-
Witajcie, od razu zaznaczam, że następny mój wpis ukaże się w piątek, czeka mnie bardzo pracowity tydzień. Zaczyna się już jutro, mam do odrobienia matematykę: Cechy podobieństwa trójkątów, z historii sprawdzian "Europa po I wojnie światowej" i biologia, odpowiadam z DNA i wszystkiego co z nim związane. Jeszcze nic nie umiem, naprawdę nienawidzę siebie za to, że odkładam wszystko na ostatnią chwilę, pewnie czeka mnie zarwana noc a to nie służy dobremu samopoczuciu. Ale co zrobić, muszę nad tym popracować, żeby nie czekać na ostatni dzwonek a zabierać się do pracy wcześniej. Do tego jeszcze ta przygnębiająca pogoda, dzisiaj pół dnia przespałam, nie znoszę jesieni i zimy a szczególnie jesieni. Niezależnie od tego, czy ją lubię czy nie, nikt się mnie nie pyta o zdanie i jesień nadejdzie... No dobrze, dosyć tego marudzenia, dzisiaj dietkowo bez żadnej wpadki, na śniadanie jogurt "Pyszny" Danone brzoskwinia i marakuja za 117.5 kcal i trzy kromki pszennej Wasy za 72 kcal, na obiad dwa gołąbki z farszem z mięsa indyka i batonik musli za 128 kcal. A teraz już tylko sama woda. Uwaga: Uważajcie na to, jaką wodę kupujecie bo ja do tej pory kupowałam "Żywiec zdrój" a okazuje się, że woda ta ma mało składników mineralnych i to prawie to samo, jakbyście napiły się kranówki. Poza tym uczulam na napis na ulotce, "woda źródlana" nie znaczy to samo co "woda mineralna". Teraz przestawiłam się na "Nałęczowiankę", może nie jest jeszcze tą najlepszą wodą ale na pewno jest o niebo lepsza od "Żywiec zdrój". To chyba tyle na temat wody, a teraz trochę na temat wagi. Jutro pewnie nie będzie rewelacji bo nic się dziś nie ruszałam ale nie ukrywam, że liczę na 7 z przodu, byłoby bardzo miło. Moja siostra z niepokojem patrzy na moje postępy bo niedługo ją przegonię. A niech się bierze do odchudzania leniwiec jeden a nie tylko narzeka, że przydałoby się schudnąć. Samo nic się nie stanie. A wiecie, co zauważyłam? To, że powoli zmieniają się moje złe nawyki żywieniowe, na kiełbasę patrzę przede wszystkim jak na jedzenie, które ma w sobie bardzo dużo tłuszczu i tak naprawdę nie jest zdrowe, w ogóle jakoś od początku odchudzania nie przepadam za mięsem i wyrobami mięsnymi, taka ciężka się po tym czuję już pomijając fakt, że żywimy się zwierzętami i zabijamy tylko po to, żeby odczuć chwilę przyjemności w ustach. Nie żebym od razu przechodziła na wegetarianizm, ale myślę, że w tym co przed chwilą napisałam jest trochę prawdy. Wracając do nawyków to już nie wyobrażam sobie siebie wcinającej smalec, może kiedyś ale na pewno jeszcze nie teraz. I tu nie chodzi tylko o smalec, jest jeszcze kilka innych rzeczy które uważam za zakazane na chwilę obecną i muszę się tego trzymać bo inaczej nigdy nie schudnę. Oczywiście od jednej kostki czekolady jeszcze nikt nie przytył ale u mnie na jednej się nigdy nie kończy więc omijam stoiska z czekoladą w supermarkecie, jeszcze nie teraz. No dobrze, kończę tą moją pisaninę bo mama właśnie wróciła do domu i jak zastanie mnie przed komputerem to będzie niezła draka bo powinnam się uczyć. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i dziękuję wszystkim za wpisy u mnie, na pewno kiedyś wpadnę z rewizytą ale raczej nie w tym tygodniu, komputera też muszę unikać bo przez niego opuszczam się w swoich obowiązkach. Tak dalej być nie może, prawda?
A i jeszcze jedno bardzo istotne pytanie: Nie wiecie może dlaczego w szkole jestem strasznie głodna, a w domu gdzie mam lodówkę na wyciągnięcie ręki mogłabym nic nie jeść? Adelaide.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki