaj miałam egzamin. Wielokrotnego wyboru więc nie mam pojęcia czy zdałam, czy może dostanę 5 :) Ale olewam. Uczyłam się, mogłam co prawda uczyć się więcej, ale nie przesadzajmy :) Poza tym w tym roku pisałam pracę roczną. Na początku w ogóle nie wiedziałam, z czym to się je, a wyszło fajnie, więc czuję wielką satysfakcję :) Co prawda pod koniec było kiepsko i dużo nerwów mnie to kosztowało, bo mojej tutorce w ostatniej chwili zmieniały się kryteria oceny, ale to już za mną, więc luuuuzik :)
Za tydzień ostatni egzamin, a potem wakaaacje :) Bosko. Nicnierobienie zapowiada się super, jak zwykle :)
Odezwę się niedługo, teraz zmykam, może coś jeszcze przejrzę naukowego przed snem :) Buziaki
-
:D Witaj Bianko!
"Widziałam" Cię u Cauche i zainteresowały mnie Twoje posty.
Wpadłam więc się przywitać i zostawić swój ślad na Twojej ścieżce. :D
Wy weteranki jesteście tutaj i znacie się kawałek czasu.
Strasznie się boję sytuacji, która Wam się przytrafiła - oczywiście o JOJO mowa. Będę Was podglądać i brać dla siebie wasze nauczki, jeśli pozwolisz.
Co do zdrowia i tuszy, to rzeczywiście się wzajemnie wykluczają. Też coś o tym wiem. Ból pleców, kostek. Niemożność założenia swobodnie nogi na nogę. Sapanie i pocenie się przy każdej okazji innej niż leżenie i siedzenie - OKROPNE UCZUCIE.
Teraz naprawdę nie mam żadnych tych dolegliwości. Czuję się 20 lat młodsza. Warto Bianko do tego wrócić i Ty o tym wiesz, bo pojawiłaś się na forum z nowym doświadczeniem, które teraz wykorzystasz w walce na zawsze. :D
Trzymam kciuki za spełnienie marzeń. :D :D :D
-
Och, Jesi! Jak dobrze przeczytać, że to "sapanie i pocenie się" kiedyś zniknie! Mnie to tak strasznie dobija.. zwłaszcza w autobusie, jak pocę się właściwie bez powodu. Wystarczy, że stanę w nasłonecznionym miejscu i masakra :? mam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią i myślą swoje.. Zwłaszcza w lecie jest okropnie. A przez to się mocno denerwuję i oczywiście ze stresu pocę się bardziej, i koło się zamyka.. wynik jest taki, że w ogóle nie lubię w lecie wychodzić z domu, od razu się robię nerwowa :( .
Bianeczko, podziel się z nami wynikiem egzaminu jak tylko będziesz go znała, proszę :) .
Ja też za tydzień ostatnio egzamin, a potem wakacje. Chociaż będę za to codziennie pomykać do pracy, ale przemęczać się nie będę i odpoczynku też sporo złapię, ot co.
Życzę miłego dnia i udanej nauki ;)
C.
-
Jesi hej hej witaj! Ja na początku miałam wrażenie, że "weteranki" jak je nazywasz, patrzą z niechęcią na nowe osoby i wstydziłam się odezwać. Nawet w necie się wstydzę, kurcze. W każdym razie, nic podobnego! Więc witam serdecznie :)
Ucz się na moich błędach i kręć głową z politowaniem, tylko strzeż się joja! Wracanie do starego rozmiaru to tragedia, nikomu nie życzę.
Z tym zakładaniem nogi na nogę, to ostatnio stało się wręcz mało możliwe. Jezu, okropne. Noga odstaje jak kołek, no ale nic dziwnego, skoro próbuję nałożyć na siebie dwa walce tłuszczu! Tragedia i wtyd. Na szczęście się nie pocę. No ale wszystko inne się zgadza. I wiedząc to wszystko i tak się znowu utuczyłam, znajomi widzieli jak znów puchnę. Jejku, schować się pod ziemię i wyjść chudą. No ale nie da się. Mam nadzieję, że tym razem wstyd powstrzyma mnie skutecznie :)
Ale faktem jest, że przy 70 kilo czułam się zdrowotnie jak dziecko. Doszło do tego, że zamiast gdzieś iść, biegłam, bo chodzenie było dla mnie za wolne. Jak Forrest Gump normalnie :)
Cauchy, jeśłi zdam, to powiem :) A Ty kiedy masz wynik wczorajszego?
A tak mnie naszło, to napiszę o fast-foodach. Otóż jakiś czas temu... 3 miesiące, chyba... Postanowiłam, że nigdy więcej w ŻYCIU nie zjem żadnego hamburgera z McDonald's. Przykro mi Mac, postanowione. Powód jest taki, że było mi po tym syfie niedobrze, wzratało mi ciśnienie, serce waliło. Ohyda. Co prawda, czasem patrzę na reklamę i myślę sobie: to musi być taaakie pyszne! Ale potem przypominam sobie, jak się po tych "pysznościach" czuję i mija momentalnie ochota. Póki co i trzymam kciuki, żeby tak zostało. Póki co, embargo jest tylko na hambuksy. Nie oszukuję się, że nigdy nie tknę frytek czy lodów z Maca, ale po nich nie umieram ;)
A już zupełnie poza tym, to wiem, że po kilku miesiącach diety, nawet zwykłe smażone mięso nie jest już takie pyszne jak kiedyś, jednak smaki się zmieniają. Jak po zerwaniu z dietą poszłam ze znajomymi na hamburgery, to po pierwszym gryzie zrobiło mi się niedobrze. Wszystko to było za słone, za tłuste i ohydne, jak "pies zmielony razem z budą". Więc głowa do góry. Przetrwać jakiś czas, potem jest z górki. Jak z ćwiczeniami. Najpierw męka, potem uzależnienie :)
Buziaki, idę się uczyć.
-
Bianca, fajnie widziec Cie pelna optymizmu i zapalu do diety :) Przypomnialas mi a propos, jak to bylo na poczatku - ten cholerny wstyd...to chyba mnie najbardziej dobijalo...bo z poceniem sie, sapaniem, czy jakimikolwiek problemami ruchowymi nie mialam do czynienia. Ale wstyd jak diabli. Zawsze bylam szczupak (tzn. zawsze sie pilnowalam, wiec bylam szczupak)...a tu nagle 25 kg wiecej na wadze. Nie chcialam wychodzic z domu i nikomu pokazywac sie na oczy. Kilka razy znajomi mnie nie poznali :roll: :roll: :roll: :roll: Porazka to byla.
Jesli chodzi o zarcie z Maca, to zawsze mnie odrzucalo (chyba intuicyjnie) :lol: :lol: :lol: :lol: i hamburgera nigdy nie mialam w ustach :) ale domyslam sie, ze moglo Ci byc po tym niedobrze :lol: :lol: :lol:
-
-
Hej hej.
Z fast-foodem postanowienie godne podziwu :) . Mnie na szczęście też nigdy jakoś mocno do tego nie ciągnęło, swoje problemy zawdzięczam głównie słodyczom i miłości do chleba z masłem.. A ja kiedyś z ciekawości obejrzałam sobie ten dokument o żarciu z Maca,
"SuperSize Me", nie wiem czy to tu o tym pisałam kiedyś? W każdym razie było to rzeczywiście mocne doznanie i od tamtego czasu utwierdziłam się mocniej w przekonaniu, że nie chcę tam chodzić ;) . I właściwie od dawna już nie jadłam w Macu takich śmieci - jedyne, co mi się zdarzało, to lody śmietankowe, bo są dobre :oops: ale teraz jestem na diecie, więc koncern już na pewno na mnie nie zarobi ;) .
Ja nie wiem kiedy wynik z kolosa z finansówki, bo koleś zapytany o to przeze mnie odpowiedział mi, że "na pewno przed wrześniem" ;) . Jak będę wiedzieć, to się pochwalę.
A napisałaś o tych znajomych.. mi też okropnie wstyd przed nimi. Widzieli mnie wielką, potem widzieli jak stopniowo chudłam, widzieli mnie już całkiem do zniesienia.. a teraz znów wyglądam tak koszmarnie jak kiedyś. Zastanawiam się czasem co o mnie myślą. Eh :( . Czasem chciałabym móc się wytłumaczyć, że jestem chora albo coś, ale smutna prawda jest taka, że te wszystkie kilogramy to moja wina i niczyja inna. Ble!
Dość smęcenia :) .
Dietkuj dzielnie i ruszaj się, będziemy śliczne, szczupłe i w ogóle najlepsiejsze, a co!
Buziaki wielkie :)
C.
-
A no i mam jeszcze coś. Do tej pory uwielbiałam colę. Na całe moje szczęście do Polski dotarła Cola Zero. Od jakichś 3 miesięcy (jeśli w ogóle piję gazowane), to tylko Zero i teraz ta zwykła przestała mi smakować. Oczywiście róznych paści i konserwantów ma to to tyle samo, jak nie więcej, ale nie ma kalorii, więc git. Smak za to o trzy nieba lepszy niż Cola Light. No w ogóle super ekstra. Bo ja z kolei pasłam się na jedzeniu na mieście, w restauracjach, wielkich obiadach domowych i napojach gazowanych. Słodyczy nie jem zbyt wiele, ciast też nie...
A teraz kurde albo już strasznie schudłam (choć waga twierdzi, że nie), albo ciało mi się po tych 6 tygodniach ćwiczeń bardziej ludzkim stało. W każdym razie, jest całkiem nieźle. Brzuch już nie ciążowy, spodnie ładnie się układają. No niesamowite. Tak to właśnie jest na diecie, że zaczyna się siebie lubić, bo robi się coś dla siebie, ćwiczy się, zdrowo odżywia i nawet jak się nie chudnie dramatycznie, to i tak ma się więcej energii i radości. Bomba, naprawdę :)
Tagotta, nigdy nie jadłaś w Macu? Nawet z ciekawości? Rany, podziwiam. I zazdroszczę, bo mimo tego, że ja już nie mam z tym problemu, to kiedyś to uwielbiałam i gdyby mi zupełnie odbiło, jadłabym tam codziennie. Takich też mam znajomych, więc tymbardziej podziwiam. Ale nic nie tracisz, to na pewno. Oni tam bazują na soli i cukrze, czyli uzależniają takimi tanimi metodami biedne grubasy :)
Cauchy, ja też widziałam SuperSize Me. Najbardziej mnie zszokowało, że on tyle utył przez ten miesiąc! Reszta jakoś tak nie za bardzo mnie odrzuciła. Ja jestem bardzo tolerancyjna na ohydy, zdaje się :) Ja mogłabym zwalić swoją wagę na tarczycę, ale nie oszukujmy się, to nie jej wina, tylko mojego jedzenia. Może i mam gorszy metabolizm niż normalny człowiek, ale nawet normalny by się spasł, gdyby jadł to, co ja, więc nie będę nikomu mydlić oczu chorobą. Poza tym, te kilkanaście kilo temu wszystkie objawy choroby się tak zminimalizowały, że nie wiadomo, czy te wszystkie moje problemy nie są wyłącznie moją winą. Jak schudnę, na pewno będę zdrowsza też w tym sensie, że objawy się zmniejszą, jeśli nie w ogóle nie znikną. Wspaniale, kolejny powód do dietowania.
A ten wpis joja to mój. Założyłam nowe konto, żeby zobaczyć, czy po skasowaniu go znikają też wpisy dokonane z tego konta, ale nie. A do takich eksperymentów popchnęło mnie to, że zniknęły wątki i wszystkie wpisy na wątkach (w tym na moim) dwóch dziewczyn, z kórymi pisałam i z jedną z nich nawet poznałam się osobiście. Szkoda. I nie wiem, czy to ich wola, czy może jakiś błąd systemu... No nieważne.
Kurcze na aerobik pójdę dopiero w sobotę! Dzisiaj nie mogę, jutro też nie... Jakoś przetrwam mam nadzieję.
A już najbardziej się wnerwiam, bo nie jestem w stanie siąść do nauki. Może ja po prostu nie jestem zdolna do nauki w dzień. Za to jak siadam po 23 to wszystko łapię w locie. Dlatego dziś olewam, kolejny dzień zbijam bąki i dopiero w nocy się za to zabiorę. Amen. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
-
Szłam do domu i nagle mnie natchnęło. Wystarczy ćwiczyć i jeść tylko wtedy, kiedy się jest łodnym i tak długo, że jest się najedzonym, ale jeszcze brzuch nie pęka i do końca życia można pozostać szczupłym. Nosić sukienki, siadać i wstawać bez myślenia, czy pół brzucha nie wyszło mi na wierzch. Odpadnie wtedy tyle kłopotów. To niby takie proste, a musiało dopiero do mnie dotrzeć. Nie odkryłam przecież Ameryki, ale czytać o czymś, a przeżyć to samemu to dwie różne rzeczy.
Od kiedy jedzenie zyskało nową funkcję rozrywki, a potem także odstesowacza i ucieczki od problemów, pojawiły się setki nowych problemów. Bo to jest jak z hydrą, odrąbiesz jeden łeb, wyrasta ich trzy następne. Bo niby czemu nie mogę się najeść normalnym obiadem, tylko wybieram lody z polewą? Z logicznego punktu widzenia, nie ma to żadnego sensu, bo za chwilę jestem głodna, oczywiście po tym, jak cukier skoczy mi pod niebo i serce zacznie się tłuc jak w klatce. Co to za bzdura i jakie ograniczenie! Większość ludzi pilnuje się, żeby nie pić ze smutku albo żeby pić tylko w towarzystwie, albo żeby pić tylko trzy jednostki dziennie, to czemu istnieje takie przyzwolenie na opychanie się bez umiaru, w samotności, do nieprzytomności, cały dzień, codziennie? Jestem w szoku, jakbym się obudziła ze śpiączki.
Mam tylko nadzieję, że nie pogadałam ze sobą ot tak, że coś z mi z tego przyjdzie.
Wybaczcie ten pseudo-wzniosły ton. Wiem, że piszę bzdety, ale chcę te bzdety utrwalić, żeby tu zaglądać w razie czego i przypomniać sobie, o co mi tak naprawdę chodzi. Przecież nie o chwilę przyjemności. Ja chcę już zawsze cieszyć się życiem. Uwielbiam ciuchy i modę i nie mogę z tego korzystać. Za to przedkładam nad to coś, co po pierwsze, trwa tylko chwilę, a po drugie, przynosi mi więcej strat niż korzyści. Jeśli teraz nie będę ubierać się tak, jak chcę, to już nigdy nie będę miała na to okazji. A ciasta i lody, jestem tego pewna ;), będą wiecznie. I z umiarem, zawsze będzie na nie okazja. Dość.
-
Zdałam... na trzy. Żenada.
-
ZDALAS :D reszte wymaz :D :D :D :D
a ten wywod powyzej tez byl i nam (mi napewno) bardzo potrzebny.
Wiesz Bianca...sa takie prawdy oczywiste, ktore trzeba wypowiedziec NA GLOS :D
DZIEKI! :)
-
Bianeczko..
A co taka cisza ostatnio? Mam nadzieję, że to dlatego, że tak intensywnie dietujesz i tyle czasu poświęcasz na ruch, że na forum nie starcza..
Jeśli nie ma Cię tu z jakiegoś innego, nie-mówmy-na-głos jakiego powodu, to wracaj, PROSZĘ.
Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku i nie stało się nic złego..
A za wywód nie musisz przepraszać, bo masz całkowitą rację. Najprostsze rzeczy czasem najciężej zrozumieć.
Przesyłam dużo buziaków i CZEKAM na Ciebie!
C.
-
:D :D :D Zdałaś ! To ważne ! Masz następny egzamin do przodu :D
Napisałaś bardzo mądre słowa. I dobrze, że je napisałaś!
Ja też podjęłam walkę z tłuszczem w takiej chwili, kiedy uważałam, że jeśli nie zrobię tego właśnie wtedy, to potem nie będę już miała na to siły. Latka mi lecą, po 40stce zdrowie też coraz mniej dopisuje i czasem człowiek chce, a już nie umie, nie może, nie ma siły...
Mam o 12 lat starszą siostrę. Zawsze pilnowała wagi choć do drobnych nie należy, ale dobrze się trzymała. Jak troszkę przytyła, to zaraz to zrzucała. Teraz przybrała trochę więcej. Już widać. Ale będzie jej trudno zrzucić. Od niedawna choruje na serce. Nie może się forsować. Już zbyt szybkie spacery ją bardzo męczą. Sama na rower nie może iść, bo jak osłabnie gdzieś na trasie, to kto i kiedy ją uratuje? Dlatego zdrowie skazuje ją teraz na mniej intensywny tryb życia, co skutkuje tyciem, a to skutkuje utratą zdrowia..... :roll: Paskudna sytuacja, bo człowiek też traci dobry nastrój widząc , co się z nim dzieje i nie ma na to wpływu. Dlatego masz rację Bianko! Teraz jest nasz czas, żeby kupować sobie fajne ciuszki i biegać między kroplami deszczu, a przyjdzie też czas, że przyjemnością będą łakocie. Jak będziemy babusiami, to wnusie będą nam kupować bombonierki a my będziemy się z tego cieszyć :D :D :D
-
Kochane moje, wpadam, żeby rzec, że nie ma mnie, bo KUJĘ, a w przerwach udaję, że kuję. Tak czy siak, jutro wracam do świata żywych i się odezwę :)
-
Uf. No to się cieszę, że to "tylko" dziobanie ;)
Czekam na Twój powrót !
C.
-
Jestem! Cud, że ta sesja już za mną. To znaczy, mam nadzieję, że za mną. Wyniki w piątek.
Dżizus, kiedy ja się wreszcie wyśpię? Obliczam, że dopiero w niedzielę. Jutro rano jadę do Chorzowa na The Police, wracam w nocy, a w piątek moja koleżanka robi imprezę urodzinową. Pewnie u mnie przenocują ze dwie osoby od niej, bo mieszkamy w jednym bloku. Czyli w sobotę nie pójdę na aerobik. No trudno.
Nie wiem, czy tak uważnie jak ja śledzicie mój ticker. Schudłam (w sobotę) 0.7 kg! Cud, bo ruszam się, owszem, ale czasem jednak jem za późno. Muszę nad tym popracować :)
W piątek mam tę imprezę nieszczęsną :) Zważę się więc dopiero w niedzielę, co by sobie nie psuć humoru.
I już tak się wkręciłam w ten aerobik, że chciałabym chodzić codziennie :) Tylko problem taki, że od jakiegoś tygodnia boli mnie kolano. Na szczęście tylko w niektórych ćwiczeniach, więc przy nich pilnuję się szczególnie. Mam nadzieję, że mi minie. Problemy z kolanami są chyba najgorsze....
Jesi, no oczywiście są sytuacje, na które nie mamy wpływu. Ale póki ten wpływ jest, to trzeba się pilnować. :)
Cauchy, Tag, dzięki za miłe słowa.
Poodwiedzam was wszystkie po powrocie, może już w piątek. Teraz marzę tylko o łóżku, ostatnio zdecydowanie je zaniedbałam :) A ja tak kocham spać. Ostatnio z koleżanką się zgadałyśmy, że są takie dni, kiedy nie możemy się doczekać, aż się będzie można położyć, przykryć kołderką i spaaać :) Ja mam właśnie taki dzień :)
-
Hej hej Bianeczko, jak super że tutaj wróciłas :-)
Jojo niestety i mnie dopadło, ale nie martw się, damy sobie z nim radę.
A na jaki chodzisz aerobik? I czy masz na koniec porządny streching? Bo kolano moze wlasnie bolec od tego, ze ze sie za mało na koniec je porozciąga.
-
:)
Ja też miewam takie dni. Co gorsza, mam ochotę wskoczyć do łóżka i zasnąć na 12 godzin krótko po tym, jak rano się z niego zwlekę. Cóż ;)
Ogólnie staram się jednak nie spać zbyt dużo, bo im więcej śpię, tym bardziej śpiąca się robię i tak mi czas ucieka, bllee.
To ja życzę udanej zabawy na koncercie i jeszcze lepszej na imprezce - tylko proszę się mimo wszystko pilnować dietowo, bo to 0.7kg wróci, a to niedobrze!
Buziaki wielkie :)
C.
-
:D Jesteś dzisiaj na wspaniałym koncercie!!! Pełno wieści o nim w radiu. Zazdroszczę Ci 8)
BAW SIę DOBRZE BIANKO !!! :D :D :D
-
Dżiz, awaria internetu. Jak bez ręki, ale już jestem :)
Olinka! Cześć, jak miło Cię widzieć! Jojom mówimy nie :) A chodzę na TBC i nie wydaje mi się, żeby to był skutek braku rozciągania, bo oczywiście rozciągamy się dokładnie i jest do tego przywiązywana duża waga. Brak rozciągania może wpłynąć na mięśnie, ale raczej nie na stawy. No nic, dzisiaj, odpukać, już nie ma bólu. Oby minął bezpowrotnie...
Cauchy, z dietą nie było w ogóle problemu. Nie zjadłam ani jednego kawałka ciasta, ani kurczaka. Podjadłam troszkę paluszków i orzeszków, łyżkę sałatki i tyle. Aż się teraz dziwię, że w ogóle mnie nie ciągnęło do jedzenia :o
Jesi, faktycznie było wspaniale. Nie jestem ich wielką fanką, pojechałam z koleżanką-wielką-fanką. Część ich piosenek nawet mnie wkurza, ale na żywo to było coś niesamowitego. Solówki aż ciarki przechodziły po plecach, świetne wykonanie, technicznie wszystko też bez zarzutu. Aż nie dało się wystać w miejscu i nie tańczyć :)
Oj ale wczoraj balowaliśmy do 6 rano i dzisiaj znowu jestem totalnie niewyspana. Może dzisiaj uda mi się obudzić i być wypoczętą :)
Na wadze znowu ubyło! Bo jednak zważyłam się dzisiaj. 81,2 kg! Już za moment kupię sobie prezent na 5 kilo :) Cudnie po prostu. No i może to i lepiej, że dzisiaj nie poszłam na zajęcia, bo do poniedziałku dam kolanu odpocząć, szczególnie, że wczoraj tak wywijałam na parkiecie, że mogło się zmęczyć :)
A teraz mogę sobie pozwolić na błogie lenistwo, bo jestem już na trzecim roku. Bosssko :)