Eh, kiepsko...
O godzinie 21.00 mam za sobą dokładnie 596 kcal...
Oj sama nie wiem, ale o tej godzinie to chyba lepiej nie dojadać co?

Nic z tego nie rozumiem
Przytyłam 20 kg bo spożywałam za dużo kalorii a teraz jak jestem na diecie to nie mogę jakoś dobić do tysiączka. Jak to sie dzieje?

Na śniadanie zjadłam jogurt bez tłuszczu i 2 kromki chleba wasa to razem 100 kcal.
Na obiad ryż z warzywami (pomidor, cebulka, papryka)łącznie 250g i tylko 157 kcal. Doprawiłam 22 kcal w przy pomocy śliwki.

Po południu małe jabłko 50 kcal.

Na kolacje 6 kromek chlebka wasa (łącznie 108 kcal) z wędliną bresaola (to takie surowe mięsko), kolejne 72 kalorie. Do tego miska sałaty z pomidorami 170g czyli 98kcal.

Przed chwila zjadłam małego loda truskawkowego. Na opakowaniu opdają, że sztuka ma 61 kcal.

Gdzieś po dorodze jeszcze był landrynek.

I co? Ledwie minęłam półmetek!!!

Ach nie wiem co jeść, żeby nie chodzić głodna i dobijać do 1000. A przy tym nie nadrabiać kalorii np czekoladą co byłoby najłatwiejsze i chyba najpszyjemniejsze ale za to mało poważne. A ja obiecałam sobie, ze tym razem wezmę się za diete na poważnie.

Podpowiedzcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!