No to zaliczyłam nieprzespaną nockę. Mała całą niedzielę gorączkowała i budziła się co pół godziny w nocy (ja oczywiście z nią). Przez całą noc wymyślałam co powiem w pracy, jak okaże się że musze wziąć zwolnienie . Nastawiłam się psychicznie na to, że do pracy nie pójdę (a powinnam). O 5.30 - mała ozdrowiała. Gorączka spadła i .......... zaprowadziłam ją do przedszkola. Teraz jest wszystko ok, ale jeszcze boję się jutrzejszego dnia. O ile dzisiaj mogłam wziąć zwolnienie - to jutro to nie wchodzi w grę. Są egzaminy gimnazjalne i jestem w komisji. Komisje powołane już chyba ze 3 miesiące temu, zgłoszone do OKE i nie da rady zmienić. Strasznie więc denerwuję się, żeby znowu nie było gorączki.

Dietka ok. Mimo, że spędziłam w pracy większość dnia - zjadłam w sumie 800 kcal (to u mnie dużo jak na siedzenie od 8 do 16 w pracy nie nie "nażarcie" się po powrocie wszystkiego naraz, żeby uzupełnić limit). Żałuję tylko, że nie zjadłam nic ciepłego ale dobre i to. Zjadłam przed wyjściem, na dużej przerwie - jogurcik, w przerwie przed radą pedag. - sporą kanapkę - i uzupełniłam wszystko wędzoną rybką po przyjściu do domu. Do 1000 kcal - dobiłam sokiem i mlekiem .

Dziś dostałam w końcu steperek. Oczywiście szalałam jak nakręcona. Pewnie jutro będą zakwasy - ale to nie szkodzi - dla odmiany będę ćwiczyć ręce

Muszę lecieć, wyciągać małą z wanny. Wpadnę potem to Wam poodpisuję