witam po całym dniu
ktoś tu napisał że forum uzależnia... i to prawda
Puki co jakos sie trzymam... niestety nie jestem w stanie odmówić sobie kawy z mlekiem no słodzonej oczywiście... staram sie słodzić mniej...
jak narazie sprawa u mnie wyglada tak :
jest u mnie kuzynka, do tego w tym tygodniu opiekuje sie dzieckiem sąsiadów, tak ok 8-10 h dziennie, gotowanie dla nich i dla rodziców, i powiem szczerze ze po całym dniu padam na przysłowiowy "ryj".
Jak mi dziecko zabiora ok 22 to ogladamz kuzynką horrory i to nawet do ok 2 w nocu może zejść... po takim kładzeniu sie budzik dzwoni o ok 9 bo znów dziecko ma być... więc na jakieś cwiczenia czy coś takiego nie mam poprostu siły...
Ale zauważyłam postęp u siebie
jem dużo mniej.. znaczy moze nie tyle niskokalorycznie,bo specjalnie dla siebie nie gotuje, ale o wiele mniej nakładam sobie na talerz...
Mam straszną wade... nie umiem obejśc sie bez chleba... poprostu chociaz jedna kromka dziennie musi byc...
kiedyś bywało tak że nie jadłam obiadu a np bułke z czyms tam, bo wiedziałam że po zjedzeniu obiadu z 2 dańi tak zjem ta bułke więc nie chciałam sie napychać.... taki to oto mój problem..
Ale tak sobie teraz pomyslalam, że przeciez jak sie je połowe mniej teo co zawsze, t i tak połowa spozytych kalorii mniej... więc może na początek nie jest tak źle? heh... puki co wieczorem zaczynam ćwiczyć w domu, brzuszki sobie porobie, a co!!
a co do straznika wagi... jestem wzrokowcem... jak sobie "przypomne" coponiektóre strazniki, uswiadamiają mi one ile byliscie w stanie zrzucić i sie nie poddaliście, więc motywują mnie one jeszcze bardziej... eh... kiedy mój wskaźnik drgnie...
puki co nie mam wagi i nie jestem w stanie byc na bierząco:/