-
Back on track!
Witam dietowiczki kochane
Nie jestem pierwszą i na pewno nie ostatnią, którą dopadło jojo, i która wraca tu z podkulonym ogonkiem.. Noszę się z zamiarem założenia nowego topiku tutaj od paru dni i już nie mogłam się powstrzymać .
Pierwszy raz na forum pojawiłam się w grudniu 2005 (aż ciężko mi uwierzyć, że to już tyle czasu minęło). Wtedy też pierwszy raz tak na poważnie udało mi się odchudzić, ze 110kg w grudniu '05 zrobiło się 72kg w sierpniu '06.. Łzy stają mi teraz w oczach na myśl o tym, ile straciłam. Bo potem, po wakacjach, zaczęło się powracanie do złych nawyków, brak silnej woli, ciągłe powtarzanie sobie "aaa tam, dzisiaj mogę, od jutra wrócę do odchudzania, skoro już wiem jak i ewidentnie umiem". No i powolutku mnie przybywało. Potem jeszcze z początkiem 2007 roku były jakieś próby (nawet tego nie pamiętam, ale przejrzałam mój stary wątek) i skończyło się. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się aż tak źle.. Wróciłam do wagi wyjściowej, przerażające 110kg.. czuję się z tym potwornie.
Od lutego tego roku podejmowałam próby i ciągle mi nie wychodziło. Nie wiem jak to jest, kiedy wtedy zaczynałam dietę to po prostu był jeden impuls. Tutaj czegoś ciągle brakowało. W zeszłym tygodniu coś mnie tknęło i zaczęłam. I się trzymam. I znów mam to uczucie, które miałam wówczas - że dam radę. Obym tym razem dotrwała do końca. Dlatego też postanowiłam wrócić na forum - jest ogromnym wsparciem w ciężkich chwilach, a do tego dobrze jest się wygadać, podzielić z kimś swoimi sukcesami na tym polu i dodać wiary innym, gdy będą tego potrzebowali. Liczę, że nauczona doświadczeniem nie popełnię więcej tego samego błędu, wytrzymam na diecie do szczęśliwego końca, nie opuszczę forum i już na zawsze utrzymam efekty moich starań..
Mam bardzo dużo do napisania. Same wiecie, jak to jest. Kiedy człowiek zacznie się odchudzać i poczuje ten przypływ energii. Aż chce się żyć.
Pierwszy dzień nowego życia - 31. czerwca. Minął tydzień, wg wagi zgubiłam 3kg. Na początku zawsze szybko leci. Jestem na diecie 1000kcal, jem głównie warzywa i owoce, plus serki wiejskie i jogurty, jakieś rybki. Dużo niegazowanej wody, herbaty. Czyli to samo, co poprzednio. Wtedy poskutkowało, to i teraz się uda. Zamierzam też dodać do tego jakiś ruch, bo z tym u mnie fatalnie ostatnimi czasy. Będę rowerować i może potem jakieś spacery, ćwiczenia. Jeszcze nad tym pomyślę (ach, gdzie te czasy, kiedy chodziłam na siłownię...).
Żal mi straconego czasu. Potwornie żal. Szafa pełna jest ciuchów we wszelkich rozmiarach mniejszych od obecnego.. Wczoraj oglądałam zdjęcia z chudszych okresów i po prostu nie mogę uwierzyć, jaka byłam głupia, że pozwoliłam sobie tak zmarnować efekty mojej ciężkiej pracy.
Doszłam też do wniosku, że moja waga to jedyna rzecz, która mi przeszkadza w byciu szczęśliwą. Studiuję i po kilku latach na tym kierunku zaczynam czuć, że mi się to podoba (niestety miałam sporo problemów i przeniosłam się na inną uczelnię, w skutek czego mam 2 lata w plecy, ale kierunek ciągnę ten sam), mam fajną pracę i dobrą atmosferę w firmie, od ponad roku jestem w udanym związku.. i jak się tak nad tym zastanowiłam, to byłabym cholernie szczęśliwą osobą, gdyby nie waga. Więc najwyższa pora to zmienić, chcę cieszyć się życiem i czerpać wszystko, co się da. A jak mam się cieszyć, jak się wstydzę chodzić na imprezy, pokazywać wśród ludzi.. chcę tańczyć, biegać, pływać bez skrępowania.. i zamierzam to osiągnąć.
Ważne, żeby uczyć się na swoich błędach. Teraz chcę to zrobić wyłącznie dla siebie i nigdzie nie będę się spieszyć - jeśli odchudzanie ma mi zająć 2 lata, to niech tak będzie. I już sobie nie pozwolę na zaprzepaszczenie wysiłków - każdą liczbę, którą będę widzieć na wadze, będę widzieć po raz ostatni..
A wszystkim czytającym ten krzyk desperacji proszę, nauczcie się na błędzie moim i wielu podobnych.. schudnięcie wcale nie jest trudne w porównaniu z utrzymaniem nowej wagi.. więc zbierajcie w sobie siły na ten drugi, cięższy etap, bo szkoda go zmarnować.
Przepraszam, że ta notka taka chaotyczna. Strasznie dużo myśli kłębi mi się w głowie i ciężko je wszystkie spisać. Cieszę się bardzo z powrotu tutaj. Liczę na Was.
-
A teraz, po długiej notce na wstęp, pora na konkrety i aktualności.
Mam (rocznikowo) 23 lata, 165cm wzrostu. Waga początkowa 110kg, waga docelowa 56kg, ale już z 65kg będę zadowolona. Pierwszy cel to zejście do dwóch cyfr. Pierwszy większy cel to 80kg, ale to będzie etapami.. mam cichą nadzieję, żeby zobaczyć 80 na wadze do końca tego roku, ale jeśli się nie uda, to tragedii nie będzie. Dzisiejsze ważenie pokazało 107kg, więc za jakiś miesiąc pierwszy cel powinnam osiągnąć.
Dzisiaj 993kcal, a do tego przez 3 godziny sprzątałam.. latałam po domu jak kot z pęcherzem, tyle że byłam to ja z odkurzaczem. Więc mam nadzieję, że trochę tłuszczyku spaliłam .
No i jeszcze w kwestii mojego bywania na forum.. co drugi weekend mam zajęty, bo mój luby do mnie przyjeżdża (no właśnie dziś wieczorem ), więc wtedy raczej mnie nie będzie.. co wcale nie znaczy, że nie będę trzymać diety. Do tego jeszcze zbliża się sesja, ja jeszcze chodzę do pracy, a ostatnio na dodatek mam problemy z netem w domu, więc mogą się zdarzyć nieobecności. Niemniej planuję zaglądać tu jeśli tylko będę miała możliwość. I z racji wyjaśnionego braku czasu proszę o wybaczenie, jeśli nie będę często odwiedzała cudzych wątków.. (chociaż dobrze wiem jak forum wciąga i pewnie będę sobie wyczarowywała dodatkową godzinę w ciągu doby, żeby móc tu posiedzieć).
Życzę wszystkim miłego wieczoru - mój na pewno będzie - i wytrwałości,
pozdrawiam ciepło, C.
-
kciuki trzymam.
Pozytywne nastawienie i tego się trzymajmy
-
Cześć!
jasne, że Cię pamiętam.
współczuję jo-ja. najgorsze jest to, że sie nie zauważa tego...
miłego weekendu.
JA
JOJO
waga około 85 kg.
-
witaj! będę wspierać i trzymać kciuki. mamy podobną wagę i wzrost. moje jojo wyniosło 20 kg, żal straconego czasu, ubrań, zdjęć, samopoczucia. mam nadzieję, że to wróci.odchudzając się w zeszłym roku myślałam, że odchudzanie to najgorsza i najtrudniejsza rzecz. myliłam się. najtrudniejsze jest utrzymanie wagi. walczę na nowo, ale idzie mi wyjątkowo ciężko. więc proszę ciebie o wsparcie. pozdrawiam cię bardzo gorąco i obiecuję zerkać na twój wątek
-
hej Będę Cię wspierać...Jo-jo to najgorsza rzecz jaka istnieje...Ale dobrze że masz chęci i wróciłaś tutaj...pozdrawiam...buziaczki
-
Witaj Cauchy!!!
Z ogromnym zainteresowaniem czytałam Twoje posty.
Ja jestem na początku drugiego etapu. Czyli zrzuciłam, co chciałam zrzucić,a teraz utrwalam wagę i POTWORNIE BoJę SIę JOJO!!! Doskonale zdaję sobie sprawę, że utrzymanie wagi jest trudniejsze niż jej zrzucenie. Przez cały czas odchudzania o tym myślę, i przygotowuję się do tego psychicznie. Twój post znowu dał mi do myślenia i potwierdził to, co jest oczywiste, a jednocześnie bardzo trudne.
Będę tu zaglądać, jeśli pozwolisz. Postaram się wspierać Ciebie, jak umiem, ale też na pewno będę brać nauki, jak się ustrzec przed tym najgorszym.
Obecnie jestem na etapie wielkiej euforii i mam ogromną nadzieję, że rozum nie pozwoli mi spocząć na laurach.
Życzę Ci powodzenia!!! Na początku i na końcu !!!
-
miłej niedzieli
-
hej hej hej
jojo to zła rzecz człowiek strasznie żałuje...wiem to też po sobie...
ale razem damy radę dziewczyny!!!
buziaki i mocne uściski!
Czas wszystko zmienia. Tak mówią, ale to nieprawda. Konieczne są czyny. Gdy nic się nie robi, wszystko zostaje takie jak było.
I just can't wait until tomorrow... because I get better-looking every day!
Mój pamiętnik:Ogarniam jamę chłonącą i przełączam odkurzacz na niższe obroty!
-
puk puk mozna? rok temu tez mi sie zdarzyło jojo schudłam 10 a przybrałam 12.. wiec nie tak derastycznie nie mniej jednak nie zauważyłam tego.. nie zauważyłam ,że jem tyle ile waże...
dletego teraz wiesz jakie błedy popełniłas i znasz zarówno smak zwycięstwa jak i porazki
będę trzymac kciuki wpadac mobilizowac chwalić a jak trzeba opierdzielać!
buziolce :*
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki