Jestem, jestem...
Ojejku, ale sie podziało w ten weekend- w piątek po pracy Tomek zabrał mnie na weekend w góry, wiec nie mialam jak napisac tego na forum, ze zmykam na jakis czas Wrocilismy wczoraj poznym wieczorem i bylo na prawde super.
Łazilismy po górach az mi sie zrobily zakwasy- wiec ruchu bylo sporo Co do dietkowania to hmm... byly grille, troche przegryzaczy... nie bylo tak zle, ale nie bylo tez super- mimo wszystko weekend mialam wspanialy i podładowałam akumulatory!
Teraz jestem gotowa na wiecej.
Ze złych wiadomosci- nie schudłam nic. Waga stoi w miejscu i strasznie sie tym załamuje- ale moze tak ma byc? Moze wreszcie ruszy? Mam wielka nadzieje...

Caluski i walcze dalej