-
gdzie sie podzialas?
wracaj
twoje wpisy milo czytac...
-
Witam wszystkich gorąco po tak nieprzyzwoicie długiej, choć w pełni usprawiedliwionej nieobecności
Miałam cudowny, wspaniały wyjazd wakacyjny, ku naszej radości o wiele dłuższy niż wcześniej zaplanowany, potem powrót w stare cztery kąty, na drugi dzień obudziłam się zakatarzona, zachrypiała, wszystko bolało, mówiąc krótko paskudne przeziębienie, które po wielce troskliwej pielęgnacji przez moje kochanie, na nie właśnie przeszło. Aż w końcu, o wiele za szybko, przyszedł ten paskudny dzień, kiedy zostałam sama, a moje kochanie wyjechało na bardzo dłuuuugo. Strasznie to było przygnębiające, kilkudniowy dołek, siąpanie nosem bynajmniej nie z powodu kataru, pusto w domu, pusto w łóżku i to nie w sensie podtekstowym, ale banalnego, a przecież tak cudownego spania razem, kiedy człowiek wtula się w kogoś kochanego i sam jest łapkami otulany...
W końcu wzięłam się w garść, zaczęłam od remontu, który przez nasze chorowanie został odłożony i choć sama z malowaniem ścian sobie nie dam rady, i tak zostało sporo rzeczy, które i humor poprawią, i pokój odmienią, a tego właśnie teraz potrzebuję. Wróciłam też do liczenia kalorii, wcześniej na wyjeździe i po powrocie robiłam to "na oko", a dzisiejsze zważenie (czego unikałam od pewnego czasu) pokazało wagę wyższą o 30 dkg od tej sprzed 4 tygodni... Hmm, mimo wszystko nie najgorzej biorąc pod uwagę, że w czasie wyjazdu pozwalałam sobie na wiele zakazanych smakołyków - uwaga, osoby o małej odporności psychicznej, tudzież mające zbyt ortodoksyjne podejście do odchudzania, proszone są w tym momencie o zaprzestanie czytania
- panierowany, ciągnący się camembert z frytkami, pierogi z jagodami w bitej śmietanie, pizze, przepyszne awansujące na pierwsze miejsce w moim prywatnym rankingu lody tiramisu Carte d'Or plus kilka innych potraw, o których z przyzwoitości, żeby nikogo już nie drażnić i nie dręczyć, nie wspomnę
Ne jadałam tego codziennie, starałam się "na oko" wliczać w rozpiskę, co w zasadzie niemal mi się udało - nie spacerowałam przecież ostatnio, jestem przed okresem, zaczęło się najtrudniejsze półrocze dla mojej tarczycy, a co za tym idzie dla mojej przemiany materii, więc z 30 dkg więcej jestem w stanie się spokojnie pogodzić 
Wracam więc do liczenia kalorii, nie wiem natomiast, czy wrócę do pilnowania BWT - lubię węglowodany, dają mi energię, poprawiają humor, mimo wszystko pozwalają na chudnięcie, zastanawiałam się nawet, czy nie potrzebuję ich z powodu niskiego poziomu cukru, ale to już moja prywatna teoria, której proszę nie brać na poważnie. Na pewno będę starała się jeść dużo białka, czyli przede wszystkim sery, ryby i piersi drobiowe, gorzej będzie z owocami i warzywami, za którymi nie przepadam, ale na szczęście jest kilka potraw, które lubię i w których łatwo mogę je przemycić. Generalnie jesień i zima nie są najłatwiejszymi porami na odchudzanie, cieszę się, że mam za sobą ponad 10 miesięcy diety, więc łatwiej jest mi stawić czoła atawistycznym pokusom napełniania brzuszka w obawie przed mrozem, głodem i wyginięciem gatunku... 
cdn
na pewno
-
strasznie sie ciesze ze juz jestes!!!!!
//buziol
-
Witaj Moomin!
Cieszę się że już jesteś i mam nadzieję, że będziesz teraz bywać systematycznie 
Brakowało tu Ciebie
Buziaczki
-
No nareszcie!!!
Moominku, mocno Cię ściskam, resztki przeziębienia przepędzam daleko, daleko, resztki smuteczków rozstaniowych też. Pamiętasz pewnie, że ja rok spędziłam bez Joshuy po jego wizycie w Polsce, bo tyle trwały formalności wizowe. Więc z pewnością mogę powiedzieć, że wiem jakie to uczucie, gdy spędzasz z kimś 24 godziny na dobę a potem nagle robi się tak bardzo pusto. Ale wiem też, że pierwsze dni są najgorsze, a potem znajduje się w sobie siłę by cieszyć się swoimi przyjaciółmi, zainteresowaniami, rozwijaniem siebie - tym wszystkim, na co jest troszeczkę mniej czasu gdy nasza uwaga jest skupiona na tej drugiej osobie... A zresztą pewnie wiesz to z poprzednich rozstań, a poza tym jednak odległość i czas pomiędzy spotkaniami są w Waszym przypadku nieporównywalnie mniejsze.
Trzymaj się na stosowanej na nowo diecie i cieszę się, że znowu tu jesteś
-
... obiecany ciąg dalszy...
Zaplanowałam sobie ambitnie, że poczytam zaprzyjaźnione wątki, może nawet uda mi się dzisiaj popisać na nich, a potem wrócę do siebie i dokończę opowiadanie, ale niestety zamykają mi się już oczka (jest po 21), ostatnio brakuje mi energii, wcześnie ciągnie do łóżka, najchętniej bym spała i spała, co oczywiście zrzucam na karb nie tyle wcześniejszych wieczorów, co paskudnego hashi... Zaczytałam się w wątku Triskell, niezwykłe uczucie czytać pamiętnik kogoś, kogo wcześniej się znało, kogo bardzo się lubiło i z kim los na nowo połączył. Niestety, 47 stron okazało się nie do przebrnięcia w jeden wieczór, czego bardzo żałuję, bo czytało mi się bardzo przyjemnie; nie dziwię się, że wpisy Triskell są tak popularne - to niezwykle oryginalna, malownicza i interesująca postać, która bardzo ubarwi nasze forum
Hmm, właściwie powinnam się cieszyć, że czekają mnie dwa dni wspaniałego czytania, a potem przecież inne wątki... Tak, zdecydowanie wolę to podejście ... 
Od jutra wracam do liczenia kalorii, co prawda do tej pory też starałam się nie przekraczać 1300 kcal, ale liczenie "na oko" mimo naszej wiedzy nie zawsze jest dokładne, co mogłoby tłumaczyć owo 30 dkg więcej (ale wybieram wersję, że to przedokresowy wzrost wagi
). Spacerować sama nie lubię, rower i stepper nudzą mnie, a poza tym mam wrażenie, że tylko chudnę wtedy bez rzeźbienia sylwetki, spróbuję wrócić do ćwiczeń, których niestety nie lubię. Nie będę ukrywać - nawet bardzo nie lubię. Przez pewien czas myślałam o zapisaniu się na aerobik, ale ostatecznie zrobiło mi się żal pieniędzy, które mogłabym swobodnie przeznaczyć na balsamy, a w bardziej szalonej wersji na 2-3 książki miesięcznie, dlatego wyznaczyłam sobie okres próbny. Do końca października spróbuję ćwczyć sama, powoli, krok po kroku, odnajdując ten rodzaj ćwiczeń, który sprawia mi przyjemność, szukając właściwej pory dnia etc. Dopiero jeśli mi się nie uda, w listopadzie bez wahania idę do klubu.
Wróciłam też do regularnego foliowania. W wakacje planowałam balsamować się i owijać 2-3 razy w tygodniu, ale najczęściej wybierałam możliwość spokojnego wtulania się w łóżku w moją połówkę. Potem na wyjeździe ograniczyłam picie wody, do tego ostatnio zaszalała mi tarczyca, a wszystko to razem sprawiło, że moja skóra zaczęła wyglądać na bardzo suchą (właściwie bardzo, bardzo) i zwiędłą. Jestem dopiero po trzech foliowaniach, ale już czuję się lepiej; już po pierwszym razie było widać różnicę w nawilżeniu skóry, a jeśli będę owijać się regularnie, na pewno będzie ją widać także w ujędrnieniu 
Mam więc jak widać dość ambitne plany, choć w miarę spokojne i jak najbardziej realne. Boję się jedynie ćwiczeń, jeżeli nie dostanę większej dawki letroxu, bardzo trudno będzie mi się zwlec z łóżka...
A z milszych rzeczy - kupiłam sobie wreszcie spodnie
I chodzę w nich, i czuję się bardzo dobrze, i żałuję, że wcześniej nie dałam się namówić, bo są niesamowicie wygodne i praktyczne, nic w nich nie marznie, szybko można je ubrac i pasują do wszystkiego
Wolę spódnice, ale w naszym klimacie zamiana spódnicy na spodnie jest bardzo dobrym rozwiązaniem na czas jesienno-zimowy. I kupiłam sobie śliczną bluzkę w kolorze przymglonej śliwki, dość obcislą, z dużym dekoltem, wąskimi i lekko rozszerzanymi na końcach rękawami, z delikatną koronką w tym samym kolorze, która otacza dekolt i niczym szarfa biegnie w dół przez biust z lewej do prawej strony. Bardzo mi się podoba, a i ja wyglądam w niej ładnie, ponieważ umiejętnie podkreśla mój biust i talię a jednoczesnie w jakiś cudowny sposób tuszuje całkiem przecież spory brzuszek. Jedynym minusem jest rozmiar - 44/46. Za mały, ale idealny na mnie, nawet za luźny 48/50 był tylko jeden i okazał się uszkodzony, następny był aż o dwa numery mniejszy. Jest zbyt obcisły, bez kamizelki nie wyjdę, a w kamizelce z kolei bluzka traci cały swój urok. Nie mogłam jednak nie kupić; jeśli można zakochać się w ciuszku, ja to zrobiłam, kupiłam więc i czekam do sylwestra, żeby wszystkich zaskoczyć moją nową, całkiem już wdzięczną figurą 
Jutro planuję wstać wcześnie, zacząć dzień od ćwiczeń, potem czas na śniadanie i zaczytanie się w forum, zmykam więc do łóżka życząc wszystkim, a zwłaszcza Triskell, emkr-ce, Agnieszce, dziubusi, belli i anikas słodkich snów, do zobaczenia rankiem
-
To ja sobie tak cichutko postoję w kąciku i się porumienię, dobrze?
O rany, tyle komplementów naraz 
A ta bluzka w kolorze "przymglonej śliwki" brzmi ślicznie, czy są jakieś szanse na Twoje zdjęcia w niej?
Ściskam i życzę znalezienia zapału do ćwiczeń w domu, tak żeby wydawanie pieniedzy na aerobik w klubie nie było konieczne
-
Oj, Triskell, uważaj, bo naprawdę zacznę sypać komplementami... To, co napisałam, to przecież prawda, a zawsze mogę wgłębić się w szczegóły i dopiero wtedy zacząć wychwalać, bo przecież jest o czym pisać 
Jestem już po ćwiczeniach, ponad godzinę męczyłam się rozpracowując te ze strony modellingu, ciekawe, częściowo pokrywają się z moimi, ale i tak blisko połowę będę musiała dodać, z części zaś zrezygnuję. Jestem dumna z tej godziny, choć w gruncie rzeczy blisko 1/3 spędziłam na podchodzeniu do komputera i przypominaniu sobie, co powinnam robić dalej - ciężko jest się tego nauczyć, przynajmniej na początku. Zostało więc jakieś 30-40 minut, co i tak jest całkiem przyzwoitym wynikiem, zwłaszcza na początku. Czuję się troszkę zmęczona, ale nie bolą mnie żadne mięśnie, może było za mało powtórzeń? Wcześniej robiłam przeciętnie po 50-100 razy każde, brzuszków zaś koło 500, więc prawdopodobnie moje mięśnie nie tak do końca oklapły. A że pogoda nadal jest prześliczna, grzechem byłoby tego nie wykorzystać i do ćwiczeń dodam dzisiaj jeszcze spacer, powłóczę się po okolicy, nawdycham świeżego powietrza, pozachwycam kolorowymi drzewami i z całych sił będę starała się nie czuć przygnębienia, że spaceruję sama...
Na śniadanie zjadłam grahamkę z dżemem, serem i kawą z mlekiem, wszystko chude lub niskosłodzone, razem 325 kalorii, wypiłam blisko półtora litra wody, a przed chwilą zjadłam dwa jabłka, gruszkę i marchewkę (żeby coś z tych warzyw jednak tknąć), 211 kalorii. Już po 11, a ja jestem najedzona, nawodniona, zadowolona. Na obiad będę miałam kurczaka z wody, buraczki, trochę ryżu, na podwieczorek pewnie mała kawa i może coś słodkiego, na kolację zaś, hmm, kolacja wydaje się tak odległa, że nic nie przychodzi mi do głowy, mam jeszcze czas. Nie mam natomiast pełnej lodówki, a to co w niej jest, nie za bardzo pasuje do odchudzania, czekają mnie więc zakupy. Kuszą mnie zwłaszcza ryby, łosoś, ryba maślana, tuńczyk do sałatek, emkr-owy pstrąg, aż ślinka cieknie 
A teraz wracam do czytania forum, wszyscy tak strasznie się porozpisywali ...
-
o rany jak milo Cie znow tu widziec! 
no kochana po takich wakacyjnych jedzeniowych szalenstwach coz to jest 30 dkg wiecej???
nic... ajuz napewno nic dla Ciebie...patrze na opis pod tickerem i musze oczy przecierac...ile ty juz zrzucilas!!! wiec teraz tez pojdzie gladko...
ciesze sie ze sobie wypoczelas... a rozstanie...no coz trzeba przezyc,bylam kiedys w tzw zwiazku na odleglosc,ale wiem jedno - rozstanie wzmacnia uczucie...
a te chwile kiedy sie wreszcze spotkacie...
o rany co za ulga...wreszcie ktos szczerze przyznal - nie lubie cwiczyc...
ja tez...w sumie aerobik uwielbiam, ale nie mam teraz az tyle kasy zeby sobie pozwolic na ten luksus
wiec pedaluje codziennie na rowerku stacjonarnym,nudne to troche, ale wlaczam tv i czas jakos mija a efekty beda napewno
zwlaszcza cellulitu chce sie pozbyc,a to chyba najlepszy sposob... 
fajnie ze wrocilas, naprawde lubie Cie czytac... traktujesz diete jak cos co nie musi byc katorga i niewiadomo jaka meczarnia... i to mi sie podoba 
pozdrawiam!!!
-
Jestem już po ćwiczeniach, dywanowcach jak to fajnie Triskell określiła, drugi dzień z rzędu, chyba mam już prawo być z siebie dumna
? Tym bardziej, że ćwiczy mi się całkiem przyjemnie, dość łatwo (choć akurat ta łatwość nieco denerwuje, ale mam nadzieję, że zmieni się, kiedy zwiększę liczbę powtórzeń), a co najważniejsze bez żadnego przymusu. Okazało się, że pasują mi dwie pory - albo rano jakąś godzinę po śniadaniu, czyli koło 9, albo przed kolacją, czyli 16-17. Wczesny ranek niestety odpada, budzę się z trudem, otwarcie oczu wymaga wielkiego wysiłku i przez pół godziny włóczę się po domu niczym zombie, dopóki nie wypiję kawy i czegoś nie przekąszę, potem powoli odżywam, z naciskiem na słówko powoli... Ćwiczyłam ponad godzinę, dokładnie 72 minuty i choć nadal pewna część upłynęła na zaglądaniu do komputera, nie było tego więcej niż 10 minut. Czyli cała godzina machania nogami, męczenia brzucha, pracowania nad pupą, łapkami, no i oczywiście nad biustem, a przecież kiedy zwiększę powtórzenia, może dodam coś jeszcze, wydłuży się także czas ćwiczeń.
Dziubusiu, ja też mimo wszystko wolałabym wsiaść na rower i włączyć jakiś film, najchętniej zaś włóczyłabym się z moim kochaniem po okolicy, ale niestety moje kochanie daleko, zaś ćwiczenia mają wg mnie tę przewagę na rowerem, że pomagają wyrzeźbić sylwetkę, ujędrnić ciało w większym stopniu niż samo pedałowanie. A skoro moje ciałko zaczyna ostatnio poddawać się grawitacji i zwisać w coraz dziwniejszych miesjcach, czas o nie zadbać wszystkimi sposobami, na które mnie stać
Dieta zaś rzeczywiście nie tyle nie musi, co wręcz nie powinna być katorgą, z tym, że część osób doskonale czuje się przy bardziej restrykcyjnych jadłospisach, dużej ilości ćwiczeń, inni zaś potrzebują większego luzu. Najważniejsze to dopasować dietę do własnej osobowości, stylu życiu, upodobań i ciągnąć ją konsekwentnie, a skoro moominek uwielbia słodycze i przez kilkanaście lat każda wykluczające je dieta kończyła się w najlepszym razie po 2-3 miesiącach rzuceniem na jedzenie, nieroztropna byłaby całkowita rezygnacja ze smakołyków. Nie zawsze jem więc zdrowo, nie będę przodować w tempie chudnięcia, ale dla mnie najważniejsze jest, że konsekwentnie od ponad 10 miesięcy tracę na wadze, a to nie udawało mi się nigdy, odkąd 11-12 lat po raz pierwszy wzięłam sie za poważne odchudzanie.
Triskell, słonko, oczywiście, że zobaczysz i zdjęcie bluzki, i mniej w niej, ale musimy poczekać do sylwestra, bo wcześniej nie będę jej przecież profanować chowaniem pod kamizelką
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki