były dzisiaj u mnie koleżanki - nakupowałam nalesniczków z pysznym kremem , malutkie pżczki pachnące , śliweczki w czekoladzie... i nie zjadłam ani kęsa :P . to dobre koleżanki i nie zmuszają , ani nie robią min. dziewczyny i mój synek do kawci słodkości , a ja zakończyłam bal jedną kawą z mlekiem , herbatą zieloną i maleńkim kieliszkiem wiśniówki (mojej domowej roboty). jestem z siebie dumna
było bardzo miło - rozpaliłam w kominku i przegadałyśmy 3,5 godziny
jesteśmy umówione na kawę i zakupy w sklepie kolonialnym za dwa tygodnie - nakupuję sobie pysznych zielonych i owocowych herbatek - już się cieszę na ten wypad.
jejku ale mi zimno - kurcze w domu ciepło , a ja marznę okrutnie. cholender będę w polarowej bluzie i rękawiczkach chodzić - a mój synek lata w cieniutkiej bawełnianej bluzeczce.
ech - marznąć to nie aż taka straszna rzecz - waga spada - więc warto. a w brzuchu nawet nie burczy![]()
Zakładki