Dzisiaj mija dokładnie 18- sty dzień moich zmagań z wagą, a pechowy jakby był trzynasty. Nie trudno się domyślić, że odkąd miewam problemy z wagą nie lubię kupować ubrań. Bo niby po co? I tak efekt jest mizerny choćbym u samych włoskich projektantów się ubierała. Dzisiaj wiele godzin spędziłam w galerii handlowej, bo moje rzeczy już pozostawiały wiele do życzenia. Mój rozmiar niestety jest ostatnim w rozmiarówkach "galerianych", a niekiedy nie ma go wcale. W sumie co za różnica, nawet jak znajdę coś w swoim rozmiarze, fajnego, modnego to i tak na mnie wygląda jak na słoniu. Jednak udało mi się znaleźć kilka rzeczy i czym prędzej pognałam do domu.
Niestety kiedy mój nowy nabytek zobaczyła siostra, zaczęły się uwagi: dlaczego takie babcine bluzki, nie było krótszej z marszczeniami, z podwiniętym dołem itd. Siostra nigdy nie miała problemów z wagą dlatego też nie zdaje sobie sprawy, że w połowie sugerowanych przez nią rzeczy nie wyglądałabym dobrze. W końcu się pokłóciłyśmy, a moja samoocena spadła bardzo nisko. Mam mega doła, ale wiem, że się nie poddam!

Wg BMI na stronie idealna waga dla mnie to 55 kg....cóż póki co to nierealne marzenie......