Elo Tak tak macie racje. Nie ma co się poddawać. Przecież kiedyś w końcu musi zejść poniżej tej wstrętnej 7ki
No więc zgodnie z radami Asi się spowiadam
Na śniadanko były dwie kromki ciemnego chleba z pasztecikiem z królika (mam od mojego wujka jeszcze sporo, więc często się będzie przewijał), poźniej jabłko i activia (nie wiem czy pomaga bo jeszcze nie udało mi się jej regularnie jeść przez te 14 dni) następnie kanapka z paszecikiem na luch czy coś takiego
A na obiadokolację rosół z makaronem (jeszcze domowy - pyszności) i jeden gołąbek z sosem grzybowym.
Nie wiem czy to dużo czy ok:/
Ale już powoli trochę czuję głód:/ Aha, no i 3 herbatki slimki spalające.
A teraz padam bo dzisiaj w pracy mieliśmy totalną masakrę. Ale powiem szczerze że wolę taki chaos niż jak zupełnie nic sie nie dzieje.

Jeszcze tylko dłuuga kąpiel z lekturą i powoli będę się kierować w stronę łóżka

A jutro po pracy jestem umówiona na piwko, wiec tak całkiem dietkowo to nie będzie. Ale postaram się nie przesadzić z ilością a już tak dawno nigdzie nie wychodziłam...
Prawda że mogę???