Hmmm, jakoś się to strasznie wszystko pozmieniało. Kiedy pomyślę, że zarejestrowałam się na dieta.pl ponad rok temu, to aż mi się wierzyć nie chce. Bywało z nami różnie (mną, Umbrelką i Olenakiem).
Olenak jest teraz dzielną mamą dzidziaka. Szymka. Który nadal ma kwarantannę.
Umbrelka, nadal omnipotenta i rozmyślająca o Blondynce.
A ja? Ja nadal taka sama, chociaż już nie w depresji, która dopadła mnie kwietniu zeszłego roku. Powody nie były dietkowe. Tylko zupełnie inne.
Teraz jest już dobrze.
Niestety nadal kilogramki do zrzucenia. Przyznaję się bez bicia. Przesadziałam. Przytyłam, na całe szczęście nie do wagi startowej (93) tylko do 84 kg. A było już urrocze 75.
Kajam się sama przed sobą. I co z tego kajania?
Poprawia mi to humor i czuję się za siebie odpowiedzialna (fajnie brzmi takie usprawiedliwanie )
Ale co najważniejsze. No właśnie. Powrót. Powrót do walki o bycie szczupła i zdrową.
Długo się zastanawiałam czy nie zmienić nicka. Ale doszłam do słusznego wniosku, że byłoby to po prostu nie fair. Zarówno względem siebie jak i tych wszystkich stron postów i historii.Taki ekshibicjonizm forumowy zawsze mi pomagał. Teraz też będzie, jak się znam.
Bardzo ciężko było znowu wziąść się za dietkę. Bogowie, ile to razy mówiłam sobie "od jutra", "od dzisiaj". W końcu nadszedł ten dzień Kiedy powiedziałam sobie "od wczoraj"
No i jest.
Od wczoraj.
I czuję się z tym świetnie.
Muszę w tym miejscu podziękować Umbrelce. On też się za siebie wzięła. Gdyby nie to, chyba bym nie dała rady znowu zacząć. A jak już zaczęłam to reszta jest z górki (oby,oby,oby - zaklinam rzeczywistość) We dwie in real zawsze raźniej.
Spowiedz z wczoraj:
1033 kalorie - racjonalne z rybką (panga ruuuulez), zero słodyczy
Dzisiejsza spowiedz będzie pewnie wieczorkiem
Zakładki