Przede wszystkim chciałabym wszystkich serdecznie powitać i podziękować osobom, które założyły i prowadzą te strony, za ich istnienie - to wspaniale móc znaleźć miejsce, gdzie można nie tylko dowiedzieć się, jak walczyć z nadwagą, ale co równie ważne, porozmawiać z osobami zmagającymi sie z podobnymi problemami. Właśnie przejrzałam forum, bo trudno to nazwać przeczytaniem, za dużo wątków, trzeba będzie znaleźć więcej wolnego czasu, ale pierwsze, co rzuca się w oczy to, że tworzycie zgrany i znający się od wieków zespół, hmm, ciekawe czy łatwo będzie zaaklimatyzować się tutaj komuś nowemu
Niestety, należę do tych nielicznych osób, których waga jest przytłaczająca, co oczywiście jest dość względnym pojęciem, dla niektórych przytłaczające może już być 55 kilo, dla mnie jest to 121. Sama nie wiem, jak do tego doszłam - jeszcze 10 lat temu ważyłam 60 i chociaż czułam, że tyję, widziałam to po wadze, po coraz nowych ubraniach, to przecież miałam wrażenie, że ta gruba osoba to nie ja, to ktoś obok, bo ja w środku jestem nadal szczupła i zwinna. I pewnie nadal bym tyła, osiągając monstrualne rozmiary (no dobrze, jeszcze bardziej monstrualne ), bo mimo kolejnych diet każde zeszczuplenie kończyło się powrotem do wcześniejszej wagi z odpowiednią nawiązką, gdyby nie to, że się rozchorowałam. Ostatecznie trafiłam do endokrynologa, chora tarczyca, szalejące hormony - tym się zajmuje lekarz, a ja dostałam zadanie zrzucenia jak największej liczby kilogramów, co brzmi oczywiście ładnie i łatwo, a w praktyce juz takie łatwe nie jest
Zaczęłam od diety kopenhaskiej, nie tyle chcąc przez nią przejść, ile próbując obkurczyć żołądek i przygotować go do mniejszcyh i regularnych posiłków. Wytrzymałam całe dwa dni! Podziwiam osoby, które potrafią dotrwać do końca, mnie pękała głowa, miałam dreszcze, lodowate ręce. Wydaje mi się, że w ten sposób buntował się organizm, który został nagle i radykalnie pozbawiony jedzonka. Ale i te dwa dni wystarczyły, żebym potem bezproblemowo przeszła na dietę 1000 kcal. Trzymam się jej co prawda dopiero kilka dni, ale nie głoduję i nie mam jak na razie żadnych pokus, oby udało sie tak przez cały rok, bo mniej więcej tyle potrwa moje odchudzanie, które mam zamiar zakończyć na Sylwestra przyszłego roku ważąc 69 - proszę trzymac kciuki Uspokoję się, kiedy będe ważyć 95 (marzec 2005), będę zadowolona z 85 (czerwiec), 75 uczyni mnie szczęśliwą (wrzesień), zaś zejście poniżej 70 wprawi mnie w euforię, o mniejszej wadze nie ośmielam sie jeszcze marzyć
Dieta 1000 kcal polega nie tylko na nie przekraczaniu tego limitu, bo trudno odchudzać się sensownie jedząc np. cztery marsy dziennie Ważne jest też zdrowe łączenie wszystkich składników - i tu właśnie mam problem. Jak powinnien wyglądać zdrowy jadłospis? Tyle się pisze o odpowiednim doborze węglowodanów, tłuszczy, białek, gdzie indziej żeby ich nie łączyć ze sobą, albo o indeksie glikemicznym (hmm, chyba dobrze piszę) etc. Zauważyłam, że wiecie tak dużo na temat diet i ogólnie odchudzania. Jest mi dość ciężko odnaleźć się w forum i byłabym szalenie wdzięczna, gdyby ktoś mógłby mi pomóc, może to być post albo nawet link do odpowiedniej dyskusji na forum, to juz by wystarczyło... Dobre i wspierające słowo też by było mile widziane

rozpisany moominek w potrzebie