-
Czesc!
Nie zagladalam na forum przed kilka dni. Dzieki za dobre slowa i jakie prawdziwe. To 94 kg to byl duzy szok, dolaczyl do tego rowniez smutek, ze znowu Sylwester, a ja nie mam co na siebie wlozyc. Obiecywalam sobie caly rok, ze w ten wlasnie bede wygladac pieknie w obcislej sukience. Nic z tego nie wyszlo, grublam jeszcze bardziej.
Zgadzam sie z Toba, ze przyczyna tkwi w glowie i zajelo mi sporo czasu, aby sobie to uswiadomic.
Masz racje, ze jedzeniem trzeba sie delektowac, a ja o tym czesto zapominam. Kiedy wpadam do domu glodna i najczesciej zla z tego powodu, laduje w siebie byle wiecej i byle szybciej. Takie praktyki stosowalam przez wiele lat. Pozniej, po jedzeniu nastepowalo uczucie bezradnosci, smutku i depresji, ze to jedzenie ma nade mnia przewage. Pozniej przychodzil czas na "diete", kilka dni ruchu, a pozniej to samo od poczatku z jedzeniem. Czyz mozna sie nie zalamac z tego powodu?
Walcze od poczatku tego roku, choc to ze jest nowy rok, nie ma tu zadnego znaczenia. Dla mnie kazdy poniedzialek, kazdy dzien nowego miesiaca, to moment dobry do rozpoczacia odchudzania
Tym razem jest inaczej i pisze to z cala swiadomoscia, bo zaprosilam do mojej walki meza. Zatrudnilam go jako straznika wagi. Bede rowniez odwiedzac forum oczekujac Waszej pomocy i wspierac innych w walce.
Zrobmy wreszcie porzadek z naszymi zbednymi kilogramami!!! Dla samych siebie, dla naszych mezow i zon, dla naszego zdrowia, dla lepszego samopoczcia, dla wlasnej proznosci wygladania lepiej przed lustrem.
Moim mottem zaczyna byc haslo : Nie dla cukrzycy! Nie chce, aby mnie to z wiekiem dopadlo.
Mam Wam jeszcze tyle do powiedzenia, ale lepiej tu urwe na razie.
Powodzenia dla Wszystkich!
-
Dzisiaj po raz pierwszy od niepamietnego czasu wypilam wino i nic po tym nie jadlam! Moze dla Was to bez roznicy, ale ja uwielbiam wino (i inne trunki, ale chcac zgubic kilogramy, te puste kalorie od dawna wpedzaly mnie w klopoty. Po winie zawsze chce mi sie jesc.
Z kilku rzeczy za skarby nie zrezygnuje: kostki gorzkiej czekolady dziennie!, troche orzechow, lyzeczki dobrego miodu, no i oczywiscie lampki wina chociaz dwa razy w tygodniu.
Jakos przy tym wszystkim chudne
Calusy Kochani!
Zobaczymy co waga przyniesie w lutym!
-
Nie cierpie pamietnikow. Jako dzieci i nawet nieco pozniej dziewczyny mialy bzika na punkcie wpisywania sie do nich. Pamietniki, dzienniki i inne szczegolowe i chronologiczne zapiski nigdy nie byly moim atutem.
Ile to juz lat chce zrzucic zbedne kilogramy? Wydaje sie, ze cale zycie, bo zawsze bylam gruba. Przeczytalam duzo literetury, poradnikow, artykulow w czasopism na temat diet i od czasu do czasu, tu i owdzie pojawia sie rada, by zapisywac co jadlo sie w ciagu dnia.
Ah, ilez to razy juz to probowalam. Nawet nie tak dawno wpadla mi taka ksiazka do reki "Francuzki nie tyja". Pani opisuje w niej swoje zmagania w pozbyciu sie nieduzej nadwagi, dajac przy tym wiele sensownych porad. Ksiazka napisana chyba glownie pod Amerykanska pubilke, ale to niewazne. Otoz, i tam pojawia sie propozycja prowadzenia dziennika kalorii, ile, kiedy, i co sie je. Zainspirowana ksiazka postanowilam sprobowac.
Chyba po poltora dnia juz wiedzialam, ze to nie dla mnie.
Nie potrafie prowadzic dzienniczka, nie moj styl, glupie bazgranie.
No i wreszcie zmierzam do tego, czym dzisiaj chcialam sie z Wami podzielic. Czytam grube listy, ogladam Wasze zdjecia, czytam o Waszych zmaganiach, jakie diety stusujecie. Zdjecia szczegolnie sa dla mnie inspiracja, ale nie diety.
Wiele odchudzajacych sie pisze na jakiej jest diecie, co je, a co nie. Czytalam nawet taki post, ze ktos obawial sie co ma zrobic po skonczonej diecie. I tak czytajac innych rozterki na diecie i uczac sie na wlasnych bledach, dopiero po latach dotarlo do mnie, ze nie ma diet. Dla mnie liczenie kalorii nie istnieje, nie istniej dla mnie "light" jesli chodzi o jedzenie. Chodzi poprostu o ogranicznie tego, ile sie konsumuje. Przeciez to wlasnie wpedzilo mnie w klopoty, jedzenie bez ograniczen.
Trzy posilki dziennie. Solidne sniadanie, obiad i mala kolacja. Jasne, ze czasami zdarzy mi sie pofolgowac, ale wtedy na drugi dzien, mniej jedzenia i wiecej ruchu.
To moje zasady.
Kazdy ma inne.
Dla jedych dieta to rozwiazanie, dla innych moze jeszcze cos innego. Najwazniejsze jest, aby poznac samego siebie, co sie moze, a co nie i byc wytrwalym.
Wskoczylam dzisiaj na wage, aby zobaczyc jak mi idzie i wiecie co? Mniej jest na niej 2,5kg!
Kazdy maly krok mnie cieszy.
Choc nie jest to pamietnik, takie pisanie bardzo mi pomaga. Dziekuje za wszystkie wpisy, jako ze zawsze to duza dawka motywacji.
Pozdrawiam Wszystkich i duzo wytrwalosci zycze!!!!!!!!!
-
Dieta dla mnie, to po prostu zmiana stylu życia i odżywiania bez tego nie da się dużo schudnąć. Trzeba sobie w końcu przetlumaczyć, że jedzenie jest co prawda przyjemnością, ale na celu ma dostarczenie nam odpowiedniej ilości skladników odzywczych, a nie tylko tysiecy kalorii.
Gratuluje takiego ladnego spadku wagi!
Oby tak dalej!
-
Zaczely sie schody.
Znowu cos siedzi w mojej glowie i namawia mnie do jedzenia. Wczoraj wieczorem sobie pofolgowalam. Zrobilam taki pyszny gulasz z kasza dla meza i oczywiscie sama musiam sprobowac. Pozniej jakos wpadl mi buzi kawalek sernika, no i do tego wszystkiego nie mam wcale ochoty na zadne cwiczenia juz od kilku dni.
Dzisiaj idziemy do znajomych, wiec na pewno zjem cos czego nie powinnam i wypije kilka drinkow.
Waga spadla mi do 91.5, wiem ze uda mi sie dociagnac do 87 do lutego. Musi prawda?
Mamy taki zaklad z mezem: 14 kwietnia bede wazyc 70 kg, za to on kupi mi nowe ciuchy (torebke i buty tez jak trzeba), poniewaz tego dnia idziemy na koncert. Jesli nie bede wazyc 70 kg +/- 0.5 kg, to nici z nowych ciuchow.
Wiecie, te nowe ciuchy mnie bardzo mobilizuja, bo obiecalam sobie, ze juz bede wazyc moje wymarzone 54kg, to bede ubierac tylko sukienki i spodnice. Jak ja dawno nie mialam
na sobie ladnej kiecki!
Tak, tak, 54 kg! Nie wiem, moze przesadzam, bo nie chce byc chuda, chce zachowac wszystkie atuty kobiecosci .
Juz sie nie moge doczekac.
Dziekuje za wspisy i dobre slowa Emelka!
Tyle na dzisiaj, ide sie przygotowac na wyjscie
-
Witam Iza54
Z tymi napadami głodu to macie rację. Ja mam takie dziwne odruchy ,że potafię dietkować ładnie i pięknie a co mniej więcej tydzień mam napad na lodówkę. Potem mam ochotę iśc do ubikacji i wszytko zwrócić. Najgorsze ejst to ,ze siędze nad ubikacją z łyżką w gębie. Teraz zawalałam dietkę. Stoję w miejscu na 84 i nie ruszam ani nie tyję....chociaż wcale prawie nie dietkuję. Zmieniam to od poniedziałku Będę ćwiczyć i ładnie zacznę łączyć posiłki..tracić stare nawyki. Mam 2 tyg żeby zacząć nowe życie...z dietką. Ferie. Mam 17 lat Wierzę ,żę Ci się uda. Zakład z mężem. No no no... Ja się założyłam z kupelką ,że jak będę wazyć 70 kg to pójdziemy kupić sobie mini i na imprezce pojawię się właśnie w niej. Mobilizacja dla mnie jest najważniejsza. Chociaż raz w życiu ubrałabym ten zakichany kawałek szmatki i wyglądała jak gwaizda z małą pupcią
4,5 kg do lutego... To realne aczkolwiek musisz wsadzić w to wysiłek i całe serce.. Ja chcę 30 stycznia na wadze zobaczyć 80 Zrobię wszystko żeby teraz już aż do wakacji ładnie dietkować
Pozdróówki i nakłamniam do odwiedzin w moim wateczku
papatki
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki