Dobry wieczór Wszystkim,
dzisiaj zjadłam trochę więcej:
kisiel (200ml)
kromka ciemnego pieczywa z masłem, serem żółtym (1 plasterek) i szynką konserwową (1plasterek) z łyżeczką ketchupu
activia (200ml)
rosół z makaronem
3x wasa z twarożkiem wiejskim i smarowidłem Piątnica
jogurt naturalny (200ml, a jakże!:P) z otrębami
Sz, jasna cholera wczoraj ogarnęło mnie zdołowanie i przygnębienie, skutkiem czego tańcowania nie było. Dzisiaj z ruchu zaś spacerowałam - do manufaktury, po manufakturze i z powrotem ;) Z godzina wyjdzie.
Brzuchy - robię. Codziennie 200, po serii rano i wieczorem + 40 skrętów na talię.
No i widzicie - tak mnie chwalicie, a ja tu się opuszczam w ruszaniu:P
Jutro powinnam się zważyć, przynajmniej tak sobie założyłam, ale nie wiem. Boję się jak ognia wchodzenia na wagę :S To zawsze dla mnie duży stres, napięcie. Wypadałoby jednak zmienić tickerek, więc chyba czas się przemóc i wleźć na to magiczne urządzenie :P
Jutro biegam sama, bo Mała się rozchorowała. Mam nadzieję, że się nie zniechęcę. Nie biegałam od kilku dni i tak mi tego brakuje!
Widziałam też dzisiaj mojego Byłego... ech, no trzyma mnie nadal. Mimo iż to wszystko dla nas już dawno się skończyło, to miło na niego popatrzeć. Lubię jego sposób chodzenia, lubię to, jak się śmieje i wokół jego oczu robią się takie urocze zmarszczki. I te jego długie palce, wystające z równie długich rękawów koszuli. Ymh, wyszło na to, że tęsknię?
Ale to wszystko nie prawda, on taki nie jest, to tylko moje wyobrażenie o nim. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko o nim wiem - resztę sobie po prostu dopowiadam, wymyślam, idealizuję. "Ale ta historia nigdy się nie wydarzyła - ja ją po prostu tak zapamiętałem" ("Wielkie Nadzieje")
Pfeh, dłonie mi pachną kotem:P Dzisiaj się zorientowałam, że moja Koszka pachnie jak kot:P Wiem, nieprawdopodobne odkrycie :D
Alex czy za dużo...? Nie, myślę, że w sam raz :) Kondycja jest jeszcze nie wyrobiona - trudno się dziwić, miała zastój przez 3 lata niećwiczenia na w-fie :/ Acz milo, że się martwisz :) Co do tego jedzenia nocnego, to pewnie masz rację. Chociaż nie jestem pewna, czy geny nie mają na to wpływu - mój ojciec cierpi na podobną przypadłość ;)
Dolinko, Cauchy tak, tak, to jest kwestia psychiki, nastawienia... już dzisiaj miałam lekkie wyrzuty sumienia rano przy trochę większym, niż zazwyczaj śniadaniu, ale mówię "jeja, uspokój się, nie możesz popadać w paranoję, nie chcesz skończyć jak te wszystkie patyczakowate wraki człowieka" :P Myślę, że przesadzam trochę ;) I zaraz się uspokoję, ale dzięki za troskę :* Z babką na aerobiku, ech, nawet nie chce mi się z nią gadać, bo i po co? Zajęcia są do lipca, przemęczę się jeszcze trochę a od września do niej chodzić już nie będę. Zresztą nie jestem pewna, czy reszta grupy podziela moje zdanie ;) Zawsze dużo babeczek jest we wtorki i piątki, więc, ja wiem, może im pasuje... 6 weidera robiłam - tzn. - zaczynałam kilka razy, dochodziłam max do 3/4 treningu :D Szybko mnie nudziła. Efekty daje, potwierdzam, poprawiło mi się brzuszysko, ładnie zarysowało itp. itd...ale chyba nie mam ochoty zaczynać tego znowu. Może kiedyś... ;)
No nic. Uciekam oglądać "Motyl i Skafander". Byłam na tym w kinie kilka miesięcy temu i film mnie po prostu zachwycił *.* Rewelacyjne zdjęcia Kamińskiego (za które NIE dostał oskara...), poruszająca historia - PRAWDZIWA historia... no i prawdę mówiąc, to dzięki jednej bohaterce występuję tu pod nickiem Henriette ;)
Ściskam i buziam! :*