Dziewczyny miłe...
Właśnie wróciłam z weekendowego wypadu... Oczywiście nie obyło sie bez kulinarnych grzechów ... Dziś, jakby tego było mało, słono płacę za dwa kawałki sernika i kaszankę z grilla... Próbowałam ćwiczyć, ale nie wiele mi sie udało... dawno tak fatalnie się nie czułam, mój żołądek zdrowo daje mi popalić... Zapomniał już jak to jest trawić takie pyszności i sie buntuje... Do konca dnia juz tylko warzywa, nawet owoce sobie daruje...
Głupia baba i tyle...

Dziewczyny, czytam tutaj sporo Waszych wypowiedzi i widzę, że wszystkie mamy problem z samoakceptacją Zastanawia mnie jedna rzecz, jak u Was stosunki damsko męskie? Pytam, czy wstydzicie sie przed swoimi partnerami swojego ciała? Ja mam paranoję na tym punkcie... Mój maż dostaje szału...
A i jeszcze jedna rzecz - czy to normalne, ze wstydze sie jeśc w miejscach publicznych?