Cześć, nie ma to jak rano nie ma szefostwa w pracy. Siedzę sobie wygodnie przy komputrze, jem swoje ziarniste śniadanie ( ostatnio jakaś monotematyczna jestem z tym muesli z maslanką i ciupinką miodu.) Takie śniadania, z owockami suszonymi i słodkawe w smaku ratują mnie od ciągot do ciastek.
Czuję się dobrze na diecie - jak na razie nie mam wielu zachcianek, głównie na ziemniaki do obiadu, nie przyzwyczaiłam się jeszcze do ich braku, chociaż teraz tłumaczę sobie, że nie jem ich, bo te stare już nie dobre, a młode zagraniczne. A w końcu ziemniaczki najlepsze nasze Brakuje mi też takich rzeczy jak zupa z makaronem czy ryżem, no i mleka. Mleka, tego od Mamy z gospodarstwa, prawdziwego, mniam, mniam

Na drugie śniadanie mam dziś Wasę i wędlinkę z indyka, a do tego ogórki kiszone (niedługo już będą moje ukochane małosolne), no i dwa kiwi. Z tego co mówice, mam je zjeść przed jedzeniem, a nie jak do tej pory po?? w ogóle tego nie rozumiem, co to za róznica?? chyba nie będę tego przestrzegała, nie pasuje mi.

Myślałam sobie, czy nie spróbować chodzić do pracy pieszo (4,5km, zmierzone na rowerze) tylko chodzę na 7,30, a będę szła sporo czasu, dużo wcześniej musiałabym wstać.... chyba nie dam rady.