No i jestem, nie poddaje sie , chociaz czasami bywa ciezko. Coraz bardziej wierze ze sie uda. Przed chwilka zeszłam ze steppera 35 min ( 15 i 20 ), musze dzielic bo po 1 troche słaba kondycja, a po 2 sprzet mi sie grzeje i wydaje mało przyjemne dzwieki
Czasem tak sobie mysle ....jak mogłam sie tak 'zapuscic' straszne. Prawda jest taka ze lubie jesc, sprawia mi to przyjemnosc, szkoda tylko ze nie odzywiałam sie tym co zdrowe, tylko tłuste i tuczace.
Przez dłuzszy czas nie wazyłam sie, az tu któregos dnia, wchodze na wage i patrze ze dobijam do 100 kg (max to było 102.5 ), chyba nie musze pisac co przezyłam. Nigdy nie byłam szczuplutka,ale ta waga to juz prawie otyłosc kliniczna. Załamałam sie. Straciłam ochote na wszystko, najchetniej siedziałabym w domu, nie pokazywała nikomu na oczy. Dodatkowo dolowała mnie moja rodzinka, ktora na każdym kroku wytykała i wytyka mi wage. Uwazałam sie i chyba nadal uwazam na najokropniejsze stworzenie na Ziemi. Wiem jak to brzmi, no ale niestety to jest prawda. Chciałabym sie zmienić.





W sumie juz za mna 15,5 kg