-
No to jestem po pierwszym rejsie
Oj, było fajnie... choć nie było silnych wiatrów, ale dało się popływać całkiem fajnie... mąż mnie na początku z nawyku dawał komendy typowo po żeglarsku, typu: prawy foka szot wybieraj! lewy foka szot luzuj!- a ja robiłam takie oczy
i prosiłam, by na początku na razie mówił ... po polsku....
ale się nauczyłam dużo, i zaczęło mi się naprawdę to podobać - te terminy żeglarskie chodzą mi po głowie - groty, halsy itd...nigdy nie przypuszczałam, że to jednak wciągające...
zrobiliśmy sobie przystanek na jakiejs dzikiej plaży, spuściliśmy żagle, przywiązaliśmy żaglówkę do drzewa wystającego z wody
i popływaliśmy wpław, zrobiliśmy piknik w kabince na stoliku...
fajnie było...hmm... już tęsknię za kolejnym rejsem... mąż zadecydował w rozmarzeniu , że to będzie nasz rodzinny sport
i tego lata jeszcze kilka razy sobie popływamy, a za rok marzy mu się kilkudniowy rejs na łąjbie gdzieś w Mikołajkach z noclegami w niej... jak go znam, to będzie do tego dążył..
a dziś jadąc sobie rowerkiem do pracy, mając obrazki z wczoraj przed oczami, nasunęło mi się fajne porównanie, że żeglowanie jest podobne trochę do jazdy konnej - kierujesz żaglówkę tymi szotami od foka (sznurkami od przedniego żagla) trochę jak lejcami
przy malutkim wietrze to jak stęp, a przy silnym to jest galop z nagłymi zrywami i zakrętami
polecam - ale nie jako bierni pasażerowie siedzący tylko na łajbie, ale trzymając cały czas sznurki - to jest fajne
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki