miłego dnia życzę i gratuluję ponownego spadku wagi :D
Wersja do druku
miłego dnia życzę i gratuluję ponownego spadku wagi :D
aj, aj, aj, kolejny kilogram w dół :D ale pędzisz! Jak pędziwiatr ;)
Hmm... wiesz, moim zdaniem tacy ludzie jak ta Twoja pani doktor i ich odzywki świadczą nie o Twojej rzekomej, lecz o ich ułomności... to jest po prostu brak kultury, chamstwo i drobnomieszczaństwo:P A na dodatek kompletny brak taktu.
Aczkolwiek... pamiętam jak kilka lat temu - będąc jeszcze uczennicą podstawówki ;), wybrałam się na spacer. W ciągu godziny(!) usłyszałam z 3 głupie komentarze. Najpierw jakiś chłopak, który jechał na rowerze krzyknął mi do ucha "ale grubas!", później jacyś inni wytykali mnie palcami i śmiali się, a na koniec jeszcze inni stwierdzili, iż mam "d.pę jak kaczka" xD
Wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam to palec w gardło, później szklanka wody z solą - nie poskutkowało, Bogu dzięki, ale od tamtego momentu zaczęłam się na dobre odchudzać. Niekiedy więc, niektórym ludziom takie głupie odzywki są potrzebne, ale bolą chyba najbardziej gdy już się jest na diecie...
Dzieciaki są słodkie! Tylko, moim zdaniem, do macierzyństwa trzeba dojrzeć, być przygotowanym. Moja Matka i babcia urodziły gdy miały 19 lat O.O Nie wyobrażam sobie, żebym już za 2 lata miała dziecko O.O Dlatego hmm... no, nie rób niczego zbyt pochopnie ^^ Chociaż pewnie jesteś na tyle rozsądna, że wiesz, czego chcesz i będziesz wiedziała, kiedy nadejdzie TA pora :)
Pięknie, żeś wybrzuszkowała :D Takie brzuszki kiedyś będziemy miały, że pozazdrościć, powiadam Ci ;)
Jeszcze raz gratuluję zrzucenia kolejnego kawałka balastu ;)
Trzymaj się! :) :*
hej, ja Cię tu niesmiało podglądam od pewnego czasu i muszę przyznać, że jestem pełna podziwu. Podoba mi się twoja pogoda ducha, radość z życia oraz stosowana dieta:)
Mam do Ciebie pytanie oraz innych Twoich czytelniczek- jak radzicie sobie z przetartymi spodniami? Moje uda bardzo sięlubią i niestety, po 3 miesiącach spodnie mają dziury w kroku, nawet jeansy. Jestem tym faktem nieco podłamana, dziś zakupiłam łatki termoprzylepne i staram siędziałać cuda, ale niestety cięzko takie łaty dobrac kolorystycznie i efekt jest taki sredni. Ponadto czuje, ze niedlugo i tak się odkleją. Czy macie w ogóle teżproblem z ,,udami"? I jeśli tak, to jak sobie w ogóle z tym radzicie. Ja dodam, że najpierw chodziłam do krawcowej i ona mi dosztukowywała te spodnie. Ale po pierwsze efekt nie zawsze był zadowalający, a po drugie i tak się głupio czuję mając ,,coś" między udami:) Także drogie dziewcyzny, podzielmy się swoimi sposobami. Droga Cauchy, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że zadałam takie pytanie na Twoim wątku. Pozdrawiam słonecznie:)
Tez swego czasu mialam taki problem. Tzn jak wazylam nieco wiecej. Bawilam sie sama w rozne latki itp, ale to srednio sie sprawdzalo. Najczesciej po prostu wyrzucalam takie spodnie... U krawcowej nigdy z takim probleme nie bylam. Bo ja w ogole nigdy w zyciu nie bylam u krawcowej :D Nawet nie wiem, gdzie u mnie w miescie moglabym takowa znalezc....
Mam nadzieje, ze Tobie wraz z utrata kg tez ten problem po prostu zniknie. Aha, tak z obserwacji - zauwazylam, ze jak spodnie sa w udach luzniejsze to sie tak szybko nie przecieraja :)
i jak tam ? :D
nie tarczycy - tylko jamy brzusznej z oceną nadnerczy ;-) na samą myśl ganiam do łazienki na siku ;-)
no i oczywiście gratuluję kolejnego stopionego kilograma! :)
ale ciężko strasznie znaleźć takie... zwłaszcza, gdy ma się troszke cm w udach za dużo ;)Cytat:
zauwazylam, ze jak spodnie sa w udach luzniejsze to sie tak szybko nie przecieraja Smile
Mnie zaszywa babcia. ^^' Ale robi to perfekcyjnie! Ona jakoś... chyba materiał ze skarpetki:PP podszywa po tej wewnętrznej, lewej stronie, gdzie są szwy, później robi czary-mary i to przyszywa i nawet tych szparek nie widać, efekt jest świetny i można jeszcze dosyć długo chodzić. Muszę babcię poprosić, żeby mnie nauczyła, to się podzielę dokładniej, co i jak ;)
A tak btw. moja kumpela ma ten sam problem a chudzielec jest niesamowity - ponad 170cm, ok. 50kg. I też ma przecierki :(
Uff.. no i jestem :)
Menu dzisiejsze:
:arrow: śniadanie: banan i brzoskwinie w soku
:arrow: drugie śniadanie: sałatka, chlebek, sopocka x2
:arrow: obiad: warzywa na patelnię
:arrow: podwieczorek: jogurt bałkański light z malinami (mniam..)
:arrow: kolacja: chlebek, parówka, ogórek małosolny, trochę keczupu
Łącznie: 1102kcal.
Kolacja średnia, ale zasiedziałam się przy Simsach, zrobiło się późno, a ja musiałam szybko zaimprowizować 270kcal ;) .
Trochę się dzisiaj nachodziłam, w sumie z godzina spacerowania będzie, dobre i to.
Co do lekarza - wszystkie wskaźniki dotyczące tarczycy wyszły mi pięknie w normie, aż się zdziwiłam. Próby wątrobowe też miałam robione, bardzo piękne :) .
No za to oczywiście zupełnie poza granicami norm mam hormony i nie aż tak daleko insulinę. Lekarz orzekł, że to zespół policystycznych jajników - one wytwarzają dużo za dużo testosteronu, to wpływa na zbyt wysoki poziom insuliny, to powoduje m.in. otyłość, ale także prowadzi do produkowania przez jajniki zbyt dużej ilości testosteronu i koło się zamyka - nie jestem pewna, czy to dokładnie tak, bo lekarz mi tłumaczył, ale byłam poddenerwowana i mogłam coś pokręcić.
Koniec końców moje najgorsze obawy się nie sprawdziły, na szczęście. Co prawda nie jest też super, ale leczenie farmakologiczne zaczynam od poniedziałku i jestem dobrej myśli. W każdym razie kamień spadł mi z serca, że wiadomo co, wiadomo jak leczyć i wszystko jest do opanowania :) . Zapytałam też doktora o kwestię zajścia w przyszłości w ciążę - powiedział, że jeśli chorobę się leczy, to nie powinno być z tym większych problemów.
Z wiadomości co milszych - leczenie poza oczywistym efektem spowoduje też schudnięcie (będzie mi pomagało w diecie, ha!) i poprawienie stanu cery :) .
A lekarz przesympatyczny, pożartował trochę, sporo się pośmialiśmy :) , ale potem przeszedł do konkretów, wszystko mi wytłumaczył i odpowiedział na wszystkie głupie pytania - zaufałam mu już w 100% i chyba pierwszy raz w życiu polubię lekarza ;) .
Jeszcze w poniedziałek idę do szpitala, w którym pracuje - chce pobrać krew na jeszcze jakieś badanie i przy okazji wypisze mi skierowanie na USG tarczycy - żebym już nie musiała płacić za prywatne. Bo dobre wyniki wskaźników co innego, a wole czy guzki co innego - więc USG warto zrobić mimo wszystko, bo ta moja szyja to dość gruba jest.
Nareszcie przyszedł stanik (poprzedni wymieniłam na inny całkiem, z miseczką mniejszą o dwa rozmiary). Już zaczynałam wątpić w umiejętności Poczty Polskiej, ale dotarł. Odebrałam, przymierzyłam i nie jest źle :) . Co prawda fiszbiny mocno piją, no ale to wina wąskiego obwodu - chyba dokupię na jakiś czas przedłużkę. I może nawet będę go nosić :D
Coś jeszcze chciałam, ale zapomniałam, bo Mama przejęta tym moim lekarzem i wypytywała o wszystko związane z tą chorobą, musiałam tłumaczyć, szukać na necie.. Swoją drogą, jak to ciężko musiało być, jak człowiek nie miał netu - o wszystko trzeba było męczyć lekarza albo szperać po medycznych książkach? Teraz kilka ruchów dłoni i wiem tak dużo... :)
Aaaa, wiem. Po powrocie do domu rzuciłam okiem na swój tyłek - spodnie już z niego lecą masakrycznie i zaczyna to źle wyglądać - no jakby nie było, mogę je już zakładać i ściągać bez rozpinania.. I tak z głupa wyjęłam z szafy dżinsy, które nosiłam przed "obecnymi" - weszłam, zapięłam się bez problemu, tycio luzu nawet jest... Dziewczyny, ale się ucieszyłam :lol: . No i od razu temat na czasie, bo tamte przestałam swego czasu nosić z powodu przetarcia na udzie - owszem, dzieje mi się to przy niemal każdych spodniach, a na pewno przy dżinsach. Okropność. Mama mi je potem skraca (bo zazwyczaj wszystkie tego wymagają tak czy siak), a z tego co odcięła z nogawek robi łaty na uda - no nie wygląda to pięknie, ale właściwie nie jest aż tak mocno widoczne "na ulicy", a jak spodnie są choć trochę luźne na udach, to nawet nie czuję tych łat. Wiadomo, że nie są to już spodnie super, no ale donosić można na zakupy czy spacer.
Toteż jutro Mama mi te na-nowo-pasujące spodnie załata i będę sobie mogła w nich śmigać do czasu, aż "wyrosnę" ;) a właściwie to one wyrosną! :lol:
bianeczko, dobrze Cię widzieć. Dziękuję za miłe słowa :)
Mnie wtedy bardzo w ogóle zdziwiło, że pani doktor wyskoczyła z takim tekstem - na co dzień sprawiała wrażenie osoby o dużej kulturze osobistej i nie sądziłam, że ją stać na coś takiego. Bo jak by nie patrzeć, tekst był po prostu grubiański i nie na miejscu.
Też mnie to zawsze wkurza, że ludzie zupełnie wyczucia nie mają. Ja im nie wytykam, że są brzydcy, mają krzywe nosy, odstające uszy, potargane włosy etc... To co innym do mojej wagi?!
kuba, ja po namyśle dochodzę do wniosku, że właściwie to i bym mogła sobie z nim zamieszkać już teraz.. na początku pewnie byłoby ciężko, ale dotrzeć się kiedyś trzeba, tak jak i z gniazda mamusi wylecieć.. I chyba osobą, której najciężej byłoby tę wyprowadzkę znieść, byłaby właśnie Mama ;) . No ale na razie nic nie planuję.
Jesi, nie przepraszaj mnie za nic :) . Rozumiem, jak ciężko Ci musiało być.. I sama nie wiem, czy lepiej by mi było, gdyby w takiej sytuacji ktoś udawał, że wszystko jest ok, czy gdyby mi wygarnął prosto w twarz.. Ciężka sprawa.
No ale grunt, że to już za Tobą i nigdy nie powróci :)
Ja się czasem zastanawiam, jak to będzie jak schudnę. Czy i jak zmieni się np. podejście innych ludzi do mnie - czy w ich mniemaniu na zawsze pozostanę gruba? Tego bym nie chciała :) . No a luby - jeśli będzie się zachwycał ponad miarę, to tak jakby wcześniej było źle, a on wcześniej też się zachwycał, czyli co? Coś nie tak chyba.. No a jeśli nie będzie się zachwycał, to co, nie podobam się już? I tak źle, i tak niedobrze ;) . Hehehe.
Wolę jednak być szczupła i mieć takie rozterki, niż wyglądać tak jak obecnie.
Henriette, ja najbardziej nie lubię uwag ze strony właśnie nastolatków, dzieciaków.. ciężko się do tego odnieść, cokolwiek powiem tak czy siak mnie wyśmieją i obrażą jeszcze bardziej.. No i mam manię - jak obok mnie ktoś z kimś rozmawia i się śmieje, to zawsze jestem przekonana, że śmieją się ze mnie... :(
Co do dzieciaczka - no tak mnie tylko ostatnio roztkliwiają, toteż uznałam, że chcę mieć. Ale absolutnie nie teraz, a jeszcze bym chciała studia skończyć przedtem, więc trzy lata kolejne też bezdzietne proszę.. ;)
piRZamko, na Twoje pytanie już troszkę wyżej odpowiedziałam :) . Nie jesteś jedyną z takim problemem, jest nas mnóstwo ;) .
Dziękuję za miłe słowa i odezwanie się u mnie, zapraszam do częstszych wizyt. I oczywiście, że nie mam nic przeciwko, abyś różne takie tematy podejmowała akurat u mnie. Zawsze to jakiś powód do dyskusji z dziewczynami :) .
monique, ja u krawcowej też nigdy nie byłam. :)
I też liczę na to, że jak kiedyś będę szczupła, to problem z przetarciami zniknie...
Aczkolwiek to może być nie tylko kwestia kilogramów, ale także samej budowy - a na to już się nic nie poradzi niestety. Pożyjemy - zobaczymy!
Lubemu wczoraj gips zdjęli, RTG zrobili, wszystko się ładnie zrosło. A to moje szczęście największe poszło do domu i wywaliło sobie stolik na łapkę - oczywiście wiadomo którą ;) . Na szczęście nic się nie stało, poza chwilowym buczeniem i wymuszeniem dodatkowego, wirtualnego tulenia. Wieczorem miał gorączkę, się namartwiłam - ale dziś już dobrze się czuł. Eh, chłopy. :)
Późno się zrobiło, a jutro z rana do Tesco trzeba pójść, toteż uciekam do wyrka :)
Dziękuję Wam dziewczynki i chłopaku ;) za doping, odwiedzanie mnie i wszystkie miłe słowa, a także wypowiadanie się na różne tematy! Uwielbiam Was czytać :)
Dobrej nocy i buziaki dla Wszystkich!
C.
No slicznie! Gratuluje serdecznie "nowych" spodni! :)
Kolorowych snow! :*
super się czyta takie pozytywne wieści :) i mi się nawet nastrój poprawia od tego :) fajnie tak :)
dziekuje cauchy za odwiedziny :D
i ciesze sie ze wyniki sa dobre, a na to co nie na 100% ok, juz nad tym pracujesz z lekarzem...i z tego co piszesz fajny ten lekarz......
Cauchy podoba mi sie Twoja dietka i Twoje podejscie do dietkowo- zyciowych spraw!!!
buziaki i jestem pewna ze osiagniesz to czego pragniesz juz niedlugo!!!
Dobry wieczór :)
Wczoraj wieczorem coś nie mogłam zasnąć - chyba z tych wszystkich całodziennych emocji i wieczornej wizyty u lekarza. Więc koniec końców puściłam sobie któryś tam, losowo wybrany odcinek Lostów i sen sam nadszedł ;) na dodatek zasypiając patrzyłam na przystojnych facetów, ach.. ;)
Rano wstałam, wyciągnęłam Mamę z wyrka i poszłyśmy do Tesco. Zakupiłam zapas dietowego jedzenia na tydzień - mam tuńczyki, chlebki, serki wiejskie i jogurty naturalne. Do tego nabyłam też dwie Fitelle (tak to się chyba nazywa) - ale jak tak patrzyłam, to mają dość dużo kalorii, a jak jakoś nigdy nie umiem się taką małą porcją mleka z musli najeść - no ale jak m nie kiedyś weźmie, to spróbuję..
Potem jeszcze pojechałam rowerkiem na plac, po zakupy warzywno-owocowe. Ale się dobrze jechało, jejku.. poczułam jak bardzo się stęskniłam ;) . Tak więc jeśli pogoda pozwoli, to jutro koniecznie muszę się gdzieś przejechać, z godzinkę chociaż.
Menu dzisiejsze, hmm.. niech no sobie przypomnę..
:arrow: śniadanie: banan z jogurtem bałkańskim light
:arrow: drugie śniadanie: maliny
:arrow: trzecie śniadanie :lol: :sałatka (pomidory, ogórek, papryka) i wafel ryżowy
:arrow: obiad: ziemniaki znad pary, gotowany kurczak i marchewka, mniam!
:arrow: podwieczorek: półtorej kromki ciemnego chlebka, sopocka x3, pomidor
:arrow: kolacja: półtorej kromki ciemnego chlebka, tuńczyk
Łącznie: 1117kcal.
Chlebek trzeba było skończyć, stąd te dwa ostatnie posiłki takie a nie inne. No i maliny z targu przywiozłam i trzeba je było zjeść, więc tak jakoś mi dzisiaj śmiesznie wyszło z tymi śniadaniami ;) .
Potem dzielnie zabrałam się za porządki - aż się zdziwiłam. Uprzątnęłam pokój, zrobiłam porządek w książkach i notatkach (tzn. pochowałam już niepotrzebne - co za ulga, że mogłam schować wszystko o równaniach różniczkowych, ach!), cały dzień do tego się opieram (w sensie - pralka pierze moje łachy). Przez kuchnię też przeleciałam, uporządkowałam wiecznie zagraconą szafkę, Mama była w szoku ;) . Jakoś mnie napadło.
No a potem to już błogie lenistwo przy kompie, Simsy strasznie wciągają i nie wiadomo kiedy czas leci.. Boję się co to będzie od wtorku - w poniedziałek jadę z kolegą z pracy, który mi pomoże z zakupieniem i złożeniem nowego komputera :D a we wtorek już z postawionym systemem będę miała to cudeńko w domu, no i się zacznie... Bo mam Wiedźmina, zakupionego przez Mamę w dniu wydania, ale niestety laptop jest za słaby, więc gra cierpliwie czeka na półce od ponad pół roku... No i się doczeka :D aaaach, micha mi się cieszy na samą myśl :D przepadnę z kretesem :)
Fochy i mini-kryzys z lubym chyba całkiem zażegnane, ostatnio jest bardzo miło, miziasto i w ogóle przyjemnie :) . Jeszcze żeby tylko niedługo tutaj do mnie przyjechał, to będę zachwycona.
Dłonie dzisiaj pół dnia spędziły (i nadal spędzają) obsmarowane różnymi specyfikami i w bawełnianych rękawiczkach, na noc też je zakonserwuję - mam nadzieję, że to mi pomoże w końcu się uporać z problemem. A jak nie, to chyba czeka mnie kolejna wizyta, tym razem u dermatologa.. No tak to w życiu jest, wszystko naraz się psuje ;) .
Wiecie co.. tak się dzisiaj zastanowiłam i chyba do niczego niedietowego mnie nie ciągnie. W ogóle. Żadnych obsesyjnych myśli o ciasteczkach, czekoladzie, chipsach, lodach, frytkach czy choćby bakaliach - nic. Piszę to wszystko nawet bez specjalnych emocji, ze spokojem całkowitym.. Mam nadzieję, że to nie brzmi jak chwalenie się ;) . Po prostu aż mnie to zdziwiło. Aktualnie jestem w stanie nawet przyznać, że dieta w ogóle mnie nie męczy i nie wymaga specjalnych wyrzeczeń.. Ot, jem sobie pysznie i zdrowo i jestem z tego zadowolona z tysiąca różnych powodów, a ogólnie rzecz biorąc po prostu wszystko to mi smakuje i nie mam ochoty na inne żarcie.
Mam nadzieję, że ten nad wyraz cudowny spokój nie jest zapowiedzią katastrofy ;)
Za to piję ostatnio zbyt mało. W pracy jest ok - mam wieeeelki kubek i często robię sobie herbatkę, więc spokojnie osiągam normę. Natomiast w domu strasznie malutko.. dzisiaj się po obiedzie zorientowałam, że od rana wypiłam tylko kilka łyków Nałęczowianki :? . No to zaczęłam nadrabiać, teraz ją popijam i już niewiele zostało. Ale muszę nad tym popracować, bo tak nie może być, że przez pół dnia nic, a potem nagle cała butelka..
Proszę już teraz zacząć trzymać kciuki, żeby we wtorek pogoda była rowerowa! No i jutro, bo chcę gdzieś wyskoczyć i się zrelaksować :) .
Bo w poniedziałek niezależnie od pogody i tak nie pojadę rowerkiem do roboty, bo na rano jadę do tego szpitala na pobranie krwi, no a po pracy do sklepu, po artefakty do nowiutkiego sprzętu, aaaaach :D
No.. uciekam pooglądać przystojnych rozbitków z lotu Oceanic 815.. ;)
Dobrej nocy i udanej niedzieli życzę Wszystkim odwiedzaczom :)
Buziaki, C.
jak ślicznie zaliczony dzien...
gratuluje
i ciesze sie ze nie masz obsesyjnych mysli o ciasteczkach... ja czasem mam :lol:
miłego dnia;)
No to szczerze gratuluję. Osiągnęłaś sytuacje idealną, o której wielu może tylko pomarzyć. Bo najlepsza dieta to taka, której nie czujesz. I największe sukcesy w spadku wagi osiągasz wtedy kiedy dieta staje się nowym stylem życia a nie przejściowymi męczarniami. Gratulacje !Cytat:
Wiecie co.. tak się dzisiaj zastanowiłam i chyba do niczego niedietowego mnie nie ciągnie. W ogóle. Żadnych obsesyjnych myśli o ciasteczkach, czekoladzie, chipsach, lodach, frytkach czy choćby bakaliach - nic. Piszę to wszystko nawet bez specjalnych emocji, ze spokojem całkowitym.. Mam nadzieję, że to nie brzmi jak chwalenie się . Po prostu aż mnie to zdziwiło. Aktualnie jestem w stanie nawet przyznać, że dieta w ogóle mnie nie męczy i nie wymaga specjalnych wyrzeczeń.. Ot, jem sobie pysznie i zdrowo i jestem z tego zadowolona z tysiąca różnych powodów, a ogólnie rzecz biorąc po prostu wszystko to mi smakuje i nie mam ochoty na inne żarcie.
Podpisuje sie pod slowami Kuby! Wieeeeeelkie gratulacje, kochana! :*
ja długo na diecie nie jestem, a mam to samo co Ty - słodkie mnie zupełnie nie rusza - owszem, zdarza mi się zjeść Corny Linea, ale dlatego, że mam chcicę i koniecznie muszę, ale dlatego, że akurat to sobie zaplanowałam na posiłek - nawet specjalnie mi one nie smakują, więc teraz leżą w szufladzie niechciane ;-)
a jak się tak teraz zastanawiam, to jedząc "normalnie" mój organizm właśnie tęsknił za przepysznym lekkim dietkowym jedzonkiem :) i chyba dlatego tak mi teraz dobrze ;-)
mi sie wydaje ze te chcice jedzeniowe to z insulina zwiazane i indeksem glikemicznym....a jak jemy dietowo to owocki warzywa bialko i to niski IG ma i pewnie dlatego nie marza nam sie torty i cisteczka...i wydaje mi sie ze u kobiet jeszcze hormony tuz przed @ tez sa winne ochocie na slodkie....
oby jak nadluzej kochane nasze bycie bylo slodkie ( bo przeciez tak dobrze nam na diecie)bez slodyczy
Cauchy,
nie przejmuj się tym piciem - rozsądna dziewczyna jesteś, to zaraz to raz-dwa naprawisz ;)
No jasne, że pięknie jesz! Po co nam takie batoniki, orzeszki, czipsy, niezdrowe, tuczące...albo czekolada i wszystko czekoladopodobne, co wygląda jak kupa zawinięta w papierek:P
Będziemy zdrowe, piękne a na dodatek - szczupłe ;) I daj Boże, będziemy długo żyć!
Pozdrawiam :D Oby pogoda u Ciebie dopisała!
:*
Dobry wieczór :)
Dzisiaj krótkie odwiedziny, niestety do Was nie zajrzę - wybaczcie. Postaram się to nadrobić jutro :)
Menu:
:arrow: śniadanie: banan, brzoskwinia
:arrow: drugie śniadanie: sałatka, chlebek
:arrow: obiad: ziemniaki, kurczak, groszek
:arrow: podwieczorek: chlebek
:arrow: kolacja: serek wiejski z pomidorem i ogórkiem oraz.. chlebek :D
Kalorii: 1080.
Tyle chlebka, bo pyszny.. - miodowy ze śliwkami.. ciemny.. a smakuje prawie jak ciasto :) pychota. Jedna kromka (dość dużych rozmiarów, 50g) ma 117kcal - no nie jest to mało, ale teraz jak jem to 1100, to właściwie w sam raz.
I właśnie sobie przypomniałam, że powinnam jeszcze przygotować obiad na jutro do pracy, a już chciałam iść w kimę..
Dzień upłynął całkiem produktywnie. Zagoniłam Mamę rano do szycia i załatała mi dwie pary spodni - te nowo-pasujące-na-moje-dupsko i drugie, dwa rozmiary mniejsze, w które już mogę się nawet wcisnąć - za jakiś czas będą w sam raz, więc dobrze, że też bez dziur ;) . Potem pojechałam do siostry, zawiozłam jej domowy rosół - była zachwycona. Trochę u niej posiedziałam, wróciłam do domu, zjadłam obiad i sprzątnęłam pokój - co się dzieje! Niesamowite. No a potem to już błogie lenistwo - no i nie rowerowałam, mimo pogody, bo mi się jakoś nie udało zebrać.
Obejrzałam trzy odcinki ""Seksu w wielkim mieście" - nie sądziłam, że mi się spodoba, a jednak. Wesołe ;)
No i zajęłam się pazurkami u stóp, zmyłam poprzednią czerwień i strzeliłam sobie ładnego frencza, a co! Lubię chodzić w japonkach, a do tego pedikiur ładny musi być wszak.
I co.. i tyle chyba :) . Jutro dużo załatwiania, rano do lekarza - na szczęście ojciec mnie zawiezie autkiem. Potem do pracy, z pracy po zakup komputera (aaaaach...), potem dopiero do domu.. I będę musiała uprzątnąć mój biurkowy kąt, żeby zrobić miejsce na ten cud współczesnej technologii.. ;)
Kuba, dziękuję :) mam ogromną nadzieję, że będzie to już u mnie stan permanentny..
bes, ja się wystrzegam takich rzeczy jak te Corny Linea, jak kiedyś próbowałam się odchudzić i je jadłam, to nie umiałam się zatrzymać na jednym.. A tak - nie mam, to i nie zjem. I nie żałuję ;) . Bardzo dobrze, że Cię do nich nie ciągnie.
jeżu, a ja się właśnie zaczynam zastanawiać co to będzie - bo od jutra zaczynam brać przepisane mi leki, a to wszystko hormony.. mam nadzieję, że nie wpłyną znacząco ani na mój głód, ani na samopoczucie :?
Henriette, no z tym piciem już dzisiaj starałam się być grzeczna i idzie mi całkiem nieźle. A jutro będę już w robocie, więc na pewno wypiję sporo - pójście do kuchni i zrobienie sobie herbaty to zawsze dobra formy chwilowego odpoczynku od kompa ;) więc korzystam..
Kupa zawinięta w papierek :lol:
Uciekam, muszę przygotować obiad na jutro i w ogóle obmyślić menu, bo rano trzeba będzie wszystko zapakować przecież.. I nie mogę zapomnieć o wzięciu ze sobą lekarstw!! Aż chyba sobie zapiszę gdzieś na widoku.
Buziaki dla Wszystkich, dziękuję Wam za odwiedziny oraz życzę miłej nocki i udanego tygodnia :)
C.
O kochana! To widzę, że dzisiejszy dzień zapowiedział się bardzo przyjemnie biorąc pod uwagę (również) ten "współczesny cud techniki" :D
Odnosząc się do niektórych kwestii powyżej to...jaki sobie przygotowałaś na dzisiaj obiadek? Ja mam z tą "porą dnia" problem...powinnam jeść jakiś zdrowy obiad, a tymczasem przybiera on u mnie postać jogurtu albo jeszcze czegoś inszego :?
Widzę, że też miałaś wczoraj filmowy epizod, tak samo jak ja i też lubisz chodzić w japonkach..tak samo jak ja :) ostatnim razem jak byłam u mojej "paznokciarki" i zażyczyłam sobie ładny wzorek u stóp, oczywiście nazajutrz, gdy miałam ochotę pokazać światu a przynajmniej jakiejś małej części osób mojego miasta moje nowe paznokcie, gdy tylko wysiadłam z taksówki jeden z moich ulubiony japonek (prawy!) odmówił współpracy i urwał się pasek przy podeszwie...nie miałam zbytnio jak wrócić do domu po inne buty, bo daleko, na postoju taksówek żadnej bryki, konto na komórce zablokowane z powodów braku funduszy...tak więc doczołgałam się krokiem inwalidy do najbliższego sklepu z butami (dobrze że był blisko, choć wcześniej głosiłam pogląd, że owy obuwniczy jest beznadziejny a sprzedają tam same buble). <- bo to prawda :)
Niestety asortyment mieli słaby, więc kupiłam najtańsze "najznośniejsze" klapki, które odwdzięczyły się pęcherzami po powrocie do domu.. :)
życzę Ci dzisiaj przeogromnie przemiłego dnia od godziny obecnej (10:13) :)))
buźka :*
ps. jestem dzielna :)
:D Witaj Cauchy! :D :D
Bardzo mnie cieszy to, że zdrowie w niezłej kondycji, a to co szwankuje da się bezboleśnie naprawić.
Widzę, że jakaś nowa nutka życia codziennego wchodzi Ci w nawyk :lol: Sprzątasz! I to codziennie ! :lol: Uważaj tylko, żeby Cię to nie wypaczyło! :wink: :lol: :lol:
Ach, myślę, że tego sprzątania Simsy Cię nauczyły :lol: Tam jak tylko przez chwilę nie sprzątniesz, to zaraz śmierdzi :wink: :lol: Och, był taki czas, że trudno mi się było z Simsami rozstać :lol: Ale zaczynałam 2 razy, bo za pierwszym razem niechcący, przez eksperymenty stworzyłam rodzinę peadałów :wink: , a potem nie umiałam sobie z nimi poradzić :P :lol:
A za drugim razem to mi się bohaterowie zestarzeli, mieli już wszystko , co mogli osiągnąć i................znudziło mi się, zabrakło pomysłów. (Grałam z Sims 2)
No ale jak Ty sie teraz weźmiesz za Wiedźmina, to pojawisz się na forum dopiero po wakacjach :wink: :lol: W każdym razie życzę Ci wypasionego kompa i świetnej zabawy :D
A!!! I jeszcze chciałam Ci powiedzieć, że ja też zawsze miałam problem z przecierającymi sie nogawkami w kroku. Nawet jak byłam szczupła, w szkole. Taka budowa, masz rację.
Teraz się wycwaniłam i staram się nie doprowadzać do przetarcia, aż pojawią się dziury. Jak widzę, że materiał zaczyna się siepać, to wyciągam maszynę do szycia i "ceruję" wzdłuż szwu zygzaczkiem i idealnie takim samym kolorem nitki, jak spodnie. Nic nie widać, nawet jak usiądziesz po turecku. :lol: Czynność można powtórzyć za jakiś czas, a spodnie długo wytrzymują. Oczywiście przy większych powierzchniach posotają wewnętrzne lub zewnętrzne łatki. To też jest wyjście, ale już bardziej inwazyjne i widoczne. :D
Pozdrawiam !
ja tez mam problem z piciem bo nie odczuwam praktycznie w ogole pragnienia, mąż kupuje mi zgrzewke zywca a ja staram sie wypijac butelke dziennie ale i tak zapominam, raz mi sie uda , raz nie, ale pracuje nad tym...
No no, to widzę, że spodnie już masz na ładniejszą figurkę :P Na mnie czeka jakieś 12 par + rzeczy od mojej starszej siostry :) Wierzę, że do tego czasu jak schudnę to nie wyjdą jeszcze z mody ;P
Miłego dnia Ci życzę i motywacji do pedałowania :> :*
Nowy komputerek to jest to :lol: :lol: :lol:
Ja w gry nie gram - nigdy mnie nie interesowały ;)
Zrobiłaś mi smaka na tuńczyka :lol:
Witam :)
Oj, długi dzień za mną.. I mimo, że niezbyt pozytywny, to jakoś dobry humor w miarę mam. Może to zasługa miłej rozmowy z lubym, który umie mnie wprowadzić w dobry nastrój. I w ogóle potrafi być taki kochany, że aż się czasem dziwię skąd on mi się w życie zaplątał :) .
Ale ale - first goes first - MENU - ze względu na dzień badań i długi pobyt w przychodni ciężko mi będzie te posiłki jakoś nazwać, więc tylko lista..
:arrow: roztwór 75g glukozy w 300ml wody :? taaak, znów..
:arrow: półtorej kromki chlebka miodowego i jogurt Jogobella light
:arrow: sałatka (pomidory, ogórek, papryka), kromka chleba miodowego
:arrow: tuńczyk z suszonymi pomidorami i ziołami, Schulstad x2
Kalorien: 1030 (włącznie z glukozą).
Chyba za dużo tego chleba, co? Ble.
Rano pojechałam do tego szpitala-przychodni. Nie wiedziałam niestety, że lekarz ponownie chce zrobić krzywą cukrową - znowu to paskudztwo do wypicia i dwie godziny wyjęte z życiorysu. A że w tamtejszym kiosku nie mieli ani Nowej Fantastyki ani Science Fiction, to kupiłam sobie odmóżdżającą lekturę w postaci Glamour i Cosmo... Matko! Tam o niczym innym nie piszą, tylko o seksie. Podziwiam, że po trzech numerach nie skończyły im się głupie pomysły.. Masakra. No ale przynajmniej czas mi szybciej upłynął.
Zresztą będąc tam spotkałam mamę z maleństwem.. uh :) wyobrażacie sobie pewnie, jak się zasłodziłam na jego widok, z tym moim nowym podejściem do bachorów ;) . Słodziutki był dzidziak, a jeszcze milej było patrzeć na kontakt dziecka z matką.. Eh eh :)
Niestety po badaniu musiałam tam jeszcze zostać i godzinę czekać w kolejce do doktora - bo nie wiem czemu od razu rano mi nie wypisał skierowania na USG, skoro i tak u niego byłam, żeby zlecił tę krzywą cukrową.. No ale w końcu się udało, skierowanie dostałam.. Poszłam ustalić termin - 26. sierpnia - śmiech na sali... No dajcie spokój.
Jak długo starczy mi sił i pieniędzy, tak długo będę leczyła się prywatnie. Bo służba zdrowia na obecnych zasadach to jest przede wszystkim marnowanie mojego czasu... Szczerze współczuję ludziom, których zwyczajnie nie stać na prywatne gabinety.
Potem pojechałam do pracy - byłam na 13.30 i dopiero tam udało mi się coś zjeść (bo musiałam być na czczo w szpitalu..). No i od dzisiaj zaczęłam brać leki - zobaczymy jak hormony wpłyną na mój humor i samopoczucie. A dzisiaj się już tyle naczytałam o tym, co zażywam, że już nic więcej nie chce wiedzieć.. Oby skutki uboczne moich leków były tylko te pożądane - schudnąć i poprawić cerę!
Zresztą już wiem skąd to chudnięcie ma się pojawić - pomijając kwestię naprawienia mojej gospodarki hormonalnej i polepszenia mechanizmów dotyczących insuliny - leki zawierają jakiś środek, który ponoć hamuje głód. Pożyjemy, zobaczymy :)
Z tym całym zespołem - poczytałam trochę więcej i to niestety choroba na całe życie, a na pewno wymagająca regularnego kontrolowania i nieraz farmakologii aż do menopauzy.. I nawet leczenie nie wyklucza problemów z zajściem w ciążę, za to ponoć częste są ciąże bliźniacze - to akurat fajna sprawa, ma się za jedną ciążą załatwioną sprawę potomstwa.. raz się brzuchol nosi, raz się rodzi, raz tną, raz się tyje.. coś w tym jest :lol: . Potem oczywiście też i podwójny problem z dzieciakami, ale co tam.
Ale ale.. za bardzo wybiegam w przyszłość ;) . Ważne, żeby uregulować hormony i zobaczyć jak zareaguję na te leki w ogóle. A potem się zobaczy.
Mam ogromną nadzieję, że te lekarstwa dobrze na mnie podziałają i nie będzie powodów do zmiany terapii. Bo przy dobrych wiatrach do lekarza będę się musiała udać za dwa miesiące dopiero, no a wiadomo - ja nie lubię, więc im rzadziej tym lepiej.. Nawet jeśli lekarz jest miły.
Po pracy pojechałam z kolegą do sklepu ze sprzętem - tego konkretnego, bo jest tam najtaniej. No i niestety okazało się, że potrzebnych nam modeli konkretnych sprzętów nie mają.. No trudno, poczekam. A kolega był zmartwiony tą wieścią bardziej niż ja i zaczął mnie przepraszać! Złoty człowiek, mówię Wam ;) . Kazałam mu się nie przejmować. Obiecał, że dzisiaj złoży na ich stronce zamówienie - bo dowiedzieliśmy się, że tak można. No ale pewnie trzeba będzie się liczyć z długim oczekiwaniem, co zrobić. Ważne, że będę miała dobrego kompa - bo kolega zna się na rzeczy i zaplanował mi dobry jakościowo zestaw, tego jestem pewna.
Wróciłam do domu, wszamałam kolacyję i jestem. I z lubym sobie pogadałam i fajnie - i zapewne przyjedzie do mnie już w tym tygodniu :) . Ale zmęczona jestem znowu po tym upuszczaniu mojej krwawicy, toteż pewnie padnę niedługo. Puszczę sobie na dobranoc "Seks w wielkim mieście", co mi tam. Po dzisiejszej lekturze głupich pisemek w sam raz tematyka na czasie :lol: .
Madziu, ja swego czasu też miałam problemy w obiadami i wychodziły jakieś takie marne. Ale nauczyłam się i przyzwyczaiłam, że zaraz po największym śniadaniu powinien to być posiłek porządny. Ostatnio często jem np. ziemniaki z jakimś mięskiem (kurczak, ryba) i gotowane warzywa. Dzisiaj w planach było gotowe danie z tuńczyka (John West, a jakże, "Light Tuna Lunch"), no ale te badania mi pokrzyżowały jedzeniowy grafik i koniec końców go nie zjadłam. Został w lodówce w pracy, jeszcze się kiedyś przyda.
A mi się niedawno bardzo ładne butki zniszczyły :( czarne paskowe sandałki Lasockiego, bardzo proste i skromne, i wygodne były, ehh.. Do chrzanu!
A niewygodnych butów nie znoszę :evil: i jak na złość mam takich kilka par, bo nigdy nie umiem w sklepie dobrze ocenić, czy to wygodne będzie czy nie.. BLE!
Jesi, no jak się okazuje z tym zdrowiem niestety nie aż tak dobrze. A czy "leczenie" (bo to raczej naprawianie skutków, a nie usuwanie przyczyny) będzie bezbolesne, to się jeszcze okaże - jednak trzeba być dobrej myśli, toteż się staram.
Ze sprzątaniem na szczęście nie przesadzam, czasem mnie tak tylko weźmie - co Mamę cieszy niezmiernie. Kiedyś ktoś nazwał mnie pedantką, ale sądzę, że srogo przesadził. Bliżej mi do idealizmu niż pedantyzmu, i dobrze mi z tym.
A Simsy już mi się zdążyły znudzić i odinstalowałam. Chociaż to pewnie przez tak małą ilość dostępnych rzeczy - tapety, wykładziny, meble etc... Gdybym sobie poinstalowała wszystkie dodatki, to bym pewnie w ogóle nie spała..
Wiedźmin jednak jeszcze trochę poczeka, biedak. No ale cóż - jak kocha, to poczeka, nie? ;)
Choma, ja też mam szafę pełną "chudszych" ubrań i nie mogę się już doczekać, kiedy będę mogła zacząć je mierzyć.. A w najgłębszym zakamarku jest jakieś 5 par spodni nigdy nawet nie noszonych.. bo zawsze były za małe, nawet po poprzednim odchudzaniu.. I mam cichą nadzieję, że tym razem uda mi się i do nich odchudzić.. i potem już na stałe zostać w ich rozmiarze.. :)
Kasikowa, ja przez całe życie tylko kilka gier zaliczyłam - świetny Starcraft, SimCity w dawnych czasach, Tomb Raider II - przy której to grze nieraz mi ciśnienie skakało :lol: i z takich większych, to chyba tyle.. Nie liczę czasów małoletniości, gdzie się wybierało jedną z dziesięciu dystkietek naleśników i grało w co popadnie.. z 6 lat miałam i obsługiwałam DOSa :lol: aach, stare czasy.. do dziś pamiętam te biało-żółte etykietki z numerkiem dyskietki.. :)
No ale teraz to mnie ciągnie. Wiedźmin i parę innych. Zobaczymy, co z tego będzie ;)
Uciekam.
A może by tak ładna pogoda jutro? Taka w sam raz do rowerowania? Hmmm? :roll:
Miłego wieczoru i dobrej nocki Wszystkim :) oraz udanego wtorku!
Buziaki, C.
wg ICM jutro ma być ciepło i małodeszczowo, więc na rower super :D
Trzymam kciukasy za jutrzejszą pogodę, co byś sobie trochę popedałowała...ale nie za upał tylko za taką w sam raz :)
A już myślałam, że precedens z glukozą za tobą, daleko, daleko i wsio a tu masz... :?
Mam nadzieje, że z Twoim zdrówkiem wszystko będzie dobrze bez żadnych dotkliwych ubocznych okoliczności tak zwanych towarzyszących :)
Szkoda, że kompa jeszcze nie masz w domu, ale spokojnie to tylko kwestia czasu, a kolegi ze świecą szukać, musi Cię lubić, bo w innym przypadku machnął by ręką na to i powiedział "trudno" ... no chyba, że ma takie szczególne usposobienie...
Odnośnie gier, jestem byłą maniaczką Simsów, całymi dniami mogłam w to grać, a już gorzej jak wpisałam sobie kod na nieskończoność pieniędzy to już w ogóle...np. urządzałam duży pokój (co by się dużo zmieściło) drogich i kosztowych mebli i przedmiotów, wstawiałam najdroższy kominek i nie montowałam czujnika przeciwpożarowego....oczywiście wszystko miło się "jarało" i zostawały po tym tylko wielkie kupy popiołu (biedna sprzątaczka), albo sadziłam milion kwiatów za domem (biedny ogrodnik, chyba całymi dniami to podlewał ;p)....ale z wiekiem wyrosłam, tak samo jak z lalek barbie :) gry mnie nie pociągają, za to moich braci bardzo. Torturują mnie wiedźminem... torturują bo grają już w to 1,5 tyg, jak nie jeden to drugi :roll:
Termin USG to naprawdę śmiech na sali, moja mama kiedyś złamała sobie palca...to babka w rejestracji kazała zrobić jej okład :roll: i przyjść w czwartek (za 3 dni) ciśnienie kobieta podniosła mi niesamowicie wtedy... :evil:
miłej nocki :*:*
ps. kupiłam tuńczyka! :D jutro będzie sałatka :)
:lol: Nie no faktycznie dobre spostrzeżenia z tą ciążą bliźniaczą :lol: :lol: :lol:
miłego wtorku :wink:
:)
Pogoda ładna, więc radośnie wybrałam się rowerem do pracy :) . No i dotarłam, cała, zdrowa i zadowolona. :)
Na śniadanie były zakupione po drodze czereśnie, jabłka i śliwki - na oko wyliczyłam to wszystko na jakieś 270kcal - dużo, ale trudno. Zje się mniej wieczorem.
Na drugie wzięłam sobie kromkę Schulstada ze słonecznikiem i serek wiejski z pomidorem i ogórkiem, mniam.
A potem na obiadek już do domu :)
Noc mi całkiem dziwnie minęła - śniło mi się, że wieczorem, po kolacji, zjadłam kawałek ciasta.. i miałam straszne wyrzuty sumienia. Zbudziłam się z takim uczuciem przepełnionego brzuchola i dusznościami, coś strasznego. Z pół godziny leżałam, gapiłam się w sufit i wdychałam głęboko powietrze płynące do mnie z otwartego okna, w końcu minęło i usnęłam.. Brrr ;)
W tym śnie już miałam takie myśli - no nie, tak długo już wytrzymałam, a tu taka wpadka, teraz to już lawina zejdzie, zacznę się znów obżerać jak dzika świnia, wpieprzać słodycze i chipsy liczone na tony, masakra! Trzeba się strzec ;)
Zastanawiam się tylko, czy ten nocny incydent nie był skutkiem zażytych wieczorem tabletek - mam nadzieję, że nie.. Zobaczymy jak mi się dzisiaj będzie spało. Chociaż po tym rowerowaniu to zapewne dobrze ;)
MMRose, ja dochodzę do wniosku, że bez znajomości nic się nie da szybko załatwic w ramach NFZ. Jedyne co, no to na pogotowiu jest w miarę, bo kilka razy w życiu byłam z różnymi złamaniami - ale i tak, co się tam człowiek naczeka to jego.
A co do kolegi, to myślę, że oba po trochu - lubi mnie, a ponadto jest po prostu bardzo porządnym człowiekiem. A jak coś tam o nim mówiłam Mamie, że jest fajny i mi pomoże z tym kompem, a poza tym, że się wywodzi z dość zasobnej rodziny etc.. to Mama się od razu zainteresowała, czy mnie lubi, czy ja go lubię.. już widziałam ten błysk w jej oku. Haaaaloooooo.. ja już mam faceta i nie zamierzam go zmieniać! Grrr.
No, idę. Poodwiedzam Was pewnie z domku, bo w pracy to tak głupio trochę ;)
Buziaki i miłego dzionka!
C.
Witaj Cauchy! Wrocilam po przedluzonym weekendzie i widze, ze leczenie juz zaczete. W takich sprawach najwazniejsze jest rozpoznanie problemu i rozpoczecie leczenia. Ja tez kiedys mialam problemy hormonalne i nawet mnie straszono, ze leki bede musiala brac do konca zycia. A tu od kilku lat juz nic nie biore i wszytsko chula jak powinno.
Czerpie od Ciebie energie do odchudzania, u nas zrobilo sie tak paskudnie zimno i leje caly czas od wczoraj wiec u mnie dzis z rowerka nici.
AAAAAAAa mialam jeszcze o tej glukozie napisac. Ja mnieszkam teraz w niemczech i tez niedawno mi lekarka kazala zrobic krzywa, pamietajac ze po ostatniej glukozie prawie zwymiotowalam przezywalam cala noc, ze bede musiala to wypic. Wiec jak pani pielegniarka podala mi buteleczke to sie skrzywilam, a ona do mnie "ale to dobre, slodkie, wisniowe" I smakowalo jak slodki wisniowy soczek!!! Czyli mozna to zrobic tak, zeby pacjent nie mial odruchu wymiotnego!!
Przepraszam, ze sie tak u Ciebie rozpisalam :oops:
Milego dnia!
:arrow: cauchy co do bilzniakow.....to tez podwojne koszta naraz...dwie torby do szkoly, nowe ubranka dla dwoch a nie ze jedno wyrosnie to drugie nosi.....
a poza tym slicznie ci idzie, powolutku naprawiasz sie i od wewnatrz i od zewnatrz :wink: i taki mily spokoj sie w twoich postach czuje...
milego dnia
Cauchy i ciasto? O niieeee, to jakiś oksymoron ;) Tak pięknie sobie radzisz, że ciężko by mi było uwierzyć w Twoje grzeszki...
ale strzeż, się strzeż! Słodycz - Twój wróg. :P
:shock: :lol: Jaki straszny sen miałaś! Zobacz, jak to przeżyłaś ! A ja tak mam na jawie !!! :shock: :lol: :lol: :lol: To wcale nie jest śmieszne wbrew pozorom :? :twisted:
a mama nie lubi Twojego chłopaka? bo moja to mojego uwielbia... myślalam ,że to nigdy nie nastąpi. bo zawsze na starcie każdy praktycznie był spalony:( :roll: :roll:
No popatrz, Cauchy, ja też mam PCO :) Niby choroba na całe życie, ale jakoś mi nie dokucza specjalnie. Nie leczę się antykonceptami, tylko innymi chorobami, więc odpada mi ewentualny problem niedobrania leków. Ale szok, jak się dowiedziałam, był wielki. Wybiegłam z gabinetu ginekologa z płaczem. Założę się, że wszystkie babki dookoła myślały, że jestem w nieplanowanej nastoletniej ciąży :)
A wiesz, że ja też miewałam kiedyś takie sny o wpadce i "liczeniu od nowa"?? Co za dziwna sprawa :)
Mi też śni się jedzenie...kiedyś to co noc coś jadłam gdy byłam na diecie poniżej tysiąca (we śnie oczywiście;p) a ostatnio to śniły mi się pierogi...sen proroczy, bo wczoraj miałam napad jedzeniowy :cry:
no ale cóż...dalej walczę.
miłego dnia :*
nie wiem jak u Was, ale u nas prywatne przychodnie przejęły wszelkie możliwe złe nawyki z nfz, że szkoda gadać - ludzie niemili, z łaską przyjmują, widzą że boli to ci jeszcze dowalą - koszmar. jedyny plus, to bliskie terminy, ale i tak już dużo dalsze niż kiedyś :/ porażka.
mi za to dziś się śniło, że żarłam wszystko co było w zasięgu ręki - i nawet już przemyśliwałam, jak się do tego na forum przyznam :roll: :evil: może to coś w powietrzu, że takie sny? ;-)
Ech Cauchy, chyba mi wykrakalas sen! Mi sie dzisiaj snilo ze zezarlam cale opakowanie ciastek maslanych :/ Obudzilam sie wkurzona na siebie, po cyzm stwierdzilam, ze tak naprawde ich nie wsunelam :)
We mnie ostatnio też instynkt macierzyński się obudził ... tzn on od zawsze był, ale ostatnio jakby silniejszy ;)
Nawet stwierdziłam, ze ja mogłabym odrazu po studiach mieć dziecko, a nawet dwójkę.... tylko no odpowiedniego partnera brak.
Kurczę macierzyństwo kojrzy mi się z czymś pięknym noo ... zresztą rodzina ... bo ja takie rodzinne dziewczę jestem.
Ceiakwe czy kiedyś taką swoją małą rodzinę będę miała :-))
Miłego!
hehehe, ale się dzieciaczkowo tu zrobiło ;) :):):)
co nie, że wspaniale się obudzić i cieszyć się, że to tylko obżartuski sen był? Ulga jak się patrzy :)
Buziaki Kochana C. :*