Ahm co do internetowych znajomosci i przyjaznii. Uwazaj ;) Moj mąż to moj przyjaciel internetowy od 8 lat. Pierwsze spotkania byly tragiczne. Czesto sie klocilismy bo on sie bał. Wiec nie martw sie, czasem wszystko wyglada inaczej niz sie zdaje.
Wersja do druku
Ahm co do internetowych znajomosci i przyjaznii. Uwazaj ;) Moj mąż to moj przyjaciel internetowy od 8 lat. Pierwsze spotkania byly tragiczne. Czesto sie klocilismy bo on sie bał. Wiec nie martw sie, czasem wszystko wyglada inaczej niz sie zdaje.
no cóż... ciężko...
o brzuszkach ciągle zapominam, z jedzeniem masakra - tylko herbaty piję dużo, a to już jakiś postęp
zrobiłam sobie dwa dni wolnego od uczelni - od środy mam temperaturę i głowa mnie boli co chwilę i to dość mocno, więc postanowiłam pospać troszkę
zwłaszcza, że najbliższe 3 tygodnie będą bardzo intensywne, bo to okres kół i zaliczeń :/
w ogóle sporo się pokręciło... T. wczoraj i dziś wysyłał mi sms'y... prosi o spotkanie - ale nie wiem, czy się na nie zdecydować - bardzo się tego boję... chyba najbardziej tego, że zobaczę człowieka, który poradził już sobie z rozstaniem i świetnie się z tym czuje... ten ostatni sms od niego był taki... tak jakby to nie on pisał - będąc ze mną nigdy tak nie pisał... :(
no nieważne... gdzieś muszę znaleźć siłę do walki...
Bes_ i jak się czujesz ?
Lepiej już coś ?
Znalazłaś siłę do walki ?
Pozdrawiam ;]
Bes, moim zdaniem - spotkaj się z T. Wcześniej czy później i tak będziesz musiała stawić temu czoła, nie zależnie od tego, jak on sobi radzi z rozstaniem. Jeśli zobaczysz człowieka szczęśliwego, to może Cię to zaboleć, ale czy wyobrażanie go sobie boli mniej? Możliwe, że to, co sobie wyobrażasz, jest gorsze od rzeczywistości, po co więc się tym katować?
Trzymaj się, kochana, dużo cieplutkich myśli przesyłam.
u mnie tak sobie
* chora
* chaos na uczelni (zaczęły się właśnie naintensywniejsze 3 tygodnie, więc tak do Mikołajek mniej więcej będę tu raczej rzadko)
* jedzeniowo wciąż ostatnimi czasy była masakra - przede wszystkim słodycze - nie smakowały mi (wręcz powodowały nudności) - ale jadłam - zupełny bezsens --> od dziś znów próbuję to jakoś ustawić - pewnie nie będzie jeszcze całkiem idealnie, ale mam nadzieję, że będzie w miarę OK
* ruchu też troszkę mniej - bo chora nie mam siły ani ochoty na nic
* snu mało, bo ciągle się budzę w nocy :(
* T. na razie się nie odzywał, więc odłożyłam jeszcze decyzję o spotkaniu
* nastrój się poprawił - liczę na to, że to nie cisza przed burzą, ale wstęp do skutecznego wyjścia z dołków --> jednak powrót do ludzi na uczelnię swoje robi
* i uda mnie bolą od wczoraj - pewnie od tych butów na obcasach (mimo że obcas góra 1.5-2cm :roll: i dopiero drugi dzień w nich chodzę :roll:)
no to tak w skrócie... zbieram się na uczelnię
Przyszłam sie przywitac po wielu przykrych przejsciach.
Mam nadzieje ze tamten okres mam za sobą i bede
mogła spokojnie dietkowac. Wole nie pisac , ze na pewno, bo raz juz tak napisałam i
potem znów los pokrzyzował mi moje plany. W kazdym razie w miare wytrzymania w pozycji siedzącej nadrobie Twój wąteczek i bede pisac.
Pozdrawiam Ciepło
Kasia
u mnie dziś waga wreszcie nie w górę (w dół też nie, ale to nic dziwnego)
nastrój mam podły - i przez to ciągle coś pogryzam - na szczęście już nie słodkie :roll:
i jeszcze ten koszmarny ból głowy od trzech dni nie daje mi spokoju :(
Bes, masuję główkę wirtualnie i cieszę się, że przegryzanie wyszło już z tej najgorszej fazy: przegryzania słodkości. Najwyższy czas, żeby wszystko się u Ciebie zaczęło układać, od spraw finansowych (naprawdę bardzo chcę Cię poznać, zresztą wszystkie dziewczyny chcą) po wszystkie inne sprawy, które potrzebne Ci są do większej samoakceptacji i szczęścia. Twoja zła passa trwa już stanowczo za długo, może to zahamowanie wzrostu wagi oznacza taki symboliczny zwrot i teraz wreszcie wszystko potoczy się we właściwym kierunku? Z całego serca Ci tego życzę. :)
Mocno Cię ściskam :)
Bes- no niestety musisz sobie jakoś z tą sytuacją poradzić, pomyśl sobie, że świat się jakoś nie zawalił (ja przynajmniej nic nie zauważyłam ;) ) i wszystkie smutki z czasem miną...a wykładowcy też (ponoć) ludzie i nigdy nie jest tak, że jak człowiek się stara to nie zda/zaliczy...zawsze jest jakieś wyj ście