Jestem już tym wszystkim bardzo zmęczona.
Wciąż tylko myślę o tym, że jestem za gruba.
Za każdym razem, gdy idę do sklepu przeżywam koszmar.
W nic nie mogę wejść, a jeśli już jakimś cudem się wcisnę (tylko dla tego, że materiał się rozciąga) to wyglądam w tym paskudnie jak ropucha, która wciska się w strój księżniczki.
Ostatnio upatrzyłam sobie parę ładnych ciuszków i skończyło się to tylko na moim złym humorze.
To co ujrzałam w przebieralni przekroczyło wszelkie oczekiwania.
Trzęsący się brzuch z jakimiś dolinami i górkami trudnymi do opisania, a skóra wygląda jakby była pokryta jakimiś paskudnymi bliznami, oczywiście zanikają zaraz po tym jak przestaje wciągać brzuch, ale widok wtedy wcale nie jest równie żałosny.

Co jakiś czas usiłuję coś z tym zrobić, ale bez większego rezultatu!

Codziennie wieczorem mam twarde postanowienie początku nowej mnie, ale rano jak idę do pracy to całą drogę myślę o tym co sobie kupię do jedzenia.

Ostatnio zjadłam pól torcika (kilogramowego), 2 paczki cukierków w postaci draży, z trzy kawałki sernika i cały kilogram lodów.
Wszystko to władowałam w siebie w zaledwie w przeciągu godziny i wciąż myślałam o czymś jeszcze.
W myślach szukałam kolejnych porcji jedzenia.
I było mi wszystko czy to słodkie czy kwaśne ważne by jeść.

Nie umiem się już w tym znaleźć.
I po raz kolejny próbuje a co z tego będzie zobaczymy.
Zobaczymy czy wytrzymam do jutra.