-
Cauchy!!! No jak Ty wróciłaś, to ja też się przemogę, choć wstyd straszny. Jojo też u mnie było. Naprawdę, to okropne, że te kilogramy wracają chyłkiem i człowiek jest do tego jak ślepy. Ja sobie myślałam, że dwa kilo więcej to nic, zgubię w najbliższym czasie. A potem, jak już masz 15 na karku, to nie jest tak różowo. No ale nic. Będę wpadać do Ciebie (i obiecuję też wpadać do siebie) i razem będziemy gubić durne kilogramy. Tak się cieszę, że wszystko u Ciebie dobrze się układa :) Zasługujesz na same sukcesy! Pozdrawiam, miłego dnia (u mnie słońce jak nie wiem) :D
-
Bardzo pouczający ten wykład o melonach.. Dużo się nauczyłam ciekawych rzeczy :)
A wiesz, że ja to mam właśnie straszną ochotę na mięsko, nie wiem why, ale myślę, że mój organizm wie co dla niego dobre ;) A Tobie na pewno uda się powstrzymać na jednej paróweczkce. No i plus za pedałowanie :D
-
Cauchy jak ja kocham Twoje posty.. jejku chciałabym Cię poznać w realu i miec taka przyjaciółkę.. taka mądra zrównoważona .. jak Ty....
myslałas może kiedys pisac cos znaczy ksiazke albo coś? bo masz dar na serio :)
buziaki dziekuję,za każde słowo w moim wątku!
-
Dobry wieczór :)
Dziękuję Wam ślicznie za liczne odwiedziny, mordka mi się cieszy niezmiernie na ten widok, miło jest wiedzieć, że komuś się chce czytać te moje wynurzenia i nawet coś na nie odpowiedzieć :) . Poodwiedzałam Was już wszystkie, więc mogę teraz popisać coś u siebie.
Najpierw o przebiegu moich dzisiejszych zmagań - a walczyłam głownie z lenistwem i muszę Wam się pochwalić, że moja siostra już kilka lat temu z przykrością oddała mi tytuł mistrza w tej dziedzinie, który do tamtego czasu sama dumnie nosiła.. uczeń przerósł mistrza :D . Naprawdę, czasem straszny ze mnie obibok, a objawy najbardziej nasilają się dwa razy do roku, zgadnijcie kiedy.. Potem się dziwić, że mi coś wiecznie na sesje poprawkowe zostaje ;) .
Zgodnie z planem poszłam na rowerek i do wanny, potem balsamowanie, śniadanko.. a potem sobie poczytałam książkę, pooglądałam TVN Stajl ;) , sprzątnęłam w kuchni, zrobiłam dwie partie prania i tak jakoś czas zleciał.. Koło godziny 14tej uznałam, że jednak pasowałoby się czegoś nauczyć na jutro, więc przeczytałam pół skryptu, po czym wykończona zastanawianiem się nad zasadami działania europejskich i amerykańskich opcji kupna i sprzedaży popędziłam do kuchni zagotować sobie warzywa na obiad.. I tak jakoś czas zleciał do 18tej :lol: . Ostatecznie zmusiłam się do doczytania skryptu do końca, coś tam sobie poćwiczyłam z tym liczeniem, ale jeszcze jutro rano będę musiała przysiąść nad tym i podumać. Ehh, czarno to widzę.
Jedzeniowo było niezbyt równo i sama nie wiem ile do końca kalorii weszło, bo przy rowerze znów mnie wzięło na bakalie i trochę ich wsunęłam - liczę orientacyjnie, że 150kcal. Poza tym:
:arrow: śniadanie: melon, morele i pół nashi (z ciekawości kupiłyśmy, azjatycka gruszka) - w sumie 128kcal (jakoś mało, ale obżarłam się tym melonem mocno)
:arrow: drugie śniadanie: sałatki za 235kcal (doliczyłam trochę za dodane krople oleju sezamowego i nasion amarantusa, ale tej olej to jednak nie był dobry pomysł, bo kompletnie zdominował smak warzyw, ble)
:arrow: obiad: reszta sałatki i bukiet jarzyn znad pary, razem za 245kcal
:arrow: deser: Bakuś czekoladowy za 125kcal
:arrow: kolacja: mleko Łaciate waniliowe za 121kcal
W sumie: 1004kcal (wliczając te bakalie rano). Nie jest źle.
Jeszcze powinnam przez godzinę pojeździć, ale nie wiem, czy się uda.
Z innych wieści dnia, no to jedna nieciekawa - moje Kochanie najdroższe w piątek po pracy skręciło sobie kostkę. Po namowach dzisiaj udał się do lekarza i łapka w gipsie na półtora tygodnia, co oznacza, że nie przyjedzie do mnie w ten weekend :( a potem przez dwa weekendy z rzędu będzie miał zajęcia i zaliczenia, więc nie przyjedzie tym bardziej :( więc po raz drugi w naszej karierze nie będziemy się widzieć przez dłużej niż miesiąc, ehh.. Ale przede wszystkim to mi go szkoda, jeden dzień w tym gipsie i już do mnie dzwonił jak się okropnie nudzi. Biedactwo.
Wiem co czuje, ja w pierwszej klasie liceum miałam nogę w gipsie przez trzy tygodnie, masakra. I ogólnie my we trzy, ja Mama i siostra, jesteśmy niezłe łamagi i każda z nas zaliczyła nogę w gipsie, a ja parę razy i ręce ;) . Co zrobić, biega to to takie małe, to nie dogonisz, złapie zająca i nieszczęście gotowe. Pomyśleć, że taka zawsze byłam żywa i energiczna, a mimo to pulpet. ;)
Julciu, nauka jak wyżej, nie najlepiej mi dziś szło, no ale coś tam pojęłam i wiem jak wyceniać opcje! A z tymi melonami - dobre te zielone są? Bo w sumie chętnie bym spróbowała..
Jesi, dziękuję za odwiedziny i nie ma za co dziękować :) . Jak widać lubię się rozpisywać, a jak mam jakiś temat i coś wiem, to jestem w swoim żywiole :D . Bałam się, że Was zanudzę, więc tym bardziej się cieszę, że jednak na coś się to przydało.
dolinalotosu, niestety nie udało mi się zobaczyć powtórki wczorajszego meczu, trafiłam na Polsacie Sport na samą końcówkę, a tak chciałam te ładne akcje Portugalczyków z początku meczu zobaczyć, eh. A kurczaka i melony poleeecam :) . Obyś miała rację z tą szybko lecącą wagą..
Bianeczko, do Ciebie już zajrzałam i wyraziłam moją radość na Twój widok :) . Wstyd, że kilogramy wróciły, ale że wracasz na forum i do diety, to raczej należałoby być dumną. I obyśmy wyciągnęły mądre wnioski z tego tłuszczowego come-backu i nie pozwoliły sobie na to nigdy więcej, to będzie dobrze. Dietuj ładnie i przypadkiem nie daj mi się dogonić, bo to byłby wstyd :mrgreen:
Ivett, ja już się nauczyłam, że na mój organizm na diecie sam potrafi mnie zaciągnąć do jedzenia, które jest mu potrzebne. Oczywiście inaczej jest podczas obżerania się, wtedy to raczej główka pracuje i swoim głośnym wołaniem o słodycze zagłusza głos rozsądku czyli organizmu.. I tak pewnie jest, jak się znajdzie równowagę, to każdy może się w odżywianiu kierować odczuciami, oby tylko zachować odpowiednie ilości i rozsądek. A z parówką mi chyba przeszło, więc niech sobie spokojnie leżą w lodówce i czekają na zbawienie :lol: .
liebe, strasznie miłe rzeczy mi napisałaś i sama nie wiem co odpowiedzieć :) . Z pewnością nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy się kiedyś poznały w rilu i zaprzyjaźniły, nie? Może sobie ustalimy jakiś moment, tzn właściwie mi ustalimy, bo zanim ja dojdę do jakichś rozsądnych wymiarów i wyglądu do przyjęcia, to Ty już będziesz niezły szczuplak.. więc ja od dziś poddaję na temat moich rozważań wagę, przy której obiecuję Cię odwiedzić ;) co Ty na to? No a jeśli nie ja Ciebie, to Ty przyjedziesz do Krakowa.
A co do pisania książki - dziękuję za komplement.. - nie starczyłoby mi chyba cierpliwości. Wbrew pozorom bardzo lubię porządek, kiedyś nazwano mnie nawet idealistką i pedantką, i ten chaos w moim pisaniu doprowadzałby mnie do szewskiej pasji :D . Nie wspominając o tym, że brak mi wyobraźni do wymyślenia porządnej fabuły.
Oczywiście ostatnio jednym z moich ulubionych zajęć jest wymyślanie co też ja sobie kupię jako nagrodę za kolejne uciekające kilogramy. Mimo początkowych trudności z wymyśleniem jakichś obiektów mego pożądania, z czasem lista robi się nadspodziewanie długa.. jeszcze trochę i się okaże, że będę musiała schudnąć do zera, żeby sobie to wszystko kupić w ramach nagrody :lol: . Ale tak czy siak najbardziej cieszy mnie ta myśl o tatuażu, chociaż wiem, że ze wszystkich wymyślnych życzeń to będzie najcięższe do zrealizowania, już widzę te protesty ze strony Mamy i lubego. A mi się marzy taki mały, czarny smok na łopatce.. pożyjemy, zobaczymy.
W sumie to powinnam przestać tak ciągle myśleć co to będzie jak już będę szczupła i czego to ja sobie nie kupię, bo póki co wciąż jestem ogromna i daleko mi do celu.. niemniej lubię sobie tak pofantazjować.
Jutro z rana wstanę, porowerkuję, kąpiel, balsam, śniadanie i dziobiemy skrypt, bo kolosa jakoś napisać trzeba.. A po powrocie z uczelni wybieram się do Tesco, muszę zahaczyć o aptekę i chyba dokupię sobie jeszcze kilka tych małych melonów, bo dzisiaj ostatni zniknął w czeluściach mego przewodu pokarmowego (a tak, jeszcze dzisiaj przez jakieś pół godziny czytałam rozdział w książce "Anatomia i fizjologia człowieka" traktujący o przewodzie pokarmowym, bardzo pouczające.. czego to leniuch nie zrobi, żeby się tylko nie uczyć ;) ).
Kończę już, kończę.. a meczu to nawet nie oglądam, co się będę denerwować..
Może jeszcze wskoczę na ten rower?
Buziaki dla Was Wszystkich, dziękuję Wam ogromnie za odwiedziny i wsparcie, i życzę miłej nocki i jutrzejszego dnia :)
C.
-
Słuchaj, czego to ja też nie robię, żeby się nie uczyć...
W nauce najgorsze jest to (przynajmniej w moich przedmiotach przyrodniczo-humanistyczno-prawie-ściślych), że zanim złapiesz, o co chodzi, mija trochę czasu. I takie czytanie i powtarzanie bez żadnego efektu może zdołować okropnie. Uwielbiam jednak ten moment, kiedy nagle łapiesz i potem już z górki. Dlatego też wolę robić projekty i inne zadanka, bo przynajmniej wiem, czy już umiem i czy już skończyłam :)
Ech też mam dziś egzamin- w ramach powtórek weszłam na forum. Będę trzymać kciuki :) Piękny wynik kaloryczny na koniec dnia ;) A jak się kilosy skończą to i tak będzie za co robić sobie nagrody ;) Ok, rozpisałam się, zmykam, buziaki.
-
Tak podpatrywałam sobie Twój wątek, aż w końcu ośmieliłam zostawić po sobie ślad na nim :)
Pięknie dietkujesz:) Kurczę ten rower też super!!
Oby tak dalej:)
pozdrawiam:):)
-
A która z nas nie marzy i nie wymyśla co zrobi jak będzie chuda :P Ja to bym bardzo chciała założyć taką mini spódniczkę, że jak się schylę to pośladki będzie widać (oczywiście taki żarcik, żeby było wiadomo o jaką długość mi chodzi). Dobrze wiem, że nigdy nie będę mogła sobie na to pozwolić, bo niestety nóg to ja ładnych nie mam.. Ale marzyć można zawsze i o wszystkim :D
Na tatuaż też miałam ochotę, ale w sumie się cieszę, że go nie zrobiłam.. Po pierwsze bardzo by mi się rozciągnął przez to moje tycie i zniekształcił.. Poczekam aż dopracują metodę robienia tych 5-letnich lub po usuwaniu nie będzie śladu :)
Buziaki
-
Kochana, w miganiu się od nauki też swego czasu byłam niezła :twisted:
zaciekawił mnie Twój wpis dotyczący melonów i chyba sobie też kupie, tak szczerze to jeszcze nigdy nie jadłam melona.... trzeba to zmienić :D
UDANEGO DIETKOWANIA :)
-
Uuuuuuuuuu biedna wspolczuje Ci... Ja bym nie wytrzymala miesiaca..... W sumie nasz rekord to chyba bylo 10 dni i ja juz na koniec umieralam..... Ale moze to dlatego, ze w ogole mieszkamy razem i tak jakos chyba sie uzaleznilismy od siebie... Najgorsze ze ja juz nie potrafie sama zasypiac.... No i jak jade gdzies sama to walcze z bezsennoscia :/
Ech, te uzaleznienia :D
Podziwiam ciebie baaaaardzo, naprawde! Buziaki!!
-
:):):):)
DZIEWCZYNKI PROSZĘ O MNIE PAMIĘTAĆ - spotkanie robimy w Krakowie :D:D:D
pozdrawiam meloniasto :]
-
szczuplasie jak tam dzisiejszy dzień mija ? :lol:
-
Dzień dobry :)
Rajd po wątkach za mną, więc ląduję na koniec tutaj.
Wczoraj posiedziałam jeszcze trochę przy kompie, a potem na 40 minut wskoczyłam na rower - zrobiło się masakrycznie późno, więc nie dociągnęłam do pełnej godziny, no trudno. W zamian za to jechałam na cięższym biegu, więc wysiłek porównywalny pewnie był ;) .
Dzisiaj miałam wstać wcześnie i przejechać się z godzinkę, ale oczywiście wczesne wstawanie po zarwanej nocy niezbyt mi się udaje, więc zdołałam tylko pojeździć przez pół godziny, wykąpać się, pouczyć jeszcze i pojechać na uczelnię. Kolos poszedł mi dobrze, w moim odczuciu przynajmniej, a konsultacja z koleżanką to potwierdziła - oby się nie okazało, że po prostu obie się mylimy ;) . Po kolosie pogadałam jeszcze chwilę i pojechałam do Tesco - zakupiłam zapas melonów do końca tygodnia, w tym jeden zielony Cantaloupe, co by dokładniej zaznajomić się z tematem moich wykładów :lol: , Bakusie dla Mamy, bo sobie zażyczyła, i trochę owoców - bo dzisiaj mam dzień Wielkiej Improwizacji kuchennej. Wycisnęłam sok z grejpfruta, dwóch pomarańczy i limonki, i wlałam to wszystko do woreczka na kostki lodu. Teraz się mrozi w zamrażarce i ciekawa jestem, czy efekt będzie zgodny z zamierzonym, żeby to tak sobie dorzucać do wody, żeby była chłodniejsza i troszkę smakowała.. A na obiad też poszalałam, ale oczywiście w granicach limitu, bo zrobiłam sobie omleta z dwóch jajek i sos z pomidorów, cebuli i odrobiny papryki, a do tego jeszcze dodałam tę osławioną parówkę ;) . W sumie miało to jakieś 480kcal i smakowało bardzo dobrze. Na śniadanie był melon i Bakuś za 232kcal, a na drugie śniadanie sałatka z pomidorów, ogórka i papryki za 105kcal. Czyli póki co na liczniku dzisiaj.. 817kcal. Na kolację planuję serek wiejski z rzodkiewką i Wasę. I tyle na dziś.
Bianco, jak się kilosy skończą, to pewnie będę wydawać regularnie majątek na ciuchy.. aż strach pomyśleć. Ale lepsze to niż stan obecny, budżet jakoś się naciągnie.. A Ty daj znać jak egzamin poszedł :) .
chusteczko, dziękuję Ci za czytanie mnie i odezwanie się u mnie :) . Mijamy się chyba na kilku wątkach już, nie? A Twój ticker to już ślicznie wygląda, zazdroszczę.. i gratuluję oczywiście pięknego sukcesu :) .
Ivett, co do tej mini, to nigdy nie mów nigdy :) . Oj ja bym sobie chciała ponosić jakieś sukienki.. poza tą komunijną (bardzo prosta i skromna na szczęście) i studniówkową (czarny namiot) to miałam chyba w życiu ze trzy.
Eh, w ogóle nie wiem jak to jest, ja jakaś felerna jestem. Patrzę na te Wasze fotki, przyglądam się tym "przed", gdzie niby takie wieloryby, a wszystkie dziewczyny, które widzę, mimo może słuszniejszych rozmiarów mają to ciało jakieś takie w miarę kształtne - chodzi mi o brzuch, który stanowi prostą linię od biustu do nóg.. a ja mam dwie wielkie fałdy rozdzielone przez wzięty pas i wygląda ta okropnie :( bleee...
A z tatuażem to też taki wybieg, żeby po schudnięciu pilnować wagi.. bo zrobiony na szczupłym ciele na takim też będzie dobrze wyglądał - każdy nabyty kilogram będzie powodował, że tatuaż będzie się prezentował gorzej.. ;)
agitku, melony pyszne :) jak już kupisz i spróbujesz, to zdaj raport jak wrażenia ;)
monique, póki co jeszcze jest nieźle, ale już wiem jak będzie ciężko za tydzień-dwa.. widujemy się co drugi weekend, więc dwa tygodnie przetrwać umiemy. Ale miesiąc to stanowczo za dużo, a może się okazać, że tym razem to będzie jeszcze dłuższa rozłąka. Do tego maj był bardzo udany pod tym względem, bo spędziliśmy razem trzy długie - czterodniowe - weekendy.. a potem to jest tak, że im więcej czasu ze sobą spędzimy, tym trudniej potem jest się rozstać i wytrzymać osobno. No ale co zrobić. Czekam wytrwale do sierpnia, to już w końcu nie tak odległe.. wtedy będziemy się widywali kiedy tylko nam się zachce :D .
autkobu, tylko kiedy to spotkanie! Może z początkiem nowego roku... :roll: zawsze byłaby to motywacja do odchudzania i pozostania na forum ;)
CzarnaWampirzyco, "szczuplasie"? :lol: no to się ładnie zapędziłaś, do tego mi daleko :lol:
Może uda mi się namówić ojca do jakiejś kooperacji, żebyśmy razem poszukali roweru.. ja prawdę mówiąc nie wiem nawet gdzie się za tym rozglądać, w Tesco to takie marne są na moje oko.. A coraz większą mam ochotę na to rowerowanie do pracy, a jako że sesja kończy mi się w przyszły wtorek ostatnim egzaminem, to już od środy bym chciała jeździć do pracy.. a gdybym miała już rower, to bym jeździła rowerem... więc fajnie by było załatwić to jeszcze w tym tygodniu.. może się uda.
16:30 dobiega, więc uciekam na rower, żeby w sam raz do kolacji zdążyć przejechać półtorej godziny. Puszczę sobie jakiś filmik, żeby szybciej zleciało..
Miłego wieczorka :)
Buziaki, C.
-
Aha, zapomniałam powiedzieć - mam odnowiony ROWER! więc bierz się za swój :P ;)
a spotkanie jak najszybciej a nie nowy rok kurde no! :P
-
Nie przejmuj sie ja też mam problem z wielkim brzuchem :) Zawsze myślałam, że moja budowa to gruszka czyli, że jakieś wcięcie w talii mam, ale ostatnio zauważyłam, że ja to jednak jabłko czyt. kuleczka :D
-
Hej hej, fajnie, że Ci dobrze poszło na kolosie :) U mnie nie wiadomo, wielokrotny wybór, więc nie mam pojęcia co i jak. Niby byłam nauczona, ale czarno to wszystko widzę. Olać.
Co do brzucha, to ja mojego nienawidzę. Wygląda, jakbym była w ciąży i to dosłownie. Teraz już jest lepiej, ale te kilka kilo temu i to jeszcze jak był wypełniony jedzeniem... tragedia po prostu. No ale nic, gubimy!
Plany rowerowe masz super, więc trzymam kciuki żeby wszystko szybko się załatwiło :)
Pozdrawiam!
-
A ja swoje plany rowerowe muszę na lipiec przesunąć. Bo po prostu zabrakło mi czasu teraz, w sesji na zakup dwóch kółek (swoją drogą jak znajdziesz jakiś rozsądny sklep to się pochwal, chętnie skorzystam ;) ) Zazdroszczę tego stacjonarnego rowerkowania - u mnie w krk po prostu miejsca na taki sprzęt nie ma... :( chwilowo musi wystarczyć "bieganie" na uczelnię.
Tak w ogóle to z zapartym tchem przeczytałam Twój wątek i, jeśli pozwolisz, będę do Ciebie wpadać od czasu do czasu. Bardzo ciekawie piszesz i wszędzie Cię tu na forum pełno :)
I oczywiscie gratulacje tak ładnie zrzuconych już 6 kilogramków. W najbliższy piątek waga też na pewno pokaże ładną liczbę :)
Pozdrawiam!!!
-
Cauchy-Twój też niedługo będzie tak wyglądał:)
Mmmm ale mi smaka na parówkę zrobiłas... 8)
-
:D Bardzo mnie zaciekawił ten Twój sok w kostkach. Świetny pomysł! Bardzo ciekawe, bardzo. Fajnie sobie urozmaicasz dietę i te Twoje pomysły na żarełko - podoba mi się :D Przynajmniej dieta nie jest nudna i monotonna, a jak dojdzie jeszcze prawdziwy rower to migiem będziesz dwócyfrówka 8)
GRATULUJĘ kolska! Ładnie się nauczyłaś.
A co studiujesz Cauchy ???[/b]
-
Witam tym razem o poranku :)
Wczoraj przejechałam to półtorej godziny, od razu po kąpieli i balsamowaniu położyłam się do spania i spało mi się bardzo smacznie po takim wysiłku :) . Udało mi się też podyskutować z ojcem i wybieramy się obejrzeć rowerki i prawdopodobnie jakiś kupić już dzisiaj pod wieczór :D . Okropnie się cieszę z tego powodu, już się doczekać nie mogę.
Już mu zapowiedziałam, że mam konkretne wymagania - wygodne siodełko! od tych wszystkich twardych i wąskich tak mnie pupsko boli, że to naprawdę żadna przyjemność z takiego jeżdżenia.. więc już ustaliliśmy, że dokupimy takie mięciutkie ;) . Zależy mi też, żebym siedząc na nim nie musiała się pochylać do kierownicy - tzn taki bardziej miejski, żebym jechała wyprostowana, a nie czajenie się jak na górskim. Ale oczywiście nie całkiem miejski, bo jakieś przerzutki chciałabym mieć ;) na takiej długiej trasie się przydadzą.. Oczywiście damka, nie będę podnosić nogi na wysokość oczu, żeby w ogóle na rower wsiąść :lol: . No i bardzo bym chciała koszyk z przodu, acz nie jest to priorytetowe. I oczywiście ostatnia rzecz, którą ojcu najciężej przyjąć do wiadomości i zrozumieć - rower musi być ładny.. ja wiem, że to nieistotne dla komfortu jeżdżenia, ale dla komfortu psychicznego bardzo! Jakby był srebrny albo czarny.. no ale jeśli nie będzie, to nie będę płakała. Byleby był fajny i wygodny, to w ramach rozsądku mogę pójść na kompromis. ;) Aaach, nie mogę się doczekać.
Dzisiaj wstałam sobie przed 6tą, wypiłam odchudzające i wspomagające efekty wysiłku herbatki i wsiadłam na godzinny flirt z rowerkiem. Potem kąpiel, balsamowanie i jestem na forum od godziny ;) . Poodwiedzałam Was, bardzo miły taki rajd.
W planach mam teraz śniadanie (melon Cantaloupe i Bakuś), a potem do nauki.. dwa zagadnienia dziennie sobie wyznaczyłam i muszę wypełnić ten grafik ;) . Koło 12tej planuję drugą godzinę rowerkowania, żeby się przyzwyczajać powoli również do stałych pór jeżdżenia - rano do pracy i koło 12tej z powrotem do domu. I właśnie sobie zdałam sprawę, że z ojcem jestem umówiona koło 18tej, więc nie dam rady zjeść w domu kolacji.. toteż wezmę ze sobą mleko Łaciate i wypiję w samochodzie ;) .
Reszty jadłospisu na dziś jeszcze nie ustaliłam, więc to się wszystko zobaczy. Wieczorem wpadnę oczywiście w celu rachunku sumienia i oczywiście raportu z efektu naszego dzisiejszego polowania na rower.
A poza tym, gdzieś u Was czytając o bezrozumnym napychaniu się wszystkim co popadnie, przypomniał mi się moment, kiedy raz jeszcze zerwałam się na jakiś miesiąc do odchudzania (w tamtym roku bodajże). Byłam mocno przeziębiona, siedziałam w domu z bolącym gardłem i zatkanym nosem. Oczywiście w tamtym okresie obżerałam się mocno. No i naszła mnie ochota, zeszłam do sklepu, kupiłam jakieś tony chipsów, czekoladę. Wróciłam do domu i wszystko pożarłam w pięć minut. A potem mnie naszła myśl - matko, ja przecież nawet nie czułam smaku tego, co jadłam (przez katar). Nic a nic. To było takie zupełnie bezsensowne żarcie, nawet nie dla smaku tej głupiej czekolady, ale tylko i wyłącznie po to, żeby zaspokoić głód w mojej głowie, żeby się nażreć wszystko jedno czym. Wtedy mnie to przeraziło. Niestety nie wystarczająco, bo po jakimś czasie wróciłam do starych nawyków. Ale nadal źle to wspominam. Okropne, jak wielką krzywdę potrafimy same sobie wyrządzić :( .
No ale trudno. Było minęło. Należy pamiętać dla przestrogi i walczyć póki starczy sił :) .
Autkobu, cieszę się, że rower odrestaurowany :) . Ja mam nadzieję już dziś wieczorem będę miała własny nowiutki śliczny, więc witamy rowerowanie na świeżym powietrzu!
A co do spotkania.. no ja wiem, że to Wy i wszystko rozumiecie, ale i tak się wstydzę w obecnym stanie :) . A taki odległy termin spotkania będzie mnie motywował, żeby się dla Was postarać..
Ivett, już bym wolała mieć jednolitą kuleczkę chyba, niż to co mam.. wyraźnie odcina się pas, przez co mam dwa nawisy tłuszczowe, nie sposób dobrze tego ukryć :( . No ale cóż, kiedyś znikną. Hope so.
Bianco, ja się czasem boję, że ktoś mi ustąpi miejsca w autobusie przez ten brzuch :lol: . A z tym rowerowaniem do pracy już się nie mogę doczekać, ale powoli też dociera do mnie jaka to jest długa trasa i zaczynam się bać, że mogę nie dać rady.. Pierwszy dzień jakoś przejdzie, ale czy potem się zmuszę, żeby następnego też się wybrać na rowerze, to nie wiem.. no nic, w przyszłym tygodniu się przekonamy, trzymajcie kciuki ;) .
Czekam grzecznie na wyniki Twojego egzaminu i powodzenia w przyszłym tygodniu :) .
AmmyLee, dziękuję za odwiedziny i oczywiście serdecznie zapraszam, byś się u mnie rozgościła :) . Z tym rowerem, to dzisiaj planujemy odwiedzić trzy sklepy - jeden jest na ulicy Klasztornej (gdzieś w Hucie, brrr) - www.interbike.pl - to ich stronka, reklamują się jako największy taki sklep w Krk. Ale te rowery na stronce są masakrycznie drogie, więc nie wiem, czy coś tam znajdziemy - szukamy raczej czegoś do 350zł ;) . Ale rozejrzymy się i tak. Poza tym planujemy też odwiedzić Selgrosa (ul.Nowohucka), od wczoraj jest tam promocja na różne rowery, jeden nawet wygląda całkiem zachęcająco, kosztuje chyba 328zł, czy coś koło tego. No i mają do kupienia siodełka żelowe, czyli mięciutkie pod moje pupsko. Poza tym jeszcze jeden sklep, ale to już nazwy miejsca nie podam, w każdym razie na przystanku tramwajowym za cmentarzem podgórskim, tam gdzie jest nowy wiadukt i się odbija na Hutę, nie pamiętam jak się to skrzyżowanie nazywa..
A ja powoli zaczynam obsesyjne myślenie o piątkowym ważeniu oczywiście ;) oby mnie wynik ucieszył..
chusteczko, dziękuję za wiarę w mojego tickerka ;) . A co do parówki, no to przyznaję, że smakowita była.
Jesi, dziś nawet przy rowerowaniu użyłam tych sokowych kostek i są całkiem niezłe. Co prawda jedna to za mało na szklankę wody, bo ledwo czuć, ale dodałam dwie i już było całkiem nieźle. Trochę gorzkawe, ale to odstrasza głód.
A studiuję matematykę. :)
No i wreszcie się namyśliłam co do planowanej nagrody za zejście do dwóch cyfr (ach, kiedy to będzie wreszcie!). Chcę sobie kupić pufę wypełnioną granulatem.. to takie siedzisko z eko-skóry wypełnione ogromną ilością maleńkich kuleczek. Fajnie się w tym siedzi, bo formuje się do kształtu, jaki się tylko chce mieć i można tak siedzieć i siedzieć. Miałam już okazję w takim odpoczywać, więc wiem co mówię ;) (jeśli Was to interesuje, to tutaj jest stronka www.ecopuf.pl). To jeszcze nie jest pewne, czy właśnie to sobie kupię, ale mam ochotę i jeśli mi nie minie, to tak zrobię. A co!
No.. pora kończyć i się coś pouczyć wreszcie. Życzę miłego dnia Wszystkim, ja wieczorem wpadnę zdać raport :)
Buziaki, C.
-
Ale masz wymagania co do rowerku :) Widzę, że z każdego modelu chcesz to co najlepsze.. A jak powiedziałaś, że chcesz żeby był ładny to pomyślałam, że chcesz żeby był różowy :P
-
widze że co do rowerka to masz konkretną wizje,
ale to dobrze i zgadzam się z Tobą że musi on być także ładny :)
napewno zdam relacje jak już kupie tego melona :D
a tymczasem dietkuje bo wczoraj zawaliłam dzień :?
-
co do bezrozumnego zapychania się - Kochana, bo wtedy to Twoja głowa chciała jeść, a nie brzusio :) ja też tak często mam, ale walczę z tym ( bo wtedy to tak: tylko złapać do ręki i władować do buzi, czasem nawet nie gryząc... :( )
a spotkanie - ja jestem zawsze chętna, więc jak będziesz gotowa- daj znać :)
buziaki, miłego dnia! :)
-
Się rozgoszczam więc :)
Dzięki za informacje o sklepach - jeśli tylko znajdę chwil kilka to się przejdę i pooglądam. Wypadałoby mi kupić coś w promocji, choć ja jednak myślę o rowerku bardziej górskim, bo uwielbiam jeździć po "wybojach" :P Tylko widzę, że Ty masz w pełni określone wymagania, a ja taka niezdecydowana jestem...
Kiedyś też myślałam nad takim fotelem-pufą. Są niesamowite. Może jeśli się przeprowadzę, będzie miejsce to kto wie, kto wie :P Dzięki za podrzucenie pomysłu :)
Ja nie mam bezrozumnego napychania się, u mnie jest to zajadanie stresu zwykle. I to tego niezdefiniowanego stresu, bo kiedy wiem, co mnie stresuje, czego się boję to zwykle bez problemów potrafię nad tym zapanować. Ale jak jest nieuświadomiony niepokój to... bywa ciężko.
Podziwiam Cię za matematykę - 3 lata temu też miałam ją w bardzo realnych planach (dostałam się bez problemów na UJ), ale... cieszę się, że wybrałam infę :P
Pozdrawiam sportowo. Nie byłam na basenie od wieków. A że zarzekałam się, że na kryty pójdę dopiero jak mi pod nosem wybudują, to pójść już musiałam - basen agh otwarty :P
-
Cauchatku, no i jak tam dzień mija? Czekam z niecierpliwością na raport rowerowy. A na Hutę proszę nie mówić brr! Huta rządzi światem i okolicą :)
A co do ustępowania miejsca w autobusach, to wiesz...kiedyś chyba już o tym mówiłam ;)
A jeśli drugiego dnia do pracy nie dojedziesz rowerem, to dojedziesz trzeciego aż w końcu będzie to dla Ciebie betka :)
-
Pamietam jak kilka lat temu kupowalam rowerek tez mialam takie z gory ustalone wytyczne :) A wyglad - pewnie! Tez jest wazny!! Dlatego ja np nie chcialam damki, bo mi te damki jakos nie wygladaja :D A poza tym jest zawsze okazja zeby noge podniesc wyzej, miesnie cwiczyc :DDDD
Buziaki, zycze owocnych zakupow!!!!!
-
szybko się witam i dwa pytanka, żeby nie zapomnieć ;-)
gdzie i jako kto pracujesz?
jak tam te kiełki męczysz?
pozdrawiam i wracam do nauki
-
Dobry wieczór :)
U mnie bardzo dobry, bo wróciłam do domu bogatsza o rowerek :D . Na dodatek śliczny rowerek.
Decyzja i zakup poszły szybko, kupiliśmy w Selgrosie ten na promocji. W gazetce był czerwono-srebrny i mi się nie podobał, ale w sklepie były jeszcze bardzo ładne, srebrno-niebieskie, i taki wzięliśmy. Do tego dokupiliśmy inne, wygodniejsze siodełko - miękkie i szerokie, na sprężynach. Rowerek zgodnie z moimi życzeniami jest śliczny, ma miejską linię, damka, wygodnie się na nim siedzi, ma 6 przerzutek i koszyk z przodu :D . Z godzinę przed sklepem tkwiliśmy, bo ojciec sam chyba był równie podekscytowany zakupem jak ja i chciał wszystko na miejscu podokręcać, wyregulować etc.. więc do domu rower dotarł już w pełni sprawny. Teraz ma już nawet zainstalowany licznik, więc mogę ruszać ;) .
No i z racji tego, że rowerek jest, a ja się z niego bardzo cieszę i chcę wypróbować już TERAZ ZARAZ, to jutro rano jadę do pracy ;) . Poza tym szef coś wspominał, że już robota dla mnie jest, więc to taki dodatkowy argument..
A pracuję w zaprzyjaźnionej, prywatnej firmie w dziale informatycznym, jako hmm informatyk-to-be. Robię różne takie robótki na kompie, do których nie jest wymagana specjalistyczna wiedza w zakresie programowania czy obsługiwania bazy danych etc.. głównie jakieś dokumentacje albo zabawa grafiką, Praca całkiem fajna, do tego to taka luźna umowa, przychodzę kiedy i na ile chcę (w sensie - ile mogę, bo studia jednak mnie ograniczają w tej kwestii ;) ), a zawsze się coś do zrobienia znajdzie. I satysfakcjonująca, bo widzi się efekty swojej pracy. Jedyny minus, to że się siedzi i siedzi przy tym kompie całymi dniami, w pracy, potem w domu.. no ale cóż, będę teraz jeździć na rowerku, to odrobię ;) .
Kiełki ślicznie rosną i odwiedzam je regularnie. Soczewica już wygląda jak trawa, słonecznik się mocno ociąga i chociaż na początku był na prowadzeniu, to teraz zamyka peleton zaraz za soją, która wygląda coraz ciekawiej.
Ja chyba mam tendencje do zajadania złego humoru - na pocieszenie. W stresie chyba tak nie żrę, chociaż w ogóle jak się nad tym zastanawiam, to chyba mam dosyć wolne od stresu życie - po zmianie uczelni nauczyłam się nie stresować egzaminami i podchodzić do tego z dystansem, dzięki czemu mniej się denerwuję podchodząc do nich i lepiej mi idą. W pracy nie ciąży na mnie jakaś wielka odpowiedzialność, a w razie kłopotów mogę spokojnie przyznać, że czegoś po prostu nie wiem / nie umiem i też nie mam stresu. Jasne, na co dzień zawsze się coś znajdzie, ale jeśli chodzi o nerwy, to mam chyba spokojne życie na szczęście. Zdecydowanie duży wpływ miała na to zmiana uczelni. No i moje luźne podejście do wszystkiego ;) . Nie zawsze tak było, ale się nauczyłam i git.
Pufa z granulatem nadal siedzi mi we łbie, teraz to właściwie powstrzymuje mnie tylko to, że jeśli już mam ją kupić, to jako nagrodę, więc zmuszę się do odczekania aż zobaczę dwie cyfry na wadze..
Co do kierunku studiów, to bardzo długo się zastanawiałam czy aby na pewno dobrze wybrałam.. i dopiero niedawno zaczęłam czuć, że chyba była to dobra decyzja. A teraz z kolei mam nowy problem w tej kwestii, bo dotychczas byłam zdecydowana na specjalizację komputerową, matematyka w stronę informatyki.. ale ta finansowa mi się całkiem spodobała i teraz już sama nie wiem, która specjalizacja lepsza. No ale mam jeszcze pół roku na decyzję, to sobie w spokoju podumam i rozważę obie opcje..
Basen AGHu to ten przy akademikach na Piastowskiej?
Autkobu, no ja wiem.. moja głowa jest chyba najbardziej żarłoczną częścią mojego ciała.. i niestety umiała sobie podporządkować całą resztę, chociaż żołądek i skóra na pewno próbowały oponować.. (taak, a zaoponował najbardziej brzuchol)
Ivett, moja Mam wiecznie narzeka, że jak idę na jakieś zakupy to dokładnie i w każdym detalu wiem, czego chcę i szukanie ze mną butów czy ciuchów to masakra.. dobrze, że już od paru lat załatwiam takie rzeczy sama, bo dla mnie to też zawsze były ciężkie przejścia z nią ;) . No, rower sobie wymarzyłam i znalazłam dokładnie taki, jaki chciałam, więc chyba aż tak źle ze mną nie jest. ;)
A, miałam spisać raport jedzeniowy. No więc tak:
:arrow: śniadanie: melon i Bakuś - 200kcal
:arrow: drugie śniadanie: Duo Fruo - 116kcal
:arrow: obiad: kasza z warzywami i dwa jajka sadzone - 146+220kcal
:arrow: deser: groszek Bonduelle - 175kcal
:arrow: kolacja: mleko Łaciate czekoladowe - 134kcal (wypiłam w aucie o 18tej ;) )
Łącznie: 991kcal.
Roweru dzisiaj przykładne 2 godziny.
Więc bilans energetyczny ujemny ;) git.
Poza tym było balsamowanie wyszczuplaczo-antycellulitem Sorayi i wygładzającym Dove Body Silk, który jest bardzo sympatyczny. Oba zresztą są fajne i ładnie pachną. I przyznaję, że od czasu jak znów zaczęłam ładnie dbać o skórę, pilingować się i balsamować, zdecydowanie jest gładsza i milsza w dotyku. I jak na złość luby nie może przyjechać, uh! :twisted:
Kończę, bo powoli robię się senna, pogadam jeszcze z lubym i położę się do spania, muszę mieć siły do jutrzejszej wyprawy ;)
Trzymajcie za mnie kciuki, bo się obawiam, że może być ciężko..
Buziaki dla Wszystkich i dobrej nocki :)
C.
-
a lubisz programować? jak tak to weź komputerową, a coś finansowego sobie możesz później zrobić podyplomowo bez problemu - bo z podyplomową informą to chyba jest problem w PL na chwilę obecną - ale nie wiem jak u Was
a pracy zazdroszczę - głównie tego poczucia, że nie musi się być guru pod względem wiedzy i że szefostwo jest świadome, że nie wiesz wszystkiego - ja niestety muszę się wykazywać już na rozmowach o wiele większą wiedzą niż faceci kandydujący na te same stanowiska i wiadomo, jak to się kończy :/ (no albo decyduje to, że jestem gruba i nieestetyczna :/)
a te kiełki jak robisz bez tego cuda do kiełków? tak jak rzeżuchę? na mokrą watę i podlewasz?
-
Jezu, nic się dziś nie uczyłam :/ Co za leń ze mnie parszywy!
Ale Twoje plany wyszły świetnie, jak widzę! Super, że masz rower :) Ja mam w rowerze siedzenie żelowe. Różnica niebo a ziemia w porównaniu do tych "w zestawie", a jak tam Twoje się sprawuje? Już testowałaś?
A ja jem z nudów, kurcze. Żenujące.
A no i jeszcze a propos tego, że faceci nie są tacy źli i ślepi (w sensie, że nie widzą tylko supermodelek). Ja takich nie znam. I też nie wyobrażam sobie, żebym teraz była z kimkolwiek i czuła się przy nim swobodnie. Nawet 10 kilo temu miałam z tym problem. Chyba dopiero przy wadze docelowej się zrelaksuję na tyle, żeby a) ktoś mnie zauważył b) kogoś do siebie dopuścić. Póki co, nawet mi adoratora nie brakuje, żeby nie było, że piszę tak z frustracji :) Anyway, kończę ględzenie.
Jej, napisz jutro koniecznie jak tam w drodze do i z pracy! Prawdziwa przygoda, prawda? :)
-
rowerek :D no to teraz będzie pedałowanie :twisted:
-
No to gratuluję udanego zakupu :) Najważniejsze, że był taki jaki właśnie chciałaś :) Kurczę ja to nigdy nie wiem czego chcę, dopiero jak zobaczę to "coś" to wiem, że o to mi chodziło :) I może dlatego moje zakupy (w porównaniu do Twoich :) ) są szybkie, bo od razu widać czy mi się tu coś spodoba czy nie :)
-
Kochana kupiłam melona galie :D:D:D
i tak się zastanawiam jak grubo go obierasz?
Bo to będzie „mój pierwszy raz” :lol:
i zupełnie nie wiem jak się do niego zabrać :?
-
Ale mi smaka zrobiłaś na taki rower:)
Ja mam kolarzówkę do remontu... ;/
-
Witam witam :)
No, i stało się. Przejechałam dzisiaj te w sumie 32km w tę i z powrotem. Jednak stacjonarny to co innego niż teren. Zwłaszcza ten ostatni odcinek niemal cały pod górę był ciężki, ale ogólnie muszę przyznać, że nie jest źle. Co prawda dojazd zabrał mi półtorej godziny aż, ale myślę, że będzie coraz lepiej - dzisiaj była taka jazda próbna, musiałam się zorientować gdzie jechać etc, więc co jakiś czas były przystanki i spoglądanie na mapę. No ale dotarłam cało, nogi mnie nawet nie bolą, jedyne co, to zaraz po jeździe są takie "otępiałe", wchodzenie po schodach było dziwne ;) . Ale jednak ćwiczenie w domu sporo mi dało, nie czuję, że tyle dziś przejechałam. I pewnie będę dzisiaj spała jak dziecko. Lubię to w takim sporym wysiłku, dobrze się potem śpi.
Zaspałam, bo wczoraj wieczorem jakaś ogłupiona byłam, co prawda nastawiłam wieżę, żeby mnie odpowiednio wcześnie zbudziła, ale jej nie wyłączyłam - toteż nie miała szansy się włączyć o wskazanej godzinie.. Dopiero mnie rodzice obudzili jak wychodzili przed siódmą. No i zamiast, wedle planu, być w pracy między siódmą a ósmą, zajechałam na dziewiątą. I jak to w pracy, oczywiście znalazła się dla mnie wredna robota, uh. A że chciałam wyjść zgodnie z założeniem wcześniejszym o 12-13, to praca nie skończona i muszę pojechać jutro.. Nie planowałam tego, chciałam zostać w domu i wreszcie się pouczyć do ostatniego egzaminu.. ale nie ma tego złego, przynajmniej znów pojadę rowerkiem jutro i może się uda wcześniej być. A nauka nie ucieknie ;) .
Muszę się zaopatrzyć w jakiś dobry krem do mordy z filtrem, bo rano problemu nie ma, ale jak wracam z pracy to słonko wprost na mnie grzeje. Już dzisiaj mi się zdążyły ręce opalić, a na policzkach wypieki. To tak z czasem będę się doskonalić w tym podróżowaniu ;) . Ale podoba mi się to, jestem niezależna. W nosie mam te wszystkie korki i rozkłady jazdy autobusów. Mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaję i będę sobie mogła swobodnie po Krakowie jeździć gdzie tylko będę chciała. Fajnie by było.
Jedzeniowo dzisiaj było średnio, bo przez to zaspanie rano nie miałam wiele czasu na ustalenie jadłospisu i potem wyszło jak wyszło.
:arrow: śniadanie: zielony melon i Bakuś = 178.2kcal (w pracy)
:arrow: drugie śniadanie: groszek Bonduelle = 175kcal (w pracy)
:arrow: "obiad" - tzn to zjadłam po powrocie do domu: Deser tropikalny Gerber = 92.3kcal
:arrow: podwieczorek: Bakuś czekoladowy i brzoskwinie w soku = 195.8kcal
:arrow: po podwieczorku: podjadłam sobie bakalii za jakieś 200kcal
:arrow: kolacja: mleko czekoladowe = 134kcal
W sumie: 975.3kcal
Przez dwa tygodnie mnie w pracy nie było i chyba się zdążyłam odzwyczaić od tamtejszego monitora - po jakimś czasie zaczęły mnie piec i łzawić oczy, jeszcze do teraz trochę bolą :? i ogólnie samopoczuciowo dzień nie najlepszy, głowa mnie w pracy bolała i chyba wszyscy tam dzisiaj się źle czuli, nie tylko ja. Miejmy nadzieję, że jutro będzie lepiej.
A jadąc na rowerku w jedną stronę słuchałam sobie "Czterech pór roku" Vivaldiego, a w drugą - piątej symfonii Mozarta. Vivaldi o wiele lepiej się nadaje do jazdy ;) .
Wróciłam do domu, zjadłam tego Gerbera, bo nie miałam siły, żeby coś konkretnego przygotować, ani pomysłu w sumie.. jedyne, co mi się nasuwało, to te nieszczęsne parówki, ale ani specjalnie ochoty nie miałam, ani też nie byłby to dobry wybór, skoro już jedną w tym tygodniu wszamałam. Potem się umyłam - jejku, co za przyjemność po takim dniu.. - nabalsamowałam, pogadałam chwilkę z lubym i położyłam się poczytać JOYa.. głupia ta gazeta, z każdym miesiącem coraz mniej w niej do czytania, ale jakiś taki nawyk mam i kupuję. Na szczęście tylko tę jedną ;) . Zmęczenie dało o sobie znać, bo zasnęłam z nosem w gazecie na jakąś godzinkę, no i te oczy przynajmniej odpoczęły trochę.
W pracy mamy agentkę ;) Oriflame, więc sobie regularnie coś tam zamawiam, uwielbiam kupować kosmetyki.. no i dzisiaj też pozamawiałam różne fajne rzeczy. Jak zgodnie z planem popracuję do końca tego miesiąca (niestety dotychczas byłam trzy dni w pracy tylko), to w sam raz zarobię na zamówione kosmetyki i pufę ;) . A co ja tam wzięłam.. miętową mgiełkę do twarzy (była próbka, bardzo ładnie pachniało), jakieś nowe i póki co w miarę tanie wody toaletowe dwie (mam ostatnio fioła na tym punkcie, muszę się wreszcie opanować, bo majątek na to idzie..), waniliowy balsam do ciała (też nie powinnam, bo mam przecież już kilka, ale ten zapach mnie przyciągnął) i pomadka do ust nawilżająca i chroniąca przed słońcem, bo ten problem też się dziś pojawił przy rowerowaniu. No.. już się nie mogę doczekać ;)
Przy okazji się wywiązała dyskusja w pracy o wydawaniu pieniędzy i podejściu do zakupów kobiet i mężczyzn (w dziale trzy babki i jeden facet, nie licząc popołudniami dochodzącego ojca). Bo ostatnio mi luby wymienił ile sobie rzeczy kupiłam i że niby dużo. Nie wypominał, taki nie jest :) to w końcu moje pieniądze i mogę z nimi robić co chce. No i faceci jednak nie rozumieją, że nam to po prostu sprawia przyjemność. Mnie strasznie cieszy zakup kosmetyków, no co poradzę. Tak samo biżuterii. A oni - jak potrzebują i muszą, to kupują. Ale kolega uznał, że mam w sobie coś z "rozsądnego męskiego podejścia", bo odkładam część zarobków i mam oszczędności. Phi.. przecież to nie aż takie dziwne, że kobieta oszczędza. Ja wydaję pieniądze wtedy, kiedy mam do wydawania. Nie ma - nie wydaję, proste. Phi!
U którejś z Was - niestety już nie pomnę u której - przeczytałam dziś o zaglądaniu do lodówki. Ja to też czasem robię :lol: tzn. wcale nie jestem głodna, nie jest pora na jedzenie, ale ja sobie idę do kuchni, otwieram lodówkę i tak medytuję wpatrzona w jej zawartość. A ostatnio stwierdzam - eee, i tak nie mam na nic ochoty. Ha! ;)
Zastanawiam się, czy jeść śniadanie przed wyjściem z domu i rowerowaniem do pracy, czy tak jak dzisiaj zjeść je już na miejscu. Z jednej strony może to być niezdrowe, tak z pustym żołądkiem duży wysiłek, ale z drugiej - jak zjem tak wcześnie, to szybko będę znów głodna. I z pełnym brzuchem też się nie będzie dobrze jechało. No nie wiem, co o tym myślicie?
Przepraszam za ten totalny chaos, nie umiem pisać w jakimś sensownym porządku, po kolei spisuję to, co mi w głowie kiełkuje ;) .
Powinnam jeszcze rower szmatką przelecieć, bo się dzisiaj zdążył wybrudzić. Trasę mam miłą, bo spora część wałami nad Wisłą, druga nad Rudawą - ale tam właśnie jest to wydeptana ścieżka i pełno piachu i się rowerek zakurzył, bidak.
Ach, a jutro rano ważenie.. ciekawa jestem co to będzie :roll:
bes, ogólnie lubię komputery, lubię się uczyć nowych programów, programowanie też sprawia mi dużą przyjemność (kiedy mi wychodzi ;) ). To zresztą zasługa otoczenia, ojciec i siostra informatycy, a ja komputer miałam w domu odkąd pamiętam, są nawet fotki - ja, pielucha i komp ;) . Tylko się zastanawiam, czy powinien to być mój zawód, czy tylko hobby. Ale bardzo Ci dziękuję za cenną radę i chyba za nią podążę - podyplomowe zrobienie specjalizacji finansowej brzmi dobrze. Dzięki temu zawsze będę mieć jakąś alternatywę. Tylko się muszę zorientować jak by to wyglądało u nas. Dziękuję :) .
A dzisiaj w pracy mi już głupio było, bo jak czegoś nie rozumiem, to trzeba mi jednak sporo potłumaczyć, a ta robótka dzisiaj wymagała akurat pomocy od szefa.. to strasznie miły człowiek i jest jedną z większych zalet tej pracy, ale czasem mam wrażenie, że jak się już zezłości, to burza z piorunami.. jeszcze nie miałam okazji się przekonać, ale się obawiam, że to moje dopytywanie po dziesięć razy o to samo może go wnerwiać ;) .
Kiełeczki owszem, kładę na watę i podlewam. Nie gniją ani nic, więc póki co kiełkownica nie jest rzeczą absolutnie mi potrzebną. A soczewica już pięknie wyrosła, lada dzień trafi do sałatki.
bianco, ja poza przejrzeniem wykładów i oznaczeniem sobie gdzie są które zagadnienia również nic nie zrobiłam w kierunku egzaminu wtorkowego :? no nic, będę się spinać i dziobać cały weekend, to może coś z tego wyjdzie. Ciekawe kiedy wejdę w ten przedegzaminacyjny stan, że już wszystko jedno jaki będzie wynik, ja chcę być PO :lol: . Ach, jak mi się marzy, żeby to zdać, mieć na wrzesień tylko fizykę i wreszcie być pozbawioną tego widma nauki na najbliższe dwa miesiące.. wakacje, przybywajcie!
Chociaż z tymi wakacjami to sama nie wiem co i jak. Na razie jedyne moje plany to odchudzanie i praca. Wymyślam sobie jakieś ładne plany na cały dzień, ale znając mnie to niewiele z nich wyjdzie, bo zawsze mnie coś zainteresuje i pociągnie w inną stronę. Ale planować lubię, to sobie tę przyjemność zachowam i tak ;) . Chciałabym gdzieś wyjechać, chociaż na trochę uciec z miasta i się kompletnie odciąć, ale z tym pewnie będzie problem. Raz, że muszę w tego typu plany wliczyć też lubego, a on jak się przeprowadzi do Krakowa, to raczej nie będzie miał na to ani czasu ani kasy, dwa - gruba jestem i się wstydzę, jakie to banalne ;) . No nic, najwyżej sobie przepracuję te wakacje, też nie będzie źle, schudnę i uskładam trochę kapitału. Będzie dopsz.
A Bianca jeszcze wspomniała o facetach. Ja z moim wyglądem mam straszne kompleksy i ogromne opory zawsze miałam.. Moje kochanie musiało mnie długo przekonywać i wykazać się wielką cierpliwością, żebym w końcu przyjęła do wiadomości, że mnie kocha dokładnie taką, jaka jestem. Wspaniały jest :) . Ale tak czy siak nie czuję się swobodnie - no tak, wiem, że on to akceptuje i zawsze jest tak samo ucieszony, kiedy możemy się potulić i pomiziać etc.., ale mimo wszystko nie czuję się do końca dobrze i to też jeden z celów dla mnie w tym całym dietowaniu - żebym się zaczęła przy nim czuć w pełni swobodna, również w takich sytuacjach :) wtedy będę mogła na pewno więcej przyjemności czerpać z naszej bliskości. Żebym była sama z siebie zadowolona, a nie musiała wciąż szukać potwierdzenia swojej wartości u niego..
Tak więc myślę, że to też kwestia odpowiedniego faceta. ;)
Ivett, no moje zakupy często dłuuuugo trwają. Jak już (o dziwo) znajdę coś, co w miarę odpowiada moim wyobrażeniom, to i tak sobie jeszcze łażę i oglądam, wybieram po sto rzeczy, potem przymierzam i cud, jeśli zostaje jedna, w której jestem w stanie się pokazać publicznie :lol: . To teraz tak jest, chociaż ostatnio to raczej w ogóle ciuchów nie kupuję. Ale jak schudnę, to się zmieni, pamiętam jaką mi potrafiły sprawić przyjemność zakupy, jak mogłam brać podobające mi się rzeczy i potem tylko wziąć mój rozmiar. Bo teraz to wiadomo, najpierw szukam swojego rozmiaru, a potem oceniam, czy w ogóle jest to w moim guście..
agitku, heh, mam nadzieję, że jakoś sobie poradziłaś z melonem.. ogólnie to je się go tak: kroimy melona na pół, łyżeczką wybieramy nasionka ze środka (tego się nie je) i możemy szamać - łyżeczką wybierać miąższ. Ja akurat tak nie lubię, zazwyczaj sobie kroję te połówki jeszcze w plasterki (jak arbuza) i obgryzam do skórki, albo - jeśli mam więcej czasu - wykrawam kuleczki takim sprytnym urządzeniem, o którego pobycie w moim domu dowiedziałam się niedawno.
A dzisiaj zjadłam Cantaloupe'a i był bardzo smaczny. Przypomina trochę dynię, nie jest taki słodki jak inne odmiany. Zdecydowanie może na stałe zadomowić się w moim jadłospisie :) .
No dziewczynki, pora kończyć. Rozpisałam się dzisiaj potwornie, a Wy biedaki będziecie się przez to przedzierać, łojej.
Jutro z rana ważenie i wyprawa do pracy, obym nie wymiękła po dzisiejszym.
Dziękuję Wam bardzo za wszystkie odwiedziny, niezmiennie wszystkie ogromnie mnie cieszą i dodają sił :)
Buziaki dla wszystkich i miłego wieczora, dobrej nocy i udanego dnia jutrzejszego!
C.
-
Hmmmm, tak czytam i sobie mysle.... Ja jakos, nawte jak mialam wage taka jak Ty nie mialam problemow przy ukochanymz obnazeniem sie :D Sama nie wiem z czego to wynika... Nie znosilam swojego ciala, ale mialam podejscie - "jak zobaczy i sie nie wystraszy znaczy ze kocha" :D :lol: :D :lol:
Obecne Misio zna jednak tylko moja obecna figure (pzonalismy sie jak juz zrzucilam). Nadal pozostawia ona wieeeeeeeeeeeele do zyczenia, ale jak widze jak on na mnie patrzy :P :P :P To jakos kompleksy mijaja.... I kompletnie nia mam juz oporow rozebrac sie przy swietle dziennym :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Wszystkim zycze takich kochanych Misiakow jak nasze :D:D:D:D:D:D
-
Kobieto, aleś się rozpisała :) a jak fajnie (jak zawsze :P ) się 'Cię' czyta :)
Gratuluję udanego rowerkowego dzionka. I w ogóle udanego zakupu =) Basen AGH owszem, ten koło akademików świeżutki :) dziś odwiedziny moje ponowne w nim :P
Z facetem mym miałam podobnie jak Ty - generalnie prawda jest taka, że dopóki nie będę się w pełni akceptować to będzie zawsze jakieś 'ale', niemniej cierpliwość i wyrozumiałość misiów jest na wagę złota :)
Co do śniadania - mimo wszystko - jadłabym przed wyjściem. A w pracy po wysiłku - jakiś jogurt / mleko, jakieś białko. Parę kalorii więcej przy tak dużym wysiłku nie zaszkodzi, a na dłuższą metę pomoże.
Pozdrawiam ciepło zasypiając nad klawiaturą - wyjątkowo wypluta dziś jestem :)
-
-
Czołem dziewczęta! ;)
Jestem już w pracy, więc będę się streszczać. To nie to, że nie mogę sobie łazić po necie, bo pod tym względem jest dość luźno, chyba że pracy po uszy, czasem się zdarza i tak. Ale jakoś tak mi niezręcznie, a nuż ktoś wejdzie i zobaczy, i będę się wstydziła troszku ;) .
Ważyłam się dziś rano i zobaczyłam 102kg :) . Czyli kolejne 2 bliżej celu, nie jest źle.
No i przyjechałam na rowerku, dzisiaj było lepiej! Ulżyło mi, bo się bałam, że będzie ciężko, a tu całkiem przyjemnie się jechało, przez większość czasu w ogóle nie byłam zmęczona, tylko pod koniec oczywiście. Ale odniosłam sukces, bo wjechałam na najbardziej stromą na całej trasie górę! Wczoraj u podnóża się poddałam i wprowadziłam rower, a dzisiaj powolutku, ale dotarłam. Oczywiście byłam moooocnooo zmęczona, ale co tam. Oczywiście potem na ostatnią górkę już nie miałam sił, ale i tak jest dopsz.
Wzięłam sobie emulsję do opalania z filtrem 50, jak będę wychodziła z pracy to się wysmaruję.
Biorę się za śniadanko: melon i Bakuś za niecałe 200kcal. Na drugie (też w pracy) wzięłam dwa Gerbery, w sumie mają jakieś 240kcal. Mniam.
No, lecę :) miłego dnia!
C.
-
Jestem pełna podziwu dla Twoich rowerowych wyczynów;) Ja to powiem Ci szczerze, że bardzo bardzo nie lubię rowerzystów na drodze, bo nigdy nie wiadomo czy akurat nie będzie chciał skręcić :) Ale pewnie rowerzyści nie lubię kierowców, więc jesteśmy kwita :) A Ty uważaj na drodze :D
-
Nie no moje gratulacje!! Dwa kilo! Super wynik. Zasłużyłaś.
Podziwiam, że się tak zaparłaś z tym rowerem. Naprawdę, za tydzień będziesz śmigać w dwie minuty po każdej górce, jaką sobie wymarzysz :)