Czesc

Postanowilam zmienic swoje zycie i zaczac sie odchudzac z usmiechem na ustach Przestaje myslec o diecie jak o pasmie wyrzeczen, ale jak o drodze do lepszego jutra, ktora juz sama w sobie jest przyjemna. Bede czerpac radosc i inspiracje z kazdego zgubionego kilograma i cieszyc sie tym, ze z kazdym dniem bede blizej celu. Przeanalizowalam swoje dotychczasowe postepowanie i doszlam do wniosku, ze bylo z zalozenia zle. Zakladalo, ze jedzenie=przyjemnosc, dieta=cierpienie. Tak sobie to zakodowalam i trudno mi bylo wytrwac w diecie wiecej niz pare dni. Takie myslenie jest zle! Bardzo zle! Jedzenie jest czynnoscia fizjologiczna. Trzeba odzywiac organizm (odzywiac, nie pasc!), by byl zdrowy, piekny zewnetrznie ( ), by mial sile do tego bym mogla biegac, skakac, plywac, itd. Do tego jest potrzebne jedzenie. Nie do tego by mnie pocieszac, tlumic smutki. Nie mozna sobie kodowac takiego polaczenia. Objadanie sie to przyzwyczajenie. Ale ja przeciez nie jestem jakims psem Pawlowa! Jestem dorosla i inteligentna, widze swoje bledy i wypracuje sobie prawidlowe myslenie! I dieta nie bedzie juz dla mnie cierpieniem, bedzie moim przyjacielem, bo da mi to wszystko o czym marze. A wszystkie moje marzenia maja rozmiar moich szczuplych dzinsow z dawnych lat. Dobre jest to co prowadzi do upragnionego celu i to trzeba robic. Czyli: dieta=spelnione marzenia=szczescie Proste! Od jutra wprowadzam to w zycie Do zgubienia mam jakies 20kg (76->56). Chcialabym sie ich pozbyc do polowy sierpnia, tj w trzy miesiace. Wiem, ze jest to dosc ambitny plan, ale to tylko plan, moze sie opoznic w realizacji. Wazne ze sie zrealizuje Bede jesc 1000kcal i cwiczyc. Postaram sie codziennie. Kto ma ochote odchudzac sie z usmiechem razem ze mna?