Witam wszystkich,
jestem tu nowa, ale czytam Wasze posty już od jakiegoś czasu i jestem pod wrażeniem Waszych sukcesów w walce z kilogramami. Ja odkąd pamiętam jestem na diecie, z mniejszymi lub większymi efektami. 4 lata temu z wagi 107 kg schudłam do 83 kilo, ale przez te latka nadrobiłam te kilogramy z nadwyżką do 112 kg. I właśnie z takiej wagi, dnia 01.04.2008 r. wystartowałam z moim odchudzaniem. Jestem zdeterminowana i tym razem się nie poddam.
A oto mój plan odchudzeniowy:
przede wszystkim dieta - nie jem białego pieczywa (o zgrozo moją największą słabością są wszelkiego rodzaju kanapeczki ze śweżego chlebka z masełkiem itd.), słodycze oczywiście w odstawkę (z tym raczej nie mam problemy, no czasami czekoladkę się kąsnęło), staram się nie jeść też ziemniaków (może raz w tygodniu jeden lub dwa), poza tym piję dużo wody mineralnej, herbaty zielonej, z owoców głównie jabłka, grejpruty i pomarańcze, z reszty jedzenia jem raczej wszystko tylko, że w bardzo okrojonych porcjach, staram się jeść co 3-4 godziny i pilnować żeby nie przekroczyć 1200 kcal. Do tego wszystkiego jeżdzę rowerkiem stacjonarnym ok. 1 h dziennie.
No nieźle się rozpisałam ale chciałam przedstawić dość dokładnie sytuację, bo chodzi o to, że odkąd rozpoczęłam dietkę (czyli to już ponad 2 tygodnie) schudłam "tylko" 2,5 kilo piszę "tylko", bo spodziewałam się, że będzie lepiej ze 3-4 kg (wiem, przez lata zbierałam te kiloski a chciałabym pozbyć ich się ot tak hop-siup ), i teraz nie wiem czy może wyeliminować z mojej dietki ciemne pieczywo i zastąpić je chrupkim pieczywem, czy może zwiększyć limit czasu na rowerze... Muszę przyznać, że jestem trochę podłamana, nie zrezygnuję oczywiście, ale coś trza zmienić... A ile Wy chudłyście na początku diety? Może macie jakieś rady? Chętnie skorzystam z Waszego doświadczenia
Zakładki