o ja biedna nieszczęśliwa zamiast w jedyną słuszną stronę moja waga idzie w górę. Strach się bać. Zrzucałam już winę na kontuzję, na leki, na rodzinę, na bezrobocie... na wszystko. Chudłam już dla faceta, dla rodziców, dla zdrowia, dla urody, dla ubrań. Nie chudłam bo skóra mi będzie wisiała, bo rozreguluję sobie metabolizm a poza tym kochanego ciała nigdy nie za wiele. Nie pomagał kij nie pomagała marchewka. Mam ochotę napisać sobie na ścianie ogarnij się, stawy ledwo ciągną to samo kręgosłup, nie wiem co mam robić, nie wiem jak mam robić, mam mętlik w głowie i z tysiąc usprawiedliwień. Dość, sość, DOŚĆ!
Zakładki