ok, zaległości forumowe jako-tako nadrobione
Teraz po kolei, bo muszę się trochę pochwalić :P (hehe, napisałabym: podzielić moim sukcesem, ale cóż - w końcu w moim przypadku to chwalenie się :P)


Dzień wczorajszy:
dietetycznie - doskonale = dużo warzyw, dużo truskawek, pyszna i zdrowa makrelka (oczywiście nie za dużo bo to tłusta ryba ale jaka pyszna) itd. ruchowo - genialnie po pierwsze - duużo chodzenia; sąd (sprawa spadkowa), zakupy na miescie (ahh, warzywka swieżutkie :P), spacer z piesem no i of course - na basen :P A na basenie - wycisk na maxa, do teraz mięsnie lekko bolą ale kurczę nie żeby to było na siłę - ja po prostu uwielbiam pływać! :P waga - to było zaskoczenie. Po ostatnich wpadkach myślałam, że będzie stała albo (oby już nigdy) pójdzie w górę. A tutaj - szok! rano: 76kg; przed basenem: 76,5kg; po basenie - 75kg!(no ale to wbrew pozorom lekkie odwodnienie, bo można nie zdawać sobie z tego sprawy, ale na basenie też się pocimy!) Generalnie: 76kg! radocha

Dzień dzisiejszy
To już niestety nie ideał, ale to dało się przewidzieć. Prawie cały czas poza domem. Dużo lataniny po uczelniach - żeby sobie pozwiedzać Jeśli ktoś się orientuje "w Krakowie", to kółeczko miasteczko studenckie AGH rynek cały kampus AE rynek i pobliskie sklepy znów AGH obleciałyśmy w 3,5h (tj chodzenia było jeszcze dużo po samych budynkach etc.). Z "grzechów" mogę wymienić mój obiad - kebab z kurczaka (ale na szczęście niewiele sosu było, a sporo surówek), lód włoski, kilka (4-5 małych) kruchych ciasteczek z cukrem, i "big milk" (ale to tylko 89 kcal, a już niedługo "grzech" ten powtórzę, bo wygrałam kolejnego big milka :P) A tak reszta już "normalna" tj śniadanko i kolacyjka, więc nie było aż tak tragicznie :P

Zmeczona... powoli znikam do łóżka... cholerka, Ninko, miałaś rację, to forum straszliwie wciąga