Witajcie

Sobota powoli się kończy, a ja czekając, aż moja połówka bezpiecznie dotrze do domku (tak, tak, zostałam juz sama ), rzuciłam się na przejrzenie forum jako antidotum na paskudne samopoczucie i równie obrzydliwą pogodę. Mam wrażenie, że w powietrzu brakuje tlenu, robi się potwornie parno, nieruchawo, jedyna nadzieja w burzy, oby jak najbardziej widowiskowej i rozładowującej tę zbyt przyciężkawą atmosferę...

Ostatnie trzy dni były wspaniałe, podobnie jak i dzisiejsze naznaczone rychłym rozstaniem, ale nadal wspólne przedpołudnie. Ponieważ uwielbiamy pizzę z salami z piwem cynamonowym, wtulenie się na wersalce i wrzucenie jednego z naszych wielu ulubionych filmów, bałam się trochę o moją dietę. Z jednej strony nie chciałam zamieszać nadmiernym jedzeniem, z drugiej nie chciałam popsuć tego krótkiego wspólnego pobytu nadmiernym pilnowaniem kalorii i chyba udało mi się osiągnąć kompromis. W środę zjadłam zaledwie 600 kcal, resztę zachowując na pizzę, a że skusiłam się na niewielkie, ale jednak aż 3 kawałki, następnego dnia wykorzystałam "cudowne" właściwości metformaxu i bez wyrzeczeń zmieściłam się w 600 kcal pilnując dalej zdrowej diety. Można powiedzieć, że mimo wszystko priorytetem było moja dieta - w czwartek wyprawa do w Tesco z bardzo uważnym przejrzeniem wszystkich półek z jedzonkiem (o wiele milsza niż z mamą ), wczoraj zaś przypasowała nam wyprawa do Warszawy, a wracając udało mi się zdobyć numery Super Linii z tego roku.

Tak jak pisałam, zwiększam limit kalorii. W tym tygodniu przekroczyłam go o 100, po niedzieli dojdę już do 1200 i na tym się zatrzymam. Zbyt mała ilość kalorii nie wpływała zbyt dobrze na moje samopoczucie, a że z ćwiczeń nie zrezygnuję (rozwijane mięśnie pomagają ustrzec się zbytnich przestojów wagi), musiałam zwiększyć ilość jedzenia. Nie jest to łatwe, zwłaszcza jeśli chcę odżywiać się zdrowo - muszę się porządnie namęczyć, żeby dobić do 1200 bez uciekania się do słodyczy i nadmiaru węglowodanów, ale warto się starać, nawet jeśli w tym okresie ważeniowym suwaczek drgnie li o jeden kilogram...

Właśnie popijam koktajl z truskawek i naturalnego jogurtu, zaś na kolację planuję sałatkę grecką, hmm, o ile zechce mi się ruszyć pupę po fetę, bez niej będzie to tylko małokaloryczna sałatka z pekińskiej, ale równie smaczna i na pewno zdrowa. Ostatnio zasmakowałam w łososiu, na grahamce to niemal niebo w gębie, co prawda nie zaleca się wędzonym ryb przy nadmiernym cholesterorze, ale w sumie nie mam tak najgorszego... Zresztą gdybym miała się trzymać wszystkich tych wytycznych, nie mialabym co jeść. Ostatnio przeczytałam na forum Hashimoto, że w przypadku tej choroby zaleca się dietę wykluczającą m.in. nabiał, mięso i nadmierne weglowodany - zostałyby tylko marchewki do chrupania, gdyby nie to, że i one nie są najmilej widziane

Owszem, emkr, przyznaję, że metformax pomaga mi w diecie, posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że przeszkadza, ale nie wiem, czy przełoży sie to na konkretne rezultaty. Jeżeli jego wspomaganie odchudzania polega na samym ograniczaniu łaknienia, a ja i tak pilnuję limitu kalorii, nie wydaje mi się, żeby w czymkolwiek pomógł. Natomiast wpływa pozytywnie na uwalnianie jajeczek (i dlatego go biorę) oraz znakomicie odzwyczaja od słodyczy. Od ponad tygodnia w ogóle mnie do nich nie ciągnęło, mimo że całkiem sporo leży ich w domu, a kiedy dzisiaj postanowiłam zjeść 4 czekoladki jako przekąskę, zemdliło mnie już po 2 i musiałam zrezygnować. Może spróbujesz kupić jakiś zapychacz żołądka? Wydaje mi się, że w aptekach jest całkiem spory wybór.

Dziękuję, gayga, za wyjaśnienia na forum Anikas. Za bardzo nie mam czego konsultować z lekarką, ona uważa, że i tak za szybko schudłam, że najlepiej nie przekraczać 2-3 kilogramów miesięcznie, a to przecież osiągnęłam. Zaś diety bynajmniej nie zaprzestałam Miałam paskudny dołek - studia, choroba bliskich, dodatkowo zaszalało moje hashimoto, więc zwiększenie kalorii i jedzenie ciut lepszych rzeczy było bardzo rozsądnym wyjściem. W zasadzie spodziewałam się stojącej wagi, ewentualnie 1-2 kg więcej, spadek o 10 kg był dla mnie bardzo miłą niespodzianką

Oj, Aniu, dobre intencje to rzecz najważniejsza, więc dziękuję za takie życzenia, choć weekend niestety nie będzie najmilszy, bo niestety samotny Za bardzo się rozbestwiłam przez te ostatnie dni i nie wyobrażam sobie, jak przetrwam dwa najbliższe tygodnie... Jedyna pociecha, że potem uda nam się być razem prawie całe trzy miesiące