-
Dzień 13 - No, organizm kpi sobie ze mnie dalej, 0,1 kg od wczoraj, równe pięć przez 12 dni - głodówki. Coś złego mnie trafia czytając na forum gazety posty osób, które doszły już do 9-10 kg przez ten sam czas. Jednak przyjmuję do wiadomości, ubolewam, i idę dalej. Wprawdzie waga dwa razy pokazała 0,3 mniej, ale więcej razy 0,1, więc tyle rejestruję. Waga jest świetna (prezent gwiazdkowy od TŻa, na wyraźne zamówienie) i rzadko pokazuje różne wskazania, ale dziś przenosiłam ją trochę z miejsca na miejsce, bo albo kot na nią wchodził przede mną, albo pies wskakiwał dopominając się o spacer.
Do nocy stukam na klawiaturze, więc muszę zwięźle.
Solvinku, zobaczysz, parę razy nie tkniesz batona, a mózg się nauczy, że może go nie tknąć i nie płakać wszystkimi komórkami. Co do przyznania się do wagi, to świetna sprawa, fajnie, że mąż Cię wspiera. Mój TŻ domyśla się wagi powyżej 100, może do 110, i tak by mogło być, ale do tego, że w 2 miesiace dobiłam do 120 nie przyznałabym się, bo by się najnormalniej w świecie podłamał
. Przyznam mu się do wagi, bo wiem, że będzie mnie znów wspierał, kiedy uwierzy, że potrafię ze sobą walczyć, ale z 10 kg muszę jeszcze zrzucić. No, i dlatego mnie ten nikły spadek wagi troszkę dołuje, bo pod koniec marca ważyłam mniej niż teraz, do jego przylotu zostały 2 tygodnie, więc w tym miesiącu tak czy siak niczego nie zauważy, nawet jeślibym 5 kg więcej "spadła". Za to pod koniec czerwca rezultaty powinny być bardziej widoczne od strony zewnętrznej, i to mnie podtrzymuje na duchu. Chcę do niego polecieć na lato z mniejszym balastem, chcę poczuć się lżej, wyglądać ładniej, no i móc wybierać się z dużą większą chęcią na nasze długie wyprawy w przyrodę, która prawie za jego domem się zaczyna i możliwości wycieczek w górki, lasy, fjordy i jeziora jest bardzo wiele. Tym razem pies leci ze mną i już się nie mogę tego doczekać.
Słuchaj, Ty nie myśl kochana o głupotach typu żarcie, ale wyleż się w wannie (jeśli jest), zrób peeling kawowy, wysmaruj, obsmaruj, mordkę wypielęgnuj, wybycz się z lekturami fajnymi, na spacer pójdź jeśli lubisz, zrób sobie więc święto lasu dla Solvinka i zobaczysz, jak się świetnie poczujesz. Cokolwiek zjesz, celebruj, małe kąski jedz powoli, owoce jedz nożem i widelcem, bądź dla siebie najlepsza - masz całe 2 dni dla siebie!
Julcyku, dziękuję, miło mi
Szczere wyznania na tym forum traktuję jako autoterapię, wygadanie swoich bólów, jako próbę uporządkowania wszystkich tych myśli na temat swojej otyłości, swoich słabości, bolączek. Dziś rano doszło wreszcie do mnie, że nie walczę wcale z kilogramami, o to, by jeszcze jeden i kolejny zeskoczył ze mnie, ale ze sobą, będę próbować przestawić pękatą główkę na myślenie niepatologiczne na temat jedzenia, będę wreszcie walczyć o to, żeby wyrobić w sobie prawidłowe odruchy względem papu, żeby nauczyć się zwalczać pokusy i umieć się z tego cieszyć. Zrobiłam dopiero pierwszy kroczek na tej drodze, ale zaczynam mieć nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się postawić ich parę więcej.
A teraz do roboty wracam, niestety, choć upał straszny i chęci brak. Do 23ej się nie odkleję od stołka. Niezbyt to zdrowe i niezbyt mnie to raduje, ale tak do poniedziałku wieczór być musi, poza tym wcisnę jakieś spacerki z piesem na pocieszenie.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki